Przez Europę znów przetacza się największa fala upałów od lat. W wielu miejscach temperatura przekroczyła 40 stopni Celsjusza, w Hiszpanii i Portugalii sięga 45-46 stopni. W cieniu. W Polsce w niektórych miejscach jest 36-37 stopni. Są ofiary śmiertelne. Mam dla Was coś ku pokrzepieniu serc. Na upale da się zarobić
Co prawda meteorolodzy sugerują, że w naszym klimacie ma prawo być tak gorąco o tej porze roku, ale to co dzieje się w Europie Zachodniej z pewnością nie jest normalne. Dla schłodzenia (nastrojów) powiem, że obecny żar to jeszcze nie koniec świata, bo rekordowy poziom temperatury w Europie zanotowano w Atenach w 1977 r. i wynosi 48 stopni Celsjusza.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
W tym roku najcieplej jest w Hiszpanii i Portugalii, ale pewnie to jeszcze nie koniec sezonu na rekordy gorąca. Przypomnę na mapce gdzie żar bił najmocniej w 2017 r.
Naukowcy nie wykluczają, że na tym się nie skończy. Są modele klimatyczne, które przepowiadają, że do 2100 r. maksymalne temperatury z okresu letniego mogą wzrosnąć w przedziale od 6 do 13 stopni Celsjusza względem historycznych średnich. A już ostatnio – w 2003 r. – w wiosce Conqueyrac w departamencie Gard w Francji było 44.1 stopni. To oznacza, że rekordowy żar już za 30-40 lat może z łatwością sięgnąć 50 stopni.
Tutaj więcej: Guardian o rekordowej fali upałów i prognozach na przyszłość
Czytaj też: Po angielsku o tym co nas czeka w przyrodzie i klimacie. Nie będzie wesoło
Im więcej słońca, tym więcej zarabiamy na oszczędnościach? Oni policzyli, że…
Można się smucić, stękać i narzekać – zwłaszcza w sytuacji, gdy polski rząd postanowił pozbyć się wszystkich lasów, więc i cienia wkrótce nie uświadczysz – ale są i dobre wieści. Badania naukowo-statystyczne dowodzą, iż słońce i wzrost temperatury to czynniki zwiększające prawdopodobieństwo, iż w górę pójdą… ceny akcji. Autorzy tego rodzaju analiz opierają się na naukowych opracowaniach, z których wynika, iż kiedy jest ładna pogoda, to w naszych mózgach łatwiej o optymizm i świat (również perspektywy dla swoich pieniędzy) widzimy w różowych kolorach.
Coś w tym pewnie jest. W 2001 r. para analityków Hirshleifer-Shumway porównała dane o dziennych stopach zwrotu z indeksów 26 światowych giełd w latach 1982-1997 i porównali je z danymi meteo dotyczącymi stopnia zachmurzenia w poszczególnych dniach. Po dokonaniu dodatkowych zabiegów na tych danych (np. odsezonowanie) zbudowali kilka modeli, z których większość pokazała, że posiadanie akcji w dni słoneczne daje lepsze efekty, niż inwestowanie wtedy, kiedy pada deszcz.
Np. na giełdzie w Nowym Jorku średnia stopa zwrotu w perfekcyjnie słoneczne dni, licząc w skali roku, wyniosła w latach 1982-1997 prawie 25%. W całkowicie chmurne dni – tylko 8,7%. Dla fanów statystyki trochę danych jest w tabelkach pod tym linkiem. Nie wszystkie modele statystyczne prezentowane przez naukowców przynoszą jasne wyniki, ale w większości przypadków wykazali oni, że inwestowanie w pogodne dni i wycofywanie się z rynku w pochmurne albo zwiększa stopę zwrotu, albo przynajmniej podwyższa współczynnik Sharpe’a, czyli zmniejsza ryzyko inwestowania.
Temperatura a zyski na giełdzie? W maju i we wrześniu żar z nieba „zarabia” pieniądze
Miło pomyśleć, że gdy słoneczko praży i nie ma nawet najmniejszej chmurki, to pieniądze rosną szybciej ;-). Dwa lata temu para analityków Ming Dong i Andréanne Tremblay opublikowała 70-stronicowy, sążnisty raport badający wpływ różnych czynników pogodowych, w tym opadów, wiatru i temperatury, na stopy zwrotu z posiadania akcji. Do analizy wzięli dane z lat 1993-2012 z ponad 50 rynków.
Analitycy podzielili analizowane giełdy na trzy grupy – w krajach chłodnych (do tych zaliczono m.in. Polskę), umiarkowanych i ciepłych. Każda z grup została potraktowana oddzielnie, bo też i wnioski były dla każdej grupy inne. Ponieważ dziś wszyscy myślimy wyłącznie o piekarniku, skupię się na analizie tego, co wyszło analitykom w sprawie wpływu temperatury za oknem na tempo wzrostu naszych pieniędzy.
Niestety, jedynym miesiącem, w którym stwierdzono, iż w chłodnych krajach występuje bardzo silna korelacja między temperaturą, a zyskiem z posiadania akcji jest… wrzesień. Z tego punktu widzenia fala upałów spłynęła na nas nieco za wcześnie. Za kilka tygodni poza gwarancją, że się porządnie spocimy, mielibyśmy też dużą szansę, że jeszcze na tym zarobimy. W mniejszym stopniu korelację między poziomem temperatury a zyskami z posiadania akcji analitycy stwierdzili jeszcze w maju.
Czytaj też: Ubezpieczenie rezygnacji z podróży. Czy opłaca się je kupić?
Widać więc, że w miesiącach „przejściowych”, kiedy temperatury są przyjemne, ale nie jest skwarnie, wyższe temperatury sprzyjają inwestowaniu. Ale tylko wtedy. Dla ciepłych krajów wnioski były zupełnie inne: tam w miesiącach letnich (czerwiec, sierpień) im cieplej, tym niższe zyski inwestorów. Widać ich też upały męczą. Pozytywną i silną korelację między temperaturą, a wynikami z inwestowania na giełdzie widać natomiast w grudniu, styczniu oraz w kwietniu i maju.
Wygląda to trochę podobnie, jak w przypadku krajów umiarkowanych – gdy temperatury są umiarkowane, to ich wzrost poprawia nasz optymizm i przynosi większe zyski naszym pieniądzom ulokowanym w akcje. Ale gdy robi się bardzo gorąco – to przestaje działać, a w krajach ciepłych wręcz działa in minus.
Jak zarobić na rekordowych temperaturach? Można się o nie… założyć
Nie oszukujmy się, większość z nas nie jest graczami rynkowymi, więc ani w maju, ani we wrześniu, ani w żadnym innym miesiącu raczej nie wykorzysta dla własnych celów dodatniej korelacji między gorączką na dworze, a stopami zwrotu z akcji giełdowych spółek. Tym niemniej muszę zauważyć, że w firmie bukmacherskiej William Hill jest coś dla każdego – można kupić zakład o wysokość temperatury.
Zabawa obejmuje tylko pogodę na terenie Wielkiej Brytanii. Jeśli w tym roku zostanie zanotowana rekordowa temperatura – powyżej 38,5 stopnia Celsjusza w którejkolwiek stacji pomiarowej w kraju, za każdego zainwestowanego funta będzie można uzyskać 20 funtów (przynajmniej takie kursy są dziś, jeszcze kilka dni temu widziałem notowania 6:1). Z kolei zakład o przekroczenie temperatury 100 fahrenheitów (niecałe 37,8 stopni Celsjusza) wynosi 16:1.
Tutaj: najnowsze notowania zakładów „pogodowych” Williama Hilla
Niestety, aby się założyć trzeba być zarejestrowanym użytkownikiem Wllliama Hilla, zaś od kwietnia firma wycofała się z Polski (wkutek ustawy bukmacherskiej). Gdybyście trafili na zakłady „pogodowe” u jakiegoś dozwolonego w Polsce bukmachera – dajcie znać! Ja niestety nie znalazłem. A szkoda, bo pogoda to w ostatnich dniach na tyle ważny temat w rozmowach Polaków, że kilkoro chętnych do założenia się o rekordy temperatury by się znalazło.
(Jeszcze) nie ma klimatu dla funduszy zarabiających na zmianach klimatu
Patrząc na pogodowy armageddon moglibyście też – kierowani chciwością – zainwestować trochę oszczędności w fundusze zarabiające na zmianach klimatycznych. W Polsce działał taki fundusz, Investor Zmian Klimatycznych, ale chyba już nie można kupić jego udziałów. A lokował atrakcyjnie – w akcje spółek z całego świata, działających na rzecz ograniczania lub zmniejszania wpływu zmian klimatycznych i łagodzenia ich skutków – czyli w odnawialne oraz alternatywne źródła energii, ochronę klimatu, zapobieganie klęskom żywiołowym. Od początku działalności w 2008 r. do smutnego finału w 2015 r. przyniósł 27% straty.
Czytaj też: 25 lat temu wystartował pierwszy w Polsce fundusz inwestycyjny. Ile dał zarobić?
Zerknąłem też na wyniki jego funduszu-„tatusia”, czyli prowadzonego przez Niemców DWS Climate Change Fund. I tu też szału nie ma. Od 2007 r. stracił 6-12% – w zależności od tego z jaką opłatą kupowaliśmy jednostki. Jego największymi inwestycjami są producenci energii odnawialnej (z wiatru i słońca) – hiszpańska Gamesa (należy do Siemensa) i niemiecki SolarWorld oraz podobne spółki w Austrii, USA, Danii.
Podobny profil ma fundusz Allianz Energetyczny, który inwestuje w firmy prowadzące poszukiwania lub pozyskujące energię ze źródeł alternatywnych (czyli z naszego kochanego słoneczka między innymi). Od 2014 r., gdy powstał, ma 12% straty. Jest też fundusz BlackRock New Energy, który od 2001 r. może się „pochwalić” stratą rzędu 30%. Wychodzi na to, że łatwiej zobaczyć, że klimat się zmienia, niż na tym zarobić.
Czytaj też: Ile warto zapłacić za ubezpieczenie turystyczne? Porównuję!