Bardzo dziwne i niepokojące rzeczy dzieją się na rynku ubezpieczeń OC. Kia pana Radosława została staranowana przez panią w suzuki. Ale ubezpieczyciel stwierdził, że pieniędzy z polisy OC sprawcy (który się przyznał) nie wypłaci. Dziś ściga naszego czytelnika estońska firma reprezentowana przez obywatela Niderlandów, a także polska kancelaria umocowana przez obywatela Brazylii. Film Barei? Nie, to życie
Jeśli kiedyś będzie się zastanawiać, czy po banalnej drogowej stłuczce wzywać policję czy zdać się na oświadczenie sprawcy, aby potem bezstresowo móc likwidować szkodę z polisy OC sprawcy, to przeczytajcie tę historię. Po poprzednim artykule o tym, jak w Golfa pana Marcina wjechał nieubezpieczony traktor, wiecie, w jakim trybie i na którym etapie szkody zgłosić się do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, jeśli sprawca był nieubezpieczony. A co jeśli był ubezpieczony, ale firma kwestionuje okoliczności zdarzenia, a ciebie ścigają zastępy prawników, których mocodawcami są firmy z Estonii z upoważnienia obywatela Brazylii? To właśnie spotkało naszego czytelnika.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Likwidacja szkody z polisy OC sprawcy i mechanik w gorącej wodzie kąpany
Pan Radosław w 2016 r. jechał sobie trasą ekspresową S8 na wysokości podwarszawskich Janek. I gdy tak sobie jechał, nagle poczuł, że coś poszło nie tak.
„Jadę swoją kią lewym pasem. Nagle na mój pas zjechała pani w suzuki. Zaczęliśmy się zrównywać samochodami i gdyby we mnie nie wjechała, to bym ją wyprzedził. Obróciło nas o 90 stopni i całe szczęście, że inne samochody zwolniły ponieważ uderzenie boczne na autostradzie mogłoby się skończyć źle. Zjechaliśmy na pobocze (samochody mogły się same poruszać – niepotrzebna była laweta), pani do mnie podeszła, bardzo przeprosiła, powiedziała, że mnie nie zauważyła. Powiedziała, że może napisać mi oświadczenie, że to jej wina, bo nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. I żebym likwidował szkodę z polisy OC sprawcy”
– relacjonuje pan Radosław, który do dziś żałuje, że nie wezwał policji. Uznał, że przy tak ewidentnym zdarzeniu wystarczy oświadczenie. I w pełni go rozumiem. Przy banalnej stłuczce, gdzie nie ma poszkodowanych, z punktu widzenia prawa oświadczenie o przyznaniu się sprawcy zwykle dopełnia formalności. Potem ubezpieczyciel i tak sprawdza przedstawioną przez nas wersję: ja sam trzy razy korzystałem z takiej możliwości: dwa jako poszkodowany i raz jako sprawca. I nigdy nie było żadnych problemów. Zawsze szkoda była likwidowana z polisy OC sprawcy. Takiego szczęścia nie miał pan Radosław.
Z jego relacji wynika, że zadzwonił po assistance, gdzie usłyszał, że jeśli samochód nie potrzebuje lawety, to może dojechać do najbliższego warsztatu ASO, a tam się nim zajmą. Pan Radosław dojechał więc do Nadarzyna, gdzie został obsłużony po królewsku – wszystkim, w ramach rozliczenia bezgotówkowego, zajęli się pracownicy serwisu. Porobili zdjęcia, zgłosili szkodę do Allianza i zapytali, czy nie potrzeba auta zastępczego. „Oczywiście, że potrzeba” – powiedział pan Radosław i dostał skodę. Już na tym etapie sprawa była poza kompetencjami pana Radosława – zdecydował się na to, że warsztat będzie likwidował szkodę z polisy OC sprawcy i to warsztat wziął na siebie rozliczenie z ubezpieczycielem.
Problem w tym, że serwisantom tak się spieszyło, że nie czekali na decyzję ubezpieczyciela, który weźmie na siebie roszczenia pana Radosława. Uznali, że skoro jest oświadczenie sprawcy, to jest i „zielone światło” do naprawy. Albo zaraz będzie i to tylko kwestia niedługiego czasu. Być może zgubiła ich rutyna, być może do tej pory sprawy były ewidentne i oświadczenie sprawcy wystarczało. Tym razem jednak historia miała się potoczyć zupełnie inaczej.
Bezpański rachunek na 28 000 zł. Czytelnik zdaje auto zastępcze i dostaje dziwne papiery do podpisania
Po miesiącu pan Radosław wreszcie odebrał swoje auto z warsztatu, zwrócił też auto zastępcze. Tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Oprócz zdania kluczyków, pan Radosław dostał do podpisania kolejne papiery, a mianowicie trójstronną umowę „przelewu wierzytelności do inkasa” między nim, firmą wynajmującą oraz inną spółką, tzw. cesjonariuszem.
W rozumieniu pana Radosława cesjonariusz miał przejąć od zakładu ubezpieczeń jego wierzytelność z tytułu najmu samochodu zastępczego, a następnie rozliczyć się z wynajmującym. Jak mówi nam adwokat Robert Utrata, który reprezentuje naszego czytelnika, dokument został tak skonstruowany, że jedynie od dobrej woli i rzetelności cesjonariusza zależało, czy odzyska pieniądze od ubezpieczyciela.
I pewnie nie byłoby problemu, gdyby nie to, że po dwóch miesiącach od zdarzenia nasz czytelnik dostał list polecony od Allianza. Czyta w nim, że firma przeprowadziła wewnętrzne postępowanie, z którego wynika, że uszkodzenia jego samochodu nie były spowodowane wypadkiem i że firma nie zapłaci. I koniec.
„Było to dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, nawet ciężko mi to teraz opisać, jak dziwnie się czułem i czuję do tej pory. Po jakimś czasie serwis zasugerował mi, abym zgłosił szkodę do likwidacji z tytułu własnej polisy AC i później zgłosić regres do Allianza, co od razu odrzuciłem, ponieważ to nie ja byłem sprawcą!”
– mówi czytelnik. Mleko się jednak rozlało – do uregulowania został rachunek warsztatu w wysokości 20 000 zł plus 8000 zł kosztów wynajmu auta zastępczego. Kto ma za to zapłacić? Jak reagować w takiej sytuacji?
Firmy ubezpieczeniowe to nie są naiwniacy. Prób wyłudzeń odszkodowań przybywa, a przypadek, gdy dwaj umówieni ze sobą kierowcy symulują wypadek, żeby zarobić na odszkodowaniu, wcale nie jest taki rzadki. Ale tutaj pan Radosław nie widział nawet złotówki odszkodowania, bo szkodę likwidował bezgotówkowo. Nie miał interesu wkręcać ubezpieczyciela, poza tym nie sądzę, żeby był takim kamikaze, żeby symulować grubą stłuczkę na trasie ekspresowej S8.
Jeśli spotkałaby nas podobna sytuacja, to powinniśmy powołać się na opinię niezależnego rzeczoznawcy (np. jednego z tych pracujących przy Polskim Związku Motorowym), który w cenie kilkuset złotych dokona oględzin naszego auta i auta sprawcy oraz niezależnie rozstrzygnie, czy wersja przedstawiona przez kierowców jest uprawdopodobniona czy nie. Czasami bywa tak, że kierowca jeździ autem, które ma uszkodzoną karoserię – wtedy firma ubezpieczeniowa może mieć pokusę, żeby pomniejszyć o te szkody wartość odszkodowania. Ale żeby w ogólnie nie uznać roszczenia?
Ten przypadek jest nietypowy, bo auto jest już naprawione. I co teraz? Tutaj drogi się rozdzielają – warsztat chciał pozwać klienta, żeby ten uregulował dług, ale prawnik wybił im takie pomysły z głowy. W związku z tym, warsztat walczy o pieniądze od firmy ubezpieczeniowej – ze względu na tajemnicę nie wiemy, czy udało mu się je odzyskać. Ale o swoje walczy też firma, która wynajmowała auto zastępcze. I właśnie tutaj sądowe boje toczy nasz czytelnik.
Brazylijski łącznik. Zamiast likwidacji szkody z polisy OC sprawcy, wierzytelność rusza w podróż dookoła świata
Nasz czytelnik w zeszłym roku dostał od firmy Finaay OU z siedzibą w Estonii zagadkowe pismo. Firma z Tallina (w internecie nie ma o niej żadnych konkretnych wzmianek, pojawia się w kontekście cesji wierzytelności) informuje, że wypowiada umowę najmu i że klient musi w związku z tym zwrócić ok. 9000 zł kosztów auta zastępczego. Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Nasz czytelnik czuje się bezsilny.
Pan Radosław dostał sądowe wezwanie do zapłaty. Sprawę oddał prawnikowi, z którym rozmawialiśmy. Poprosiliśmy, żeby wyjaśnił, co się tutaj tak właściwie stało. Jak mówi nam adwokat Robert Utrata, wspomniana wyżej trójstronna umowa „przelewu wierzytelności do inkasa” zawarta między nim a firmą wynajmującą oraz cesjonariuszem, zakładała, że gdyby uzyskanie odszkodowania okazało się niemożliwe lub niecelowe, odpowiedzialność za zapłatę ceny najmu miała wrócić do klienta.
„Było to oczywiście sprzeczne z zamiarem mojego klienta – kierowcy, który zdecydował się na rozliczenie bezgotówkowe. W umowie było kilka niekorzystnych z punktu widzenia kierowcy zapisów, np. o tym, że wierzytelność – gdyby nie udało się jej odzyskać od ubezpieczyciela – przechodzi na inkasa. Wynajmujący sprzedał swoją wierzytelność wobec mojego klienta estońskiej firmie, reprezentowanej przez obywatela Niderlandów”.
Po trzech latach wynajmujący oraz cesjonariusz wypowiedzieli umowę przelewu wierzytelności do inkasa. Wynajmujący wskazał na istotną zmianę okoliczności, cesjonariusz na utratę zaufania, pomimo że nikt nie kontaktował się z kierowcą. A polska kancelaria prawnicza, umocowana przez obywatela Brazylii będącego pełnomocnikiem estońskiej firmy, wezwała czytelnika do zapłaty całego czynszu za najem pojazdu, proponując spłaty w ratach. Prawnik tłumaczy:
„Estońska firma rozwiązała umowę, w związku z czym formalnie chce odwrócić wszystkie jej skutki, odzyskać pieniądze, a za wynajem auta ma płacić teraz kierowca. Taka konstrukcja sprawia, że firmy-pośrednicy (cesjonariusze) nie mają aż tak dużej motywacji, żeby sądzić się z firmami ubezpieczeniowymi, bo wiedzą, że koniec końców zapłaci i tak wynajmujący, czyli kierowca”.
Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że pan Radosław prowadzi działalność gospodarczą, nie chroniły go przepisy prawa konsumenckiego, a sam proces jest postępowaniem gospodarczym, którego rygory są inne – generalnie mniej korzystne dla kierowcy.
Jaki finał może mieć ta historia? Czy nasz czytelnik zostanie zmuszony, żeby zapłacić 8000-9000 zł mimo tego, że był poszkodowanym w stłuczce, sprawca się przyznał, a on w dobrej wierze korzystał z auta zastępczego? Sprawa jest w toku, prawnik czytelnika składa kolejne wnioski: przesłuchania świadków i żądania wydania dokumentów, ale przede wszystkim wzywa do udziału firmę ubezpieczeniową jako stronę – chce się dowiedzieć, co się stało, że odmówiła wypłaty odszkodowania.
Co do powiedzenia w sprawie ma firma Allianz? Dostaliśmy jej odpowiedź, już po publikacji artykułu.
Wypłata odszkodowania została odmówiona na etapie likwidacji z uwagi na rozbieżność uszkodzeń pojazdów uczestniczących w zdarzeniu względem przebiegu zdarzenia.
ASO poleciło klientowi wynajem pojazdu zastępczego z firmy SZ24H362 z siedzibą w Warszawie (faktura wystawiona na łączną kwotę 7749,00 zł). W dniu 09.11.2016 r. pan Radosław podpisał umowę przelewu wierzytelności związanej z wynajmem pojazdu zastępczego z firmą PM Services przy udziale SZ24H362. Z uwagi na wydaną odmowę wypłaty odszkodowania, sprawa z powództwa PM Services trafiła do sądu w kwietniu 2017 roku.
Zaznaczamy, że ani pan Radosław, ani ASO naprawiające pojazd, nie skierowali sprawy do sądu w związku z odmową odszkodowania za uszkodzony pojazd. Postępowanie dotyczyło jedynie pojazdu zastępczego. Powołany biegły wydał opinię, w oparciu o którą sąd zasądził na rzecz powoda całość roszczenia w zakresie kosztów wynajmu (wyrok z dnia 13.11.2020 r.). Prawomocny wyrok został zrealizowany przez Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji Allianz Polska S.A. na rzecz PM Services w dniu 23.02.2021 r.
W związku z powyższym, możemy jedynie stwierdzić, że sprawa po stronie TUiR Allianz Polska S.A. została zakończona zgodnie z wyrokiem Sądu. Trudno jest nam ocenić, dlaczego prowadzona jest w tym temacie windykacja, mimo że sprawa toczyła się w sądzie od kwietnia 2017 r. Kwestia ta powinna zostać skierowane bezpośrednio do firm PM Service lub SZ24H362. Jednocześnie informujemy, że wspomniana windykacja nie jest działaniem w jakikolwiek sposób związanym z TUiR Allianz Polska S.A.
Warto jednak dodać, że klient nie miał interesu iść do sądu, bo i po co – warsztat naprawił mu samochód. Dlaczego ASO nie poszło do sądu? Tego nie wiemy.
Poza tym z treści oświadczenia wynika, że jednak firma wynajmująca auto zastępcze dostała pieniądze od ubezpieczyciela na mocy wyroku sądowego. Ale dlaczego ktoś ściga jeszcze pana Radosława? Nie wiadomo.
Jakie z tego płyną wnioski? Po pierwsze: nigdy nie można mieć pewności, że ubezpieczyciel nie potraktuje poszkodowanego w wypadku kierowcy jak oszusta, który chce wyłudzić odszkodowanie. Ryzyko rośnie, gdy na miejscu nie było policji. Po drugie: zanim zaczniemy likwidować szkodę i wynajmiemy auto zastępcze (w warsztacie bardzo chętnie nam je „wcisną”) trzeba poczekać, aż szkoda zostanie uznana przez ubezpieczyciela, a kosztorys zatwierdzony.
Po trzecie: uważnie czytajmy umowy dotyczące wypożyczenia samochodu. Mogą tam być niekorzystne zapisy. Firm wynajmujących auta jest mnóstwo, zawsze można pójść do konkurencji (o ile ubezpieczyciel sprawcy się zgodzi).
————
Posłuchaj nowego podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” opowiadamy o tym, że idzie wiosna i jak w związku z tym pomóc restauracjom (o ile rząd się zlituje), zastanawiamy się jak to jest, że niemieckie restauracje nie mają problemu z otrzymywaniem pomocy rządowej, a polskie – a i owszem, opowiadamy o wracającym problemie zatorów płatniczych, zastanawiamy się nad tym, czy frankowicze zniszczą bankom bilanse (a może niektórym bankom… pomogą?) oraz prześwietlamy covidowe zapisy w polisach turystycznych. Przyda się przy planowaniu i budżetowaniu wyjazdów wakacyjnych. Zapraszamy do posłuchania pod tym linkiem, jak również na platformach Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts i sześciu innych.
źródło zdjęcia: PixaBay