30 maja 2021

Już wiadomo, że dopłacimy w rachunkach za prąd do budowy farm wiatrowych. Ile? Dlaczego wiatraki są takie drogie? I czy opłaca się dopłacać?

Już wiadomo, że dopłacimy w rachunkach za prąd do budowy farm wiatrowych. Ile? Dlaczego wiatraki są takie drogie? I czy opłaca się dopłacać?

100 mld zł dostaną z naszych kieszeni deweloperzy farm wiatrowych na Bałtyku, którzy właśnie kontraktują dostawę pierwszych turbin. Czy w imię zielonej transformacji mamy dopłacać do wiatraków na morzu z uśmiechem na twarzy? I dlaczego, skoro energia odnawialna miała być tańsza niż ta z węgla, każe nam się znowu coś dotować, tym razem wiatraki?

„Polski ład” kwestie energii i zielonej transformacji traktuje po macoszemu. Jest co prawda zapewnienie, że oprócz fotowoltaiki rząd będzie dotował ładowarki do samochodów elektrycznych, magazyny energii, „powszechne finansowanie pomp ciepła” (to zresztą pomysł kompletnie oderwany od polskich realiów), ale nie ma konkretnych zapisów – są tylko kilkuzdaniowe hasła.

Zobacz również:

Nieco więcej z prezentacji „Polskiego Ładu” możemy się dowiedzieć na temat przyszłości energetyki w kontekście wielkich inwestycji, które mają zastąpić elektrownie węglowe. Na tapecie jest polska elektrownia atomowa, chociaż wizja jej realizacji jest tak odległa, jak podróż na Marsa (w dwie strony) i farmy wiatrowe na morzu. Morza mamy całkiem sporo, w dodatku bardzo wietrznego. Problem w tym, że to kosztowana impreza, warta nawet 100 mld zł. Dlaczego mamy dopłacać do zielonej energii, skoro miała być tania i powszechna? A może nie ma innego wyjścia?

Czytaj też: „Polski Ład” nie zbiera zbyt wielu dobrych recenzji, ale… za co może się podobać? Rafał Woś zakrzyknął: „A mnie się podoba!”. Spróbowałem zrozumieć Wosia i…

„Polski ład” i farmy na morzu. Potrzeba 22,5 mld euro!

Prąd w Polsce staje się piekielnie drogi, bo do absurdalnych poziomów wzrosły koszty uprawnień do emisji CO2. Zamiast kilkunastu euro jest to 50 euro za każdą wymitowaną tonę CO2. A że emitujemy kilkaset milionów ton rocznie, firmy energetyczne (ale też przemysłowe) płacą za CO2 kilkanaście miliardów złotych. Koszty przerzucają na odbiorców.

Na papierze recepty są proste: przejść na źródła odnawialne, czyli fotowoltaikę, być może atom i wiatr na morzu. To ostatnie jest kuszące zwłaszcza w polskich warunkach. O ile wydajność farm lądowych wynosi 20-30% (tyle mniej więcej czasu w ciągu roku pracują), to w tych morskich to grubo ponad 40%. W 2050 r. to właśnie wiatr ma być głównym źródłem energii, o czym mówią dane agencji IRENA, która bada koszt OZE.

 

Problem w tym, że „wiatraczki”, to wydatek nie mniejszy niż elektrownia atomowa. Kto miałby to robić i ile dostanie za to pieniędzy? Farmy na Bałtyku chce budować Polenergia kontrolowana przez Kulczyk Investments (pod tym względem firma okazała się prekursorem), a z firm państwowych – Orlen i PGE. Wszystkie firmy mają zachodnich kooperantów, którzy zapewnią know-how. W sumie w planach jest uruchomienie farm o mocy 6 GW. Dla porównania: cały system energetyczny Polski ma ponad 40 GW. Docelowo, czyli do 2040 r., prądu z wiatru ma być dwa razy tyle, czy aż 11 GW.

Polski Ład daje tylko cząstkową odpowiedź w sprawie finansowania tych inwestycji. Czytamy w nim o 500 mln euro, które chce przeznaczyć rząd na morskie farmy wiatrowe i infrastrukturę towarzyszącą, czyli podmorskie okablowanie i stacje przyłączeniowe na brzegu. To kropla w morzu potrzeb. Ile pieniędzy potrzeba?

Czytaj też: To już pewne! Nadchodzą inteligentne liczniki. Czy jest się z czego cieszyć? Jak zmieni się nasze życie i rachunki za prąd?

Czytaj też: Coraz więcej Polaków chce mieć samochód elektryczny. Ale czy to się może opłacić? Prąd, gaz, benzyna, wodór – jaki napęd auta najbardziej spodoba się naszemu portfelowi?

Wiatraki drogie jak atom. Warto się wokół nich „zakręcić”?

Komisja Europejska zatwierdziła niedawno pomoc publiczną dla inwestorów w wiatraki na morzu. Polski rząd chce ich dotować maksymalnie kwotą 22,5 mld euro, czyli przy obecnym kursie ponad 100 mld zł. Dopłacimy inwestorom do budowy farm po 319,6 zł za 1 MWh (roczne zużycie w polskiej rodzinie to 2 MWh).

Jak to się przełoży na rachunki konsumentów? Niektórzy dziennikarze wyliczają, że będzie to 8 zł miesięcznie, ale URE w korespondencji z nami twierdzi, że nie ma jeszcze wyliczeń kwoty. „Wysokość opłaty będzie związana m.in. z cenami energii w przyszłych latach” – mówi nam Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka URE.

Poza tym każdy inwestor będzie składał oddzielny wniosek dotacyjny, który będzie musiał uzyskać akceptację kolejno Komisji Europejskiej i Urzędu Regulacji Energetyki (kwoty mogą być niższe od maksymalnych). No i wypłaty dotacji będą dopiero wtedy, gdy prąd będzie już produkowany (najwcześniej w 2025 r.).

„Inwestorzy nadmiernie na tych projektach nie zarobią. System wsparcia zawiera bezpieczniki – m.in. mechanizm, który ma zapobiec tzw. „nadwsparciu” dla morskiej farmy wiatrowej w przypadku zmiany jej parametrów już po przyznaniu pomocy publicznej, ale przed rozpoczęciem budowy. Np. jeśli stopa zwrotu wzrosłaby o więcej niż 0,5 punktu procentowego, wówczas poziom wsparcia będzie odpowiednio redukowany”

– mówi nam Kamila Tarnacka, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Elektrowni Wiatrowych. Farmy, które będą realizowane w drugim etapie, czyli ok. 2035 r., już nie będą potrzebowały dużego wsparcia – będą obowiązywać aukcje, w których nowe projekty będą rywalizować niską ceną – wygra ten, kto da najmniej. Dlaczego dziś trzeba subsydiować OZE?

„Pomoc publiczna umożliwia wdrożenie nowej technologii, która zawsze na początku wiąże się z wieloma niewiadomymi i ryzykami, znacznie podnoszącymi koszty inwestowania. Podobnie było w np. w Niemczech, czy w Wielkiej Brytanii, gdzie na początku do morskiej energetyki wiatrowej państwo dopłacało, a dziś jest ona jedną z najtańszych technologii, zaraz po energetyce wiatrowej lądowej. Im więcej jest danej technologii, tym bardziej ona tanieje. Tak samo będzie w Polsce. Wsparcie zabezpiecza też możliwość uzyskania finansowania. Bez takiego zabezpieczenia zdobycie finansowania na wczesnym etapie rozwoju farm wiatrowych byłoby niemożliwe”.

– mówi Kamila Tarnacka.

Czytaj też: To początek końca ery węgla w Polsce? Wielka budowa Elektrowni Ostrołęka zatrzymana? Co by to oznaczało dla naszych rachunków za prąd?

Dlaczego jest tak drogo, skoro obiecywano nam, że prąd z OZE będzie tani?

Niektórzy, czytając te dane, mogą wpaść w dysonans poznawczy. No bo tak: z jednej strony słyszymy, że prąd z węgla jest drogi, więc trzeba z niego zrezygnować. Z drugiej strony, gdy mówimy „OK, rezygnujmy”, okazuje się, że wcale (dużo) taniej nie będzie, bo energia odnawialna oznacza gigantyczne inwestycje. Czy to ma sens? Jak wyjaśnić tę sprzeczność.

Po pierwsze: nie miejmy złudzeń –  tak czy siak, zapłacimy za prąd więcej. Ważne, żeby pieniądze wydawać z głową. Jeśli będziemy się trzymać węgla, zjedzą nas koszty CO2 i opłaty za utrzymywanie starzejących się elektrowni (opłata za moc).  Jeśli z węgla zrezygnujemy – musimy zainwestować w coś, co go zastąpi. Według różnych szacunków potrzebujemy 6-7 GW nowych mocy, bo stare elektrownie będą wyłączane. Żeby uciekać przed podwyżkami fabryki i konsumenci montują własne źródła prądu, głównie fotowoltaikę – to pomaga, ale nie powstrzyma podwyżek w skali całego kraju. A w długim okresie, gdy dorosną nasze dzieci – gwarancją taniego prądu, będą źródła odnawialne.

Po drugie: wiatraki na morzu to inwestycja droga w budowie, za to potem mamy prąd produkowany prawie bezkosztowo – z wyjątkiem serwisowania. Najważniejsze jest to, że „surowiec”, czyli wiatr jest za darmo i to w nieograniczonych ilościach. Na tym polega istota energii odnawialnej – jest (a czasami była) droga pod względem inwestycji, za to potem tania w eksploatacji.

Po trzecie: ceny prądu są za niskie, by opłacało się inwestorom budować nowe źródła energii bez wsparcia na starcie. Praktycznie każdy nowy projekt – czy to atom, OZE, ale też nielicznie budowane elektrownie węglowe, dostają jakąś formę wsparcia. Wiatraki też. Przy obecnych cenach prądu i wysokich kosztach inwestycji żaden inwestor nie kiwnąłby palcem, żeby zbudować nowe źródła energii.

Podsumowując, jeśliby spojrzeć w prognozy, to wiatraki nie zbawią polskiej energetyki, ale będą stanowić jeden z filarów nowego ładu. Elektrownie będą zamykane ze starości i tę lukę trzeba będzie uzupełnić – pod tym względem wiatr dobrze komponuje się z fotowoltaiką – zwykle noce na morzu są wietrzne. Ale same wiatraki to za mało. Docelowo mamy mieć źródła rozproszone, gazowe i może jednak atom (przynajmniej tak to wygląda na papierze w programie Polskiej Energetyki do 2040 r.).

źródło zdjęcia: PixaBay

Subscribe
Powiadom o
28 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Michał
3 lat temu

Pamietajmy tez o wpływie na planetę i nasze życie. To co zaoszczędzimy zostając przy węglu będziemy pozytkowac na leczenie chorób cywilizacyjnych.

Pan Krzysztof
3 lat temu
Reply to  Michał

„To co zaoszczędzimy zostając przy węglu będziemy pozytkowac na leczenie chorób cywilizacyjnych.”

Cała uwaga skupiana w mediach na malej myszce, podczas gdy wielki różowy słoń od dawna stoi w pokoju. Coraz więcej chemi i antybiotyków w żywności, tysiące ton mazutu spalane pezez floty kontenerowców…. Pamięta ktoś o dziurze ozonowej? Gazy ze startujących rakiet nasa sieją spustoszenie w warstwie ozonowej, a przez lata wina była zrzucana na użytkowników starych lodówek. Trzeba też przypomnieć o kilku tysiącach „ekoligicznych” detonacji nuklearnych na różnych poligonach, ale tu trudno by było zrzucić winę na społeczeństwa, więc się o tym w ośrodkach propagandy nie mówi.

Radek
3 lat temu
Reply to  Michał

Farmy wiatrowe są eko dopóki stosuje się je na małą skalę. Gdy ich przybywa, stają się tak samo nie-eko jak węglówki. Skoro pobierają energię kinetyczną wiatru, to go spowalniają. A to powoduje… wzrost temperatury w sporej okolicy. Pokazują to dobitnie zdjęcia satelitarne z kamer termowizyjnych – sprzed i po inwestycji w wiatraki. Nie wspomnę o wpływie na np. ptactwo (hałas, fizyczne niebezpieczeństwo). To wszystko zaburza bardzo delikatną równowagę w ekosystemie. A ludzie? Hałas (niezdrowe niskie częstotliwości, nawet jak ich nie słyszymy) oraz poruszający się (szczególnie gdy słońce jest nisko) cień na ścianie w salonie – mnie by to do szału… Czytaj więcej »

Michał
3 lat temu
Reply to  Radek

Tylko skąd weźmiesz węgiel? Polski jest drogi jak diabli a dodatkowo bezustannie dotowany.

Pan Krzysztof
3 lat temu
Reply to  Michał

Drogie są opłaty, podatki i biurokracja. Po za tym można kupić tańszy z zagranicy, co oczywiście nie jest równoznaczne ze sprzedażą naszych zasobów obcym. Problem w tym, że dla naszych polityków pokusa jest wielka, więc robią tak, żeby był powód do sprzedaży. Ceny prądu będą też rosły z powodu opłat za CO2. Nie rozumiem w ogóle jak suwerenne państwo może płacić jakiemuś obcemu ośrodkowi władzy haracz za wytwarzanie CO2.

Jacek
3 lat temu
Reply to  Pan Krzysztof

Przecież nikt nie trzyma Polski w UE na siłę… założę się nawet, że Bruksela nie będzie dawała żadnej zgody na przedłużanie negocjacji PolExit’owych.

Pan Krzysztof
3 lat temu
Reply to  Radek

„Ale w zamian sypną troszkę grosza na jakiś remont parkowych ławek w Pcimiu Dolnym i w ten sposób kupują sobie przychylność prostych ludzi, którzy nie rozumieją, na jakie wyrafinowane sposoby nas UE kroi.”
Okupant lubi dotacje na budowę różnych mało potrzebnych budowli, szczególnie gdy potrzeba setek ton betonu. Wystarczy zobaczyć, kto jest właścicielem największej cementowni w Polsce.

BdB
3 lat temu

Warto dodać, że w wyniku działań „dobrej zmiany” od 5 lat praktycznie w Polsce nie powstają nowe farmy wiatrowe. Jadąc przez takie Niemcy nie ma miejsca by nie widzieć wiatraka, a u nas 5 lat dalszego zacofania. Wszystkie inne działania to zwykłe markowanie. Węglowi krzywdy zrobić nie dadzą.

krzysztof
3 lat temu
Reply to  BdB

problem w tym,ze wiatraki wcale takei dobre nie sa…i ja sie ciesze,ze nie psuja wszedzie krajobrazu

Grzegorz
3 lat temu

„Dopłacimy inwestorom do budowy farm po 319,6 zł za 1 MWh (roczne zużycie w polskiej rodzinie to 2 MWh).” Co autor miał na myśli? Co to liczba? W tym momencie cena energii to ok 230zł/MWh.

Krzysztof M.
3 lat temu

Wiatraki na morzu to jedyny sensowny pomysł wykorzystania tej technologii. Prawie zawsze porządnie wieje, krajobraz nie zniszczony, owady i ptaki bezpieczne.

Krzysiek
3 lat temu

Jedynym i glownym celem powinien byc atom. Najlepsza mozliwa opcja, dodatkowo niezawodna (wiatr nie zawsze wieje mocno, slonca nie zawsze jest wystarczajaco itp.). Problem w tym, ze budowa el. Atomowej trwa wiecej niz 5 lat. A rzad mysli tylko do najblizszych wyborow. Nikt nie chce wylozyc pieniedzy teraz, aby inny rzad zyskal w przyszlosci. A podatnicy to tylko plebs i motloch bez znaczenia, wiec ich dobro sie nie liczy.

Łukasz
3 lat temu

Tylko że elektrownia węglowa działała 40 lat a wiatraki po 20 będą zakopywane w ziemi bo śmigła to odpad

Emeryt
3 lat temu
Reply to  Rafał

Za kilka lat i nie wiadomo co z tego bedzie

krzysztof
3 lat temu
Reply to  Rafał

tak tak…a na razie sie zakopuje, bo tak jest eko

Adam
3 lat temu
Reply to  Łukasz

Haha , zobacz sobie na hałdy ile jest odpadu z węgla i ile CO2 . Jeden wiatrak da przez 25 lat ok 50 GWh . Węgiel żeby tyle dać prądu przy założeniu , że tylko 1/3 energii dociera do naszego gniazdka wyemituje ok 50 000 ton CO2 i 10 000 ton skały po płuczce którą trzeba przewieść na hałdy – porównaj te mega ilości z trzema skrzydełkami ….

Aleksander
3 lat temu

Z definicj – jeżeli do czegoś trzeba dopłacać, to znaczy, że nie jest to opłacalne samo z siebie.

Rafał
3 lat temu

Rozumiem, że jak już sfinansujemy budowę tych wiatraków, to ceny prądu spadną?

Stef
3 lat temu

Do kosztu OZE trzeba jeszcze doliczyć elektrownie gazowe, które muszą bilansować moc podczas braku wiatru, słońca.

Gosiu
3 lat temu

Warto wspomnieć że przez te wszystkie lata to już żeśmy wydali na tę opłaty za CO2 tyle ile by nas kosztowała elektrownia atomowa czy te farmy na morzu… Im dłużej zwlekamy tym więcej tracimy…

Max
3 lat temu
Reply to  Gosiu

Nie do końca prawda, Polska dostała darmowe certyfikaty CO2, więcej niż powinno nam przysługiwać, ze względu na nasze zacofanie. To były pieniądze które miały iść na inwestycje w OZE, a gdzie poszły ? W latach 2019 i 2020 było to ok. 25 mld. zł. Co się stało z tą kasą ?
https://wyborcza.biz/biznes/1,177151,20314151,na-co-rzad-wyda-pieniadze-za-co2.html

floridian
3 lat temu

„A w długim okresie, gdy dorosną nasze dzieci – gwarancją taniego prądu, będą źródła odnawialne.” To raczej nie nastąpi bo tanie i niezawodne żródła energii odnawialnej jak hydroenergia i atom są konsekwentnie eliminowane i zastępowane drogimi które jeszcze w dodatku nie są w stanie produkować wystarczającej ilości energii przez 20-25% czasu. Wprost przeciwnie: prawda jest taka, że przejście na energię odnawialną oznacza nie spadek cen a lawinowy wzrost w przyszłości. Koszt eksploatacji to nie wszystko, kiedy dojdą kolosalne koszty inwestycji a p. Kamila może kadzić ile chce i urabiać opinię publiczną. Zobaczymy jak bedzie z poparciem społecznym tych miliardowych farm… Czytaj więcej »

Krzysztof M.
3 lat temu
Reply to  floridian

Hydroenergia w dużej skali u nas odpada, nie te warunki. Pozostaje atom, też drogi /np. elektrownia angielska w Hinkley Point C jest bardzo kontrowersyjna co do ceny ostatecznej prądu/, od lat politycznie blokowany. Jedyna szansa to rozwój małych reaktorów torowych i wodór. W małych reaktorach postęp ma Daleki Wschód nie USA i stąd chyba problem.

Jacek
3 lat temu
Reply to  floridian

Zapomniałeś, że dzieciaki jak dorosną będą robiły w prosumpcji…

Jacek
3 lat temu

Powiem i bez czytania artykułu… jak będzie powtórka z Bełchatowem to każdy wat, nawet z pupy* wzięty, będzie na wagę złota.

* Weżmy na ten przykład APU samolotów stojących na lotniskach czy rekuperacja z pociągów towarowych.

Jacek
3 lat temu

(…)Po drugie:wiatraki na morzu to inwestycja droga w budowie, za to potem mamy prąd produkowany prawie bezkosztowo(…)
To samo gada się o atomie…

Wladysław
3 lat temu

Ogólnie rzecz biorąć jest to dobra inwestycja w przyszłość

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu