Ekologia to kontrowersyjny temat. Jedni propagują proekologiczne zachowania aż do przesady. Drudzy mają to głęboko w nosie, wychodząc z założenia, że dopóki Chińczycy i Amerykanie trują Ziemię na potęgę, to my i tak niewiele możemy pomóc, więc nie ma sensu utrudniać sobie życia, żeby być eko. A gdyby spojrzeć na sprawę wyłącznie przez pryzmat portfela? Wzięliśmy pod lupę siedem sposobów na ochronę środowiska, których każdy z nas może spróbować. I policzyliśmy czy to się opłaca. Wnioski? Zaskakujące!
Epidemia koronawirusa mocno dała się we znaki ekologii. Kiedy już wydawało się, że modne będzie odchodzenie od plastiku, to nagle trzeba było się przerzucić na miliony środków ochrony osobistej i zapakowanych towarów. Z epidemią uczymy się jednak już powoli żyć, więc może czas wrócić do ekologicznych nawyków lub się ich spróbować nauczyć? Przynajmniej takich, które nam życia nie skomplikują i niekoniecznie opróżnią nasz portfel.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Podobno bycie eko kosztuje i dlatego wielu z nas się na to nie decyduje. Dlatego przy każdym nawyku dodajemy szacowaną stratę lub zysk w porównaniu do nieekologicznej postawy. Oczywiście nie wszędzie da się to policzyć. Chcieliśmy, aby ten artykuł nie był pełen banałów w stylu „segreguj śmieci”, ale jednak nie da się ukryć, że najlepsze rozwiązania są najprostsze. Wszyscy o nich mówią, ale zdecydowanie za mało osób z nich korzysta. Dlatego…
Pierwszy nawyk życia eko: segreguj śmieci
Po prostu. Szklane butelki, słoiki? Wyrzucaj do pojemnika ze szkłem. Gazety, kartony? Do papieru. Puszki? Do metalu. I tak dalej. Wymagania na pierwszy rzut oka są dosyć trudne, ale bardzo szybko wchodzą człowiekowi w krew. Warto je też wydrukować w małym formacie i nakleić na pojemniki na śmieci w domu. Segregowane odpady nie muszą być wyczyszczone na błysk, ale powinny być puste. Pełna, plastikowa butelka zrobi więcej kłopotu niż pożytku. Opróżniajmy więc opakowania.
Są jeszcze odpady, których nigdzie nie wyrzucamy. Leki oddajemy do wyznaczonych aptek nie dlatego, aby się ktoś nie otruł naszym Rutinoskorbinem, ale żeby nie zatruwać środowiska. Elektrośmieci, baterie, akumulatory też zanosimy do odpowiednich punktów zbiórki.
I prośba do polityków, polskich i europejskich. Nie przesadźcie z wymaganiami! Niektóre kategorie można sprawnie oddzielać od siebie w sortowniach bez szkody dla środowiska. Już teraz przechodzimy z trzyfrakcyjnego systemu (papier, szkło, tworzywa sztuczne z metalami) do pięciofrakcyjnego (papier, szkło, metal, tworzywa sztuczne, bio). Wiadomo, że najlepiej byłoby segregować dosłownie wszystko, ale z segregacją jest trochę, jak z krzywą Laffera – może się okazać, że zbyt dokładna segregacja da mniejsze korzyści środowisku.
Powiecie, że to firmy muszą zacząć. Tak, ale w Polsce szczególnie kuleje segregowanie odpadów na poziomie gospodarstwa domowego. W 2016 r. recyklingowaliśmy 46% odpadów (unijna średnia to 38%), ale już w naszych domach przeważają odpady zmieszane (wg GUS, w 2017 r., na jedną osobę przypadło 227 kg odpadów zmieszanych i zaledwie 84 kg odpadów posegregowanych).
Ceny odbioru śmieci ustalają gminy i trudno to porównać, ale zasada jest jedna: opłaty za odpady niesegregowane są wyższe, często dużo wyższe niż za odpady segregowane. Zgodnie z „Ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach” opłaty za wywóz zmieszanych odpadów muszą być dwa do czterech razy wyższe od tych za wywóz odpadów posegregowanych.
W powyższej tabeli prezentujemy ceny w kilku wybranych (mniejszych i większych) miejscach w Polsce dla dwuosobowego gospodarstwa domowego mieszkającego w mieszkaniu o powierzchni 61 m2.
Zysk, czy strata? Zysk! I to całkiem poważny, średnio 640 zł rocznie.
Ilość odpadów posegregowanych powoli rośnie, ale rośnie też… łączna ilość odpadów na jednego mieszkańca w Polsce! Dlatego…
Drugi nawyk życia eko: na zakupach zwracaj uwagę na opakowania
Opakowania są bardzo ważne w głowach specjalistów od marketingu. Odpowiednio ustawione okienko na opakowaniu i wydaje się, że łososia jest dwa razy więcej. Ale czy opakowania są nam potrzebne?
Szczytem absurdu są kosmetyki. Perfumy w szklanej butelce, opakowane w karton i zafoliowane. Są też obrane owoce zapakowanych w plastikowy pojemnik. Postarajmy się zwracać uwagę na opakowania i kupować ich mniej, szczególnie plastiku. Kupujmy chleb w całości, produkty na wagę, kosmetyki bez opakowań zewnętrznych, itp. Na szczęście coraz więcej firm pakuje już swoje produkty w biodegradowalne opakowania.
Pojawiają się argumenty, że jedna osoba unikająca plastiku na zakupach nic nie zmieni. Wg Eurostatu, w 2016 r., gospodarstwa domowe odpowiadały za 8,5% odpadów wytwarzanych w Unii Europejskiej. Czyli za prawie 216 milionów ton! To tylko trzykrotnie mniej, niż „wnosi” tak krytykowane górnictwo i wydobywanie! Jest co ograniczać.
Nie można założyć, że produkty zapakowane zawsze są droższe. Ale przeważnie są – wystarczy porównać cenę pieczarek na wagę i w plastikowym opakowaniu.
W powyższej tabeli zamieszczamy kilka przykładowych produktów z jednego z marketów spożywczych. Nie jesteśmy pewni, czy te dane są miarodajne, ale przyjmijmy, że jest coś na rzeczy. I że rzeczywiście różnica między produktami sprzedawanymi „luzem”, a pakowanym, rzeczywiście wynosi 37%. Zakładając, że miesięcznie gospodarstwo domowe wydaje 300 zł na produkty, które można kupić bez opakowania i średnią różnice w cenie w wysokości 37%, osiągniemy duże oszczędności.
Zysk czy strata: 2630 zł zysku w skali roku dzięki różnicom w cenach między produktami sprzedawanymi luzem i na wagę.
A jeśli już zdecydujesz się kupować owoce, warzywa na wagę to…
Trzeci nawyk życia eko: nie używaj worków lub używaj wielorazowych
Nic tak nie boli, jak widok kogoś kupującego jedno jabłko i wkładającego je do jednorazowej torebki foliowej. Po co? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby owoce i warzywa ważyć bez torebki.
Ponadto w sklepach (np. Kaufland, Biedronka, Lidl, Auchan) są już dostępne wielorazowe woreczki za niską cenę. Nie dosyć, że są zdrowsze (mają otwory, a wiec wentylację), to możemy ich wielokrotnie używać, a w razie potrzeby wyprać. Zręczny czytelnik uszyje je sobie ze starej firanki. I uwaga – weźmy takie woreczki ze sobą nie tylko do marketu, ale też na targ!
Zaopatrzmy się też w kilka dużych toreb wielokrotnego użytku i zawsze miejmy je przy sobie. Dzięki temu unikniemy kupowania worków przy kasach. To nie dotyczy tylko sklepów spożywczych. Kupując książkę, buty, czy biżuterię naprawdę nie musimy brać foliowego worka!
Wg raportu „Plastics – the facto 2016″ Polska odpowiada za 6,3% zużycia plastiku w Unii Europejskiej (2015 r.), co daje nam szóste miejsce. Przed nami są tylko Niemcy, Włochy, Francja, Hiszpania i Wielka Brytania. Fakt, też jesteśmy dużym krajem, ale wyprzedzające nas kraje więcej odpadów recyklingują, więcej odpadów zamieniają na energię i mniej odpadów składują. Czyli nie dosyć, że dużo wytwarzamy, to jeszcze sobie z tym nie radzimy.
Woreczki do warzyw i owoców są jeszcze darmowe, ale te przy kasach są płatne. Torby wielokrotnego użytku szybko przyniosą nam mały zysk. A może nie taki mały? Średnia cena za reklamówkę przy kasie wynosi 54 gr. Zakładając, że gospodarstwo domowe robi zakupy spożywcze dwa razy w tygodniu i za każdym razem kupuje dwie takie torebki, to rocznie wydaje na nie 112 zł.
Dodatkowo dwa razy w miesiącu biorąc torebkę za 1 zł w innym sklepie (drogerie, księgarnie, sklepy odzieżowe) zapłaci jeszcze 24 zł. Od tego trzeba odliczyć koszt zakupu toreb wielorazowych oraz wielorazowych woreczków na warzywa i owoce. Jedna torba wielorazowa kosztuje około 2,4 zł, a w gospodarstwie przydadzą się ze cztery takie torby – koszt 9,6 zł. Woreczek na owoce kosztuje około 1,5 zł, a przyda nam się ich osiem – koszt 12 zł.
Zysk czy strata? Zysk, który szacujemy na 115 zł w skali roku
Zakupy są ważne i przyjemne, ale…
Czwarty nawyk życia eko: Czy na pewno musisz coś kupić? A może jednocześnie da się coś… sprzedać?
To nawyk, który może nie jest banalnie prosty do wdrożenia w życie, ale jest szalenie ważny. Niedawno Irek Sudak pisał o akcji „Nie kupię nowych ubrań przez cały 2020 r.”. Na pewno jest interesująca, ale może się odbić efektem jojo i wielkimi zakupami w styczniu 2021 r.. Sam zamysł jest jednak dobry – zanim coś kupisz, zastanów się, czy na pewno tego potrzebujesz.
Przemysł wytwórczy i usługi odpowiadają łącznie za 15% odpadów wytwarzanych w Unii Europejskiej. W 2016 r. wygenerowano w Polsce aż 104 tysiące ton odpadów tekstylnych! Niektóre rzeczy wymieniamy zdecydowanie zbyt często. Ubrania i elektronika są najlepszym przykładem. Półroczna koszulka ląduje w koszu lub w szafie? Wymieniamy całkiem sprawny telefon na nowy model? Co piąty ciuch w naszej szafie jest używany rzadko lub w ogóle!
Jeżeli zdecydujesz się czegoś pozbyć, to zastanów się, czy nie możesz tego komuś dać lub sprzedać. Ludzie na OLX, Vinted i podobnych portalach skupują nawet bardzo dziwne rzeczy. Coś, co jest dla nas śmieciem – dla kogoś innego może być skarbem. Sami też możemy rozważyć kupno używanej rzeczy.
Trudny do oszacowania, ale ograniczenie zakupów musi przynieść zysk. Również jeżeli uda nam się coś sprzedać zamiast wyrzucić, to zarobimy. W 2019 r. Polacy wydawali średnio 1 252 zł na osobę miesięcznie. Nie ze wszystkiego można zrezygnować, ale miesięczne wydatki na odzież i obuwie wynosiły średnio 60 zł miesięcznie (4,8% całości domowych budżetów), na wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego średnio 70 zł (5,6%), a na pozostałe towary i usługi 78 zł (6,2%). Źródło tych wszystkich danych jest tutaj.
Dwuosobowe gospodarstwo domowe rocznie na te trzy kategorie wydaje 5.000 zł. Gdyby udało się ograniczyć zakupy o 10%, to zysk byłby całkiem zadowalający. Ponadto jeżeli uda nam się sprzedać niepotrzebne rzeczy z tych kategorii za 5% ceny zakupu, to zaoszczędzimy dodatkowe 225 zł każdego roku.
Zysk czy strata? Dzięki ograniczeniu bezsensownego konsumpcjonizmu zyskujemy mniej więcej 720 zł w skali roku!
Powyższy nawyk dotyczy też żywności, dlatego…
Piąty nawyk życia eko: ogranicz marnowanie żywności, planuj zakupy
Kupuj tylko tyle, ile potrafisz zjeść. Planuj posiłki – zastanów się co będzie na śniadanie, obiad, kolację, a co weźmiesz do pracy. Przygotuj sobie listę zakupów przed wycieczką do sklepu. Nie warto też do sklepu iść głodnym, bo wtedy łatwiej o niechciane zakupy. Wg raportu FAO na świecie rocznie marnuje się około 1,3 miliarda ton żywności. To mniej więcej 1/3! Gospodarstwa domowe i gastronomia odpowiadają za ponad połowę tych strat! Zastanów się dobrze zanim następnym razem zrobisz pełny koszyk zakupów.
Data przydatności do spożycia jest często umowna. Zanim wyrzucisz, powąchaj i skosztuj. Ludzie przez wieki sobie radzili bez dat ważności, a teraz nawet wiedzą, które jajko, od której kury będzie dłużej świeże.
Mamy też tendencję do sięgania na sam koniec półki po jak najdłużej ważny produkt. Chcesz jutro zrobić obiad, to co za różnica, czy składniki są ważne miesiąc, czy dwa miesiące? To samo dotyczy warzyw i owoców. Pojedynczy banan, brzydka papryka? Prawie nikt ich nie kupuje i ostatecznie lądują w koszu. Czym nam zawiniły? Gorzej smakują?
Nie marnując zarabiamy, bo mniej wydajemy. Dwuosobowe gospodarstwo domowe miesięcznie wydaje na żywność i napoje bezalkoholowe średnio 630 zł, z czego wyrzuca jedną szóstą. Jeżeli udałoby się ograniczyć to marnotrawstwo tylko o połowę, to rocznie przyniesie to 630 zł oszczędności.
Zysk czy strata? Oczywiście zysk! Przeciętnie 630 zł w skali roku
Gdy już musisz coś kupić, to pamiętaj, że produkt produktowi nierówny. Dlatego…
Szósty nawyk życia eko: patrz na skład kupowanej żywności!
Nie będziemy nikogo zmuszać do bycia wegetarianinem – w końcu wszystko w umiarze jest zdrowe, nawet mięsożerność. Natomiast przemysłowa produkcja mięsa oznacza cierpienie zwierząt i ogromną ilość zużytej energii i wody. Pamiętasz, ile wytrzymałeś zamknięty w domu w czasie epidemii? Zwierzęta spędzają tak całe życie. Bez Internetu.
Mięso możemy oczywiście ograniczyć, czasem zjeść mięso sztuczne (np. Beyond) lub danie wegetariańskie, ale jeżeli nie chcemy z niego rezygnować, to powinniśmy je kupić u lokalnego rzeźnika. Wtedy zwierzęta nie będą cierpieć, środowisko zyska, a my będziemy zdrowsi, bo skład będzie lepszy. W 2018 r. wyprodukowano w Polsce o 3,7% więcej mięsa, niż rok wcześniej.
Powyższy nawyk nie dotyczy tylko żywności. Są już ogólnodostępne, ekologiczne i – co ważne – dobrze działające artykuły gospodarstwa domowego. Są bambusowe szczoteczki do zębów, chusteczki do nosa, ładowarki do telefonów, papierowe rurki do napojów, ekologiczne tabletki do zmywarki, szampon do włosów w kostce, szczotki do włosów z fusów do kawy, itd. Naprawdę można się zdziwić ile ekologicznych produktów jest na rynku. I to nie w ekologicznych sklepach, czy targach, ale nawet w znanych supermarketach, takich jak Lidl, Biedronka, Kaufland.
Z tym punktem trzeba uważać. Ekologia stała się modna i nie wszystko, co ma w nazwie eko lub bio jest ekologiczne. Musimy szukać produktów certyfikowanych. W sklepach czytajmy skład, a nie reklamę. Czasem jest prościej wybrać produkt ekologiczny (jajka są oznaczone – tutaj więcej o tym, które kupować, a których nie), a czasem będziemy musieli nabrać wprawy. Chwilę nam zajmie nauczenie się, który składnik jest zdrowy, a który po prostu dziwnie brzmi, ale to zaprocentuje.
Na ten moment produkty ekologiczne są droższe. Ich popularność jednak rośnie i niedługo cena nie powinna aż tak odstraszać. Szczególnie w związku wprowadzaniem przez polityków „zdrowotnych” podatków. Poniżej prezentujemy przykładowe ceny produktów zwykłych i ekologicznych w wybranych sklepach internetowych w Polsce.
Oczywiście: to wszystko przykłady. Wyliczenia zależą od sklepu, aktualnej promocji i produktu, ale jakiś obraz sytuacji można z tego wyciągnąć.
Zysk czy strata? Na pewno strata! Zakładając, że gospodarstwo domowe miesięcznie średnio wydaje 400 zł na produkty, które mogłoby kupić w wersji ekologicznej, to roczna strata wyniesie na byciu eko wynosi 5.700 zł.
Ten nawyk jest kosztowny, ale ostatni to już czysty zysk. Dlatego…
Siódmy nawyk życia eko: oszczędzaj prąd, gaz i wodę
Ceny mediów sukcesywnie rosną i będą rosnąć. Politycy są proekologiczni, zasoby się kończą, ludzi przybywa. Możemy się jednak postarać, aby nasze rachunki nie rosły wraz ze wzrostem cen, a jednocześnie zadbać o środowisko. Nawet sobie nie wyobrażacie, ile energii jest marnowane. Gdybyśmy Wam powiedzieli, że można to osiągnąć na co dzień? Kilka przykładów:
Prąd: kupuj energooszczędne sprzęty (pod warunkiem, że nie są dużo droższe od „zwykłych” i zakup może się zwrócić w ciągu kilku lat); pierz i myj w chłodniejszej wodzie; gotuj jedzenie na kilka dni; nie używaj trybu stand by.
Woda: bierz prysznic zamiast kąpieli; zmniejsz ciśnienie wody w kranie; zamontuj dwuprzyciskową spłuczkę; uruchamiaj pełne pralki i zmywarki. Tutaj artykuł o tym, ile kosztuje nas woda.
Paliwo: w miarę możliwości podróżuj pieszo, rowerem, komunikacją miejską. Wiemy, że nie zawsze się da, ale przynajmniej czasem można spróbować.
Jest jeszcze jeden sposób na oszczędzanie wody. Pij wodę z kranu! Z jakiegoś powodu, ugruntowało się przekonanie, że woda w butelkach jest zdrowsza od wody z kranu. Woda z kranu jest bezpieczna. Dla pewności możesz zadzwonić do lokalnego Sanepidu, ale badania to potwierdzają. Wszyscy i tak myjemy zęby, czy warzywa w tej wodzie. Gdyby dostały się niej bakterie, to i tak się zarazimy. Z jakiegoś powodu, w przypadku zakażeń wody, podstawiane są beczkowozy, a nie prosi się o gotowanie wody. Na podobnej zasadzie można obalić argumenty dotyczące starych rur. Jeżeli do wody się dostają jakieś niebezpieczne metale (choć nie powinny), to i tak je wypijesz z gorącą herbatą!
Producenci filtrów oczywiście będą przekonywać, że najlepiej mieć wodę z kranu, ale z filtrem. Producenci wód, że najlepsza jest woda w butelkach, ale dla środowiska najlepiej pić wodę z kranu. Oszczędzisz też kręgosłup, bo woda w butelkach jest ciężka. Trzeba tylko pamiętać, aby rano najpierw skorzystać z toalety, następnie umyć ręce, a dopiero potem nalać sobie szklankę wody. Bardzo ciekawie i obszernie ten temat opisywał Irek Sudak.
Przykładowa lodówka o klasie A+++ rocznie zużywa (wg producenta) 175 kWh, a taka o klasie A+ 272 kWh. Różnica w cenie wynosi 300 zł, a więc (zakładając łączne koszty energii na 0,77 zł/kWh) można przyjąć, że potrzeba 4 lat, aby sprzęt energooszczędny się zwrócił. Ponadto zmieniając swoje nawyki tak, że uda nam się zużywać o 10 kWh mniej miesięcznie, zaoszczędzimy rocznie ok. 90 zł.
Jeżeli chodzi o paliwo, to zakładając, że gospodarstwo domowe miesięcznie wyjeździ samochodami około 1700 km, to ograniczenie zużycia o 2 litry na 100 km może dać oszczędność 153 zł na miesiąc (przyjmując cenę 4,50 zł / litr). A przesiadka do komunikacji miejskiej byłaby jeszcze bardziej opłacalna finansowo (choć oczywiście czasem kosztowna czasowo).
Najwięcej zaoszczędzimy na wodzie. Zużycie 4 litrów wody dziennie z kranu zamiast ze sklepowych butelek to zysk w wysokości około 1.100 zł rocznie. Dodatkowo ograniczając o 10% zużycie wody dwuosobowe gospodarstwo domowe jest w stanie zaoszczędzić jakieś 125 zł rocznie.
Zysk czy strata? Zysk! W sumie na rozsądnym gospodarowaniu wodą, prądem, gazem i benzyną do samochodu powinniśmy zaoszczędzić co najmniej 3.150 zł rocznie.
Bycie eko zaczyna się opłacać
Zasoby się wyczerpują, a klimat ociepla. Odpowiedzialność za środowisko jest wspólnym zadaniem firm i konsumentów. Firmy już zaczynają dostrzegać ten trend. Czym szybciej zaczniemy się do tego przekonywać, tym szybciej zdołamy na tym zarobić, bo firmy będą przymilać się do tej części konsumentów, którzy są eko.
Okazuje się, że bycie eko to nie tylko działanie odpowiedzialne, ale i oszczędne. Przykładowe, dwuosobowe gospodarstwo domowe korzystające z powyższych nawyków rocznie może zaoszczędzić 2.220 zł! A liczyliśmy zachowawczo, więc tak naprawdę do ugrania są jeszcze większe kwoty. Zysk ten wzrośnie też dla większych gospodarstw domowych.
Kosztownym nawykiem eko jest tylko zakup ekologicznych produktów. Pozostałe nawyki przynoszą nam roczny zysk w wysokości prawie 8.000 zł! Koszt zdrowego odżywiania będzie jednak malał, bo zmniejsza się różnica w cenach pomiędzy ekologicznymi i zwykłymi produktami. Wygląda więc na to, że bycie eko zaczyna się opłacać.