Największy polski bank uruchomił dla posiadaczy kont osobistych e-kantor walutowy. Razem z kontem i kartą walutową taki kantor daje możliwość błyskawicznego zaopatrzenia się w tanią walutę na wyjeździe zagranicznym i płacenia bez spreadów i prowizji. Czy bankowe e-kantory walutowe zakończą karierę niebankowych firm, takich jak Cinkciarz, czy Walutomat?
Coraz więcej banków ma w ofercie własne kantory internetowe. W tej elicie do tej pory były mBank, BZ WBK oraz ING i Pekao wśród największych banków i Alior, Raiffeisen oraz Idea Bank wśród średniaków. Teraz – o czym niżej – dołącza jeszcze PKO BP, co oznacza, że wymiana walut online w serwisie transakcyjnym jest dostępna dla klientów pięciu największych banków. To niezwykle poręczne narzędzie, które pozwala bardzo łatwo (dosłownie w kilku klikniąciach), błyskawicznie i po dobrym kursie wymienić walutę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Bankowcy zrozumieli, że bardziej im się opłaca zmniejszyć do minimum swój zarobek na spreadach, niż oddawać klientów niebankowym internetowym kantorom i tym samym wypuszczać na zewnątrz niemałe pieniądze. A przy okazji zrażać do siebie najlepszych klientów (bo ten, kto wymienia waluty ma zwykle dość wysokie dochody, podróżuje, jest aktywny).
E-kantor w banku. Jak to działa? Gdzie pułapki?
Mając zwykły ROR oraz kilka kont walutowych wraz z wydanymi do nich kartami stajemy się de facto wielowalutowi. W każdej chwili możemy wymienić w bankowym kantorze online pieniądze, które natychmiast wpadają na właściwe subkonto walutowe i są do wykorzystania (a w Raiffeisenie można je nawet wypłacić z bankomatu).
Podróżując po obcych krajach ograniczami koszty związane z wymianą walut do minimum. Trzeba tylko uważać na opłaty za prowadzenie konta walutowego, za wydanie i użytkowanie karty (bywają słone). I pamiętać, żeby się nie dać nabrać na DCC, czyli propozycję przewalutowania transakcji w zagranicznym terminalu).
Kantor internetowy uruchomił właśnie PKO BP, największy w Polsce bank, obsługujący 7 mln klientów. Jego klienci detaliczni mogą wymieniać waluty online z poziomu bankowości internetowej. E-kantor pracuje w dni robocze, w godz. 7.00-23.00. Rozliczenie transakcji jest natychmiastowe, kasa trafia na konto walutowe założone przez klienta. Można też ustawić sobie alerty SMS, dzięki którym system będzie informował o okazjach do zakupu tanich walut.
W PKO BP można mieć konta walutowe w siedmiu opcjach (dolary amerykańskie, franki szwajcarskie, euro, funty brytyjskie oraz korony norweskie, szwedzkie lub duńskie). Za konto walutowe nie ma opłat, o ile zamówimy do niego kartę (kosztuje np. 6 euro, 8 dolarów, 5 funtów rocznie). Klienci prestiżowych kont Aurum i Platinum mogą dostać jedną kartę wielowalutową (działa dla siedmiu kont walutowych jednocześnie).
Czytaj też: Chcesz sprawdzić czy twój bank gra fair czy jest naciągaczem? Wyjedź za granicę i zapłać kartą
Czytaj też: Bankierzy jak piraci? Zapłacił kartą za bilet. Trzy przewalutowania i 280 zł prowizji
Klienci chcą wymieniać waluty online. Banki to zauważyły, że jest góra grosza do wzięcia
Czy bankowa kontrofensywa – wspomagana przez PKO BP – zahamuje przejmowanie rynku wymiany walut online przez niebankowe e-kantory? Z wartego 150-160 mld zł rynku wymiany walut zgarnęły już co najmniej 20%. Najprawdopodobniej korzysta z ich usług 600-700 tysięcy Polaków, co jest bardzo dużą liczbą biorąc pod uwagę, że grupa osób mających potrzebę wymiany walut jest z definicji ograniczona – np. na letnie wakacje za granicę wyjeżdża nie więcej, niż 3-4 mln osób rocznie.
W 2016 r. niebankowe e-kantory pośredniczyły przy wymianie walut za 40 miliardów złotych. Z niedawnego komunikatu Currency One, największej firmy działającej na tym rynku wynika, że w 2017 r. wartość rynku nie zmieniła się znacząco. Tak mówi cytowany w komunikacie Maciej Przygórzewski, główny ekspert walutowy Currency One:
„Wartość rynku e-kantorów szacujemy na ok. 35-40 miliardów złotych rocznie. Branża e-kantorów nie straci swoich głównych zalet. W dalszym ciągu transakcje będą szybkie i wygodne. Jednocześnie koszty ponoszone przez użytkowników będą wyraźnie mniejsze niż te oferowane w ramach standardowych warunków w bankach”
Wygląda na to, że bankowcy zaczynają odzyskiwać stracone pole, skoro nie widać wyraźnego wzrostu obrotów kantorów pozabankowych. Nie pomaga im też sytuacja na rynku walutowym, który był ostatnio mniej rozedrgany (to powoduje, że e-kantorom wpada mniej spanikowanych klientów kupujących waluty obce przed feriami, wyjazdami letnimi itp.), a także spadek kursu franka szwajcarskiego, który zmniejsza determinację frankowiczów, by spłacać kredyty bezpośrednio we frankach i przestał napędzać e-kantorom nowych klientów.
Czytaj też: Revolut, czyli jedna karta do wszystkich walut i przesuwanie kasy między walutami bez opłat. To hit!
Czytaj też: mBank chce być jak Revolut. Na taką kartę jeszcze żaden bank się nie zdecydował. Jest jedno „ale”
Kto rządzi w kantorach online? Trzej giganci
Przynajmniej 80% rynku pozabankowych e-kantorów kontrolują tylko trzy internetowe serwisy wymiany walut: InternetowyKantor.pl, Walutomat.pl oraz Cinkciarz.pl. Wszystkie powstały w 2010 r., kiedy frank szybował, a frankowicze byliby gotowi zrobić wszystko, byleby zaoszczędzić na spreadach. Dwa pierwsze z wymienionych kantorów należą do jednego właściciela, wspomnianej wyżej firmy CurrencyOne.
Z trójki liderów każdy ma ponad 200 tysięcy klientów. Currency One ostatnio pochwalił się półmilionową rejestracją. Średnia transakcja wynosi 4.000 zł, a największa w historii – 5,2 mln zł. Prawie 100% obrotów stanowią cztery najpopularniejsze waluty (euro,dolar, funt, frank).
Walutomat.pl ma odmienną od konkurentów formułę działalności – tam klienci nie tyle zlecają zakup lub sprzedaż walut, którą kantor przeprowadza na rynku forex, lecz sami wymieniają się pieniędzmi, handlując między sobą (platforma tylko między nimi pośredniczy).
Czytaj też: Ceny walut skaczą jak na trampolinie? Dla nich to woda na młyn
Jak to działa? Dla niewtajemniczonych krótki kurs wymiany waluty w niebankowym kantorze online. Otóż klienci zakładają w takich serwisach coś a la elektroniczne portmonetki w kilku walutach i wpłacają na nie pieniądze, a potem klikają ikonę „kup”. Obca waluta, przeliczona po wskazanym kursie (z reguły niewiele odchylonym od kursu NBP) trafia do sąsiedniej portmonetki. Można ją potem przelać do banku-kredytodawcy (jeśli potrzebne są np. franki) albo na swoje konto walutowe w banku.
Jedyną wadą internetowych kantorów jest to, że z reguły nie umożliwiają dostępu do obcych walut w gotówce. Niektóre banki tak się wkurzyły, że walczyły z nimi nakładając prowizje od przelewów przychodzących.
Pożyczki online i internetowe kantory online to pierwsze innowacje, które dały znak do ataku firm technologicznych na banki. Pozabankowe firmy coraz bardziej opanowują już rynek pośrednictwa przy płatnościach (aplikacje typu SkyCash, mPay, PayU, Android Pay albo przelewy ekspresowe wprowadzone w pierwszej kolejności przez BlueMedia), transferów pieniężnych (także tych międzynarodowych, chociaż opisywany przeze mnie serwis Valuto.com niestety się wykrzaczył), a nawet zapędzają się na rynek usług quasibankowych (np. usługa DiPocket bardzo podobna do konta bankowego, czy karta kredytowa firmy Lew, albo słynny już Revolut).
Czytaj też: Chciał być sprytny i spłacać kredyt walutowy z konta w Revolut. Ale system i tak go dopadł. Duża przykrość
Które e-kantory tańsze: bankowe czy niebankowe?
Z wyliczeń e-kantorowców wynika, że na różnicy spreadów na wymianie każdych 100 euro średnia oszczędność klienta w porównaniu z innymi miejscami wynosi 20 zł. Obecność internetowych kantorów zmniejszyła też spready w kantorach fizycznych, w których klient dostaje do ręki pachnącą gotóweczkę. Kiedyś spread w takich kantorach obowiązkowo wynosił te 4-5% (a było i 10-15%), a teraz zdarzają się kantory, które zadowalają się stawką 2-3%.
Jak wygląda porównanie cen walut w e-kantorach niebankowych i bankowych? W czwartek 18.01, tuż przed publikacją tego tekstu, mBank zaproponował mi wymianę złote na euro po kursie 4,1887 zł. Alior Bank – po 4,1815 zł, a PKO BP – po 4,1801 zł. W tym samym momencie Walutomat.pl proponował cenę 4,1715 zł, zaś Cinkciarz.pl 4,1760 zł.
Różnice między e-kantorami bankowymi, a niebankowymi nie są więc duże, aczkolwiek te niebankowe są jednak o 1-2 grosze tańsze, co może mieć znaczenie przy wymienianiu dużych kwot.
Więcej danych o spreadach w bankowych e-kantorach macie tutaj
Inna kultura wymieniania?
Wymienianie walut w bankowym e-kantorku jest bardzo wygodne, czasem również tanie, ale w niektórych bankach mechanizm skrzypi, bo kantor internetowy prawdopodobnie jest jedynie „nakładką” na podstawowy system operujący wymianą walut i „pracujący” na potrzeby całego banku (czyli także tych klientów, którzy wymieniają waluty tradycyjnie, gotówkowo, płacąc wysokie spready w oddziałach). Jeden z klientów kantoru internetowego Alior Banku zauważył coś dziwnego używając karty walutowej:
„Chciałem wykonać transakcję walutową kartą do konta eurowego. Sklep zagraniczny zgłosił do banku chęć obciążenia konta na kwotę X euro. System transakcyjny banku przewalutował tę kwoty na złote, a zaraz potem przeliczył ją znów na euro, ale już po kursie bankowym, ze spreadem 12-13% System następnie sprawdził, czy ta kwota, powiększona o wartość spreadu, znajduje się na rachunku walutowym. I dopiero wtedy zaksięgował transakcję na pierwotną kwotę X”
Być może ta check-lista to jakaś pozostałość po czasach, gdy każda transakcja kartą walutową wiązała się z wysokim spreadem? Spread został zmniejszony, a check-lista została. Czy można sobie wyobrazić, że transakcja zostanie odrzucona właśnie z powodu braku „depozytu zabezpieczającego spread”?
Zapytałem bank za pomocą klientowskiego czatu o to spostrzeżenie czytelników, ale w Aliorze mówią, że nic o takim zjawisku nie wiedzą.
„Bank nie pobiera opłaty za zrealizowanie transakcji bezgotówkowej karta wydana do rachunku Kantoru Walutowego. Jeżeli transakcja będzie realizowana w walucie rachunku, wówczas nie ma przewalutowania, więc może Pan zrealizować operacje w kwocie salda dostępnego na rachunku”
Coraz łatwiej nie być frajerem, gdy wyjedzie się za granicę
Najważniejsze, że bankowe internetowe kantory powoli stają się standardem. Przy okazji wakacyjnych lub feryjnych wyjazdów wystarczy mieć przy sobie walutową (lub wielowalutową) kartę płatniczą i internet, by w kilka sekund i bez konieczności wyprowadzania pieniędzy poza bank kupić potrzebną walutę. I nie płacić za granicą kartami złotowymi, bo to już w dzisiejszych czasach zahacza o frajerstwo.
Szansą dla e-kantorów niebankowych jest – tak jak w aplikacji Revolut – udostępnienie klientom kart wielowalutowych oraz niższe od oferowanych przez banki koszty posiadania kont i kart (najlepiej gdyby były one bezpłatne). I oczywiście oferowanie tego wszystkiego w aplikacji mobilnej, na jeden klik, być może z dodatkowymi udogodnieniami (np. bezpośrednie podpięcie do konta, z którego klient spłaca kredyt we frankach).
ilustracja tytułowa: 3844328/Pixabay.com