Jeden z większych supermarketów internetowych Frisco ostatnio – przy okazji jakiegoś e-mailingu internetowego – zwrócił moją uwagę na nową formę dostawy, którą od niedawna oferuje. Oprócz klasycznej dostawy „do drzwi”, darmowej od wartości zakupu powyżej 200-220 zł, można też wybrać odbiór w Coolomacie, czyli rodzaju paczkomatu na żywność.
Takie maszyny stoją już w 25 miejscach w Warszawie, a w najbliższych miesiącach będzie ich kilkadziesiąt. Czy to początek rewolucji, która zaowocuje nową formą zdalnych zakupów?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ni pies ni wydra, czyli kupowanie w internecie, ale…
Na początku pomyślałem, że to przekombinowane. O ile odbiór i nadawanie przesyłek w paczkomatach ma zalety (jako forma pośrednia między odbiorem na poczcie i przesyłką kurierską), to co po miałbym zamawiać towar z odbiorem w „paczkomacie na żywność”? Skoro nie mam czasu zrobić zakupów, to wybieram zakupy internetowe z odbiorem w domu. Warianty pośrednie to chyba przerost formy nad treścią.
Podobnie jak ja uważali szefowie działu sprzedaży internetowej w „Piotrze i Pawle”, którzy – odpytywani wiosną zeszłego roku na temat „paczkomatów na żywność” przez dziennikarza „Pulsu Biznesu” – przyznawali się do obaw, że zanim Polacy pokochają odbieranie zakupów w „paczkomatach”, muszą najpierw przemóc się i zaakceptować odbieranie internetowych zakupów w sklepie.
Skoro tylko jedno na 20 zamówień jest odbierana w sklepie, to znaczy, że Polacy nie widzą jeszcze wartości dodanej w pośrednich – pomiędzy osobistą, a internetową z dostawą do drzwi – formach zakupów. Zresztą próbowała tego sposobu sprzedawania sieć marketów Alma i… splajtowała (choć zapewne nie z tego powodu).
Czytaj też: Wreszcie zakupy bez stresu? Pierwsze banki wycofują się z brzydkiej praktyki
Frisco oraz „Piotr i Paweł” testują spożywczy „paczkomat”
Teraz jednak ten sam „Piotr i Paweł” jest pierwszą stacjonarną siecią sklepów spożywczych, która zaczęła oferować w Warszawie zakupy z odbiorem w Coolomacie. Poza Frisco i poznańską siecią marketów Coolomaty współpracują jeszcze z dwoma mniejszymi sklepami internetowymi: RanoZebrano.pl (to rodzaj „ryneczku”) oraz FitEat.pl (oferuje m.in. zdrową żywność ekologiczną). W Coolomacie można też odebrać zakupy zrobione w e-sklepie Carrefour (ale na razie dotyczy to tylko jednego Coolomatu, a nie całej ich sieci).
Czy to rzeczywiście przekombinowane? Patrząc na zmiany, jakie zachodzą w życiu konsumentów – nie wykluczam, że obserwujemy początek dużych zmian. W Niemczech sieci podobne do Coolomatu bardzo szybko zwiększają popularność. Ludzie chętnie robią zakupy w podróży, w biegu, przez smartfona, prosząc o możliwość ich odbioru w „paczkomacie”. Dzięki temu nie trzeba czekać na kuriera o określonej porze, lecz odbierać zakupy „na swoich warunkach”. Po drodze z pracy, na dworcu, przy stacji metra.
No i przeważnie wtedy usługa jest bezpłatna niezależnie od wartości zamówienia, zaś towar jest dostarczany bardzo szybko (w ciągu kilku godzin od zamówienia). Takie karesy jak dostawa e-zamówień kurierem w dniu zamówienia oferują tylko niektóre sieci e-sklepów (we Frisco nie zdarzyło mi się jeszcze, bym mógł zamówić zakupy z dostawą tego samego dnia).
Czytaj też: Automat z przekąskami i napojami ma już sztuczną inteligencję. I co? I strach podejść 😉
Komu opłaci się Coolomat?
Z punktu widzenia sieci handlowej, której ważnym składnikiem kosztów jest czas kuriera, dostarczenie np. dziesięciu zamówień do „paczkomatu” oznacza gigantyczny wzrost efektywności działania.
Oczywiście: „paczkomat żywnościowy” jest dużo droższy w eksploatacji, niż zwykły, do którego wkłada się listy i paczki. Musi mieć część skrytek z funkcją lodówki, co oznacza, że postawienie takiej maszyny więcej kosztuje, a i eksploatacja jest droższa (np. więcej prądu). No i do obsługi jednego klienta potrzebne są często dwa-trzy schowki, co oznacza, że jedna maszyna może „obsłużyć” mniej klientów w danej jednostce czasu, niż paczkomat.
Dlaczego miałbym zamawiać zakupy z odbiorem w „paczkomacie”? Bo np. mogę je dzięki temu odebrać późnym wieczorem, po pracy, wracając samochodem do domu. Owszem, nikt mi zakupów nie wniesie do domu, ale z drugiej strony nie muszę się spieszyć, by zdążyć przed kurierem (ten problem zauważył Amazon, uruchamiając usługę Amazon Key, czyli dostawę przez kuriera, ale pod nieobecność klienta w domu).
No i jeszcze jedno: za chwilę wejdzie w życie zakaz handlu w niektóre niedziele. Co prawda nie obejmie sklepów internetowych, ale dla sieci stacjonarnych może być opcją na obsługiwanie klientów, którzy lubią robić zakupy w niedzielę. O ile mi wiadomo, w ustawie nie ma żadnego przepisu, który wyłączałby działanie „ulicznych lodówek” w niedzielę.
Czytaj też: Carrefour jak multimedialne centrum rozrywki. Dla tych, którzy lubią dobrze zjeść i męczą ich zakupy
Zakupy z wyprzedzeniem – to będzie rewolucja w handlu?
Ludzie od handlu detalicznego mówią, że zamówienia z wyprzedzeniem – nie tylko z odbiorem w urządzeniach takich jak Coolomaty, ale i po prostu w sklepach, restauracjach, kawiarniach – to niezwykle ważny trend. I że w niedalekiej przyszłości o sukcesie poszczególnych sieci gastronomicznych i handlowych będzie decydowała m.in. właśnie sprawność w przyjmowaniu i realizowaniu tego typu zamówień. A więc: porządna aplikacja mobilna, przyjazny system płatności i możliwość odbioru zamówienia we wskazanym miejscu.
Z zamówieniami z wyprzedzeniem eksperymentują wszystkie globalne sieci fast-foodów. Z ich punktu widzenia możliwość zrezygnowania z obsługi płatności w restauracji i przesunięcia tych ludzi do przygotowywania zamówień to zbawienie. Pomyślcie: ile czasu dałoby się zaoszczędzić w McDrive czy innej restauracji fast-food, gdyby klient tylko podjeżdżał, skanował QR kod i otrzymywał złożone wcześniej i opłacone online zamówienie?
Na którymś z amerykańskich portali znalazłem dane, z których wynika, że w sieci Starbucks zamówienia z wyprzedzeniem stanowią już 20% wszystkich. To oznacza, że coraz więcej klientów nie chce tracić czasu na składanie zamówienia w kawiarni i płacenie na miejscu. Chcą lepiej wykorzystać czas i podjechać tylko po odbiór.
Konsumenci są coraz bardziej wygodni i o ile jeszcze kilka lat temu byli gotowi cierpliwie czekać na dostawcę, który dostarczy im zakupy z e-sklepu „już” następnego dnia oraz ponosić koszty tej dostawy (o ile zamówienie nie jest odpowiednio duże), to teraz już im do nie wystarcza. Coraz częściej będą wybierali wolność. Może więc zakupy przez Coolomat to jednak jest początek rewolucji? Jak sądzicie?
Czytaj też: W sklepie jak w Uberze? Zrób zakupy sąsiadowi, dostarcz i zarób