Kryzys na rynku nieruchomości? Nic z tych rzeczy, ale mieszkania na rynku wtórnym coraz częściej mają dwie lub trzy ceny. Kiedy koniec rynku kupującego?

Kryzys na rynku nieruchomości? Nic z tych rzeczy, ale mieszkania na rynku wtórnym coraz częściej mają dwie lub trzy ceny. Kiedy koniec rynku kupującego?

Rynek nieruchomości się schłodził, ale właściciele mieszkań wciąż mają problem z zaakceptowaniem niższych cen. Jedni sprzedający stosują dwie lub trzy ceny, w zależności od sytuacji, inni zaś mają przygotowaną cenową drabinkę, po której „wędrują”, aby ściągnąć uwagę klientów. Trwa przeciąganie liny pomiędzy kupującymi a sprzedającymi. Jaka jest rozbieżność między cenami ofertowymi i transakcyjnymi? I kiedy skończy się dobry czas dla kupujących mieszkania?

„Na bazarku w dzień targowy takie słyszy się rozmowy…” – w ten dość nietypowy sposób chciałem zacząć ten tekst, bo rzeczywiście taka sytuacja miała miejsce. W kolejce po warzywa i owoce dwie kobiety prowadziły ożywioną dyskusję. Jedna z pań chwaliła się drugiej swoimi planami na przyszłość. Z rozmowy wynikało, że chce szybko sprzedać mieszkanie na pobliskim osiedlu, bo trafiła jej się okazja i może kupić połowę bliźniaka w dobrej cenie w malowniczej miejscowości pod Warszawą.

Zobacz również:

Do dyskusji między kobietami włączyły się inne osoby stojące w kolejce. Dopytywały właścicielkę mieszkania zarówno o metraż, stan mieszkania, wysokość czynszu, jak i cenę oraz możliwość jej negocjacji. Kobieta, zanim zrobiła zakupy na bazarze, otrzymała trzy wizytówki od osób zainteresowanych, w tym jedną od pośredniczki nieruchomości. Może i ceny kredytów wysokie, może i nie ma żadnych programów wsparcia, ale popyt na mieszkania w największych miastach bynajmniej nie umarł.

Ceny ofertowe kontra transakcyjne – coraz większa rozpiętość

W rozmowie ze mną kobieta zdradziła, że swoje dwupokojowe mieszkanie na osiedlu o podwyższonym standardzie wyceniła na 19 000 zł za mkw. Zaznaczyła również, że kilka tygodni temu podobne mieszkanie w tej samej cenie wystawił jeden z sąsiadów i nie miał najmniejszych problemów ze znalezieniem nabywcy (choć moja rozmówczyni nie wie, za jaką kwotę ostatecznie sprzedał). Jest tylko jeden problem:

„Klienci dzwonią dość licznie, ale wszyscy oczekują dużej obniżki ceny. Gdybym sprzedała w niższej cenie, nie wystarczyłoby mi na kupno domu, a nie chcę brać kredytu na zakup bliźniaka” – opowiada. Znajoma miała dla niej złotą radę. „Podnieś cenę mieszkania o 100 000 zł, a później, gdy znajdą się zainteresowani, będziesz mogła się targować.”

Zatem popyt na rynku jest, ale – czytając w gazetach i w internecie o „kryzysie” na rynku nieruchomości – oczekuje się, że finalna cena będzie znacznie niższa od tej z ogłoszenia. Co robią sprzedający? Sztucznie podbijają cenę, żeby potem obniżać ją o kilkanaście procent.

W podobnym tonie wypowiedziała się znajoma pośredniczka w sprzedaży mieszkań. Jej zdaniem właściciele mieszkań, obserwując rosnącą podaż nieruchomości, nie chcą się pogodzić z tym, że musieliby sprzedawać mieszkania taniej. Więc stosują tzw. drabinkę cen, czyli podają ceny zawyżone, z których mogą „bezpiecznie” schodzić, gdy jest zainteresowanie mieszkaniem, ale dla potencjalnych kupujących cena wydaje się za wysoka.

Michał Michalak z agencji Inwestor Nieruchomości powiedział mi, że z jego oglądu sytuacji wynika, iż ceny transakcyjne na rynku wtórnym zaczynają spadać, a z kolei różnica między cenami ofertowymi i transakcyjnymi jest coraz większa. Pytanie tylko, jak bardzo wynika z obniżania cen transakcyjnych, a jak z podwyższania ofertowych.

Analizując dane Narodowego Banku Polskiego od 2020 r. w okresach kwartalnych, możemy dojść do wniosku, że średnie różnice pomiędzy cenami ofertowymi a transakcyjnymi wynosiły 10% zarówno na rynku warszawskim, jak i w pozostałych największych polskich miastach. Od ponad roku obserwujemy zwiększanie się tego wskaźnika — w stolicy (wg danych NBP) różnica w ostatnim kwartale 2024 r. pomiędzy średnią ceną ofertową za metr kwadratowy a transakcyjną wyniosła aż 3000 zł. A więc prawie 20%.

Agata Stradomska z agencji Białe Lwy Nieruchomości powiedziała mi, że nie zawsze podbijanie cen ofertowych jest świadomą strategią. Jej zdaniem wynikać to może z emocjonalnego stosunku sprzedających do własnego M i niedostatecznej wiedzy (brak powszechnie dostępnych informacji o bieżących cenach transakcyjnych).

Mieszkania z przeszacowanymi cenami sprzedają się dłużej

Jak ten rozstrzał – z jednej strony podbijanie cen przez sprzedających, a z drugiej oczekiwanie coraz większych rabatów przez kupujących – wpływa na zachowania uczestników rynku? „Kupujący też nie są zorientowani, jak bardzo dana nieruchomość jest przeszacowana i nie mają możliwości tego zweryfikować. Po prostu omijają ogłoszenia ze zbyt wysokimi cenami wyjściowymi. Dlatego, żeby zyskać uwagę nabywców, trzeba wystawić ofertę w miarę zgodną z budżetem nabywcy. A to się dzieje wtedy, gdy zbliża się do potencjalnej ceny transakcyjnej” – radzi Agata Stradomska.

Profesjonaliści nie mają złudzeń, że w obecnej sytuacji rynkowej przeszacowane mieszkania będą sprzedawać się dłużej, często wiele miesięcy dłużej, a finalna ich cena będzie niższa, niż gdyby od razu wystawione zostały na rynek w odpowiedniej kwocie. Jednak emocje czy chęć zysku są często silniejsze od zdrowego rozsądku i sprzedający chcą sprawdzić, czy na pewno nie znajdzie się kupujący gotowy zapłacić „sufitową” cenę.

Sprawdziłem, jak to wygląda w realiach. Zadzwoniłem pod kilka numerów telefonów widocznych na balkonowych banerach. Pani Anna chce sprzedać swoje trzypokojowe mieszkanie w Warszawie w cenie 15 000 zł za mkw. Początkowo wystawiła je w ofercie za 16 000 zł za mkw. Oferta cieszyła się dużym zainteresowaniem, jednak do sprzedaży nie doszło. Po czterech miesiącach obniżyła cenę, najpierw na 15 500 zł za mkw., a następnie na 15 000 zł za mkw. Telefon nadal dzwonił, ale tym razem klienci proponowali… jeszcze niższe ceny.

Z moich rozmów wynika, że właściciele mieszkań zawyżają ceny w ogłoszeniach o 1000–2000 zł za mkw. Zainteresowała mnie oferta dotycząca mieszkania na warszawskiej Ochocie. W marcu ubiegłego roku ładnie urządzony lokal na pierwszym piętrze o powierzchni 117 mkw. został wystawiony na sprzedaż za kwotę nieco ponad 4 mln zł. Następnie, co kilka tygodni, cena się zmieniała. Najpierw na 3,8 mln zł, następnie na 3,6 mln zł, aż do 3,3 mln zł. I dopiero po tej cenie doszło do transakcji.

Trzeba przyznać, że osoby poszukujące mieszkania lub domu z rynku wtórnego mają w czym wybierać. Na początku lutego w serwisie Otodom widniało ponad 112 000 ogłoszeń dotyczących sprzedaży mieszkań z drugiej ręki. To oczywiście ogromna liczba, największa od dawna. Ale Milena Chełchowska z serwisu Otodom twierdzi, że płynność na rynku nieruchomości rośnie.

„W styczniu liczba odpowiedzi na ogłoszenia sprzedaży mieszkań z rynku wtórnego wzrosła o 47% względem grudnia. Z kolei w lutym prywatni właściciele i agenci nieruchomości z kolei otrzymali 18% więcej odpowiedzi niż rok wcześniej.”

Zatem wysokie (wciąż) ceny z ogłoszeń nie zrażają kupujących, których jest znacznie mniej niż w czasach obowiązywania dopłat do kredytów i oczekują większych rabatów. Różnice między cenami ofertowymi i transakcyjnymi rosną, ale częściowo wynika to z wyższych cen z ofert „wyjściowych”.

Dwa cenniki zdają egzamin. Deweloperzy też mają swoją nową taktykę

W lutym średnia cena za mkw. mieszkania z drugiej ręki w siedmiu największych miastach wyniosła 13 300 zł. Wysoka podaż i stabilne ceny sprawiają, że kupujący wydłużają proces podejmowania decyzji o zakupie. W ostatnim kwartale 2023 r. mediana czasu aktywności ogłoszenia w serwisie Otodom wynosiła 68 dni. W ostatnim kwartale 2024 r. było to 81 dni.

Obecnie na rynku nieruchomości działają dwa mechanizmy. Kupujący wstrzymują lejce albo oczekują bardziej okazyjnych cen w oczekiwaniu na warunki nowego rządowego programu wsparcia „Pierwsze klucze”, który ma być dostępny właśnie dla chętnych na zakup nieruchomości z drugiej ręki. Część kupujących wstrzymuje się z decyzją, czekając na ogłoszenie szczegółów programu i jego limitów cenowych.

Z drugiej strony sprzedających na rynku wtórnym cisną coraz bardziej deweloperzy oferujący mieszkania na rynku pierwotnym. Firmy deweloperskie decydują się na dwie ceny, ale w nieco inny sposób. „Dwa pokoje od 590 000 zł” – zachęca firma Murapol. Nieco niżej w ogłoszeniu znajduje się przekreślona cena 737 000 zł. Inna oferta od tego dewelopera: mieszkanie dwupokojowe zamiast skreślonych 18 800 zł za mkw. ma teraz nową cenę – 15 040 za mkw. Oferty deweloperów są coraz większym problemem dla sprzedających mieszkania na rynku wtórnym.

Sprzedający mieszkania, których jest coraz więcej, za pół roku lub za rok byliby w bardzo trudnej sytuacji (i nie byłoby już mowy o pompowaniu cen wyjściowych, tylko o akceptacji, że już przed negocjacjami z potencjalnym nabywcą cena powinna być znacznie niższa), gdyby nie nadchodzące niższe stopy procentowe. Prawdopodobnie moment, w którym zacznie spadać cena kredytu hipotecznego w oczekiwaniu na niższe stopy procentowe, będzie też końcem rynku kupującego w nieruchomościach.

„Relacja przeciętnego wynagrodzenia do przeciętnej ceny metra mieszkania nie zmieniła się istotnie od 2018 r. Silnie wzrósł natomiast udział raty kredytowej w przeciętnym wynagrodzeniu – i to właśnie wysokie oprocentowanie kredytów mieszkaniowych wynikające z utrzymywania wysokiego poziomu stóp procentowych NBP ciąży na dostępności mieszkań”

– piszą analitycy PKO BP w swojej najnowszej analizie „Puls Nieruchomości”. Zwracają też uwagę na to, że wysokie stopy procentowe NBP są barierą dla popytu inwestycyjnego. Obniżają relatywną atrakcyjność inwestycji w lokale na wynajem, a jednocześnie zwiększają zainteresowanie depozytami bankowymi i obligacjami, których oprocentowanie jest powiązane z wysokością stóp procentowych. Analitycy PKO BP uważają, że akumulacja oszczędności gospodarstw domowych, która nastąpiła w ciągu ostatnich trzech lat, może dać kopa rynkowi mieszkaniowemu po rozpoczęciu cyklu obniżania stóp procentowych.

A mówiąc wprost: po prostu część kapitału zostanie przesunięta na rynek nieruchomości jako popyt inwestycyjny. Zwłaszcza że rząd nie ma żadnego pomysłu na zmniejszenie atrakcyjności inwestycyjnej nieruchomości. Chyba właśnie jest ostatni moment na to, by zapobiec kolejnej fali wzrostów cen nieruchomości spowodowanych tym razem tanim pieniądzem. Jeśli ten pieniądz nie zostanie przekierowany z rynku nieruchomości do innych instrumentów finansowych, to sprzedający mieszkania nie będą już musieli – po ówczesnych napompowaniu ceny ofertowej – obniżać jej o 20%.

——————————-

ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY

>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.

>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.

——————————-

zdjęcie tytułowe: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
49 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Andrzej
1 miesiąc temu

Mimo wszystko obecna tragedia na rynku nieruchomości to zasługa przede wszystkim banków, choć deweloperzy oczywiście dorzucają sporo drewna do tego ogniska. A te wszystkie strategie i manipulacje związane z prezentowaniem cen nieruchomości świetnie podsumowują status Polski jako bękarta późnego kapitalizmu w wersji amerykańskiej. Ale spokojnie, jeszcze kilkanaście lat i bardzo się to na nas wszystkich zemści 🙂

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Andrzej

Panie Andrzeju, nie zrozumiałem co miał Pan na myśli pisząc o bękarcie późnego kapitalizmu, ale poza tym się z Panem zgadzam 😉

Sławek
1 miesiąc temu

Polacy kupują takie mieszkania, na jakie pozwala zdolność kredytowa. W obecnych warunkach, aby to się zaczęło zgrywać, ceny mieszkań musiałby spaść o jakieś 30% Dopiero wtedy jakaś część kupujących osiągnęłaby zdolność kredytową na mieszkanie, jakiego szukaja/potrzebują.
Drobna obniżka stop procentowych niewiele zmieni w tej kwestii.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Sławek

Obniżka stóp procentowych przede wszystkim zwiększy ceny nieruchomości, a nie je obniży… Więc nie tylko nie pomoże, ale nawet i może zaszkodzi

Robert
1 miesiąc temu
Reply to  Sławek

Przepraszam bardzo, a kto kupował mieszkania przez ostatnie dwa lata jak nie właśnie Polacy ? Kto pompował te ceny i nie patrzył na stopy procentowe i że drogo?

Sławek
1 miesiąc temu
Reply to  Robert

Inwestorzy, fliperzy, o stawiam też polityków.

Last edited 1 miesiąc temu by Sławek
Adam
1 miesiąc temu
Reply to  Sławek

W tym roku wzrost płac 6-8%. Inflacja 5%. Spadek stóp procentowych.
Po czymś takim i nawet 5% korekcie cen relatywnie mieszkania będą tańsze o kilkanaście procent

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Adam

Słuszna uwaga

Sławek
1 miesiąc temu
Reply to  Adam

Zakładasz bardzo optymistyczny scenariusz.

Last edited 1 miesiąc temu by Sławek
Mmmm
1 miesiąc temu

Nie wiem jak w Warszawie ale w Krakowie banerów na balkonach mieszkań przybywa. A przecież nie wszyscy wieszają. I wiszą już dość długo. NBP publikuje co kwartał zestawienie cen transakcyjnych i dopiero po nim coś można sensownego powiedzieć. Tyle, że to już będzie historia…

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Mmmm

Wydaje się, że zaczynają spadać, ale chyba w bardzo nierównym tempie

steff
1 miesiąc temu
Reply to  Mmmm

W Warszawie też przybyło, do tego jest wysyp cesji na olx, niektóre tańsze niż u dewelopera z odbiorem za dwa lata

janek
1 miesiąc temu

Polakow nagoniono na betonowe złoto i trzeba ich wyleczyć katastrem od 3go mieszkania. Wtedy jest szansa na względna normalność w dłuższej perspektywie.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  janek

Możliwe, ale politycy na razie się boją tego rozwiązania

Sławek
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Boją się, bo wybory? Czy boją się, bo sami mocno siedzą w inwestycjach w mieszkania?
Zwykly obywatele pewnie boi się, bo nie rozumie jak działa kataster.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Sławek

Myślę, że raczej wybory. Już PiS straszył, że rząd planuje podatek katastralny, a minister finansów w panice oświadczył, że bynajmniej 😉

Stef
1 miesiąc temu
Reply to  Sławek

Wiem jak działa kataster. Obecnie place 36 zł podatku od nieruchomości rocznie. Kataster nawet jak będzie 0,1% to zapłacę 600 zł. Niektórzy politycy mówią o stawce 1% wtedy zapłacę 6000 rocznie. Dlatego ludzie się boją.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

Ale to wymusi decyzję o tym, żeby z nieruchomością coś zrobić, żeby nie stała pusta. Do przechowywania wartości równie dobrze (albo i lepiej) nadaje się np. złoto).

Alf/red/
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

A kto powiedział, że stoi pusta? Mamy po cichu założenie, że „od 3 mieszkania chyba że ktoś zameldowany i/lub zużycie prądu przynajmniej X”?

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Alf/red/

A ja nie wiem czy Panu stoi puste, nie zaglądałem 😉

Stef
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Ok. A jak ktoś jest właścicielem i wynajmuje to co zrobi z tą dodatkową opłatą?
A. Pokryje wspaniałomyślnie że swojego przychodu
B. Przeniesie na osobę która tam mieszka?

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

To może zależeć od sytuacji rynkowej.

Mmmm
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

Zależy ile stoi pystych mieszkań w okolicy. Jak dzisiaj stoi puste to tylko opłaty trzeba płacić a jak będzie podatek od wartości to będzie większe parcie by puste nie stało bo koszty pustostanu powiedzmy będą wyższe ze 2 czy 3 razy w porównaniu z dzisiaj. Jak masz kolejkę chętnych to nowy podatek dodasz do czynszu ale jak chętnych nie ma tak wielu to ceny mogą nawet spaść.

Stef
1 miesiąc temu

Aż wszedłem na stronę dewelopera.
Jedna z przekreślonych cen to cena w Ursusie. NIGDY nie było w tej dzielnicy takiej ceny za m2 jak napisal sobie deweloper. Równie dobrze mogli przekreślić 22 000 zł m2
Deweloper leci w kuliki. Natomiast cena 14500 to już cena w miarę realna, jednak trzeba dodać, że deweloper budujący po drugiej stronie ulicy sprzedaje mieszkania o 9% taniej od tego co proponuje Murapol.

takżejak zwykle jest to lipna promocja.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

uuuu…

Radek
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

I po 30 dniach powinna być promocja na 14 500 z najniższej ceny w ostatnim miesiącu czyli 14 500.
Ale nie będzie, bo duży deweloper to nie mały sklepik osiedlowy, któremu można wlepić karę.

Alf/red/
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

Murapol? Mogliby opuścić do 5, a i tak bym nie kupił. Gorsi niż… no wiecie kto, ci na trzy literki 😉

Levis
1 miesiąc temu
Reply to  Stef

Ursus 14 500 zł za metr? Kto to kupuje, w tak dennej dzielnicy…
Czuję się jak bohater filmu 28 dni później… tylko, że ja przespałem chyba kilka lat 🙂

AdamM
1 miesiąc temu

Zatem gdyby nastąpiła obniżka stóp o dajmy na to 0.5% (a później w 2026 dalsze obniżki) i ceny mieszkań szły by w górę, to… dalej większość ludzi nie będzie stać na zakup (?), chyba że faktycznie akcja kredytowa by ruszyła z kopyta. Tylko czy 30-40 latkowie chcą ładować się w kredyt na 20-30 lat? Oczywiście będą tacy, którzy nie będą musieli się posiłkować tak długimi kredytami (zwłaszcza pary?), ale marnie to wygląda. Dla mnie sama świadomość, że marne 40m2 może kosztować 500-700 tys. zł odstrasza przed zakupem czegokolwiek w Polsce.

Last edited 1 miesiąc temu by AdamM
Admin
1 miesiąc temu
Reply to  AdamM

Rzeczywiście, nie wygląda to dobrze

Wojciech
1 miesiąc temu

Mieszkania w Polsce są bardzo przewartościowane w porównaniu do zachodu. Coraz więcej ofert sprzedaży od zachłannych sprzedawców aby zdążyć sprzedać ” na górce”. Rynek sam te ceny zaczyna weryfikować, a dokładniej zdolność kredytowa kupujących, a raczej jej coraz większy brak. Jak również ilość gotówki w portfelach kupujących a raczej jej coraz większy brak. Widmo zwolnień i utraty dochodu wieńczy to wszystko.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Wojciech

A jak Pan mierzy to przewartościowanie? Bo z danych porównujących cenę metra mieszkania i dochody ludzi u nas i na Zachodzie wynika, że u nas jest taniej…

Redrum
1 miesiąc temu

A można poprosić średnią z podziałem na miasto i metraż mieszkania? Autor nie zna się na analizie danych. Czytanie tych bzdur aż boli. Podawanie średniej dla wszystkich metraży mieszkań nie jest miarodajne. Przykład: Mieszkania 100 metrowe są sprzedawane po 700-900 tysięcy. I gdzie te 13-19k za metr?

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Redrum

W tej branży zbyt duże znaczenie ma lokalizacja, jakiekolwiek średnie mogą być tylko mniej lub bardziej prymitywnym przybliżeniem, a nie dokładnym odzwierciedleniem sytuacji

Paolo
1 miesiąc temu

Łódź:

dbfb2ade9b700e44c769a555861d86d85d0019271bb8f5e391177f42ec6030ec
Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Paolo

Ciekawe. A są jakieś dane, które to obrazują?

Stef
1 miesiąc temu
Reply to  Paolo

Super wiadomość dla szarego Kowalskiego, a inwestorom wiadomo co w co. Zarabiali przez lata, teraz odpływ pokaże kto jest bez spodni. Normalne ryzyko biznesowe.

AdamM
1 miesiąc temu
Reply to  Paolo

Czytałem gdzieś, że Łódź się bardzo szybko wyludnia i ludzie wynoszą się z miasta. Ponoć to jedno z najszybciej wyludniających się miast w Polsce, ale kto wie. Jakoś nie wierzę w krachy w skali kraju…

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  AdamM

Tak mówią, ale byłem ostatnio dwa razy w Łodzi i zauważyłem dużą zmianę na lepsze. To jest bardzo fajne miejsce już teraz, wydaje mi się, że tam mogą być ciekawe ceny nieruchomości

Mmmm
1 miesiąc temu
Reply to  Paolo

Z drugiej strony w Łodzi się bardzo mało budowało. Jak na 3. najludniejsze miasto Polski.

Paolo
1 miesiąc temu
Reply to  Mmmm

Jeśli przy tak małej podaży wystąpił kryzys, to co by się działo teraz, gdyby podaż mieszkań była większa?

Mmmm
1 miesiąc temu
Reply to  Paolo

W innych miastach gdzie deweloperzy i ludzie mają dużo więcej nieruchomości może być jeszcze większą przecena.

Hihacz
1 miesiąc temu

Z perspektywy kupującego, nie jest dla mnie istotne, za ile jest mieszkanie wystawione, tylko jakie mam potrzeby i za na ile mnie stać. Jeśli 50m2 jest za 18k/m2 , czyli 900k, to przy 20% wkładu własnego miałbym ratę jakieś 5000-5500 zł. Wynajem tego samego mam za 2300 zł. Jasne, wynajem hamuje decyzje np. o założeniu rodziny, co jest raczej szkodliwe społecznie, ale ciężko mi się ugiąć pod taką ceną, nawet zarabiając dobrze. Pewnie realnie 12-14k mógłbym dać, ale sprzedający odlecieli w oczekiwaniach i rzeczywistości, cóż poradzić.

Ostatecznie jak nie mieszkanie, to dom trzeba będzie budować, i tyle.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Hihacz

Też mi się wydaje, że to kwestia oderwania się ceny metra kwadratowego od zarobków oraz od możliwości alternatywnych – czyli najmu. I też bym nie kupował powyżej 15 000 zł za metr, chyba że bym się zakochał w danej nieruchomości albo w kimś zakochał w tej nieruchomości ;-). Bo są sytuacje, w których cena nie gra roli 😉

AdamM
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Czyli scenka jest taka: obywatel Maciej S. dziarsko wchodzi do lokalu, z nastawieniem iście bojowym, aby ostro negocjować z 19k za m2 na 15 max. Tymczasem drzwi otwiera… ona. Ten wzrok, ten uśmiech, ten głos. Lokal sprzedany. Program „Pierwsze zaloty” (na rynku wtórnym? ;)) działa. Rynek dalej zepsuty. Resztę sobie sami dopiszcie.

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  AdamM

No, są przecież całe seriale o pośrednikach nieruchomości – przystojni panowie i panie nie na prowizji od obrotu są gotowi na wiele. A klienci… cóż, mają sabą silną wolę 😉

Aga
1 miesiąc temu
Reply to  Maciej Samcik

Panie Macieju,
a co Pan sądzi o cenach rzędu 18 tys/m2 na rynku wtórnym w blokach do 10 lat (mieszkania ok 35m2) w podwarszawskich małych miejscowościach (gmina wiejska) oddalonych od granic miasta o kilka km a czasami widziałam i takie „apartamenty” (ok 65m2) w miejscowościach oddalonych o ok 15-20km od granic stolicy. Jak to nazwać? Życzeniowością?

Admin
1 miesiąc temu
Reply to  Aga

Jeśli się sprzedają, to chyba trzeba to nazwać biznesem… Ale chyba dzisiaj rynek nieruchomości jest w ciekawym momencie szukania nowej równowagi. Bo ceny ofertowe nie chcą spadać, a rozszerza się spread między ofertowymi i transakcyjnymi

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu