29 marca 2021

Lockdown? To się nie uda. Niektóre wielkie sklepy i zakłady usługowe działają w najlepsze. Oficjalnie. Oto ich najpopularniejsze patenty. Dobrze robią czy błądzą?

Lockdown? To się nie uda. Niektóre wielkie sklepy i zakłady usługowe działają w najlepsze. Oficjalnie. Oto ich najpopularniejsze patenty. Dobrze robią czy błądzą?

„Obostrzenia są po to, żeby je łamać” – zdaje się myśleć wielu przedsiębiorców. Ale czy mają wyjście? Oni walczą o życie finansowe, inni o życie w szpitalach. Firmy objęte lockdownem naprędce znalazły trzy sposoby, by obejść przepisy ograniczające ich aktywność. Czy to skrajna nieodpowiedzialność? A może konsekwencja niekonsekwentnej polityki władz?

„W dwutygodniowym lockdownie najtrudniejszy jest pierwszy miesiąc” – gorzko żartują przedsiębiorcy. I mają sporo racji – nikt chyba nie wierzy, że ogłoszony niedawno lockdown skończy się po Wielkanocy, jak obiecuje rząd. Nic też nie słychać o jakiejkolwiek pomocy finansowej dla zamykanych branż. A skoro tak, to zamiast narzekać, trzeba się dostosować.

Zobacz również:

Obostrzenia w Polsce nie są wcale surowe w porównaniu do innych krajów Europy, w dodatku są dziurawe jak ser szwajcarski i chyba niekonsekwentne.  Gdy wiosną ubiegłego roku wykrywaliśmy po 300 przypadków koronawirusa dziennie, to zamknięto cmentarze, place zabaw, zakazano wstępu do lasu. Dziś, gdy przypadków jest 30 razy więcej, na zatłoczonych placach zabaw dzieci bawią się w najlepsze, a w autobusach tłoczą się pasażerowie Czy rząd nie ogłasza większych obostrzeń, bo obawia się, że bez ogłaszania stanu wyjątkowego nie byłby w stanie ich wyegzekwować?

Czytaj też: Znów zamknięty prawie cały handel i usługi. Będą kolejki do spożywczaków? Ten lockdown to klęska polityki rządu zwanej „drogą środka”. Trzy wielkie błędy

Obostrzenia? A sklepy otwarte metodą „na tasiemkę” lub „na medyka”

Rząd ogłosił zamknięcie sklepów, ale znów tylko niektórych i tylko tych o określonej powierzchni. Zamknięte są nie-spożywcze sklepy wielkopowierzchniowe, ale tylko takie, które mają powierzchnię sprzedaży większą niż 2.000 m.kw. Skąd akurat taki limit? Nie wiadomo. Jesienią i wiosną wszystkie niespożywcze i nieapteczne placówki handlowe były zamknięte – te duże i te małe. Dziś, jeśli komuś zabraknie farby do malowania ścian, albo będzie chciał kupić rower albo telewizor od ręki, to nie będzie miał problemu z wizytą w sklepie stacjonarnym.

I nie chodzi tylko o możliwość pójścia do małego sklepu. Duże sklepy znalazły prosty sposób na obejście obostrzeń – żeby zmieścić się w limicie 2.000 m.kw. rozwijają tasiemkę, albo zastawiają regałami część hali. Przestrzeń jest mniejsza,  a sklep mieści się w limicie – może być legalnie otwarty. Na taki pomysł jako pierwsze wpadły elektromarkety Media Mark i RTV Euro AGD.

Teraz ich tropem poszły objęte obostrzeniami sklepy meblowe, np. otwartych jest większość salonów Black Red White i VOX, ale zamknięta jest sieć Agata Meble. Ze względu na mniejszą powierzchnię (ale już nie tylko ze względu na tasiemki, po prostu to są mniejsze sklepy) otwarte są punktu Bricomarche i Mrówki, ale zamknięte Castoramy i Leroy Merlin.

Podobnie jest w sklepach sportowych Decathlon. Obostrzenia obostrzeniami, ale w połowie hali postawiono regał, który ograniczył powierzchnię sprzedaży, a w pozostałej trwa zakupowy harmider – idzie wiosna, więc klienci wybierają rowery, których dziesiątki przechodzą dosłownie z rąk do rąk. Koronaparty na całego.

Ale to nie wszystko – niektóre sklepy mogą być otwarte, jeśli sprzedają… sprzęt medyczny. Tak też tłumaczy się ponownie sieć RTV Euro AGD po uwadze jednej z internautek. Klientka zwróciła uwagę personelowi sklepu w Pabianicach, że jest otwarty, choć nie powinien być i że to łamie obostrzenia. Kierownik miał odpowiedzieć, że teraz to sklep spożywczy, bo sprzedaje kapsułki do ekspresów do kawy.

Pytany przez portal next.gazeta.pl sklep odpowiada, że owszem, może być otwarty, ale z jeszcze innego powodu: bo sprzedaje sprzęt medyczny taki jak termometry, ciśnieniomierze czy pulsoksymetry. A tej działalności obostrzenia nie dotyczą.

Czytaj więcej: Dlaczego już przegraliśmy wojnę z trzecią falą Covid-19?

Czytaj też: Znów zamknięty prawie cały handel i usługi. Będą kolejki do spożywczaków? Ten lockdown to klęska polityki rządu zwanej „drogą środka”. Trzy wielkie błędy

Metoda „na showroom”

To sprawdzony już w czasach zakazu handlu w niedzielę sposób na obejście ograniczeń w zakupach. Sklepy powinny być zamknięte, a klienci nie powinni robić zakupów. A co gdyby zamienić sklepy w showroom? Showroom to pojęcie nieostre – ani to sklep, ani to galeria. Po takim showroomie mogą chodzić klienci, ale nie mogą robić zakupów. Absurd? Niekoniecznie. Polega to to na tym, że klient ogląda towary, a formalnie zakupów dokonuje przez internet, ale tak się składa, że zamówiony „w sieci” towar można odebrać od ręki –  jest to tzw. pozorowana sprzedaż internetowa.

Podobnym rozwiązaniem jest też click&collect. W założeniu chodzi o to, że składamy zamówienie w internecie, ale i tak przychodzimy do galerii, gdzie przy wejściu do danego sklepu – np. perfumerii, stoi ekspedientka, która wydaje towar. 

Teoretycznie może ona wydawać jedynie zamówienia internetowe – w praktyce firmy chcą jak najbardziej skrócić czas oczekiwania na wydanie towaru – nawet do kilku minut. Mamy więc karykaturę rozwiązania –  nie mogę poprosić np. perfum osobiście, ale wystarczy, że stanę obok i z ekspedientką będą rozmawiać przez telefon i powiem – „poproszę o te perfumy z trzeciej półki od góry” i sprzedaż będzie legalna.

Czytaj też: Dziwne słowa premiera. Czy szpitale tymczasowe uratują nas przed załamaniem służby zdrowia? Oto cztery dowody na to, że ona już się (znów) załamała

Indywidualne zakupy ze stylistą

Galerie handlowe nie są zamknięte – zamknięte są niektóre sklepy – odzieżowe, z zegarkami, czy jubilerskie. Klienci snują się po opustoszałych galeriach i mogą trafić na dziwne informacje. Niektóre butki odzieżowe (raczej mniejszych marek, zdecydowanie nie jest to przypadek grupy Inditex (Zara, Pull&Bear), czy LPP (Reserved, czy Mohito) mają na zamkniętych drzwiach naklejone karteczki z numerami telefonów.

To kontakt do sprzedawców, z którymi można się umówić na „indywidualne zakupy w reżimie sanitarnym”. Idea jest prosta – skoro sklep jest oficjalnie zamknięty, można wpuścić do niego klienta „po znajomości” lub w trybie oglądania wystawy z ewentualną opcją zakupu, albo zaprosić na kawę. Czasami sprzedawca wychodzi z zaplecza, a czasami trzeba umówić się na konkretną godzinę. Domyślam się, że akurat takie zakupy w modelu 1:1 są bezpieczne, ale czy o to chodziło tym, którzy wymyślili liczne obostrzenia? 

Czytaj też: Kiedy szczepienia zakończą lockdown? Jak bardzo inflacja zje nam oszczędności? Czy dolar i euro podrożeją? Jak pandemia zmieni nam wydawanie pieniędzy? Oto liczby!

Siłownie trenują „kadrę narodową” i mają w nosie obostrzenia

Oprócz tego całkiem dobrze ma się podziemie fitness i inne punkty usługowe. Wiele siłowni jest otwartych, bo ich bywalcy deklarują udział w przygotowaniach do zawodów sportowych. Idea tego zamysłu była taka, żeby pozwolić zawodowym sportowcom kontynuować treningi, by mogli uczestniczyć w zawodach rangi międzynarodowej albo ogólnokrajowych. W praktyce siłownie zaczęły organizować zawody między sobą, albo po prostu dla swoich bywalców. I „na legalu” obchodzą obostrzenia.

Podobnie jest z gabinetami masażu relaksacyjnego, które teraz oferują swe usługi jako „masaż leczniczy”. W ten sposób z pandemią nie da się walczyć. Nie mam za to pojęcia na jakich zasadach działają szkoły tańca. Ale faktem jest, że jedna z nich działa na moich oczach, a gdy przyjeżdża policja, tancerze zamykają się na cztery spusty i udają, że nikogo nie ma w domu.

Spryt, głupota, czy walka o finansowe przeżycie?

Jak określić takie zachowanie? Z jednej strony obostrzenia, a z drugiej – spryt, cwaniactwo, albo walka o życie. Czy należy przedsiębiorców za to zganić? Może to po prostu efekt głupich, pisanych na kolanie i niesprawiedliwych przepisów? Może przedsiębiorcy mają prawo bronić się przed niesprawiedliwością? Widzieliśmy to już gdy rząd zamknął hotele, ale tylko dla niektórych grup – wystarczyło się zadeklarować, że jest się psychologiem, podróżuje się w delegacji, albo wynajmowało „schowek na narty” ewentualnie miejsce parkingowe z noclegiem gratis.

Z drugiej jednak strony otwieranie sklepu w sytuacji, gdy grasują coraz bardziej zjadliwe szczepy wirusa, chorują coraz młodsi (nie zaszczepieni jeszcze) ludzie, a służba zdrowia już nie jest w stanie pomóc wszystkim chorym – to nie wygląda na odruch rozsądny. Przypomina mi to dyskusję na temat noszenia maseczek. Gdy na początku pandemii nie było to uregulowane prawnie, niektórzy maseczek nie nosili. Inni odpowiadali: nie chodzi o podstawę prawną, chodzi o bezpieczeństwo swoje i innych.

Firmy nie musiałyby tak kombinować, gdyby wiedziały, że rząd zrekompensuje im okres zamknięcia. Obecne wsparcie jest niewystarczające, kryteria pomocy nieostre, a szansa na powszechne rekompensaty, które mogłyby przekonać firmy do dobrowolnego zamknięcia sklepów, praktycznie żadna. A przecież nie chodzi o to, czy sklepy ma powierzchnię 2.000 m.kw. czy 1.500 m.kw. – chodzi o to, żeby nie tłoczyli się tam ludzie, jeśli nie muszą. Bez roweru, czy nowego telewizora można się obyć, albo zamówić przez internet.

Obawiam się, że w obecnej sytuacji jedynym sposobem na powstrzymanie wirusa jest wprowadzenie stanu wyjątkowego i ograniczenie do minimum naszej mobilności. Ciągle za dużo się przemieszczamy – ruch na autostradzie A4 spadł tylko 0 20%. Rok temu, w trakcie pierwszego lockdownu, spadek ruchu wynosił prawie 50%. Rząd o tym wie, bo – jak mówił wielokrotnie premier i ministrowie – monitoruje naszą aktywność na podstawie danych z telefonów komórkowych. Rząd wie, a mimo to nie reaguje.

W tej sytuacji należy sobie odpowiedzieć na pytanie – czy przedsiębiorca ma być „frajerem”, który zamyka biznes i być może będzie musiał zwalniać ludzi, czy też powinien grać tak, jak przeciwnik pozwala i zgodnie z prawem robić to, co nie jest zabronione? O ile podczas pierwszej fali pandemii nikt nie miał wątpliwości i wszyscy przestrzegali obostrzeń, to teraz, po roku pandemii i wielu błędach rządu (apel o „tłumne pójście do urn na wybory”) trudno wymagać dyscypliny od przedsiębiorców, jeśli nie wymaga się jej od siebie.

Niestety, będzie to kosztowało wiele istnień ludzkich. Czy można byłoby tego uniknąć? Cóż, pewnie tak, o ile mielibyśmy ministrów takich, jak mają na Tajwanie.

źródło zdjęcia: PixaBay, PZH

Subscribe
Powiadom o
30 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
hdhfbc
3 lat temu

(…) o ile mielibyśmy ministrów takich, jak mają na Tajwanie

… i Tajwan. Ale w sumie wolałbym nie, bo Chińczycy sobie ostrzą zęby.

Admin
3 lat temu
Reply to  hdhfbc

A na nas Rosjanie 😉

Rafał
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Wielu (nie wykluczając rządzących) twierdzi, że to UE chce nas zniewolić 🙂 Czyli ataki że wszystkich stron, wróg jest wszędzie!

Admin
3 lat temu
Reply to  Rafał

W USA też, bo wygrały tam złowrogie siły, a administracja prezydenta Trumpa (tego, który miał dać nam szczepionki) musiała zejść do konspiracji 😉

Tomek
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Wszystko lepsze niż ruskie. Jak już mamy mieć but nad sobą to lepszy chiński. Ruskich już przerabialiśmy.

Tomek
3 lat temu
Reply to  hdhfbc

Chińczycy już i tak tutaj są. Proponuję poczytać o tym kto nas obecnie żywi.

RobS
3 lat temu

Dziwi mnie ta ciagła nagonka na biznes, że nie zamyka jak jest rozkaz, że naraża, nie przestrzega norm. a przecież tam przychodzą ludzie, nie rzadko z grup zagrozonych. Czy ci ludzie nie są też odpowiedzialni za całą sytuację (brak klientów brak = sensu otwierania)? Trzeba sobie jasno powiedzieć, ze taką mamy naturę i nawet minister z Tajwanu tu nie pomoże ;-).

Grzegorz
3 lat temu
Reply to  RobS

Oczywiście – żadnych lockdownów. Wystarczyło powiedzieć ludziom, że mają siedzieć w domach i wprowadzić tani program 100+ „Zakapuj sąsiada co bez potrzeby do marketu się skrada” i społeczeństwo by się samo pilnowało 🙂

qwqrqw
3 lat temu
Reply to  RobS

Nic dziwnego. Redakcja będzie hejtować wszystkich i wszystko, aby mieć tylko wyswietlenia. ,,Ludzie”, rząd, ,,społeczeństwo”, uogólnione zbiorowości to najłatwiejsze cele, bo nikt się z nimi nie identyfikuje. Zbytnio merytorycznych argumentów bym nie oczekiwał; to mieszanka faktów, fikcji i opinii osadzonych w niewłaściwych kontekstach okraszona epitetami aby wzbudzić emocje. A jak nakręcą wyswietlenia, to urządzą ,,akcję edukacyjną” aby i sponsorom coś spadło.

Patodziennikarstwo.

Radek
3 lat temu
Reply to  RobS

Nagonka? Powiedziałbym że luźne rozważania w temacie czy traktować przedsiębiorców jako cwaniaków, którzy zawsze będą obchodzić prawo dla mamony czy może jako zdesperowanych ludzi stłamszonych przez rząd, który podejmuje decyzje nie biorąc konsekewncji na siebie.

Niestety
3 lat temu

Rządzą słupki popularności. Bo one zapewniają bezkarność i korytko+. Taka jest smutna, ale prosta prawda.

Jarosław
3 lat temu

W dalszym ciągu uważam że takie zachowanie to kwitesencja polskości. Co nie jest zabronione jest dozwolone. Jak zakazane szukamy kruczka prawnego. Nie ma kruczka odwracamy głowę i udajemy że jest ok. Motto Polaka na dziś „dwa razy zakazać to jak raz zezwolić”. Żaden stan wyjątkowy nic nie da chyba ze ktoś podejmie decyzję o rozwiązaniach siłowych, a żaden polityk nie będzie się kwapił do tego bo sądaże. Rządy WB i Niemiec się ugięty i musiały zrobić krok wstecz mimo że za ich działaniami stały analizy ekspertów. Tłuszcza teraz ustala co jest dobre a co złe. Lud chce igrzysk i chleba… Czytaj więcej »

Marek
3 lat temu
Reply to  Jarosław

Ale co jest kwintesencją tej polskości? Politycy którzy łamali obostrzenia w innych krajach często ponosili za to karę, z utratą stanowisk włącznie. U nas nawet teraz minister tego rządu chodzi po Rzeszowie bez maseczki i pokazuje, że żadne zakazy nie są ważne. Czego więc oczekujesz? że ludzie będą przestrzegali zakazów, których wprowadzający nie przestrzegają?

Albi
3 lat temu
Reply to  Jarosław

Lepsza taka kwintesencja polskości niż zaufanie rządowi, że ochroni nas przed wirusem, kryzysem i biedą, jednocześnie zakazując nam zarabianie. Pieniądze i dobrobyt nie rosną na drzewach, chyba że w sadownictwie… 🙂

Radek
3 lat temu
Reply to  Jarosław

„ Co nie jest zabronione jest dozwolone. ”
A jakie ma być? Też zabronione? Polska zgodnie z konstytucją, to demokratyczne państwo prawa.
Co nie jest uregulowane prawem jest jednym z niewielu obszarów wolności, którą nam przypadkiem zostawiono. Zaś rząd stanowiąc prawo ma działać w ramach istniejące prawa. Jeśli wydaje nakazy łamiąc je nie może liczyć na nic innego jak memy.

mko
3 lat temu

„zakupy w modelu 1:1 są bezpieczne, ale czy o to chodziło tym, którzy wymyślili liczne obostrzenia? „
Fajne przemyślenie 😉 skąd wątpliwość, że wymyślającym obostrzenia chodzi o coś innego niż bezpieczeństwo?

Ppp
3 lat temu
Reply to  mko

Też o tym pomyślałem. Skoro ktoś wymyślił sposób na zapewnienie bezpieczeństwa i faktycznie go stosuje – nie można mieć pretensji tylko dlatego, że autor prawa tego nie przewidział.
Zwłaszcza, że ten autor prawa ma na koncie o wiele więcej absurdów, niż ci, którzy próbują to prawo ominąć – by PRZEŻYĆ.
Pozdrawiam.

Innocenty
3 lat temu

Gwarantuję Wam, że ludzie zostaliby w domach a firmy nie kombinowałyby gdyby reżim sanitarny miał jakikolwiek sens. Niestety ograniczanie swobód ludzkich niewiele zmienia, owszem pomaga ale ta różnica pomiędzy brakiem ograniczeń a ścisłym reżimem i zamknięcie na cztery spusty wszystkiego poza sklepami spożywczymi nic nie daje. Dlatego kibicuję przedsiębiorcom, żeby kombinowali i pokazali, że ta cała pandemia która została z premedytacją wywołana przez USA/Chiny istnieje, jest groźna, ale powinniśmy traktować ją jak chorobę która już zostanie na kilka/kilkanaście lat niezależnie od naszych działań.

Parafrazując Churchilla:

„Jeszcze nigdy tak wielu nie siedziało w domach przez tak nielicznych (0,2%).”

Albi
3 lat temu
Reply to  Innocenty

Problemem jest to, że ludzie boja się podejmować jakichkolwiek decyzji. Dlatego rząd musi robić wszystko za nich..

Antek
3 lat temu
Reply to  Innocenty

Jeszcze nigdy tak wielu (cała planeta) nie siedziało w domach przez tak nielicznych (0,2% – procent zgonów pośród zachorowań).

lech
3 lat temu

Skoro jednocześnie kościoły mogą być otwarte, to dobrze robią.

Tomek
3 lat temu
Reply to  lech

Biznes kościelny musi się kręcić. Nie dziwię się przedsiębiorcom – albo zamykamy wszystko, albo nic.

Najlepsze jest to, że klechy również wnioskowały o pomoc w ramach tarczy antykryzysowej – i niech mi teraz ktoś napisze, że kościół to wiara a nie zwykły ordynarny biznes.

Ptychu
3 lat temu

Wbrew temu co twierdzą foliarze i płaskoziemcy, z badań naukowych i danych empirycznych z amerykańskich stanów wynika, że lockdown nie zatrzymuje transmisji wirusa. Dlatego przedsiębiorcy, którzy obchodzą absurdalne przepisy postępują racjonalnie i odpowiedzialnie. Pinokio też to wie i dlatego nie reaguje na obchodzenie przepisów.

Bartek
3 lat temu

Ja wiem, jaka jest „linia” tego bloga, ale ja się ubawiłem setnie, i lejecie miód na moje serce. Nie podam szczegółów, żeby nie prowokować „ormowców” ale w kwietniu startuję w „Mistrozstwach Polski Cheerleaderów” :). Wiem, że za chwilę będę wyzwany od debili,foliarzy, a może i morderców babci. Trudno. Towarzystwo foliarzy wygląda coraz normalniej na tle „normalsów”.
#otwiramysie

Admin
3 lat temu
Reply to  Bartek

Z przerażeniem właśnie zdałem sobie sprawę, że ten blog nie ma żadnej „linii” 😉

Bartek
3 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Ychy… Subiektywnie… Nie lękajcie się. Każdy ma. Obiektywne dziennikarstwo to Yeti.

Joanna
3 lat temu

Ciekawe… Przedsiębiorcy to cwaniaki itd., ale że to zamknięcie jest efektem tego, że rząd przed poprzednimi świętami sprowadził tysiące kretynów z Wielkiej Brytanii, bo się bał negatywnych reakcji, to już nawet jedna linijka nie została poświęcona.

krzysztof
3 lat temu
Reply to  Joanna

hmm czyli ludzie sprowadzeni w grudniu spowodowali trzecia fale w marcu/kwietniu? wirus wykluwa sie 3 miesiace? sprowadzenei tych ludzi bylo bledem, ale bredzenie,ze to glowny powod 3 fali nie ma sensu

Tomek
3 lat temu
Reply to  krzysztof

Sprowadzenie było debilizmem wtedy i to nie podlega dyskusji. Między innymi dlatego bujamy się z tym g**** już od ponad roku.
Wystarczyło zamknąć wszystko (ale WSZYSTKO, a nie prawie wszystko) na 2-3 tygodnie i już byłoby po zabawie. A tak… może w 2035.

krzysztof
3 lat temu
Reply to  Tomek

masz zero wiedzy o temacie: po pierwsze zamkniecie wszystkiego jest niemozliwe po drugie co by to dalo? przeciez po tych 3 tygodniach ludzie zaczna podrozowac, nastapi wymiana towarow i masz wirusa z powrotem…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu