Firmy finansowe – zwłaszcza te obsługujące przedsiębiorców – zaczynają przygotowywać się do chudych lat. I zwiększają elastyczność swoich usług. Pośrednik Carsmile i firma leasingowa Vehis pokazały właśnie kryzysowe innowacje w leasingu: umowę, z której można się wycofać w każdej chwili oraz tak zdefiniować wartość wykupu auta, żeby miesięczna rata była o 30% niższa, niż w „zwykłym” leasingu. Tylko czy to się opłaca? I gdzie haczyki? Postanowiłem policzyć i sprawdzić
Z różnych danych (tych z banków i tych z GUS) wynika, że firmy zaczynają mocniej dbać o płynność. Wstrzymały przyjęcia nowych pracowników, robią przegląd inwestycji, gromadzą pieniądze na rachunkach bankowych, zwiększają kredyty obrotowe (na poratowanie płynności w razie spadku sprzedaży). To, co będzie się w najbliższych latach liczyło w biznesie, to elastyczność.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kto wie, czy ten czas nie przyniesie dużych zmian w leasingu, usłudze do tej pory niespecjalnie elastycznej. Przedsiębiorcy zwykle „wynajmowali” w ramach leasingu sprzęt, maszyny oraz samochody, płacili przez kilka lat raty, a potem mieli prawo do przejęcia sprzętu np. za symboliczny 1% (co zresztą było logiczne, bo sprzęt był już w całości spłacony w ratach).
Wprawdzie, negocjując z firmą leasingową, przedsiębiorca do pewnego stopnia może manewrować wartością wykupu (np. niższa rata i wyższa wartość w ramach opcji wykupu przedmiotu leasingu na koniec), ale leasingodawcy nie lubią robić takich interesów, więc przeważnie warunki są ustawione tak, żeby przedsiębiorca wybierał raczej wyższe raty i niższą wartość wykupu po zakończeniu umowy.
„Leasing z Tarczą”, czyli pożyczają auta w wersji „kryzysowej”
Pośrednik w leasingu i wynajmie samochodów Carsmile pokazał usługę, która nieco zmienia ten krajobraz. Rzecz nazywa się „Leasing z Tarczą” (dzisiaj wszystko jest tarczą albo „z tarczą”) i polega na dwóch w sumie drobnych „innowacjach” dotyczących leasingu samochodów. Po pierwsze możliwe jest takie ustawienie proporcji comiesięcznej raty i kwoty „wykupowej” (czyli tej, za którą można wykupić przedmiot leasingu na własność), żeby ta ostatnia wynosiła aż 50% wartości auta. Druga polega na możliwości zerwania umowy bez kosztów w każdej chwili (czyli oddaję kluczyki i przestaję płacić raty leasingowe).
Pierwsza rzecz pozwala „oszczędzać” płynność przedsiębiorcy. W ramach tej usługi wysokość raty można obniżyć o 20-30%, a za dwa-trzy lata, przy zakończeniu umowy – jeśli warunki rynkowe i sytuacja firmy pozwoli – wykupić samochód na własność, płacąc znacznie wyższą „ratę końcową” niż przy standardowym leasingu. Albo nie wykupić samochodu w ogóle, tylko oddać go firmie leasingowej.
Oczywiście przy takim ustawieniu proporcji rat miesięcznych i tej końcowej może się okazać, że wykup niespecjalnie się opłaca. Ileś tam pieniędzy zostało już wpłacone, a tu trzeba jeszcze dopłacić 50% wartości samochodu, żeby go przejąć na własność. Przy tradycyjnym leasingu, gdy raty składają się na 100% wartości pojazdu (plus odsetki dla firmy finansującej), łączny koszt samochodu będzie niższy. Ale raty miesięczne za to znacznie wyższe.
Prosiłem Carsmile, żeby wyliczono mi ratę takiego elastycznego leasingu z wartością wykupu na poziomie 50% (zamiast tradycyjnego 1%) i dowiedziałem się, że w przypadku takiej np. toyoty corolli o wartości startowej 95 000 zł brutto i przy umowie na trzy lata oraz przy wpłacie własnej 10% (czyli 9500 zł) płaciłbym 1597 zł netto z ubezpieczeniem GAP (warto mieć, gdyby auto zostało skradzione). To zapewne o 1000 zł miesięcznie mniej niż przy tradycyjnym leasingu.
A bilans? Finalnie rata wyniosłaby 1970 zł (licząc już z VAT), zaś w ciągu 36 miesięcy łączny rachunek wyniósłby z grubsza 70 800 zł, które wylądowało w firmie leasingowej. Dodając do tego 10% wkładu własnego, mamy 80 000 zł. W tej sytuacji możliwość wykupu auta za 50% jego wartości startowej oczywiście nie jest przesadnie atrakcyjna dla przedsiębiorcy i samochód zapewne wróci do firmy leasingowej.
Innowacje w leasingu: komu to się opłaci?
Można powiedzieć: złoty interes dla leasingodawcy. Cóż, zapewne nie najgorszy (pożyczyć przedsiębiorcy auto o wartości 95 000 zł, w ratach zainkasować 70 000 zł i po trzech latach znów mieć to auto na własność, co najwyżej lekko używane). Choć trzeba pamiętać, że po drodze jest koszt kapitału firmy leasingowej, który dziś wynosi pewnie gdzieś w okolicach 8-10% rocznie. A więc interes się zepnie dopiero w sytuacji, gdy leasingodawcy uda się sprzedać odzyskane po trzech latach auto za 45 000 – 50 000 zł. Albo tak „zainwestować” samochód, żeby do czasu całkowitej amortyzacji tyle na siebie „zarobił”.
A jak wygląda to z drugiej strony biurka? Spłacone 70 000 zł i samochód wracający do leasingodawcy po trzech latach nie wygląda dobrze z punktu widzenia przedsiębiorcy, ale… pożyczając w banku na trzy lata 95 000 zł przy oprocentowaniu rzędu 15% rocznie, pewnie trzeba by płacić 3300 zł raty i oddać jakieś 23 000 zł w odsetkach, co też nie jest kwotą pomijalną.
Wydać 120 000 zł na kredyt i mieć auto czy wydać 80 000 zł i po trzech latach już go nie mieć? Oto jest pytanie. A po drodze – i na końcu – mieć większą o tych kilkadziesiąt tysięcy złotych płynność (inwestując ją np. w obligacje na kilkanaście procent rocznie, dzięki czemu poprawić bilans całego interesu) – czy jej nie mieć?
Innowacje w leasingu zaproponowane przez Carsmile to więc taki literalny leasing, a tak naprawdę to bardziej wynajem, bo przy 50% kosztów wykupu samochodu po zakończeniu umowy i tak ów wykup się nie opłaca. Korzystając z tego produktu, przedsiębiorca musi się godzić z tym że co prawda płaci co miesiąc niższe raty, ale przedmiotu leasingu nie wykupi. Może za to – jak wyczytałem w warunkach tego leasingu – przedłużyć umowę np. do 5 lat.
W cenie tego dealu – czyli comiesięcznych rat – jest jeszcze drugi szczegół: możliwość oddania auta i rozwiązania umowy w każdej chwili. Firmy leasingowe czasem dają taką możliwość, ale przeważnie dopiero po dwóch latach albo np. dopiero po spłaceniu 90% wartości samochodu, albo z różnymi nieprzyjemnymi opłatami.
Jak wygląda ta opcja w praktyce? W momencie, gdy – jako przedsiębiorca – chcę oddać auto np. po 15 miesiącach i rozwiązać umowę leasingu, wartość auta zostanie sprawdzona w bazie Eurotax. Jeśli auto nie będzie uszkodzone bardziej, niż wynika to z normalnego używania, jego wartość powinna odpowiadać kwocie, jaka jeszcze nie została spłacona. Jeśli wartość auta według Eurotax byłaby wyższa – leasingodawca zwróci część pieniędzy. Jeśli niższa, wówczas klient musi dopłacić.
Jest jeszcze drugi element tej układanki – kwota pozostała do spłaty (gdy umowa jest np. trzyletnia, a ja chcę ją rozwiązać i oddać kluczyki po 15 miesiącach). Jest ona wyliczana z uwzględnieniem stawki WIBOR, a więc przy wcześniejszym rozwiązaniu umowy będzie niższa (nie płaci się oprocentowania za czas, gdy umowa jest już rozwiązana). To powinno zrekompensować ewentualną dopłatę do wyceny z Eurotax.
„Leasing z Tarczą” jest dla pesymistów?
Auto używane też można w ten sposób sfinansować, ale wtedy Carsmile nie gwarantuje możliwości takiego skalibrowania rat, żeby wartość wykupu wynosiła aż 50% (bo wtedy comiesięczne raty są najniższe). Wszystko zależy od indywidualnej oceny samochodu przez firmę leasingową, jego wartości rezydualnej („używka” może być w bardzo dobrym stanie, a może być w stanie przedzawałowym, czyli takim, że jej przejmowanie przez leasingodawcę po trzech latach byłoby niczym klątwa faraona).
Czy to się może opłacać? I ewentualnie komu? Pewnie komuś, kto obawia się, że coś w jego biznesie złego może się wydarzyć i chce zminimalizować bieżące koszty oraz sztywne zobowiązania. Albo komuś, kto się spodziewa, że stopy procentowe jeszcze wzrosną i chce mieć bufor na podwyżkę raty, gdyby nasz „naczelny gołąb” jednak zmienił zdanie, które wygłosił na sopockim molo.
Wtedy można mieć niższą o 30-35% ratę, auto do dyspozycji i możliwość wyjścia z interesu w każdej chwili. Oczywiście firma finansowa zawsze musi zarobić – przy dobrej i złej pogodzie – więc ceną jest to, że rata wykupowa jest na wysokim poziomie. A w ratach comiesięcznych mimo wszystko zawarta jest kalkulacja finansowa wynikająca z faktu, że firma leasingowa tak naprawdę finansuje tylko „pół samochodu”, a drugą połową będzie musiała później zarządzić.
Co o tym myślicie? Kolejny patent, by zarobić na przedsiębiorcach w kryzysie? A może taka będzie właśnie przyszłość leasingu przy wysokiej inflacji? Bardziej elastycznie, lecz finalnie – drożej? Dajcie znać czy takie innowacje w leasingu popieracie.
Czytaj też w cyklu „Nowocześni mobilni”: Święty spokój kierowcy w dobie wysokiej inflacji? Bezcenny. Jak można (spróbować) ograniczyć koszty eksploatacji samochodu? I ile to kosztuje?
Zobacz też wideorozmowę Samcika: Komu opłaci się auto w abonamencie?
zdjęcie tytułowe: Raten-Kauf/Pixabay