Oszczędzanie pieniędzy na zakupach już nie jest kaprysem, a staje się koniecznością. Dzisiaj podpowiadam, ile można zaoszczędzić, korzystając z programów lojalnościowych, rabatów i łącząc promocje. Przed każdym większym zakupem wykonaj te cztery kroki, a zaoszczędzisz nawet 10-20% pierwotnej ceny!
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W sierpniu inflacja w Polsce wyniosła 16,1% i nikt już nawet nie próbuje udawać, że to tylko wskaźnik. O cenach rozmawiają wszyscy (co też pośrednio je dalej nakręca). Coraz droższe są: energia, paliwo, ogrzewanie, żywność i usługi. To powoduje, że coraz więcej Polaków zaczyna szukać oszczędności.
Dzisiaj w ramach cyklu „NIEZBĘDNIK KRYZYSOWY, CZYLI OSZCZĘDZANIE BEZ BÓLU” opiszę potencjalne oszczędności na zakupach, które możemy osiągnąć dzięki programom lojalnościowym, rabatom i łączeniu promocji. Niektóre rady mogą się Wam wydać trywialne i niewarte zachodu, ale pamiętajcie, że uciułanie 20 zł tygodniowo przełoży się na ponad 1000 zł rocznych oszczędności!
———————————–
NIEZBĘDNIK KRYZYSOWY, CZYLI OSZCZĘDZANIE BEZ BÓLU. W sklepach drożyzna, inflacja nadal rośnie. Rachunki za ciepło, prąd i gaz pobiją rekordy. Nasze realne dochody spadają. Szans na kredyt brak, a oszczędności topnieją. Trzeba zacisnąć pasa, żeby jakoś przetrwać najbliższe miesiące. Ale czy da się oszczędzać tak, by nie bolało? Jak wydawać mniej pieniędzy, ale jednocześnie nie rezygnować z przyjemności i utrzymać standard życia na mniej więcej dotychczasowym poziomie?
W cyklu poradników „Niezbędnik kryzysowy” pokazujemy triki, które spowodują, że Wasza jakość życia drastycznie nie spadnie, a zaoszczędzicie kilkadziesiąt, kilkaset albo kilka tysięcy złotych. Czasem wystarczy tylko niewielka zmiana codziennych przyzwyczajeń. Szukajcie tekstów oznaczonych tym znaczkiem. Jeśli macie własne patenty na „uwolnienie” pieniędzy bez straty jakości życia – piszcie na kontakt@subiektywnieofinansach.pl]
———————————–
Jak zbierać punkty, aby się opłacało?
Niemal każda sieć sklepów ma już swoje karty lojalnościowe. Kiedyś bywało to problematyczne, bo karty, na których zbierało się pieczątki, nie mieściły się w portfelu. W zamian otrzymywaliśmy – na przykład – co dziesiątą usługę gratis. Brzmi dobrze, ale nie zliczę sytuacji, gdy nie zebrałem pieczątki, bo zapomniałem wziąć z domu lub po prostu okazać karty.
Na szczęście tempo cyfryzacji w Polsce jest bardzo dobre. Obecnie większość tych kart możemy trzymać w swoim smartfonie. Nie ma też najmniejszego problemu z ewentualnym odzyskaniem hasła i zalogowaniem się, a nawet poproszeniem o zrzut ekranu ze zdjęciem karty od członka rodziny. Wszystko to zrobimy, stojąc w kolejce do kasy. Często wystarczy nawet podać przy kasie nazwisko lub numer telefonu, a obsługa sama zaimportuje kartę.
Jedne sklepy mają lepsze rabaty (np. co dziesiąty zakup gratis – to odpowiada zniżce w wysokości 10%), a inne gorsze (trzeba miesiącami zbierać punkty, aby odebrać 10 zł zniżki). Jeżeli jednak i tak robicie gdzieś zakupy, korzystacie z usług, tankujecie paliwo, to dlaczego przy okazji nie odebrać czasem jakiegoś rabatu? Poniżej screen z mojej karty PAYBACK – w trzy tygodnie zebrałem ponad 5 zł, nie robiąc niczego innego niż zwykłe tankowanie paliwa (które i tak bym zatankował).
PAYBACK to przykład multiprogramu lojalnościowego, czyli programu, z którego możemy korzystać w różnych sklepach. Zaliczają się do nich także chociażby Netpocket, Goodie czy Bezcenne Chwile. Najczęściej możemy z nich korzystać w różnych branżach, co – z jednej strony – przyspiesza zbieranie punktów, a – z drugiej strony – oszczędza nam czas.
Jakie korzyści można czerpać z programów lojalnościowych? Po pierwsze, może to być właśnie co któryś produkt gratis. To nas trochę uwiązuje do danego sklepu, ale w zamian obniżamy ceny jednostkowe. Po drugie, możemy otrzymywać kupony promocyjne (np. za wydane 300 zł otrzymasz 10 zł na kolejne zakupy). Po trzecie, możemy zbierać punkty, które potem wymienia się na nagrody rzeczowe lub bony (zdecydowanie bony się bardziej opłacają). Po czwarte, możemy otrzymywać zwrot procentowy za dokonanie płatności (czyli np. 3% naszych zakupów wróci do nas).
Jaka jest najważniejsza zasada, aby oszczędzanie pieniędzy za pomocą kart lojalnościowych miało sens? Pamiętajcie, aby dobierać program lojalnościowy do zakupów, a nie na odwrót. Co to znaczy? Jeżeli i tak kupujecie w jakiejś sieci, to załóżcie sobie kartę lojalnościową, ale nigdy nie kupujcie w danej sieci tylko dlatego, że posiadacie jej kartę lojalnościową. Punkty powinniśmy zbierać przy okazji i nie powinno to być celem samo w sobie.
Oszczędzanie pieniędzy w sklepach internetowych
Zdecydowana większość sklepów stacjonarnych (oczywiście mówię o sieciówkach, a nie o lokalnym sklepie ze śrubkami) uruchomiła też już swoje sklepy internetowe. Najczęściej asortyment jest taki sam, a i ceny są identyczne (może poza żywnością).
Zgadzam się, że przed zakupem fajnie jest produkt dotknąć, powąchać, polizać i przetestować, ale – z drugiej strony – w sklepach internetowych często możemy się załapać na dodatkowe rabaty, których nikt nam nie zaoferuje w sklepie stacjonarnym. A to się przełoży na realne oszczędności (i nie powinno być problematyczne, skoro mamy prawo do zwrotu zamówionego towaru). Warto więc zwrócić uwagę na cztery sposoby, którymi sklepy (głównie internetowe, ale i niektóre stacjonarne, np. odzieżowe) zachęcają do skorzystania z rabatów.
Po pierwsze, rabaty na start. Najczęściej podczas pierwszych zakupów możemy się załapać na dodatkowy rabat w wysokości kilku, kilkunastu procent. Zwykle jest to związane ze zgodą marketingową, ale najczęściej ogranicza się to do podania adresu e-mail. Może też wystąpić minimalna kwota zamówienia. To zauważalna oszczędność. Jeżeli planujecie większe zakupy, to warto dokonać ich jedną transakcją, a wtedy rabat naliczy się od większej kwoty.
Nawet jeżeli już jesteście w sklepie stacjonarnym, to warto sobie zrobić zdjęcia wybranych produktów i później zamówić je przez internet. To będą identyczne produkty, a jedynie trzeba będzie na nie poczekać 1-3 dni. Różnica w cenie może być całkiem spora. Kiedyś, będąc w CCC, nawet nie robiłem zdjęć, ale bezpośrednio z terenu sklepu zamówiłem buty do domu przez internet. Zaoszczędziłem 20 zł!
Po drugie, są rabaty na kolejne zakupy. Wiele sklepów chciałoby nas utrzymać na dłużej i do paragonu lub potwierdzenia zamówienia dołączają rabat na przyszłe zakupy. To też może być kilka – kilkanaście procent i najczęściej nie ma żadnych warunków (czasem zaznaczają minimalną kwotą zamówienia). Koniecznie zachowajcie sobie taki rabat.
Po trzecie, w sklepach znajdziemy oferty urodzinowe. Jest taki okres, w którym każdy z nas może liczyć na większe zniżki. To czas w okolicy naszych urodzin. Z tej okazji sklepy wysyłają nam jakieś zniżki urodzinowe. Jeżeli planujemy coś kupić przed naszymi urodzinami, to warto się wstrzymać do dnia urodzin, bo bardzo możliwe, że załapiecie się na dodatkowy rabat.
Wreszcie, po czwarte, stali kliencie otrzymują okresowe zachęty do zakupów w postaci rabatów. A te się powtarzają i – jeżeli jesteśmy częstym klientem jakiegoś sklepu – bardzo szybko nauczymy się, czego można się spodziewać. Wtedy wystarczy poczekać z decyzją o zakupie na spodziewany rabat i wtedy dokonać zakupu. Przykładowo w Home & You regularnie widzę promocję „druga rzecz za 10 zł”. Jeżeli planowaliśmy kupić dwie rzeczy po 100 zł, to oszczędność wyniesie 45%!
Banki to dodatkowe oszczędności
Kolejnym krokiem w wyciskaniu oszczędności podczas zakupów powinien być wybór odpowiedniej formy płatności. Fanów gotówki muszę zmartwić, bo w ten sposób nic nie zaoszczędzicie (no chyba że psychicznie trudniej będzie Wam pozbyć się banknotu z portfela niż wirtualnych środków z karty).
Lepszym wyjściem jest skorzystanie z karty płatniczej w banku, w którym otrzymamy za to jakiś zwrot. Takie zwroty mogą wynieść od 1% do nawet 10% wartości zakupów. Wyższy procent zwykle jest związany z konkretną branżą (np. 5% zwrotu za płatności w restauracjach), a niższy procent za wszystkie transakcje bezgotówkowe.
W takiej sytuacji trzeba się przemóc i jak najwięcej transakcji przeprowadzać bezgotówkowo (najlepiej uwzględniając też rachunki – można to zrobić przez aplikację grupującą opłaty w jednym miejscu, na przykład przez payappkę). Zakładając, że nasze gospodarstwo domowe miesięcznie wydaje 4000 zł kartą i zapewniło sobie 2% zwrotu za płatności, to rocznie zaoszczędzi aż 960 zł!
Jak się załapać na takie zwroty? Zasadniczo są na to trzy sposoby. Po pierwsze, część banków ma to w ofercie standardowej i trzeba to tylko włączyć lub zamówić daną kartę płatniczą. Np. z kontem w Alior Banku możemy aktywować bezpłatną korzyść, która zapewni nam 1% zwrotów za wszystkie płatności mobilne (do 20 zł miesięcznie). Z kolei w Santander Consumer Banku można założyć kartę kredytową, która zapewni nam 5% zwrotu w samodzielnych myjniach samochodowych, 3% zwrotu w gastronomii i 1% zwrotu na stacjach paliw.
Po drugie, można skorzystać z promocji. W tej sytuacji zwrot będzie obowiązywał tylko przez jakiś czas, a następnie będziemy musieli zrezygnować z karty i założyć nową w innym banku. Banków w Polsce ciągle jest sporo, a więc bez problemu zapewnimy sobie zwrot przez cały czas. Tego typu promocje znajdziemy chociażby w Santander Banku (1% zwrotu do 50 zł miesięcznie przez 12 miesięcy i dodatkowe 200 zł w promocji) lub w Credit Agricole (3% zwrotu do 27,75 zł miesięcznie na stacjach benzynowych, kolei i komunikacji miejskiej).
Wreszcie, po trzecie, na specjalny zwrot możemy się załapać podczas… zamykania karty kredytowej. Banki wiedzą, że koszt pozyskania nowego klienta jest wyższy niż koszt utrzymania obecnego klienta i nie żałują środków na zatrzymanie klientów. Wystarczy złożyć wypowiedzenie karty kredytowej i poczekać na ofertę specjalną. Szczegółowo opisałem to w tym miejscu.
Te oferty są bardziej personalizowane, ale wiem, że stosują je m.in. Citi Handlowy (10% zwrotów do kwoty 100 zł), Bank Millennium (10% do kwoty 200 zł) oraz Santander Bank (1 zł dziennie za płatność kartą lub 2% od kwoty transakcji do 30 zł miesięcznie).
Oszczędzanie pieniędzy: łączcie różne sposoby!
Pamiętajcie też, że powyższe promocje najczęściej można łączyć. Oczywiście nie jesteśmy w stanie zapłacić dwiema różnymi kartami płatniczymi za jeden produkt, ale już spokojnie można sobie zrobić mix promocji. Zobrazuję to na przykładzie.
Załóżmy, że zdecydowałem się na zakup laptopa za 3000 zł (akurat jestem w stacjonarnym sklepie z elektroniką i ten model idealnie mi pasuje). Mógłbym go kupić i wyjść zadowolony ze sklepu, ale mogę też poszukać oszczędności. Jak to robię?
Po pierwsze, szukam sklepu internetowego, w którym ten laptop będzie miał najniższą cenę. Bardzo często będzie to niższa cena niż w sklepie stacjonarnym. Powiedzmy, że udało mi się znaleźć ten sprzęt za 2900 zł.
Kolejnym krokiem jest sprawdzenie, czy dany sklep ma jakąś ofertę powitalną (np. za zapisanie się do newslettera). To częsta praktyka i można w ten sposób zaoszczędzić od kilku do kilkunastu procent wartości zakupów. Powiedzmy, że w tym sklepie było to 10%.
Następnie musimy sprawdzić, czy dany sklep współpracuje z jakimś programem lojalnościowym (np. mOkazje, Payback, Goodie, Netpocket itp.). Jeżeli tak, to jest spora szansa na kolejne oszczędności. W tym przypadku było to 2,5%.
Wreszcie za zakupy możemy zapłacić kartą kredytową, która zapewnia nam zwrot w wysokości 1% kwoty transakcji. Łącząc te cztery sposoby na oszczędzanie zapewnimy sobie obniżkę aż o 491,35 zł. To przecież jakieś 16% taniej niż początkowa cena i wartość zbliżona do obecnej inflacji.
Jakim cudem? Początkowo cena wynosiła 3000 zł. W sklepie internetowym udało się znaleźć identyczny produkt o 100 zł taniej. Następnie wykorzystaliśmy bon na 10% za rejestrację (290 zł), skorzystaliśmy z programu lojalnościowego zwracającego nam 2,5% (65,25 zł) i zapłaciliśmy kartą banku, która ma aktywowane zwroty w wysokości 1% (26,10 zł).
Stwierdzicie że jest to hipotetyczna sytuacja i… będziecie mieli rację. Najczęściej nie uda się Wam aż tyle zaoszczędzić. Jednak bez większego problemu połączycie dwa, czasem trzy z tych sposobów, a to też będą zauważalne oszczędności. Spróbujcie, a gwarantuję, że to polubicie.
To nie pierwszy raz, kiedy na „Subiektywnie o Finansach” proponujemy Wam sposoby na oszczędzanie pieniędzy. Najczęstszym zarzutem, jaki się pojawiał w komentarzach, była ilość czasu wolnego, którą musimy na to poświęcić. Zgadza się – szczególnie na początku – trzeba się nauczyć sprawnie poruszać w tym temacie. Z czasem jednak nabierzemy automatyzmów i szybciej dotrzemy do pożądanej korzyści. Czasy mamy takie, że każdy grosz się liczy i mam nadzieję, że powyższe rady się sprawdzą.
Zdjęcie główne: luxstorm / pixabay