Jak co roku Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy okazała się nadzwyczaj udanym przedsięwzięciem. Według ostatnich dostępnych danych z końca „dnia zero” zebrano aż 81 423 542 zł, co oznacza, że jest ogromna szansa na rekordowy w 26-letniej historii WOŚP wynik końcowy. W zeszłym roku o tej porze zebrana kwota dochodziła do 62,5 mln zł, a po podsumowaniu wszystkich wpływów „urobek” wyniósł aż ponad 105 mln zł.
Pół godziny pracy dla Jurka Owsiaka
Co te 81,5 mln zł oznaczają? Że każdy dorosły Polak – a jest nas mniej więcej 33 miliony – statystycznie oddał na Wielką Orkiestrę Jurka Owsiaka prawie 2,5 zł. Oczywiście: nie każdy Polak bierze udział w akcjach dobroczynnych, z różnych raportów wynika, że liczba przyznających się do wpłat na akcje typu „owsiakowego” to jakieś 7-8 mln ludzi. Z drugiej zaś strony trzeba założyć że z całkowitego „urobku” przynajmniej jedna trzecia to pieniądz „hurtowy”, czyli datki wielkich firm, nie zaś zwykłych ludzi.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Podsumowując to wszystko wychodzi, że każdy z angażujących się w dobroczynność Polaków dał na WOŚP mniej więcej tyle, o ile prosiłem w tekście „Pięć sposobów, by najłatwiej pomóc WOŚP”, czyli po 7,5 zł. W zależności od tego jaką macie stawkę godzinową można powiedzieć, że na potrzeby Jerzego Owsiaka i jego fundacji oddaliście równowartość od kilkunastu minut do prawie godziny swojej pracy (najniższa stawka godzinowa w Polsce to 9,6 zł netto, zaś średnia krajowa to 19 zł na godzinę). Szacun!
Czytaj też: Pięć sposobów, by jak najłatwiej pomóc WOŚP nie ruszając się z fotela. Albo ruszając się tylko troszkę
Klienci mBanku rozbili (swój) bank
Ogromny udział w tym sukcesie mają klienci pewnego banku, który jest sponsorem Welkiej Orkiestry – mBanku. Jego szefowie przygotowali z związku z 26. finałem WOŚP ciekawą „promocję”, której wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Otóż mBank obiecał, że jeśli jego klient wpłaci na WOŚP „cegiełkę” od 10 zł do 100 zł (przelewem albo klikając w widget w aplikacji mobilnej), to bank dorzuci drugie tyle. Limit kwotowy udziału banku w akcji wynosił milion złotych, co zresztą klienci krytykowali, bo bank pisał o nim dużo mniejszymi literkami, albo w ogóle.
„Promocja” okazała się trafiona w punkt. Klienci mBanku tak rzucili się do pomagania, że – jak wynika z komunikatu banku – wpłacili na WOŚP aż 6,7 mln zł. Po raz pierwszy instytucji finansowej udało się tak zmobilizować ludzi do dobroczynności. Jestem przekonany, że ogromna część klientów wpłacała za pomocą aplikacji mobilnej – wystarczyło kliknąć znajdujące się na ekranie głównym serduszko WOŚP, wybrać kwotę spośród kilku proponowanych i zatwierdzić przelew. Prościej pomagać się nie da.
Szef mBanku Cezary Stypułkowski obiecał, że w podziękowaniu za ofiarność klientów bank da z własnych funduszy (czyli też pośrednio od klientów, ale obniżając własne zyski :-)) nie obiecany wcześniej milion, tylko… drugie tyle, ile klienci, czyli 7 mln zł. Po raz pierwszy cieszę się, że bankier złamał daną obietnicę ;-)). Dobry pomysł, który skomentowałem wierszykiem: „mBank się rzucił do dobroczynności, będzie przelew miast mikropłatności”.
Po raz pierwszy bank tak zachęcił klientów do pomagania
Nie wiem czy klienci mBanku są zamożniejsi, bardziej skłonni do pomagania, niż klienci innych banków, ale faktem jest, że mBank bardzo zgrabnie ich zmobilizował do działania, dał do ręki instrumenty pozwalające działać „na jeden klik”, a potem – gdy okazało się, że motywacja „żre” – zgodził się „połknąć tę żabę” w postaci dorzucenia swojej „większej połowy” do zebranej przez klientów kwoty.
Biorąc pod uwagę, że bank ma jakieś 7,5% w aktywach sektora bankowego i pewnie jakieś 10% udziału w liczbie klientów polskich banków, kwota 6,7 mln zł przeznaczona przez klientów robi nieco mniejsze wrażenie (bo stanowi mniej więcej 8% łącznej zebranej kwoty). Ale trzeba pamiętać, że bazą dla tych wyliczeń powinna być liczba ubankowionych klientów (20% nie ma konta bankowego) oraz tych, którzy korzystają co najmniej z bankowości elektronicznej (albo mobilnej).
Firmy finansowe nie od dziś starają się wspomagać dobroczynność u swoich klientów. Bardzo ciepło recenzowałem pomysł wprowadzenia wpłat na instytucje charytatywne w bankomatach Euronetu (to też partner Wielkiej Orkiestry). Jeśli pomaganie nie jest wielkim wysiłkiem i można zrobić coś dobrego dla innych kilkoma kliknięciami, to chętniej się pomaga.
Przykład bankowej „promocji” przeprowadzonej w ramach 26. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pokazuje, że wśród klientów banków jest duży potencjał. Trzeba tylko dostarczyć im instrumenty, żeby mieli na czym zagrać.
Czytaj: Jak, wypłacając pieniądze z bankomatu, poczuć się lepszym człowiekiem? Wystarczy kilka kliknięć
Z pomaganiem jest jak z oszczędzaniem. Jak spróbujesz – nie możesz już przestać
Nawet jeśli koszty organizacji takiego eventu były wyższe, niż pomoc „po cichu”, to chyba warto te pieniądze wydawać, by robić reklamę pomaganiu innym. Tych 120.000 wolontaruszy, którzy pomimo mrozu kwestowali na ulicach, to żywe reklamy dobroczynności. I niewykluczone, że ubocznym efektem akcji Jurka Owsiaka będzie to, że będziemy chętniej pomagać. Nie tylko WOŚP-owi, ale w ogóle.
Bo z działalnością charytatywną jest w dużej mierze tak, jak z oszczędzaniem. Dopóki nie spróbujesz, to wydaje ci się, że to niepotrzebne, że zajmuje za dużo czasu, że nie masz na to pieniędzy. A po „pierwszym razie” już widzisz, że to jest fajne, że lepiej się czujesz, że wcale nie zbiedniałeś.