Nie było niespodzianki. Unijny trybunał TSUE orzekł o kosztach korzystania z kapitału po myśli frankowiczów – tak, jak wcześniej zasugerował Rzecznik Generalny, ale z drobną, lecz istotną „innowacją”. Co to oznacza dla frankowiczów, a co dla banków? Czy sektorowi bankowemu grozi katastrofa? Czy posiadacze (i byli posiadacze) kredytów frankowych rzucą się teraz do sądów? Co z bankowymi ugodami?
Tego artykułu możesz również posłuchać w naszym kanale podcastowym – czyta Maciej Samcik
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Frankowicze – a tak, szczerze pisząc, głównie frankowe kancelarie – bardzo mocno pompowały balonik przed dzisiejszym orzeczeniem TSUE. Było określane jako „przełomowe”, w komentarzach pojawiały się sformułowania, że „TSUE zgasi bankom światło” oraz że „po tym czwartku nie będzie już nic”. Sporo w tym przesady, choć oczywiście mówimy o istotnej dla całego sporu sprawie – czy bank może domagać się od klienta jakiegoś wynagrodzenia po unieważnieniu umowy?
Wiadomo, że po zasądzeniu nieważności umowy przez sąd klient zwraca bankowi to, co na początku pożyczył, a bank zwraca klientowi raty. I co powinno dziać się dalej? Banki mówią: jeśli klient korzystał z kapitału bezumownie, to my jednak poprosimy o jakieś wynagrodzenie (czasem bankowcy wspominali o tym, że mogłoby być niemałe, liczone po cenie kredytu gotówkowego). I złożyły już kilka tysięcy pozwów przeciwko klientom.
TSUE miał sprawdzić, czy tak wolno, bo konsumencka dyrektywa stanowi, iż przedsiębiorca nie może czerpać korzyści ze swojej niegodziwości. A już sama groźba takich kontrpozwów była koncertowym efektem mrożącym, który tysiące frankowiczów trzymał z dala od sal sądowych. O czterech prawdopodobnych wariantach orzeczenia pisałem w „Subiektywnie o Finansach”.
TSUE orzekł prawie identycznie, jak wcześniej zasugerował Rzecznik Generalny. Klient ma prawo zgłaszać dodatkowe roszczenia wobec banku (poza zwrotem zapłaconych rat oraz odsetek od momentu wezwania do zapłaty), ale pod warunkiem poszanowania celów dyrektywy oraz zasady proporcjonalności (i to jest nowość w porównaniu z tym, co objawił Rzecznik Generalny). Z kolei bank nie ma prawa do żadnych roszczeń poza zwrotem wypłaconego klientowi kapitału (w tym do żadnego „zamiennego” oprocentowania).
TSUE o kosztach kapitału. Co oznacza to orzeczenie?
Co to oznacza? Że banki mają zablokowaną drogę do żądania od klientów jakichkolwiek pieniędzy poza tym, co im wypłaciły w ramach kredytu. Tym samym po unieważnieniu umowy klient de facto dostaje darmowy kredyt. I ma pewność, że bank nie będzie żądał od niego żadnej „alternatywnej” kasy.
Potencjalne efekty tej sytuacji są dwa. Pierwszy jest taki, że zapewne teraz więcej osób, które zaciągnęły kredyt frankowy, uda się do sądu, bo nie będą miały już stresu, że może je to dużo kosztować (jakieś „alternatywne oprocentowanie”). I dlatego właśnie orzeczenie TSUE jest tak ważne dla frankowych prawników, bo otwiera im wrota do skarbca ze złotem oraz nowe horyzonty w postaci gór pieniędzy z success-fee od wygranych spraw.
Na razie w sądach jest ok. 100 000 frankowiczów, czyli ponad 30% wszystkich, którzy mają jeszcze otwarte kredyty. Pozostali czekają i… teraz mogą przestać czekać. Trzeba jednak pamiętać, że jakieś 250 000 kredytów jest już spłaconych i o nie również może się toczyć bój (im mniejsze ryzyko, tym większy może być apetyt „byłego” już kredytobiorcy, by jednak poświęcić czas i trochę pieniędzy i ponownie otworzyć tę „puszkę z Pandorą”).
Jest też inne pytanie: jak dużo znajdzie się posiadaczy kredytów frankowych, którym nie wystarczy sytuacja, w której dostali kredyt bez oprocentowania, lecz zażądają od banków dodatkowego wynagrodzenia za ich kapitał, z którego bank latami korzystał. TSUE na to zezwolił, ale pod rygorem uszanowania celów dyrektywy i zasady proporcjonalności.
Te ograniczenia czynią pewne ryzyko dla klienta, który chciałby przetestować możliwość uzyskania dodatkowych „bonusów”. Nie jestem przekonany czy takich klientów znajdzie się dużo, ale dla banków pojawiło się jednak kolejne ryzyko oraz kolejne poletko sporów z najbardziej zapalczywymi klientami (choć gdyby komuś udało się „wyszarpać” dodatkowe odsetki…).
————————————-
FINANSOWE PUZZLE, CZYLI JAK OSIĄGNĄĆ DOBROBYT
Jak ochronić się przed inflacją? Jak zapewnić dobrą przyszłość dziecku? Jak zaprojektować domowy budżet? Jak wyjść z długów? Jak znaleźć się na autostradzie do bycia rentierem? Ekipa „Subiektywnie o Finansach” przygotowała pakiet e-booków, w których znajdziesz konkretne odpowiedzi na te pytania, a także rady, tipy, wykresy, wyliczenia. Do końca weekendu specjalna promocja! Zobacz i ułóż z nami finansowe puzzle. Kliknij i zamów, to może być Twoja najlepsza inwestycja w wiedzę
————————————-
Banki muszą szykować się na nowe rezerwy. Jak duże?
Z punktu widzenia banków nowy napływ spraw oznacza oczywiście dodatkowe rezerwy. Do tej pory giełdowe banki utworzyły ok. 30 mld zł rezerw i pokrywają one niecałe 40% ich portfeli kredytów walutowych. To mniej więcej tyle, ile pieniędzy klienci „zgłosili” do sądów. Biorąc pod uwagę wszystkie banki (także te niegiełdowe), tych rezerw jest już pewnie 35 mld zł.
Sam fakt, że bank nie będzie mógł żądać żadnych pieniędzy (poza kwotą główną kredytu), nie jest chyba niebezpieczny z punktu widzenia kwoty tych rezerw, bo – z tego, co czytam w raportach finansowych banków – taka możliwość przeważnie nie była w ogóle uwzględniana przy tworzeniu rezerw. Czyli banki nie zakładały, że po przegranej sprawie dostaną od klienta jakieś rekompensaty za używanie kapitału. I raczej nie będą musiały uzupełniać rezerw już utworzonych.
Bankowi analitycy już dziś zakładają, że trochę spraw jeszcze do sądów napłynie, a banki – niezależnie od orzeczenia TSUE – będą musiały utworzyć jeszcze 20-40 mld zł kolejnych rezerw. Tym, co orzeczenie TSUE zmienia, jest możliwość, że ten napływ będzie znacznie większy, niż dziś bankowcy i analitycy z biur maklerskich zakładają.
Może się też znacznie zmniejszyć chęć klientów, by zawierać z bankami ugody. Tych ugód już trochę jest, w samym PKO BP jest to 30 000 ugód, a na całym rynku – ok. 50 000. Co ważniejsze, w większości frankowych banków liczba ugód jest większa niż liczba nowo zgłaszanych spraw. Banki chcą to jeszcze „naoliwić” promując w spotach wideo ugody (że są łatwiejsze i bardziej opłacalne niż proces). Ta proporcja teraz może się zmienić.
To, że konsumentom „spada” dodatkowy czynnik ryzyka w postaci kontrpozwu ze strony banku nie musi automatycznie oznaczać, że posiadacze kredytów frankowych gromadnie rzucą się do sądów – jednak część z nich może być nastawiona ugodowo i porządną ugodę z bankiem przyjmie – ale chyba trzeba się spodziewać, że pozwów będzie więcej, a rezerwy tworzone przez banki – większe.
O ile? To kluczowe zagadnienie, ale chyba za wcześnie jeszcze, by na to odpowiedzieć. Być może banki tak poprawią ugody, że będą one bliskie uzyskowi klienta z wygrania sprawy w sądzie i wtedy napływ spraw do sądu nie będzie aż tak wysoki? Zwłaszcza że audytorzy mogą od banków zażądać zmiany prognoz napływu nowych spraw do sądów i jednorazowego utworzenia bardzo wysokich rezerw. I tego najbardziej boją się bankowcy – że rezerwy będą nie tylko wysokie, ale i będzie trzeba je utworzyć na raz, a nie stopniowo.
Bankowcy już zbierają pieniądze. I poprawiają ugody?
Niektórzy prawnicy uważają, że ta gra… jeszcze nie jest skończona. Ich zdaniem TSUE orzekł w związku ze skutkami orzeczenia nieważności umowy i z tego punktu widzenia rzeczywiście już banki nic nie ugrają (frankowicz ma kredyt bez odsetek i już). Ale słyszałem opinię prawnika, że to orzeczenie nie wyłącza roszczeń z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia. Bardzo to cienka lina (który sędzia polskiego sądu instytucję bezpodstawnego wzbogacenia potraktowałby poważniej niż linię orzeczniczą TSUE?), ale kto wie, czy przypadkiem któryś z banków nie zechce przetestować i tej drogi.
Dominujący pogląd jest jednak taki, iż instytucja bezpodstawnego wzbogacenia (hipotetycznie) będzie wykorzystywana raczej w przypadku, w którym klient będzie domagał się jakichś dodatkowych pieniędzy od banku. TSUE orzekł, że jest to co prawda możliwe, ale pod warunkiem zachowania „zasady proporcjonalności”. I tu może pojawić się owo bezpodstawne wzbogacenie jako bloker dla nadmiernie przeszarżowanych roszczeń klientów.
Banki oczywiście spróbują możliwie dużą część tych kosztów przerzucić na klientów. Jeśli myślicie, że dopiero zapłacicie część rachunku za orzeczenie TSUE, to muszę Was poinformować, że już go w sporej mierze płacicie w wyższym oprocentowaniu kredytów, niższym oprocentowaniu depozytów oraz prowizjach, których coraz więcej banki od Was pobierają (zwłaszcza od drobnych i mniej drobnych przedsiębiorców).
Ostatnio Komisja Nadzoru Finansowego podała, że zysk netto banków w pierwszych czterech miesiącach tego roku wyniósł 13 mld zł, czyli o 4 mld zł więcej niż rok temu. Banki frankowe ewidentnie już zbierają – m.in. z kieszeni klientów – pieniądze, by po ogłoszeniu dodatkowych rezerw nie zostały bez kasy. A banki niefrankowe wykorzystują okazję, żeby też dodatkowo zarobić. Niedawno analizowaliśmy, jak działa ten mechanizm.
Sankcja kredytu darmowego – w przypadku wykrycia w umowie kredytu walutowego (albo indeksowanego do waluty obcej) klauzuli abuzywnej i niemożności utrzymania umowy po wygumkowaniu tej klauzuli – jest zatem utrzymana. Frankowicze są na autostradzie do uzyskania takiej właśnie „rekompensaty” za to, że banki chciały ich naciągnąć na podwyższone spready.
A czy ta „rekompensata” nie jest zbytnio oderwana od rzeczywistej (wyrażonej w pieniądzu) „winy” banku oraz od straty klienta, to zupełnie inna sprawa. I tym oczywiście ani TSUE (ani żaden sąd) się nie zajmuje.
————
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Maćka Samcika i bądźmy w kontakcie! W każdą sobotę lub niedzielę dostaniesz e-mailem najnowsze porady dla Twojego portfela.
>>> Zapisz się też na nasz „powszedni”, poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, starannie wyselekcjonowane i luksusowo podane przez Macieja Danielewicza i ekipę „Subiektywnie o Finansach”.
————
ZOBACZ RANKING LOKAT, KONT OSZCZĘDNOŚCIOWYCH I BANKOWYCH OKAZJI:
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
———————————–
POSŁUCHAJ NASZYCH PODCASTÓW:
Ekipa „Subiektywnie o Finansach” co środę publikuje nowy odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” (w skrócie: FST). Rozmawiamy o tym, co nas zbulwersowało albo zaintrygowało w minionym tygodniu, i zapowiadamy przyszłe sensacje wokół naszych portfeli. Do tej pory ukazało się ponad 150 odcinków podcastu, zaprosiliśmy też kilkudziesięciu gości.
Poza cotygodniowym podcastem możesz też posłuchać tekstów z „Subiektywnie o Finansach” czytanych przez ich autorów. Ten cykl podcastowy nazywa się „Subiektywnie o Finansach do słuchania” (w skrócie: SDS). Wszystkie podcasty znajdziesz pod tym linkiem, a także na wszystkich popularnych platformach podcastowych w tym Spotify, Google Podcast, Apple Podcast, Overcast, Amazon Music, Castbox, Stitcher).
————
źródło: TSUE