Bankowość, która kiedyś była jedną z bardziej pożądanych wśród inwestorów form działalności, dziś stała się niespecjalnie rentownym biznesem, zwłaszcza dla nowych graczy. Dlatego trzeba pieścić dobrym słowem i kochać każdą bankową nowinkę na rynku i każdego inwestora, który postanawia rywalizować o nasze pieniądze z gigantami. Wiele wskazuje bowiem na to, że za kilka lat będziemy wybierali spośród pięciu, sześciu wielkich banków, z czego połowa to będą państwowe molochy.
Dziś jednak debiutuje w internecie i na ulicach polskich miast nowa marka bankowa – Nest Bank. Jego właścicielem jest amerykański fundusz inwestycyjny AnaCap, zaś myślą przewodnią nowego gracza mają być finanse rodzinne. Stąd jest niemal pewne, że w tradycji nadwiślańskiej nowa instytucja przyjmie się jako „gniazdobank” (zgodnie z tłumaczeniem angielskiego znaczenia słowa „nest”). O planach wejścia na rynek tego nowego gracza było już w blogu niedawno.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
„Gniazdowość” banku ma się objawiać na poziomie oferowanych produktów (mają szczególnie premiować rodziny i oszczędzanie długoterminowe związane z zapewnieniem przyszłości dzieciom) oraz obsługi. W odróżnieniu od trendów panujących na rynku Nest Bank chce się rozwijać poprzez sieć placówek. Ale nie takich zwykłych, w których są po prostu stanowiska do obsługi klientów oraz trochę elektroniki, lecz oddziałów przypominających kawiarnie.
Wszystko ma tu emanować rodzinnym ciepłem, nawet pobierane przez bank prowizje :-)). No i obowiązkowo w oddziale na powitanie będą serwować kakao. Nawet logo banku przypomina trochę znaki firmowe sieci kawiarni :-)). Na razie bank ma 12 własnych placówek i 63 działające na zasadzie franczyzy. Docelowo własnych placówek ma być 57, a franczyzowych – 300. Bank chce się rozwijać głównie w mniejszych miastach, czyli tam, gdzie konkurencja jest mniejsza, a i dostęp do bankowych nowinek rzadziej spotykany.
„Gniezdny” bank ledwie co się „wyjaił”, ale już ma 140.000 klientów. A to dlatego, że nie zaczyna od zera, lecz przejmuje masę spadkową po dwóch już działających w Polsce bankach – Banku Smart (miał być nowoczesnym bankiem dla podróżników, europejskim dyskontem bankowym, a zarazem pierwszym w Polsce bankiem „smartfonowym”) oraz Biz Banku. Koncepcja „banku rodzinnego” jaskrawo kłóci się z niszowym, nowoczesnym bankiem na smartfony, więc jeśli ktoś miał do tej pory konto w Banku Smart, to może się mocno zdziwić.
Co prawda wszystkie dotychczasowe usługi – np. błyskawiczne przelewy między kontami w złotych i walutowymi wraz z ofertą korzystnego przewalutowania pieniędzy po drodze – będą nadal działały, to nie należy się spodziewać nowych transgranicznych pomysłów z wykorzystaniem bankowości mobilnej. Nest Bank skupi się na pielęgnowaniu domowego ogniska, a nie na fajerwerkach dla podróżujących singli ;-)).
KONTO ZA ZERO Z KARTĄ I BANKOMATAMI. BEZWARUNKOWO!
Czym Nest Bank chce zaimponować klientom, zwłaszcza tym nowym? Podlizywać będzie się trzeba od pierwszego dnia, bo bez pozyskania „dużych” kilkuset tysięcy, czy miliona świeżych klientów nie ma mowy o tym, by bank oparty na placówkach mógł zarabiać pieniądze. Przede wszystkim: wciąż dużym atutem będzie odziedziczone po Banku Smart konto bezwarunkowo za zero z kartą debetową, darmowym przelewami przez internet i dostępem do wszystkich bankomatów w kraju bez opłat („bo wiemy, że w rodzinie liczy się każda złotówka”).
O ile Bank Smart przez wielu potencjalnych klientów był traktowany – ze względu na swą „smartfonowatość” – z nieufnością, o tyle w „normalnym” Nest Banku bezwarunkwo darmowe konto – prawdopodobnie jedno z zaledwie dwóch takich kont na rynku, bo drugie prawdopodobnie ma Orange Finanse – może zacząć świecić nowym blaskiem.
PÓŁ ROKU WYPASU: DADZĄ 2,6% NA LOKACIE, ALE…
Jak każdy „świeżak” na bankowym rynku także „gniazdobank” wchodzi do akcji z porządną ofertą depozytową, aczkolwiek niestety dość mocno ograniczoną terminowo i kwotowo. Głównym wabikiem dla nowych klientów ma być trzymiesięczna lokata na 4%. Choć oprocentowanie jest więcej, niż godne, to ból sprawia maksymalna kwota depozytu, jaką można ulokować w ramach promocji – jest to 10.000 zł. Do wzięcia jest więc najwyżej 100 zł odsetek minus podatek. No i „powitalna” lokata jest dostępna tylko dla nowych klientów. Tych przejętych z Banku Smart nowy bank ani myśli dopieszczać. Czyżby chciał, żeby sobie poszli? Chociaż nie, dla nich też ma mały bonusik.
Teaserem depozytowym dla starych i nowych klientów jest lokata na 2,6% na sześć miesięcy. Nie ma limitów kwotowych, ale za to trzeba przynieść nowe pieniądze – stare bank oprocentuje na 1,2%. Z ciekawych ofert depozytowych na dłuższy termin jest np. 36-miesięczna Nest Lokata WIBOR, która daje oprocentowanie na poziomie WIBOR 6M plus 0,4%. Dziś WIBOR 6M wynosi 1,8%, co oznacza, że – przy założeniu, iż w przyszłości się nie zmieni – można sobie zapewnić długoterminową rentowność pieniędzy na poziomie 2,2%.
IM WIĘCEJ DZIECI, TYM LEPSZY PROCENT
Konto oszczędnościowe w Nest Banku generalnie jest oprocentowane tak sobie – według stawki WIBOR 3M pomniejszonej o 0,5%, co czyni jakieś 1,2% w skali roku. To w okolicach średniej rynkowej dla tego typu kont. Ale bank przygotował specjalną propozycję dopłat do odsetek. Jest dość ciekawa – wysokość dopłat jest tym większa, im dłużej się oszczędza i… uzależniona od liczby posiadanych dzieci. Można założyć taki plan oszczędzania tylko dla siebie (nie mając dzieci), ale wtedy dopłaty będą znacznie mniejsze, zwłaszcza w pierwszych pięciu latach. Jakiego rzędu są to dopłaty? Na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo kusząco. Po pięciu latach oszczędzania wynoszą 6-10%, po dziesięciu rosną do 16-20%, a po piętnastu (to maksymalny okres trwania planu) – 26-30%! Tak wysokie premie dają po oczach i sprawiają, że „Nest Rodzinne Oszczędności” może być dość dobrze przyjęty przez potencjalnych klientów. Zwłaszcza – i tu dodatkowa zaleta – że można takich planów założyć więcej, niż jeden – np. dla siebie oraz dla każdego dziecka.
RODZINNE OSZCZĘDZANIE Z PREMIĄ DO 30%. CZYLI… 3%.
Premia jest wyższa w każdym kolejnym roku oszczędzania, ale nie dotyczy wszystkich zebranych pieniędzy, a tylko tych, które wpłyną w danym okresie. Jeśli więc założę sobie „Nest Rodzinne Oszczędności” i zarejestruję jedno dziecko, to w pierwszym roku do każdej comiesięcznej wpłaty, wynoszącej np. 200 zł, bank będzie dorzucał 3%. Oznacza to, że przez rok uzbieram 2400 zł, do czego bank dopisze 1,2% odsetek (jakieś 12 zł po potrąceniu podatku Belki), a także 72 zł premii.
Gdybym zarejestrował w programie dwójkę swoich dzieci, to dostałbym 4% premii premii od każdej wpłaty – czyli 96 zł rocznie. Premia w każdym kolejnym roku rośnie o 1 punkt procentowy, a po przekroczeniu pięciu i dziesięciu lat oszczędzania jej wzrost staje się skokowo jeszcze wyższy (przy każdym z dwóch progów o 6 punktów procentowych). Czyli np. w szóstym roku premia od wpłaconych 200 zł będzie wynosiła już 13% lokowanej kwoty przy jednym dziecku, 14% przy dwójce i np. 15% przy trójce. A więc wyniesie 312 zł, 336 zł lub 360 zł.
To wszystko wygląda doprawdy imponująco, ale trzeba pamiętać, że z czasem proporcje między „regularnym” oprocentowaniem, a specjalnymi premiami, przyznawanymi za długoterminowe oszczędzanie, będą się zmieniały. Oprocentowania „regularnego” będzie dotyczył procent składany, a więc nawet niewielkie odsetki (obecnie 1,2% w skali roku) będą liczone od coraz większej kwoty (kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcy).
Roczne bonusy, choć imponujące, bo już po sześciu-siedmiu latach dwucyfrowe, będą dotyczyły tylko wpłat w danym roku. Przykładowo po 15 latach wpłacania po 200 zł miesięcznie i przy oprocentowaniu 1,2% rocznie do zebranych 36.000 zł bank doliczy łącznie 3.460 zł odsetek. W tym czasie – w wersji dla dwójki dzieci – bank będzie doliczał od 96 zł rocznej premii (w pierwszym roku) do 672 zł premii (w ostatnim roku).
Łącznie premie wyniosą 5760 zł, czyli znacznie więcej, niż standardowe oprocentowanie, ale nie tak znowu miażdżąco więcej, jak mogłoby wynikać z proporcji naliczeń w pierwszym roku oszczędzania. Łącznie po 15 latach systematycznego oszczędzania – z oprocentowania „regularnego” i premii do wzięcia jest mniej więcej tyle, ile z 15-letniego konta oszczędnościowego o rentowności 2,9%. Przyznacie, że „30% premii” wygląda dużo bardziej krzykliwie :-)).
W przypadku wybrania opcji 5-letniej sytuacja jest podobna. Załóżmy, że oszczędzam po 200 zł miesięcznie i że przysługują mi premie dla ojca dwójki dzieci. W czasie trwania programu zbiorę 12.000 zł, do tego dochodzi 370 zł odsetek (1,2% rocznie) oraz 720 zł premii. W sumie po pięciu latach wyciągam z tego interesu 1090 zł więcej, niż wpłaciłem, czyli mam stopę zwrotu porównywalną z systematycznym oszczędzaniem oprocentowanym na 3,3% w skali roku.
CO TRZEBA ZROBIĆ, ŻEBY ZASŁUŻYĆ NA PREMIĘ?
Oczywiście są i warunki do spełnienia. Niestety, nie udało mi się w weekend zalogować na moje dawne konto w Banku Smart, a warunki promocji nie zostały niestety umieszczone na stronie Nest Banku (najwyraźniej wstydliwie ktoś je schował „za loginem” i ukrył przed „nieklientami”). Jednak z okruchów informacji, które znajdują się w opisie „Nest Rodzinne Oszczędności” wynika, że warunkiem podstawowym jest posiadanie ROR-u w banku i zasilanie go zadeklarowaną kwotą oraz utrzymywanie na koncie pewnego średniego salda.
Oczywiście trzeba też – używając zlecenia stałego – co miesiąc wpłacać określone pieniądze na oszczędności. Na szczęście nie ma warunku intensywnego używania karty płatniczej do konta, bo to by już definitywnie oznaczało uzależnienie możliwości lokowania pieniędzy z gwarantowaną rentownością w okolicach 3% rocznie od uczynienia przez klienta z Nest Banku swojego głównego banku. Trzeba natomiast wyrazić zgody marketingowe na bycie atakowanym przez bank wszystkimi możliwymi kanałami, co de facto może przynieść podobny efekt ;-)).
Nie wiadomo czy jest jakiś maksymalny limit comiesięcznych wpłat, które można zadeklarować w ramach programu (zapewne przy wysokich kwotach jest konieczność posiadania dużego osadu na koncie osobistym). Nie mam też pewności czy po ewentualnym nie spełnieniu w danym roku warunków promocji w kolejnym można „wrócić do gry” i znów inkasować premie (oraz czy nie są „za karę” mniejsze, niż standardowe). Pomijając te wszystkie „drobiazgi” można powiedzieć, że Nest Bank ma całkiem przyjemny pomysł na długoterminowe oszczędzanie dla „dzieciatych”. Przy dzisiejszych stawkach oprocentowania pieniędzy w okolicach 1-1,5% oferta, która gwarantuje długoteminowe zyski w okolicach 3% i to z możliwością wzrostu tych odsetek gdyby nagle wykwitła inflacja (bo przecież bazowe oprocentowanie jest uzależnione od WIBOR-u) jest godna przemyślenia.