Stacja paliw i… rozbój w biały dzień. Do tej pory jednym z głównych zarzutów do samochodów elektrycznych było to, że w czasie podróżowania nimi na dłuższe trasy – w odróżnieniu od samochodów spalinowych – trzeba było z wyprzedzeniem planować „tankowanie”. Ten długi weekend pokazuje, że posiadacze samochodów spalinowych utracili tę preferencję – jeśli nie chcecie dać się obrabować w biały dzień, to też powinniście zacząć planować, gdzie zatankujecie
Ceny paliwa do naszych samochodów są wysokie i nie jest to żadna nowość, w górę systematycznie pną się już od kilku tygodni. Pcha je drożejąca ropa i wyższe notowania dolara amerykańskiego (w tej walucie kupujemy ropę, którą przerabiamy m.in. na benzynę). To pewnie dlatego Orlen w tym roku wcześniej ogłosił swoją sztandarową obniżkę cen o 30 gr na litrze paliwa dla posiadaczy kart i aplikacji Vitay (zwykle robił to w wakacje, a teraz już w majówkę).
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Niezależnie od tego, czy skorzystacie z tego typu promocji (ich nieco skromniejsze wersje widziałem też na BP oraz w Circle-K), warto nauczyć się nowego nawyku – planować gdzie zatankujecie w czasie podróży po Polsce. Przed wyjazdem sprawdzić ile jest paliwa w baku, dotankować na taniej stacji w okolicy, a potem dokładnie zaplanować tankowania w czasie podróży.
Dziwna rada, gdy stacje paliw są w zasadzie co kilkanaście kilometrów? Do tej pory takie rady dawało się tylko posiadaczom aut elektrycznych, którzy mają do dyspozycji znacznie skromniejszą sieć stacji ładowania, niż posiadacze tradycyjnych aut spalinowych. W przypadku elektryków rzeczywiście warto z wyprzedzeniem sprawdzić na mapie, gdzie będzie można doładować auto (zwłaszcza że różnice w kosztach pomiędzy ładowarkami różnych sieci mogą być duże).
Niestety, ta rada zaczyna się stosować także do posiadaczy samochodów spalinowych. Teraz tankowanie trzeba planować. Ale nie dlatego, że stacji jest mało, lecz dlatego, że różnice w cenach paliwa stały się drastyczne. Brak planowania i tankowanie na przypadkowej stacji przy autostradzie może skutkować rachunkiem nawet o kilkadziesiąt złotych wyższym.
Stacja paliw i… rozbój w biały dzień. Gigantyczne różnice cen
Przez kilka ostatnich dni podróżowałem po kraju i obserwowałem ceny na stacjach paliw w różnych miejscach. Z moich obserwacji wynika, że różnica w cenie litra benzyny pomiędzy najtańszym, a najdroższym miejscem na mojej trasie (Warszawa-Poznań-Lubin-Wrocław-Warszawa) wyniosła… 1,2 zł na każdym litrze! Biorąc pod uwagę, że średnia cena wynosi obecnie 6,6 zł za litr 95-tki, mówimy o różnicy sięgającej niemal 20%.
W najtańszym miejscu (któraś ze stacji sieci Pieprzyk oraz jedna z mazowieckich stacji Circle K) widziałem benzynę po 6,39 zł. W najdroższym miejscu (któraś ze stacji Orlenu przy autostradzie oraz któraś ze stacji BP przy drodze krajowej) – po 7,59 zł. Za 50 litrów tego samego paliwa, pochodzącego z tej samej rafinerii, mogłem zapłacić 320 zł albo 380 zł. Tankowania miałem po drodze trzy, co oznacza, że różnica w rachunku mogła wynieść – tylko podczas tego jednego weekendu – 180 zł (od 960 zł do 1140 zł). Niektórym wszystko jedno, a inni wolą mieć te 180 zł w kieszeni własnej, a nie właściciela stacji.
Oczywiście najdroższe paliwo jest na autostradach i tak było zawsze. Ale – poprawcie mnie, jeśli się mylę – do tej pory różnice jednak nie były tak gigantyczne. Płaciłem na autostradzie za paliwo o 30-40 gr na litrze więcej, niż na „normalnej” stacji, ale – do diaska – to nie było nigdy 1,2 zł! Przecież to jest rozbój w biały dzień, próba okradania kierowców w majestacie prawa. Mówi się, że stacje zarabiają głównie na sprzedaży hot-dogów. Może tak było, ale jeśli pompuje się marżę do 1,5 zł na litrze…
Zaoszczędzenie na paliwie kilkudziesięciu złotych przy pojedynczym tankowaniu jest proste. Przeważnie wystarczy zjechać kilometr na boczną drogę i – kosztem kilku straconych minut – zatankować o ponad złotówkę na litrze taniej. Zdarzyło mi się, że tanie paliwo było dosłownie… 200 m od autostrady. Oczywiście trzeba było stację zauważyć (lub wcześniej ją zidentyfikować) i w odpowiednim momencie zjechać.
Jak walczyć z cenową patologią na stacjach paliw?
Nie wiem, z czego wynika tak drastyczne żerowanie na kierowcach. Czy stacje przy głównych drogach mają aż tak wysokie koszty, żeby musiały pompować ceny paliwa do poziomów z kosmosu? A może wreszcie widzimy pierwsze skutki ograniczenia konkurencji na rynku stacji paliw? Warunki dyktuje wielki Orlen, mniejsi gracze nie są w stanie rzucić mu rękawicy, więc się dostosowują.
Wiem jedno – takie rzeczy do tej pory działy się w biznesie kantorowym. Wiadomo, że są kantory, w których kursy walut są wzięte z sufitu. Tak dzieje się tam, gdzie nie ma konkurencji. Na lotnisku jest jeden kantor i ma ceny takie, jakie sobie wymyśli właściciel. Na dworcu są może dwa, ale dogadane ze sobą. Nie ma rynku, jest „układ”. Czyżby te zwyczaje przyszły na rynek stacji paliw? Jeśli tak, to znaczy, że coś złego dzieje się z jego konkurencyjnością.
Stacja paliw może sobie pozwalać na rozbój w biały dzień, bo jeszcze stosunkowo mało kierowców ma nawyk, by omijać najdroższe stacje. Przy wielu stacjach, na których paliwo było po 7,5 zł i więcej, widziałem tłumy aut. Kierowców chętnych, by dać się robić w bambuko, nie brakuje. A skoro tak, to stacje będą sprawdzały dalej – jak wysoką cenę zaakceptują kierowcy, którym nie chce się zjechać z autostrady, by zatankować? Już jesteśmy przy 7,6 zł, może wkrótce ktoś sprawdzi, czy wystawiając cenę 8 zł za litr, będzie nadal obsługiwał tłumy kierowców?
Niezależnie od przyczyny – tylko my, konsumenci możemy coś z tym zrobić. Ci, którzy chcą nas okradać w biały dzień, muszą poczuć w kieszeniach, że im się to nie opłaca. A ci, którzy mają uczciwą, ograniczoną marżę, powinni w nagrodę zobaczyć wzrost obrotów. Orlenowa promocja – rabat w wysokości 30 gr na litrze – w tej sytuacji może mieć sens tylko wtedy, gdy znajdziemy stację z paliwem po 6,4 zł i – dzięki rabatowi – zmniejszymy cenę do 6,1 zł za litr.
A różnica w kosztach zatankowania 50 litrów paliwa po 6,1 zł (305 zł) i tego po 7,5 zł (375 zł) to już 70 zł. Jeśli przyjmiemy, że w skali roku mamy statystycznie pięć rodzinnych wyjazdów – trasami w Polsce lub również zagranicznymi) – to unikając drogich stacji, jesteśmy w stanie zaoszczędzić 1000 zł na tankowaniu. Ale – co ważniejsze – udzielić przy okazji ważnej lekcji właścicielom stacji paliw.
———————–
CHCESZ ZAPLANOWAĆ ZAMOŻNOŚĆ? PRZECZYTAJ KONIECZNIE! Myślisz, że nie masz szans na żywot rentiera? Że masz za mało oszczędności? Że za mało zarabiasz? Że nie umiał(a)byś dobrze ulokować pieniędzy, gdybyś je miał(a)? W tym e-booku pokazuję, że przy odrobinie konsekwencji, pomyślunku i, posiadając dobry plan, niemal każdy może zostać rentierem. Jak bezboleśnie oszczędzać, prosto inwestować i jak już teraz zaplanować swoje rentierstwo – o tym jest ten e-book. Praktyczne rady i wskazówki. Zapraszam do przeczytania – to prosty plan dla Twojej niezależności finansowej.
———————–
zdjęcie: stacja paliw Orlen/BP