12 lipca 2022

Bank odrzuca wniosek klienta o oprocentowanie stałe („nie stać pana”) i… skazuje go na jeszcze wyższe raty. Czytelnik twierdzi, że to celowe. Czy ma rację?

Bank odrzuca wniosek klienta o oprocentowanie stałe („nie stać pana”) i… skazuje go na jeszcze wyższe raty. Czytelnik twierdzi, że to celowe. Czy ma rację?

Nasz czytelnik już kilka miesięcy temu przewidział podwyżki stóp procentowych i chciał przejść na oprocentowanie stałe. Ta zmiana miała oznaczać wyższą ratę zaledwie o 240 zł. Niestety, bank stwierdził, że klient nie ma zdolności na płacenie co miesiąc takiej kwoty… Po czym wraz z rosnącym WIBOR-em podniósł mu ratę o ponad 900 zł! Czy oferta kredytu o stałym oprocentowaniu to fikcja?

Oprocentowanie stałe kredytów to dość nowe rozwiązanie w naszym kraju. Obowiązek oferowania klientom możliwości zamrożenia oprocentowania na minimum 5 lat wymusił na bankach KNF w ubiegłym roku, choć niektóre banki już wcześniej miały takie rozwiązanie w swojej ofercie. Przez długi czas tego rodzaju oferty banków nie cieszyły się znaczącym zainteresowaniem, bo kredyt oparty o stałą stopę jest w momencie podpisywania umowy droższy od tego opartego o WIBOR.

Zobacz również:

W dobie prawie zerowych stóp procentowych kredytobiorcy cieszyli się niskimi ratami i nie widzieli powodu do tego, żeby przestawiać się dobrowolnie na wyższe raty. To jednak zaczęło się zmieniać, gdy stopy procentowe zaczęły rosnąć, a wraz z nimi comiesięczne odsetki kredytu. Oprocentowaniem stałym zaczęli interesować się nowi kredytobiorcy, jak również ci, którzy już kredyt mieli od jakiegoś czasu.

Niestety niektóre banki niechętnie podchodziły do zmiany sposobu naliczania odsetek. Nasz czytelnik spotkał się właśnie z taką niechęcią. Pan Piotr już pod koniec ubiegłego roku czuł, że „coś się święci” i rozpoczęty właśnie cykl podwyżek stóp procentowych nie skończy się szybko, dlatego po dwóch pierwszych podwyżkach złożył wniosek o zmianę oprocentowania zmiennego na stałe. I zderzył się ze ścianą.

Oferta kredytu o stałym oprocentowaniu: niby jest, ale nie dla każdego

Oferta kredytu o stałym oprocentowaniu w przypadku pana Piotra miała oznaczać wzrost oprocentowania o 1,5 punktu procentowego, co przekładałoby się na wzrost raty o niecałe 240 zł. Kwota ta była dla naszego czytelnika do udźwignięcia, bo w ostatnim czasie jego dochody znacząco wzrosły.

Niestety bank miał zupełnie inne zdanie i stwierdził, że – pomimo wyższych dochodów klienta – dodatkowe 240 zł zbyt mocno obciąży budżet naszego czytelnika i nie ma on wystarczającej zdolności kredytowej na pokrycie wyższej raty. Sytuacja ta miała miejsce w listopadzie 2021 r., a więc przed wojną. Wtedy na rynku było jeszcze trochę spokojniej niż dziś.

Niedługo po odrzuceniu wniosku naszego czytelnika sytuacja na świecie diametralnie się zmieniła, a wraz z nią zmieniły się przewidywania dotyczące stóp procentowych. Gdy WIBOR wzrósł do ponad 5%, pan Piotr postanowił złożyć reklamację do swojego odrzuconego wniosku z listopada. Bank kilka miesięcy wcześniej stwierdził, że nie stać go na ratę o 240 zł wyższą, a za chwilę czytelnik miał już w harmonogramie spłat wpisaną podwyżkę raty o kilkakrotność tej kwoty.

Niestety reklamacja wniosku o stałe oprocentowanie, zgodnie z którym oprocentowanie miałoby na 5 lat zatrzymać się na poziomie 5,68%, została odrzucona z uzasadnieniem: „Powodem odrzucenia jest brak zdolności do obsłużenia nowej miesięcznej raty”. Nie byłoby to może aż tak bulwersujące, gdyby nie fakt, iż odrzucenie reklamacji przez bank miało miejsce mniej więcej w tym samym czasie, gdy nastąpiła aktualizacja wskaźnika WIBOR 6M. Sprawiła ona, że rata kredytu klienta stała się o ponad 900 zł wyższa niż w momencie składania wniosku o stałe oprocentowanie.

A więc bank w oficjalnym piśmie ponownie stwierdził, ze klient nie ma zdolności na ratę wyższą o 240 zł, by po kilku dniach podnieść ją o czterokrotność tej kwoty. Może nawet bank się nie spodziewał, że będzie musiał aż tak podwyższyć klientowi ratę? Analitycy ING na oficjalnym profilu na Twitterze w listopadzie pisali, że przewidują wzrost stóp procentowych NBP do 3%. Natomiast w maju, gdy nasz czytelnik składał reklamację, zaktualizowane prognozy wynosiły już 8,5%.

 

O komentarz do sprawy poprosiłam ING. Oprócz opisu całej sprawy poprosiłam również o doprecyzowanie, czy w takich sytuacjach uwzględniane jest ryzyko wzrostu stóp procentowych. Czy nawet w sytuacji, jeśli z algorytmu scoringowego klientowi nie wychodzi zdolność kredytowa, to analitycy biorą pod uwagę fakt, że za chwilę wyższy WIBOR obciąży klientów dużo bardziej.

„Jednym z podstawowych obowiązków banków wynikających z przepisów prawa jest konieczność zbadania zdolności kredytowej. Regulacje nadzorcy wskazują m.in. na wymogi ostrożnościowe w zakresie tzw. buforów na zmianę stopy procentowej. Bank kalkulując zdolność kredytową (niezależnie od procesu w którym to następuje – nowa sprzedaż, aneks), działa w zgodzie z przepisami prawa oraz obowiązującymi regulacjami nadzorcy (w tym rekomendacja S). Bank uwzględnia prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych w badaniu zdolności i decyzjach kredytowych”.

Tak odpisał mi bank, zapewniając, że ryzyko stóp procentowych jest uwzględniane przy badaniu zdolności kredytowej. Brzmi to na pierwszy rzut oka mętnie, ale czytając między wierszami, można jednak coś wywnioskować.

Czytaj też: 7% rocznych odsetek za kredyt o stałym oprocentowaniu. „To jest lichwa”. „Nóż się w kieszeni otwiera” – komentują klienci banków. Czy musi być tak drogo? Już tłumaczę

Czy banki musiały odsyłać klientów z kwitkiem?

Zgodnie z rekomendacją S banki – przy wyliczaniu zdolności kredytowej – powinny brać pod uwagę zmianę poziomu stopy procentowej. Od kwietnia tego roku scenariusz zmiany ma zakładać wzrost WIBOR o 5 pkt procentowych, zaś przed nowymi zapisami było to 2,5 pkt procentowych. Oznacza to, że gdy nasz czytelnik brał kredyt przy WIBOR 6M równym 0,5%, bank założył, że klienta będzie stać na ratę z WIBOR 3%.

Oferta kredytu o stałym oprocentowaniu w dniu złożenia wniosku przez naszego czytelnika miała oprocentowanie, które przekraczało ten pułap o 0,25 pkt procentowego (choć jednocześnie znacząco wzrosło jego wynagrodzenie, nie wiemy, czy bank to uwzględnił, bo zwykle bankowcy biorą średnią dochodów klientów z dłuższego okresu). Dodatkowo oferta kredytu o stałym oprocentowaniu zakładała brak obowiązkowego ubezpieczenia klienta na życie, co mogło wpłynąć na obniżenie zdolności kredytowej klienta przy tej samej kwocie kredytu.

W danym momencie klient mógł więc – zgodnie z zasadami stosowanymi przez bank (i narzuconymi przez nadzór) – nie mieć w oczach banku zdolności do spłaty wyższej raty, która wynikała z oferty kredytu o stałym oprocentowaniu. Co nie zmienia faktu, że teraz ten sam klient spłaca bez opóźnień ratę o 650 zł wyższą od tego, której rzekomo nie byłby w stanie obsługiwać jesienią zeszłego roku.

Sprawa jest tym bardziej absurdalna, że o tym, iż stopy procentowe w końcu ruszą do góry, mówiła większość analityków i nie zmylił ich nawet prezes Glapiński zapewniający, że do końca jego kadencji podwyżek nie będzie. ING przed wybuchem wojny prognozowała wzrost stopy referencyjnej do 2,5%. W kwietniu analitycy banku zakładali przedział 7-10%, zaś w maju doprecyzowali swoje przewidywania i postawili na 8,5%.

Czy algorytm do wyliczania zdolności kredytowej uwzględniał te prognozy? Zakładam, że nie, bo gdyby uwzględniał, to nie tylko nasz czytelnik powinien był bez problemu otrzymać możliwość konwersji na stałe oprocentowanie, ale i wszyscy klienci powinni dostać ostrzeżenie: „zapraszamy do przejścia na stałe oprocentowanie, bo raty kredytów o zmiennym pójdą w górą tak bardzo, że wielu z Was straci zdolność kredytową”.

To mogłoby wielu klientów uchronić przed wyższymi ratami. Nie ma tu wyłącznie winy banku. Przypominam, że wymóg dotyczący badania zdolności kredytowej, który spowodował, że klient „poległ”, został na bankach wymuszony przez KNF, którego celem jest ochrona stabilności banków.

Oferta kredytu o stałym oprocentowaniu… zbyt niebezpieczna?

Nie sugeruję, że banki powinny – w obawie przed podwyżkami stóp – obowiązkowo zmieniać klientom oprocentowanie zmienne na stałe. Ale skoro klient sam chce w niepewnych czasach dokonać bezpiecznego wyboru, to potencjalne ryzyko wyższych rat przy niedokonaniu tej zmiany powinno zostać uwzględnione. A nie jest. Oto dwa kolejne listy od czytelników w tej sprawie. Najpierw pan Marcin:

„W listopadzie 2021 r.  wziąłem kredyt hipoteczny na sumę 425 000 zł plus 66 000 zł na remont, miałem 20% wkładu własnego. Analizowałem kredyt o stałej stopie, ale w banku mnie zapewniali, że raczej WIBOR nie urośnie, po co przepłacać. Kredyt został podpisany i rozbity na cztery transze, bo mieszkanie jeszcze w budowie. W momencie wybuchu wojny poszedłem do banku z prośbą o możliwość zmiany kredytu na stałą stopę. Bank mi odpowiedział, że dopóki wszystkie transze nie są wypłacone i nie jest ustanowiona hipoteka, bank nie przewiduje opcji zmiany umowy”

– pisze pan Marcin. Rzeczywiście, nic nie dałoby się zrobić? Nawet aneksem? W tym przypadku akurat nie chodzi o ING, ale to w sumie bez znaczenia. Albo w banku chcieli zarobić więcej, albo chcieli, żeby było wygodniej dla nich. A to, że klient za to teraz płaci kilkaset złotych co miesiąc, mało ich obchodzi.

„Bank związał mi ręce i uniemożliwił jakiekolwiek działanie. Dodatkowo mam dorzucony do marży 1%, dopóki bank nie będzie wpisany do hipoteki, a sądy działają wolno. Moja zdolność kredytowa była liczona dla WIBOR większej o 2,5 pkt proc. od ówczesnego poziomu, czyli nawet nie dla 4%. Obecnie WIBOR to już ponad 7%. Czy nie jest to działanie na szkodę klienta?”

– pyta czytelnik, nie bez racji. Mamy też e-mail od klienta Santander Banku, pana Tomasza, który w celu zmiany sposobu naliczenia oprocentowania musiał się ukorzyć przed bankiem. Osobiście. Co gorsza, nawet to nie pomogło.

„Santander Bank odmawia mi możliwości przejścia na oprocentowanie stałe. Mam tam kredyt inwestycyjny (firmowy) i tego oto się właśnie dowiedziałem. Co ciekawe, w przypadku kredytów hipotecznych prywatnych taka możliwość jest i wniosek składa się przez telefon, a ofertę otrzymuje nawet elektronicznie, w ramach portalu bankowego po zalogowaniu. W przypadku jednak kredytu firmowego – po złożeniu zapytania online – odpowiedź jest taka: proszę skierować się do oddziału i tam uzyskać informacje. W oddziale natomiast „tylko na gębę” dowiedzieć się można, że bank takiej opcji klientowi nie zaproponuje. Tym samym trzymając klienta w pułapce i działając w pewnym sensie na jego szkodę. Banki trzymać będą w pułapce przedsiębiorców. Przypadek? nie sądzę…”

Główny bohater niniejszego tekstu, pan Piotr, ofertę stałego oprocentowania nazywa fikcyjną i słusznie zauważa, że w takiej sytuacji banki zawsze mogą się zasłaniać brakiem zdolności kredytowej klienta przy próbie przejścia na oprocentowanie stałe. Przecież raty kredytu o stałym oprocentowaniu przeważnie są wyższe od tych, które klient płaci w ramach kredytu o zmiennym oprocentowaniu.

W swojej opinii pan Piotr nie pozostaje odosobniony, bo okazuje się, że klientów, którzy zostali potraktowani przez bank podobnie jak on, może być więcej. Bardzo podobna historia została opisana na portalu wykop.pl, jej autor również jest klientem ING. Dokładny opis możecie przeczytać tu.

W skrócie było tak: klient złożył wniosek o oprocentowanie stałe na poziomie 6,6%, ale został on odrzucony z uwagi na brak zdolności kredytowej. Na tę decyzję miała wpływ prowadzona przez klienta działalność gospodarcza, która w czasie pandemii generowała stratę (do obliczenia zdolności kredytowej wzięto pod uwagę tylko lata 2020 i 2021).

Oburzony klient po kilku miesiącach wrócił do banku i pokazał dane dotyczące wyników swojej działalności gospodarczej za kilka miesięcy 2022 r., które potwierdzają, że ma już zysk. Pracownik banku stwierdził, że faktycznie mogliby uwzględnić najnowsze dane do obliczenia nowej zdolności kredytowej dla kredytu o stałej stopie, ale… to już będzie się wiązać z nowym wnioskiem na nowych zasadach – zaproponowano mu oprocentowanie stałe w wysokości 8,5%.

Trochę wygląda na to, jakby bank celowo opóźniał możliwość przejścia na oprocentowanie stałe, by móc zaproponować wyższy procent. Choć może jest to opinia krzywdząca, bo w banku pracują analitycy, a nie jasnowidzowie i nie mogli przewidzieć, że „deficytowy” klient w niedalekiej przyszłości zacznie przynosić dochody i stać go na droższy (początkowo) kredyt o stałym oprocentowaniu.

Czy pan Piotr z naszą pomocą zdoła cofnąć czas?

Wróćmy jednak do pana Piotra. Po mojej interwencji w ING i kolejnej reklamacji czytelnik dostał od banku propozycję. ING zgodził się raz jeszcze rozpatrzyć wniosek o zmianę kredytu na stałoprocentowy. We wniosku zostanie uwzględnione oprocentowanie 5,68%, czyli poziom z listopada 2021 r. Nowy wniosek oznacza jednak ponowne badanie zdolności kredytowej.

Jest więc szansa na szczęśliwy finał historii? Nasz czytelnik przez całe to zamieszanie stracił zaufanie do banku i obawia się, że bank w swoich wewnętrznych procedurach i tak stwierdzi, że klient nie ma zdolności kredytowej.

Jeśli czarna wizja Pana Piotra się spełni, to sytuacja będzie jeszcze bardziej absurdalna. Kredyt jest obecnie oprocentowany na poziomie 8,89%. Jeśli bank odrzuci wniosek, podając brak zdolności kredytowej, to przekaz będzie co najmniej nielogiczny: „nie stać cię na kredyt z oprocentowaniem 5,68%, ale spokojnie możesz dalej płacić raty o kilkaset złotych wyższe (z perspektywą kolejnych wzrostów)”.

Mam jednak nadzieję, że banki nauczą się kalkulować bardziej logicznie ryzyko kredytowe zarówno klientów, jak i swoje. I że nadzór też nie będzie w tym przeszkadzał. Jeśli stopy procentowe mają pójść w górę, to kredyt o stałym oprocentowaniu – nawet jeśli w danym momencie droższy – mimo wszystko powinien być traktowany jako ten w przyszłości tańszy.

O dalszym rozwoju sprawy będziemy informować. Jeśli ktoś z Was spotkał się z podobną sytuacją, to dajcie znać w komentarzach.

Kilka miesięcy walki zakończone sukcesem!

Niecałe dwa miesiące po opublikowaniu naszego tekstu, Pan Piotr wrócił do nas z bardzo pozytywną wiadomością. Bank na nowo przeanalizował wniosek i…uznał reklamację, a oprocentowanie spadło do poziomu wnioskowanego w listopadzie 2021, a więc 5,68%. Walka nie była łatwa. Od pierwszego wniosku minęło 10 miesięcy, a w tym czasie do banku trafiło kilka pism od nas i od Pana Piotra. Wspólnymi siłami udało nam się nakłonić bank do ponownego przeanalizowania tej absurdalnej sytuacji. I na szczęście w końcu ktoś dostrzegł jak bardzo niedorzeczne jest wmawianie klientowi, że nie ma zdolności na niższą ratę.

To kolejny przykład na to, że warto walczyć o swoje nawet z tymi większymi i silniejszymi od nas.

źródło: Blickpixel/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
74 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
mko
1 rok temu

Nie rozumiem, czemu nie można rownolegle złożyć wniosku do innych banków (oprócz drobnego w sumie wysiłku administracyjnego, sprawa jest darmowa). Opieranie się tylko na jednej opcji jest ryzykowne

bartosho
1 rok temu
Reply to  mko

próbowałem tak robić jak mój bank deutsche bank chciał mi wypowiedzieć umowę przy rzekomym przekroczeniu parametrów parametrów zdolności kredytowej podczas przewalutowania. jednak nowy bank zażądał zaświadczeń z deutsche bank, a za to db kazał sobie sowicie płacić. więc.. nie jest darmowa.

Dorota
1 rok temu
Reply to  mko

Ten bank miał najlepsze oprocentowanie. Teraz już i tak nie mam zamiaru zmieniać oprocentowania na stałą stopę w najbliższym czasie. Dopiero jak oprocentowanie spadnie.

jakub
1 rok temu

Oczywiście, w mojej ocenie, celowe działanie banku. Miałem bardzo podobną sytuację z pekao, po mocnych perturbacjach, odrzucaniu i moim odwoływaniu się, zatrudnieniu przeze mnie prawnika, nadpłacie sporej części kapitału, udało mi się po miesiącach walki przejść na stałe oprocentowanie 6,44%. Co ciekawe, w czasie przepychanek z bankiem o uwzlędnienie mojego wniosku na stałe oprocentowanie 6,44% (wniosek złożony w odpowiedzi na ofertę banku!) zaproponowane mi przejście na stałe oprocentowanie ponad 8% bez badania zdolności! Czyli trzy razy badali moją zdolność i mówili mi, że mnie nie stać na oprocentowanie 6,44% po czym zaproponowano mi ponad 8% bez badania zdolności kredytowej. Absurd?

bartosho
1 rok temu

ja widzę 100% winy banku. jeśli jestem klientem i ponoszę ryzyko to mam prawo nim zarządzać a bank ma obowiązek mi to umożliwić. kropka.

Rafał
1 rok temu
Reply to  bartosho

To przypomnij sobie krach w nieruchomościach w USA w 2008 roku. Bank musi zakładać, że klient nie umie zarządzać ryzykiem. Jak czytam pytania na forach FB dotyczących kredytów hipotecznych to łapię się za głowę – ludzie nie mają podstawowej wiedzy matematycznej, nie umieją czytać ze zrozumieniem i podpisują umowy na 30 lat…

Waldek
1 rok temu

Mam nadzieję, że jak ING znowu odrzuci wniosek z powodu braku zdolności to zaraz wypowie umowę kredytową bo klienta nie stać też na obecne 8%.

Admin
1 rok temu
Reply to  Waldek

Tak, akurat 😉

krzysztof
1 rok temu

a potem bankowcy placza,ze sa instytucja zaufania publicznego, pomagaja klientom itp itd…a w praktyce jest jak widac

Tomasz
1 rok temu

Moim zdaniem zachowanie banku jest brzydkie ale nie bardzo jest co zrobić. Można próbować w różnych bankach – podejrzewam, że przy refinansowaniu byłoby dużo łatwiej. Natomiast osobną sprawą jest kwestia prognoz dotyczącychy stóp procentowych przy wyliczaniu zdolności kredytowej. Rozumiem Kowalskiego który zakłada zerowe stopy kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią że stopy wzrosną. Ale żeby bank…? Przecież udzielanie kredytu pod korek tuż przed podwyżkami stóp to niegospodarność. Chyba że bank wie że człowiek zapłacza i zapłaci a w razie czego państwo poratuje. Absurd, ale tak działa brak wolnego rynku w połączeniu z socjalizmem.

Admin
1 rok temu
Reply to  Tomasz

Być może problem tkwi nie w tym, że kredyt o stałym oprocentowaniu był za słabo dostępny, tylko w tym, że kredyt o zmiennym był zbyt łatwy

PK1
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Tak jest i w miejsce „być może” dajemy „z pewnością”. A to efekt (zbyt, wzgl. wzrostu gospodarczego) niskich stóp.

Klaudia
1 rok temu

Miałam identyczną sytuację, też listopad 2021. ING odrzucił wniosek o przejście na stałą stopę na około 6% z powodu „braku zdolności”, a za chwilę po aktualizacji Wibor 6M oprocentowanie i tak było wyższe niż we wniosku ze stałego oprocentowania. Zdolność jestem pewna że była, więc tylko zła wola banku. Pewnie teraz na 10% czy nawet wyżej (ING już nawet nie publikuje na stronie swojej oferty dla osób które mają już u nich kredyt i chcą przejść na stałą stopę) bank już by mnie nie odrzucił.

Hieronim
1 rok temu

Jednocześnie te same banki ustawę o wakacjach kredytowych nazywają „wielką niesprawiedliwością”. Tia…

Olo
1 rok temu

Jasne, jasne, te stałe oprocentowanie to znowu pułapka, bo za rok lub góra dwa oprocentowanie zacznie maleć a wasze kredyty będą ze stałą wysoką ratą przez 5 lat, kolejny przekręt, jak zwykle banki wygrywają wyciągając od nas ile wlezie, lichwa!

Admin
1 rok temu
Reply to  Olo

Teraz już tak, ale wcześniej, jak było na 5-6% rocznie – brałbym

Bartek
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Skąd pewność, że zacznie maleć? Od mniej więcej 98′ stopy procentowe były powyżej wskaźnika inflacji. Przez ostatnie dwa lata sporo się pozmieniało w kraju/na świecie i stopy są niemal dwukrotnie niższe niż oficjalna inflacja i nawet kredyt na 8-9% jest teraz bardziej opłacalny niż gdybym zamiast płacić ratę, odkładał te pieniądze. Wg wielu wskaźników nadal globalnie jesteśmy w trendzie spadkowym z wizją recesji, a obecna sytuacja to tylko przystanek przed kolejnymi spadkami. Politycy dwoją się i troją żeby „się pokazać” przed wyborami, a jak już będą mieć stołek pod tyłkiem to stwierdzą że „wpisz tu jakiekolwiek bzdurne tłumaczenie” i zrobią nam Turcję/Wenezuele+… Czytaj więcej »

Admin
1 rok temu
Reply to  Bartek

Pewności nie mam. Ale na dłuższą metę stopy powyżej 7% rocznie rozwalają gospodarkę. Wtedy albo rozwałka i Wenezuela, albo wzrost stóp na krótko, żeby zrobić szybką, głęboką recesję. A potem powrót poniżej poziomu, który szkodzi gospodarce.

Piotr
1 rok temu
Reply to  Olo

Zawsze można przejść ze stałego na zmienne 🙂

Admin
1 rok temu
Reply to  Piotr

Aż się oplułem ze śmiechu 😉

Olo
1 rok temu

Uwaga, płacę obecnie ratę miesięcznie 2200zł za kredyt konsolidacyjny a do innego banku nie mogłem przenieś tego kredytu ponieważ stwierdzili że nie mam zdolności. Absurd, to jak obecnie płacę te 2200zł? Z czego? Nadmieniam iż dochody mi się nie zmieniły a wręcz wzrosły o 600zł po podwyżce w firmie. Absurdy tylko w Polsce! Mam nadzieje że banki się przeliczą kiedyś i utracą lwią cześć swoich dochodów i zaczną szanować swoich klientów.

Admin
1 rok temu
Reply to  Olo

To jest jeszcze głupsze, niż te rzeczy opisane w tekście…

janciowodnik
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Wygląda na to, że „niektóre” banki do szacowania zdolności kredytowej używają ruletki

jot
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

nie ma w tym nic głupiego

Radek
1 rok temu

przekaz będzie co najmniej nielogiczny: „nie stać cię na kredyt z oprocentowaniem 5,68%, ale spokojnie możesz dalej płacić raty o kilkaset złotych wyższe””

Czy rzeczywiście przytoczona alternatywa jest prawdziwa?
Czy bank po analizie i stwierdzeniu braku zdolności kredytowej klienta dla oprocentowania 5,68 pozwoli spokojnie spłacać kredyt 8,89% czy może jednak wezwie do przedstawienia dodatkowego zabezpieczenia lub wypowie umowę kredytu?

Admin
1 rok temu
Reply to  Radek

A jaki ma interes w tym, żeby teraz zakłócać spłatę tego droższego kredytu?

Radek
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Może taki, że marka ING przestanie pojawiać się w tekście jako przykład nielogicznie działającej instytucji? Trochę wstyd 🙂

Admin
1 rok temu
Reply to  Radek

No sorry, ale logiczne to-to nie jest

lenka
1 rok temu
Reply to  Radek

Zapytajcie w ING jaki jest procent negatywnie ocenionych wniosków o stałą – historia z mojego otoczenia – kredyt na jedną osobę, stabilny średni pracodawca, stabilna branża, stabilne zatrudnienie (poziom fluktuacji pracowników u pracodawcy poniżej 5%) , średniej wielkości miasto – wniosek przeszedł błyskawicznie i pozytywnie.
Ocena zdolności kredytowej to nie tylko zdolność finansowa do regulowania zobowiązania, teoretycznie w przypadku większego ryzyka dla ciągłości spłaty, z punktu widzenia banku, wolałabym zabezpieczyć przychody w postaci wyższych odsetek bieżąco na wypadek, gdyby przyszła zdolność do regulowania zobowiązania miała się wyczerpać, bo liczy się nie tylko, czy aktualnie masz pensję pozwalającą ci na spłatę.

Piotr
1 rok temu
Reply to  Radek

A po co dodatkowe zabezpieczenie. To nie kredyt frankowy, wartość nieruchomości (zabezpieczenie kredytu) jest wyższa niż w momencie zaciągania kredytu- bank jest bezpieczny.

Radek
1 rok temu
Reply to  Piotr

Tego nie wiesz na pewno 🙂 Zależy jak rzeczoznawca będzie liczył, a rzeczoznawca wie kto mu płaci 🙂

Michał
1 rok temu

Główny bohatertej opowieści jak inni im pofobni przez długi czas glupio myśleli że są cwani. Teraz cwaniaków płaczą
Co do banków zdolność nad systemem o czym redaktorek zapewne nie wie.Jesli system.nke puści nic nie da się zrobić.j

Admin
1 rok temu
Reply to  Michał

A gdyby Pan jeszcze wyjaśnił: na czym miałoby polegać „cwaniactwo” bohaterów artykułu? Bo nie nadążam za Pańską lotną myślą

Waldek
1 rok temu
Reply to  Michał

O jest i on wyborca pisu, każdy kto coś posiada to cwaniak. Jak by ukradł w ramach partyjnego nadania to mu się należało. Ale jak wzial kredyt, kupił, uczciwie spłaca to cwaniak…

Hawk
1 rok temu

To tylko pokazuje pazerność banków, a nie chęci dbania o stabilność portfeli klientów. Jesteśmy w takim samym przypadku jak jeden z czytelników, zakupiliśmy mieszkanie od dewelopera, kredyt płacony w transzach. W tym miesiącu odbieramy klucze, a przez poprzedniego miesiące mogliśmy tylko patrzeć jak rosną raty bez żadnych możliwości zmian, +1,5 % opłaty pomostowej co teraz daje nam już oprocentowanie 10,58% ?

Admin
1 rok temu
Reply to  Hawk

Bardzo przykra sytuacja, współczuję

Aleks
1 rok temu

czyli mamy typowy przyklad bankowego bezprawia, a wlasciwie wykorzystanie swojej silniejszej pozycji – gdyby w umowie byly zapisy, ze % nie moze przekroczyc jakiegos poziomu, itd. to pewnie bank nie mialby mozliwosci unikniecia aktualizacji postanowien umownych…a tak moze robic co mu sie podoba i „co mu zrobicie”?

Admin
1 rok temu
Reply to  Aleks

Raczej regulacyjno-urzędniczej głupoty i braku patrzenia z szerszej perspektywy

Krzysiek
1 rok temu

Abstrahując od tego konkretnego przypadku, to niekiedy właśnie przyszła kontrola z KNF może być problemem. Cóż z tego, że logicznym jest że rata na stałym oprocentowaniu będzie niższa, niż na zmiennym po aktualizacji WIBOR. Na kontroli KNF spojrzą w procedury, spojrzą co wychodzi z „modelu” i zapytają czemu pozwolono na zmianę zmienne-> stałe. I w zależności na kogo się trafi, można potem dostać zalecenie o ścisłym przestrzeganiu procedur i wzmożonej wewnętrznej kontroli wyników scoringu 😛

Admin
1 rok temu
Reply to  Krzysiek

No, ale to znaczy, że w KNF pracują ameby 😉

Grzegorz
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Też przestrzegają procedur

Adax
1 rok temu

Fikcją są negocjacje z bankiem (w razie problemów finansowych), fikcją są mityczne negocjacje umów, na tym przykładzie pięknie wystawiony jest model działania banków w kontekście historycznym czyli kredytów bankowych. Wtedy też człowiek nie miał zdolności kredytowej w PLN i wpychany był we franki… Jedną wielką fikcją jest symetryczność współpracy kredytobiorca – bank.

janciowodnik
1 rok temu
Reply to  Adax

A tak o tym mówią prawnicy: ” Art. 353.1. [Zasada swobody umów]
Strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego.Obiektywnie niekorzystna dla jednej strony treść umowy zasługiwać będzie na negatywną ocenę moralną a w konsekwencji doprowadzi do uznania umowy za sprzeczną z zasadami współżycia społecznego w sytuacji, gdy do takiego jej ukształtowania, które jest w sposób widoczny dla niej krzywdzące, doszło pod presją faktycznej przewagi kontrahenta, wówczas bowiem umowa nie daje wyrazu w pełni swobodnej i rozważnej decyzji”.

Piotr
1 rok temu

Ciekawe, czy branie teraz stałego oprocentowania w kredycie hipotecznym, w perspektywie 5-7 lat okaże się tym, czym było niedawno kupowanie euro po 5 zł.

Admin
1 rok temu
Reply to  Piotr

10% rocznie na stały procent… Jak dla mnie to raczej nie byłaby dobra decyzja, ale oczywiście mogę się mylić (nie chciałbym, bo 8% stopy NBP przez trzy-cztery lata rozwali gospodarkę)

Tobiasz
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Zależy od inflacji i czy towarzysz Władek zza wschodniej granicy zakręci jesienią kurek z gazem. Jeśli tak, to 10% rocznie za kredyt hipoteczny może okazać się promocją 😉

Admin
1 rok temu
Reply to  Tobiasz

Nie bardzo w to wierzę, bo przy dużych podwyżkach cen energii po prostu spadnie na nią zapotrzebowanie. Nikt nie będzie kupował gazu po cenie 4x wyższej, niż teraz. Zakłady azotowe już ograniczają produkcję, bo nie są w stanie sprzedać produkcji – nikt nie kupi po takich cenach.
Będzie tak, jak z ropą. Powyżej pewnej ceny po prostu spada popyt i cena się stabilizuje albo spada. Stal dzisiaj kosztuje tylko nieco więcej, niż przed wybuchem wojny. Po prostu nie było chętnych, żeby kupować ją dwa razy drożej

Tobiasz
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Tak tylko, że cena surowców osłabi jeszcze mocniej gospodarkę strefy euro, co z kolei umocni dolara. W tym kierunku recesja w Europie pogrąży kurs polskiej waluty.

Admin
1 rok temu
Reply to  Tobiasz

Tak. I podwyższy nam inflację oraz podroży obsługę długu. Ale niekoniecznie zwiększy stopy procentowe 🙂
Przecież RPP już teraz uznała, że skoro nie dogoni inflacji to trzeba położyć laskę na kursie złotego i poczekać aż wszystko się samo ułoży

Tobiasz
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Jeśli RPP odpuści ratowanie kursu złotego i walkę z inflacją to w skrajnym scenariuszu możemy nawet zbankrutować. Niewykluczone też, że jako „milionerzy” 😉

Admin
1 rok temu
Reply to  Tobiasz

Zgoda, to jest możliwy scenariusz. Ale to, co dzieje się na Węgrzech dowodzi, że po wyborach zwykle rząd próbuje jednak uniknąć bankructwa (stopy procentowe 9%)

Przemo
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

No dobrze, tylko nikt nie będzie dopłacał do nawozów czy stali przy dzisiejszych cenach energii.
Gospodarka na stali stoi i nie da się bez niej ani zbudować domu ani wyprodukować samochodu czy pralki.
Rolnictwo bez nawozów z kolei jest bez szans. Nic nie wyrośnie. A nie mamy (na szczęście) tyle krów, żeby całość obrobić obornikiem.

Admin
1 rok temu
Reply to  Przemo

Do nawozów rząd dopłaci, a domów się po prostu będzie budowało mniej. Nikt nie będzie prowadził biznesu „jak zwykle”, gdy ma koszty wyższe o 50%, a siła nabywcza dochodów jego klientów realnie spada. Przedsiębiorcy to nie samobójcy

Przemo
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

Czyli po prostu będzie kryzys. Nic nie będzie.
Biznesu z dnia na dzień nie da się zamknąć w innej formie jak ogłoszenie upadłości.

Admin
1 rok temu
Reply to  Przemo

Nie trzeba zamykać, można mądrze ograniczyć, czyli się zdelewarować

Przemo
1 rok temu
Reply to  Maciej Samcik

OK. Pogadamy za parę miesięcy…

Joanna
1 rok temu

mBank, marzec 2022, wniosek o stałe oprocentowanie złożyłam 100% online, podpisałam w placówce. Nawet się nie targowalam ?

Karola
1 rok temu
Reply to  Joanna

miałam to samo, żadnego problemu, żadnej dyskusji, bez przeliczania zdolności (listopad 2021)

Tobiasz
1 rok temu

Niestety to o czym Pani pisze to częsta praktyka banków i literalnie jest całkowicie zgodna z prawem. Oczywiście bank mógłby pójść klientowi na rękę interpretując rekomendację funkcjonalnie i co do tego pełna zgoda, bo zmiana warunków oprocentowania w tym przypadku jest na korzyść kredytobiorcy. Zawalił tutaj jednak KNF, bo w najnowszej rekomendacji S dotyczącej dobrych praktyk w zakresie zarządzania ekspozycjami kredytowymi zabezpieczonymi hipotecznie z 2020 r., choć rekomenduje się bankom oferowanie kredytów o stałym oprocentowaniu, de facto nie tworzy się żadnych mechanizmów zachęcających do ich udzielania. Wystarczyło przyjąć konstrukcję nabytej zdolności kredytowej przy aneksowaniu kredytów ze stopy zmiennej na stopę… Czytaj więcej »

Piotr
1 rok temu
Reply to  Tobiasz

Oprócz rekomendacji S jest jeszcze ustawa o kredycie hipotecznym. Bank oferując 2 warianty kredytu nie ma prawa zmuszać klienta do bardziej ryzykownego wariantu.

Mateusz
1 rok temu

W Millennium robili jeszcze inaczej. Wniosek można było złożyć jedynie w placówce, osobiście. Niestety nie było instrukcji dla pracowników jak należy przygotować taki wniosek. Osobiście składałem w styczniu i został odrzucony, ponieważ Bank nie przedstawił mi symulacji jak zmieni się rata. Absurdem jest to, że to Bank nie dopełni formalności, a winą spada na mnie. Do tej pory spieram się z Bankiem w tej sprawie.

Ewidentnie banki starały się robić wszystko, żeby nie podpisywać umów o na czasowo stałą stopę procentową na przełomie 21/22.

Admin
1 rok temu
Reply to  Mateusz

Gdyby to dało się udowodnić na liczbach – byłby gruby skandal

Hieronim
1 rok temu
Reply to  Mateusz

> Osobiście składałem w styczniu i został odrzucony, ponieważ Bank nie przedstawił mi symulacji jak zmieni się rata.

W tym wypadku należy docenić kreatywność banku. Szkoda tylko, że nadzór to toleruje.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu