Tarcza Antykryzysowa już działa, ale większość przedsiębiorców sygnalizuje, że nie powstrzyma ich ona przed zwalnianiem pracowników. Jest bowiem zbyt skąpa, zbyt skomplikowana i obwarowana zbyt dużą liczbą warunków, które przedsiębiorcy muszą spełnić. Czy polski rząd nie docenia wysokości fali tsunami, która nadchodzi? Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na amerykańskim rynku pracy, by zrozumieć, jak bardzo może być źle. I wystarczy spojrzeć na naszych południowych sąsiadów, by zrozumieć jak kiepską propozycję ma dla przedsiębiorców polski rząd. Czechy ogłosiły trzeci największy program wsparcia przedsiębiorców w Europie Jak pomagają przedsiębiorcom? Jak to jest, że ich na to stać, a nas – podobno – nie? A może… to dobrze, że nas nie stać?
Ostatnio sporo wypowiadam się w mediach, a tam jednym z najczęściej zadawanych mi pytań jest: „ile osób może w najbliższych tygodniach i miesiącach stracić pracę?”. Zrujnowane firmy i zwolnieni pracownicy – to będą najwidoczniejsze ekonomiczne skutki koronawirusa.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Scenariusze są różne – niektóre mówią o milionie nowych bezrobotnych, inne o trzech milionach. Ta ostatnia prognoza mrozi krew w żyłach, biorąc pod uwagę, że w Polsce jest 16,5 mln pracowników. Biorąc pod uwagę prawie milion osób, które już dziś są bez pracy, mówilibyśmy o bezrobociu rzędu 20-25%
Czy może być tak źle? Nie lekceważyłbym żadnej złej prognozy. Wystarczy spojrzeć co się właśnie wydarzyło w USA, gdzie w ciągu zaledwie dwóch tygodni o zasiłek dla bezrobotnych wystąpiło… 10 mln Amerykanów. Nawet w najgorszych czasach ostatnich recesji to bywało góra kilkaset tysięcy tygodniowo.
W USA żyje 330 mln ludzi, z których pracuje ok. 160 mln. Ostatnie dane o bezrobociu mówiły, że bez pracy jest 6 mln ludzi. Teraz jest ich już 16 mln, a za kolejne dwa tygodnie może być 40 mln – czyli co czwarty zatrudniony. Dlaczego u nas miałoby być inaczej. Polecam tego gif-a, który pokazuje jeszcze bardziej dosadnie to, co się dzieje na amerykańskim rynku pracy.
Tam administracja obiecuje wart 2 biliony dolarów pakiet ratunkowy, którego częścią są dotacje dla firm i „helicopter money” skierowane do zwykłych obywateli. Każdy człowiek, który zarabia mniej, niż 75.000 dolarów rocznie, ma dostać czek na 1200 dolarów.
Przeczytaj też: Tak powinna wyglądać „Tarcza Antykryzysowa” dla firm dotkniętych „zamrożeniem”? Tam rząd pomoże pokryć niemal wszystkie straty
Czytaj też: Nowy pomysł polityków – dać ludziom pieniądze natychmiast, że zaczęli je wydawać od razu
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————
Tarcza Antykryzysowa: co ostatecznie się w niej znalazło?
A u nas? Polski rząd zdaje się nie brać pod uwagę najczarniejszych scenariuszy, o czym świadczy zakres obowiązującej od 1 kwietnia pakiet pomocowy – Tarcza Antykryzysowa. Pokrótce przypomnę najważniejsze jego elementy (nie różnią się znacząco od tego, co referowałem Wam wcześniej, gdy była to tylko makieta tarczy).
>>> Dopłaty do pensji pracowników. Każda firma, której obroty spadły o 25% w ciągu miesiąca lub o 15% w ciągu dwóch miesięcy może poprosić, by państwo pokrywało przez trzy miesiące 40% pensji pracownika oraz część jego składki na ZUS. Firma może też w takim wypadku obniżyć pracownikowi pensję o 20%, ograniczając tym samym koszty płacowe o mniej więcej połowę. Ograniczenia: pensja pracownika po 20-procentowej obniżce nie może spaść poniżej minimalnej (2600 zł brutto) i nie można dostać dopłaty do pracownika, który zarabiał więcej, niż trzy średnie krajowe (15.000 zł z groszami).
>>> Dopłaty do „postojowego”. Firma, która całkiem stanęła (nie ma żadnych dochodów) może ogłosić stan „przestoju ekonomicznego”, wysłać pracowników do domu i obniżyć im pensję o połowę (ale nie bardziej, niż do minimalnej krajowej). Z tej połowy pensji, którą wciąż trzeba pracownikowi płacić, część pieniędzy przez trzy miesiące zrefunduje państwo. Bilans jest taki, że pracodawca pokrywa z własnej kieszeni mniej więcej jedną trzecią pensji pracownika.
>>> Mała firma (zatrudniająca mniej, niż 10 osób, przy czym liczą się nie tylko etatowcy, a również zleceniodawcy) może przez trzy miesiące nie płacić składek na ZUS (za pracodawcę i pracowników). W przypadku samozatrudnionych – ich też ta zasada dotyczy – pomoc jest tylko wtedy, gdy miesięczne przychody nie przekraczają 15.000 zł.
>>> Mała firma (mniej, niż 10 osób na payrollu) może wziąć 5000 zł pożyczki, której nie trzeba będzie oddawać, jeśli przez trzy miesiące nie będzie zmian w zatrudnieniu tej firmy
>>> Samozatrudniony lub zleceniodawca może dostać jednorazową – wolną od składek i podatków – zapomogę w wysokości 2080 zł (jak ktoś się rozlicza przez kartę podatkową – to 1500 zł). Ale to też oferta tylko dla tych, którzy mieli przychód poniżej ok. 15.000 zł.
Przedsiębiorcy w większości nie są zachwyceni. Pokrycie 50-65% płacy pracownika, gdy firma się wali, to trochę mało, by znaleźć w sobie motywację do jego niezwalniania. Anulowanie składek na ZUS za trzy miesiące – to z kolei oferta dla małych firm – wygląda nieco lepiej, ale 5000 zł na sfinansowanie etatów to już żałosna kwota.
Tarcza Antykryzysowa przypomina niestety durszlak i jest bardzo mała szansa, że firmy odcięte od możliwości prowadzenia normalnej działalności będą utrzymywać etaty, korzystając z tarczy. W rządzie już coś przebąkują o drugiej tarczy. Tylko nie wiadomo czy zdążą.
Żeby wytłumaczyć te wszystkie elementy pakietu antykryzysowego Polski Fundusz Rozwoju musiał przygotować kilkudziesięciostronicowy podręcznik. Program Antykryzysowy, który wymaga tak opasłego explainera musi być porażką.
Czytaj też: Koronawirus i spekulanci. Będą kary za wzrost cen i urzędowe marże? Ten pomysł ma aż pięć pułapek
Tak walczą z kryzysem gospodarczym Czesi. Imponujące wsparcie dla przedsiębiorstw i pracowników
Z zazdrością – ale i trochę z niedowierzaniem – trzeba patrzeć na Czechów, którzy w ostatnich dniach dorzeźbili naprawdę porządny program antykryzysowy. Za mało wiem o ich finansach publicznych, by powiedzieć, czy ich na to stać, ale fakt jest taki, że nasi południowi sąsiedzi ogłosili trzeci największy w Europie program wsparcia dla swoich obywateli.
Jest on wart 18% PKB tego kraju (dla porównania: polski jest oficjalnie wart 212 mld zł, co przekłada się na 10% PKB, ale na transfery gotówkowe rząd przeznaczy tylko… 1% PKB). Niemcy ogłosili program stymulacyjny dla gospodarki wart bilion euro, czyli 28% ich PKB. Włosi chcą się ratować kosztem 21% PKB.
Czytaj też: Czeski program antykryzysowy jest trzeci największy na świecie
Co kombinują pragmatyczni Czesi? Ano dużo kombinują. Patrzcie i zazdrośćcie (a pamiętajcie, że u nich premierem jest niejaki Andrej Babis, miliarder i właściciel koncernu Agrofert, który czuje biznes i wie jak trudno wykopać się spod gruzów).
>>> przekazanie 25.000 koron (jakieś 4.200 zł) „płacy minimalnej” każdemu przedsiębiorcy oraz osobie samozatrudnionej, która nie jest w stanie prowadzić działalności z powodu ograniczeń narzuconych przez rząd. O ile dobrze zrozumiałem, ma być ona wypłacana przez cały okres trwania utrudnień (orientacyjny koszt – równowartość 2 mld zł miesięcznie w przeliczeniu na naszą walutę). Do tego specjalny zasiłek na opiekę nad dzieckiem, o ile przedsiębiorca nie może prowadzić firmy, bo musi zajmować się domem. Zasiłek wynosi 13.000 koron miesięcznie (2.000 zł) i przysługuje rodzicom dzieci do 13 roku życia.
>>> zwolnienie pracowników i samozatrudnionych z „czeskiego ZUS” (składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne) na okres od marca do sierpnia) do wysokości minimalnych składek. Jeśli dobrze rozumiem, jeśli ktoś płaci składki wyższe, niż minimalne, to tę nadwyżkę będzie musiał pokryć. Oszczędności dla przeciętnego płatnika ma wynieść 30.000 koron (czyli 5.100 zł) przez całe pół roku trwania ulgi. Ustawa przewiduje nawet to, że jeśli ktoś już zapłacił składki za marzec, to zostaną one potraktowane jako zaliczka tytułem składki za wrzesień. Koszt programu: 15 mld koron (2,5 mld zł)
>>> program nieoprocentowanych pożyczek z rocznym okresem karencji w spłacie i rozłożeniem spłaty na trzy kolejne lata. Pożyczki są dostępne dla każdego przedsiębiorcy (nawet tego najmniejszego), będą wynosiły od 10.000 koron (1.700 zł) do 15 mln koron (czyli 2,5 mln zł), będą udzielane przez czeskie banki i gwarantowane w 80% przez państwo (Czesko-Morawski Bank Gwarancji i Rozwoju). Nie udało mi się znaleźć informacji ile pieniędzy pójdzie na te gwarancje.
>>> dopłaty dla pracodawców i pracowników. Jeśli pracownik firmy nie może pracować, bo jest na kwarantannie, to państwo wypłaci jego pracodawcy odszkodowanie w wysokości 80% jego pensji (pozostałe 20% pokrywa pracodawca). Podobnie jest w sytuacji, gdy 30% pracowników firmy lub więcej jest na kwarantannie – wtedy też wchodzi 80% państwowej dotacji do płac. Jeśli firma wykaże, że nie pracuje w związku z ograniczeniami w dostępności materiałów (surowców, produktów, usług) niezbędnych do działalności, w tym dostaw z zagranicy, to państwo wypłaci 50% wartości utraconych przychodów tytułem odszkodowania. A jeśli z powodu państwowych ograniczeń znacznie spadł popyt na usługi lub produkty firmy – państwo również wypłaci odszkodowanie rzędu 50% przychodów. Pracownik musi w takiej sytuacji ma dostać 60% swojego wynagrodzenia z kasy państwa, a pozostałe 40% powinien dopłacić pracodawca. Koszt programu: nie udało mi się ustalić.
>>> w przygotowaniu odroczenie zaliczek na podatek dochodowy
>>> w przygotowaniu odroczenie płatności rat wszystkich kredytów prywatnych, firmowych i hipotecznych na pół roku (na razie banki przygotowały komercyjną ofertę wakacji kredytowych, podobnie „atrakcyjną”, jak ta, która obowiązuje u nas).
>>> w przygotowaniu zmiana ustawy o niewypłacalności, która ma ułatwić odroczenie rat, wprowadzić nowe warunki umarzania długów lub wydłużania terminów spłaty
Czytaj: tutaj więcej szczegółów po czesku, zobacz też co piszą tutaj, w serwisie penize.cz. Inny tekst źródłowy znajdziesz tutaj
Gdyby ktoś z Was znał lepiej, niż ja, język czeski (to nie jest trudne) – lub miał lepszy translator (to też nie jest trudne), albo po prostu miał wiedzę pochodzącą z pierwszej ręki – i gdyby znalazł błąd w moim rozumieniu czeskiej tarczy – niech mi da znać na maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl, będę natychmiastowo poprawiał, żeby nie było nieporozumień.
—————————–
POSŁUCHAJ NAJNOWSZEGO PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
—————————–
Kto ma rację? Premier przedsiębiorca, czy premier bankier?
Krótko pisząc: czeskie państwo proponuje przedsiębiorcy, który nie jest w stanie działać z powodu koronawirusa „płacę minimalną” (żeby mógł się sam utrzymać), zasiłek na opiekę nad dzieckiem, refundację 60-80% pensji jego pracowników (o ile nie zostaną zwolnieni), zwolnienie ze składek na ZUS (w planach też zawieszenie zaliczek na PIT oraz rat kredytów), a w niektórych przypadkach też odszkodowanie w wysokości 50% utraconych obrotów. Do tego nieoprocentowany kredyt z roczną karencją i spłatą rozłożoną na trzy lata.
Widzicie różnicę? Mam tylko jedną wątpliwość: czy Czechów na to stać? Ich budżet państwa to 1,7 biliona koron (65 mld euro). Deficyt planowany na ten rok wynosi 1,5 mld euro, a rząd zakłada jego zwiększenie do 7,5 mld euro). Łącznie program antykryzysowy ma pochłonąć 18% PKB (wynoszącego 200 mld euro), czyli mniej więcej 35 mld euro. To więcej, niż połowa budżetu państwa.
—————————-
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————-
W Polsce niby proporcje programów ratunkowych są podobne (budżet państwa – 435 mld euro, Tarcza Antykryzysowa – 212 mld zł), ale u nas proporcje między „żywym pieniądzem” dla przedsiębiorstw (30-35 mld zł), a inżynierią finansową jest znacznie mniej korzystna, niż w Czechach. Tak przynajmniej wynika z pobieżnego porównania zakresu pomocy w Polsce i w Czechach (choć nie znam szczegółów finansowych czeskiej „tarczy”).
Czytaj też: Trzy grzechy główne jakie nosi w sobie Tarcza Antykryzysowa w rządowej wersji.
Czytaj też: Dlaczego Polski nie stać na mocniejszą tarczę? Bo 90 mld zł rząd rozdał tym, którzy pomocy nie potrzebują
Pytanie brzmi: czy i w jaki sposób Czesi „zorganizują” w swoim budżecie państwa odpowiednie kwoty (pożyczą za granicą). Być może stawiają na to, że wkrótce Unia Europejska uchwali bezpośrednie transfery do wszystkich państw członkowskich i stamtąd popłyną miliardy euro? I wolą najpierw ratować firmy, a potem zastanawiać się skąd wziąć na to pieniądze. Tam premierem jest wielki przedsiębiorca, a u nas – były bankier. Zobaczymy który z tych doświadczonych dżentelmenów będzie miał rację.
W tym kryzysie każdy błąd może być bardzo kosztowny, ale można go popełnić w obie strony – wydać na ratowanie gospodarki za mało, albo… za dużo. Ten kryzys kiedyś się skończy i jedne kraje wyjdą z niego mniej, a inne bardziej zadłużone. Bardziej zadłużone kraje będą ponosiły ryzyko, że zapłacą za ten dług wyższą inflacją i niższym kursem własnej waluty, a więc „zniszczeniem” oszczędności własnych obywateli.
Z drugiej strony: jedne kraje wyjdą z kryzysu silniejszą, bardziej konkurencyjną i lepiej odbudowaną gospodarką, a inne ze słabą i niekonkurencyjną. I ten ostatni element nie zależy od tego jaką kasę położymy na stół, ale też od innych czynników. Stąd na jednoznaczne wychwalanie „czeskiej drogi” jest za wcześnie, choć na dziś wygląda ona na bardziej obiecującą – w odróżnieniu od polskiej ma ona szansę (na razie) zapobiec wystrzałowi bezrobocia.
zdjęcie tytułowe: Pixabay/Wyborcza.pl/OLX