Epidemia koronawirusa to pole mało zauważalnej walki, której wynik może mieć bardzo dalekosiężne skutki dla każdego z nas. W ciągu kilku tygodni firmy promujące obrót bezgotówkowy próbują doprowadzić do przewrotu w naszych głowach. Jeśli uda im się przekonać nas, że gotówka jest „brudna” i „niebezpieczna”, to w walce z nią osiągną więcej, niż przez wiele lat promowania „plastikowego pieniądza”. Zwolennicy gotówki przystąpili do kontrataku, ale pytanie, czy nie za późno
Tuż przed Świętami Narodowy Bank Polski wydał zaskakujące oświadczenie, w którym przestrzegł „niektóre podmioty rynkowe” przed zniechęcaniem Polaków do korzystania z gotówki. I wyraził zaniepokojenie ich działaniami. To pierwsze tak ostre wystąpienie banku centralnego w obronie gotówki. Prezes Adam Glapiński już wcześniej uspokajał Polaków, że gotówka w skarbcach NBP jest obowiązkowo dezynfekowana i poddawana kwarantannie, zanim trafi do banków komercyjnych i bankomatów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tamten komunikat był skierowany przede wszystkim do Polaków przestraszonych hipotezą, że dotykając gotówki można się zarazić wirusem SARS-Covid-19. Teraz pojawił się drugi, którego adresatem jest „branża bezgotówkowa”, coraz odważniej poczynająca sobie w obliczu obecnego kryzysu koronawirusowego.
„Banknoty oraz monety emitowane przez NBP są prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej i co do zasady powinny być powszechnie akceptowane przez przedsiębiorców jako forma dokonywania rozliczeń pieniężnych. Odstępstwa od tej zasady należy traktować jako możliwe (…) w takich przypadkach, jak np. prowadzenie działalności w internecie”
Bank centralny ostrzegł, że niezakłócone funkcjonowanie rozliczeń pieniężnych w kraju wymaga powszechnego akceptowania banknotów i monet sklepy, punkty handlowe i usługowe. I wstawił się w obronie tych Polaków, którzy nie posiadają konta w banku, karty płatniczej oraz nie używają bankowości mobilnej (czyli płacenia przez smartfona).
„Brak akceptacji banknotów i monet (…) może oznaczać, że osoby, posługujące się wyłącznie gotówkową formą pieniądza, nie będą w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb życiowych, takich jak zakup żywności czy leków. W ocenie Narodowego Banku Polskiego taka sytuacja jest niedopuszczalna prawnie i społecznie”
NBP napisał też otwartym tekstem, że niepokoją go poczynania niektórych firm z branży płatności, „mające na celu bezprawne zniechęcenie przedsiębiorców do akceptowania gotówki”.
Zimna wojna #cashlovers ze #zdrowobezgotowkowo. A rząd na to…
Co ma na myśli bank centralny? A choćby działania fundacji „Polska Bezgotówkowa”, która bez żenady namawia sklepikarzy np. do naklejania na witrynach kartek z napisem: „z uwagi na potrzebę zachowania higieny i bezpieczeństwa proponujemy płatności bezgotówkowe”. Jest cała akcja #zdrowobezgotowkowo, w ramach której pojawiają się rady – z jednej strony dla klientów, by płacili wyłącznie kartą, a z drugiej strony dla sklepikarzy, by wyłącznie takie płatności promowali.
W coraz większej liczbie sklepów pojawiają się tego typu zachęty, a zdarzały się już wręcz przypadki, w których kasjerzy sklepowi – powołując się na bezpieczeństwo epidemiologiczne – w ogóle nie pozwalali klientowi zapłacić gotówką, wmawiając mu, że jedyną dostępną formą płatności jest karta lub smartfon.
Po stronie organizacji promujących „bezgotówkę” stanął rząd, co akurat może nie jest bardzo dziwne, bo akurat w jego interesie jest to, by każda transakcja w kraju była odnotowana i opodatkowana.
„Jeśli informacja o akceptowanych przez przedsiębiorcę sposobach płatności umieszczona została w jego lokalu, w miejscu widocznym dla osób chcących skorzystać z oferowanych przez niego towarów lub usług, to takie zastrzeżenie można uznać za wiążące dla stron umowy”
-tłumaczyło Ministerstwo Finansów. I dodawało, że w takiej sytuacji ofertę sklepu czy punktu usługowego należy po prostu uznać za „skierowaną wyłącznie do określonego grona odbiorców, akceptujących określone przez przedsiębiorcę warunki dotyczące zapłaty za oferowane przez niego produkty”.
Czytaj też: Zakupowa panika w liczbach. Ujawnili jak bardzo rzuciliśmy się na towar w sklepach
Strach przed wirusem zmieni nasze przyzwyczajenia przy sklepowych kasach?
W normalnych okolicznościach zwolennicy „bezgotówki” nie mieliby szans szybko spowodować, by zmieniły się płatnicze preferencje Polaków. Owszem, kartami kwartalnie wydajemy już ponad 100 mld zł, ale niewiele mniej wynosi łączna wartość gotówki, którą wyciągamy z bankomatów.
Czytaj też: Sześć powodów, dla których w nowoczesnym świecie wciąż tak trudno nam zrezygnować z gotówki
Coraz częściej kupujemy online, ale w całym torcie handlowym internet ma raptem 7-8% udziałów rynkowych. A z 600-800 transakcji płatniczych, które wykonujemy rocznie, mniej więcej połowa to te z człowiekiem po drugiej stronie – często opłacane gotówką.
Owszem, w sklepach w dużych miastach jest coraz więcej terminali płatniczych, ale na wsiach Warmii i Mazur 60% sklepów wciąż nie akceptuje kart (dane z badań Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Warszawskiego Instytutu Bankowości w ramach kampanii „Warto Bezgotówkowo”).
Ale strach może wszystko zmienić. Ludzie, którzy nigdy nie znaleźliby w sobie motywacji do płacenia kartą zamiast gotówką, w sytuacji zagrożenia życia mogą szybko nauczyć się nawet płacenia smartfonem. Z jednej strony uderza w nich przekaz o „brudnej” gotówce, a z drugiej zaproszenia sprzedawców, by płacili bezgotówkowo. Ci ostatni, jak pokazuje np. sytuacja opisana w „Gazecie Wyborczej”, wchodzą w to, „jak w masło”
Z trzeciej strony przemysł bezgotówkowy robi wszystko, żeby pokazać przewagę płatności bezgotówkowych w czasie kryzysu, np. zwiększa kwotę, którą można płacić kartą bez podawania PIN (a więc bez dotykania PIN-padów w sklepie).
Przeczytaj też: Który sposób płacenia najbardziej lubimy za wygodę? A który za szybkość? Który najbardziej niezawodny? Niektóre z odpowiedzi zaskakują!
Pewnie nie byłoby o czym gadać, gdyby rzeczywiście płacenie kartą było radykalnie bezpieczniejsze. Ale przecież zanim tej karty dotkniemy, to wcześniej dotkniemy dziesięć razy smartfona, na którego ekranie wirus utrzymuje się przez 96 godzin. W tygodniku „Time” przeczytałem, że ekran smartfona jest 10-krotnie bardziej „brudny”, niż deska w publicznej toalecie.
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
A zanim zrobimy zakupy i zapłacimy za nie przy kasie, dotkniemy kilku klamek, przycisku w windzie, bramy wejściowej na osiedle i kilku opakowań produktów, na których też przecież może czaić się wirus. Płacenie kartą – albo w jakikolwiek sposób, który nie wymaga kontaktu ze sprzedawcą – może być co najwyżej bezpieczniejsze dla niego (o ile nie ma na sobie rękawiczek).
Zresztą i to nie jest już takie oczywiste. Co prawda koronawirus zostaje na powierzchniach, ale naukowcy i lekarze wciąż nie są pewni na ile jest to niebezpieczne „stężenie”. W niemieckim piśmie „Zeit” ukazał się ostatnio wywiad z Hendrikiem Streeckiem, wirusologiem z Bonn. I on dość sceptycznie wyraża się o możliwości przenoszenia wirusa przez przedmioty. Wiadomo, że nie jest to niemożliwe, ale nie wiadomo też, czy jest bardzo częste. Wirusolog mówi tak (jeśli ktoś czyta po niemiecku, to podrzucam oryginał):
„Znaleźliśmy wirusy na różnych przedmiotach, klamkach drzwi. Nawet raz w wodzie w toalecie, ponieważ ktoś miał biegunkę. Jednak w żadnej sytuacji nie udało nam się wyhodować z nich nienaruszonych wirusów. To wskazuje przynajmniej na to, że większość ludzi nie zaraża się przez powierzchnie”
Czytaj też: Czy płacenie gotówką zwiększa ryzyko zakażenia wirusem? Jest opinia WHO w tej sprawie
Ile ugra „Polska bezgotówkowa” na epidemii koronawirusa?
W sporze o to, jak płacić w erze koronawirusa najbardziej liczy się to, która z dwóch narracji będzie bardziej wiarygodna w oczach konsumentów. Jeśli ta o wyższości płatności bezgotówkowych – za kilka miesięcy lub za rok możemy obudzić się w świecie znacznie bliższym „wariantowi szwedzkiemu”.
Czytaj więcej o tym: Czy w Polsce jest możliwy „wariant szwedzki”? Nieprędko, bo połowa Polaków na widok karty wzrusza ramionami i mówi: „to cóż, że ze Szwecji”?
I tak będziemy częściej kupowali w internecie i korzystali z usług cyfrowych. Pytanie, czy „panika gotówkowa” znacząco zmieni sposób płacenia Polaków w fizycznych sklepach.
Nie sądzę, by Narodowemu Bankowi Polskiemu jakoś bardzo leżało na sercu, by Polacy nadal kochali gotówkę. Tu chodzi o co innego: zwolennicy „bezgotówki” poszli na całość i są na tyle skuteczni, że zaczyna wyglądać na to, iż mając w portfelu wyłącznie 100 zł w papierku nie będziemy mieli pewności, że uda nam się zapłacić za bułki. A to już wcale nie jest zabawne.
——————————————————
POSŁUCHAJ ROZMOWY Z KAROLEM WÓJCICKIM W CYKLU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
Kliknij baner powyżej lub wejdź w ten link i posłuchaj!
——————————————————-
EKIPA SAMCIKA DZIĘKUJE ZA WASZ CZAS I ZAUFANIE! Na początku kwietnia po raz pierwszy w historii blogoserwisu „Subiektywnie o finansach” liczba czytelników w skali miesiąca przekroczyła okrągły milion osób. Mamy świadomość, że Wasz czas jest cenny i że rywalizujemy o każdą minutę z Waszymi rodzinami, z Netfliksem, a czasem i z „Wiadomościami TVP” :-)). Dziękujemy za to, że coraz częściej wybieracie właśnie nas. Staramy się dostarczyć Wam najlepszy możliwy kontent, najsolidniejszy w całym polskim ekonomicznym internecie. Co nowego na „Subiektywnie o finansach”: zobaczcie w tekście, który jest pod tym linkiem.