O ile niespecjalnie podoba mi się pomysł, by Orlen przejął Lotos, swojego gdańskiego konkurenta, o tyle decyzja o przejęciu energetycznego koncernu Energa – a wcześniej przymiarki do zakupu sieci kiosków Ruch – to decyzje, które mogą zwiastować początek drogi do przekształcenia Orlenu w zupełnie inną firmę. Jaką?
PKN Orlen ogłosił właśnie wezwanie do sprzedaży akcji Energi, jednego z czterech państwowych koncernów energetycznych. Jeśli udziałowcy Energi – z których największy to Skarb Państwa – odpowiedzą pozytywnie i sprzedadzą Orlenowi akcje po proponowanej cenie 7 zł za sztukę, Orlen stanie się stuprocentowym właścicielem Energi kosztem niecałych 3 mld zł.
- Kto ma najwięcej bitcoinów? Rządzą Amerykanie, ale Polacy też dają radę (chyba). W których krajach posiadacze bitcoinów mają najlepiej? [POWERED BY QUARK]
- Innowacyjne płatności nie tylko dla korporacji. Biometria i kasy samoobsługowe coraz ważniejsze w mniejszych biznesach [POWERED BY FISERV)
- Wielka dziura w państwowym budżecie – populistyczne rozrzucanie pieniędzy czy rewolucja dla inwestycji? Rozmowa z ekonomistą Michałem Dybułą [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dla Orlenu, który w zeszłym roku zarobił na czysto 5,77 mld zł i nie jest nadmiernie zadłużoną firmą (ma więc dużą zdolność emitowania np. obligacji), przejęcie Energi nie będzie problemem. Co więcej, moment wydaje się być znakomity, bo koncerny energetyczne są „wykrwawione” sytuacją na rynku energetycznym (m.in. zamrożenie ceny prądu dla gospodarstw domowych).
Czytaj też: Orlen chce przejąć Lotos. Co to dla nas oznacza?
Dość powiedzieć, że przy obecnej cenie giełdowej – 6,8 zł za akcję – majątek Energi jest wyceniany na 0,26 jego wartości księgowej. Zaś za każdą złotówkę zysku przypadającego na jedną akcję inwestorzy płacą zaledwie 6,4 zł (za złotówkę zysku porządnej spółki z perspektywicznej branży inwestorzy są gotowi płacić 25-30 zł).
Orlen chce być bardziej „zielony” i mniej „kopalny”
Ale tu chyba nawet nie chodzi o cenę. Energa to jedyny duży koncern energetyczny, który prawie w ogóle nie jest obciążony „brudną” działalnością wytwarzania energii w tradycyjnych blokach węglowych. Energa to w głównej mierze „handlarz” energią – wytwarza jej pięć razy mniej, niż sprzedaje klientom. Brakującą część prądu po prostu kupuje na giełdzie lub od innych producentów.
Biorąc pod uwagę rosnące koszty praw do emisji CO2 powodujące, że wytwarzanie energii z węgla staje się koszmarnie drogie, brak tej działalności jest błogosławieństwem. Jeśli już Energa produkuje prąd, to w dużej części „zielony” – OZE stanowią jedną trzecią produkcji. Rysą jest tylko planowana – wspólnie z Eneą – inwestycja w budowę elektrowni węglowej Ostrołęka, która może być nieopłacalna.
To oznacza, że Orlen, po przejęciu Energi, nie tylko wejdzie na większą skalę na rynku produkcji prądu (a nie tylko przetwarzania ropy naftowej i produkcji paliwa m.in. do samochodów spalinowych), ale też zacznie transformację, by stać się firmą bardziej „zieloną”. Poza przejęciem „produkcyjnych” i dystrybucyjnych aktywów Energi płocki koncern ma w planach budowę farm wiatraków na Bałtyku. I będzie miał już 29% działalności w energii.
Warto pamiętać, że zakup Energi to niejedna planowana inwestycja Orlenu. Koncern prawdopodobnie przejmie zadłużoną po uszy sieć kiosków Ruch. Inwestuje też w stacje ładowania samochodów elektrycznych (Energa zresztą też ma w tej dziedzinie niezłą infrastrukturę).
Orlen, który nie jest już rafinerią: czy to możliwe?
Istotą tych wszystkich planów (a prezes Orlenu tajemniczo wspomina o kolejnych zakupach) jest – moim zdaniem – przygotowywanie firmy do ery „postpaliwowej”. Nie wiem czy nadejdzie ona za 10 lat, czy później, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że ludzie przestają tankować samochody benzyną lub bardzo to ograniczają, przerzucając się na auta np. elektryczne, wodorowe, czy jakiekolwiek inne.
Czytaj też: Ta jedna rzecz sprawiła, że Orlen odbił mnie z rąk BP. Ale rewolucja zatrzymała się w połowie
Czytaj też: Tego jeszcze nie było. Orlen daje zniżki na paliwo pod warunkiem, że… kupisz jego akcje!
Pozostawanie największym w tej części Europy koncernem paliwowym, kupującym ropę od Rosjan, przerabiającym ją na benzynę i sprzedawaniem na tysiącach stacji paliw może być za czas jakiś – nie wiem jak długi – działalnością schyłkową. I wygląda na to, że w Orlenie zaczęli przestawiać zwrotnicę, by w razie potrzeby móc oprzeć działalność koncernu na innych aktywnościach.
Na jakich? Na produkcji i handlu „zieloną” energią (ona zawsze będzie potrzebna), na handlu detalicznym (dlaczego Orlen nie miałby być kiedyś wielką siecią sklepów, do której będzie się przyjeżdżało podładować samochód, zrobić zakupy i np. zjeść obiad?), na działalności pocztowej i paczkomatowej (już teraz stacje Orlenu są punktami kurierskimi, a po przejęciu Ruchu będzie tego więcej), czy na zarządzaniu systemami miejskiej mobilności (np. elektryczny car-sharing, hulajnogi, działalność „uberopodobna” itp.)
Niezależnie od tego, czy wiatr historii (albo raczej wola kierownictwa politycznego PiS) pozostawi, czy wywieje ze stanowiska obecnego prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka, plan przekształcenia firmy z rafinerii i sprzedawcy paliw w koncern energetyczno-ekologiczno-detaliczny, zdaje się mieć sens. To byłaby jedna z największych transformacji wielkiej firmy w historii polskiej gospodarki. I może kiedyś pozwolić Orlenowi uniknąć losu Kodaka, który też – będąc liderem w swojej branży – nie zauważył, że ta branża mu się kończy.
Drobni inwestorzy znów wyrolowani?
W planowanej przez Orlen transakcji są i nie pasujące do tej narracji smaczki. Pamiętamy przecież, kto był prezesem Energi, gdy rozwiązywała z przedsiębiorcami umowy związane z rozbudową OZE. Tak, tak, ten sam prezes Obajtek, który teraz kupuje Energę w ramach „zielonej” narracji. Będąc złośliwym można byłoby się zastanawiać czy teraz – gdy Prawica już popiera zieloną energię, prezes Orlenu nie został poproszony o to, żeby odkupil Energę i „posprzątał” bałagan powstały na fali realizacji poprzedniej polityki ;-)).
Pojawia się też gorzka refleksja dotycząca losu inwestorów indywidualnych, którzy kilka lat temu kupowali w ofercie publicznej akcje Energi po 17 zł za sztukę licząc na to, że dzięki dużemu udziałowi państwa w akcjonariacie spółki będzie się ona rozwijała spokojnie i harmonijnie. Niestety, okazało się, że – m.in. z powodu polityki państwa – posiadanie akcji Energi żadnego drobnego inwestora nie ubogaciło, a teraz to samo państwo – za pośrednictwem drugiego z państwowych koncernów – mówi małym akcjonariuszom: „to weź, odsprzedaj nam teraz te akcje po 7 zł”.
Czytaj więcej: Tankujesz na Orlenie? Też płacisz składkę „na Kubicę”. A ile?