Pandemia koronawirusa skłania kolejne państwa do bardzo odważnych posunięć socjalnych. Część z nich zaczyna powoli zahaczać o pomysł na dochód podstawowy, czyli wypłacania ludziom pieniędzy bez związku z ich sytuacją pracowniczą i finansową. A to byłaby istna rewolucja w ekonomii. W Hiszpanii właśnie ruszyły pierwsze wypłaty w programie Minimalnego Dochodu Narodowego
Niedawno opisywałem niestandardowe działania administracji prezydenta Donalda Trumpa. Wszyscy obywatele o dochodzie poniżej średniej krajowej dostali czek o wartości 1200 dolarów, co miało ożywić konsumpcję i zachęcić ludzi do pójścia na zakupy.
- Open Payment System: karta płatnicza jako bilet na tramwaj lub autobus. A w przyszłości dynamiczne taryfy i opłata w zależności od tego, jak korzystamy z komunikacji miejskiej [WIĘCEJ NIŻ PŁATNOŚCI]
- Kiedy zwróci się inwestycja we własną energię z fotowoltaiki? Prędzej lub później. Ale jak wybrać dostawcę i technologię, żeby w tym czasie nie stracić nerwów? [Z NOWĄ ENERGIĄ]
- Samochód elektryczny czy spalinowy: który tańszy w eksploatacji? Czy w Polsce auto elektryczne już się opłaca? [ODPOWIEDZIALNE FINANSE - PODCAST]
Płatność była jednorazowa, więc trudno uznać ją za realizację pomysłu na dochód podstawowy, ale cały świat patrzy na amerykańską gospodarkę i próbuje ocenić efekt tego nietypowego pomysłu. Wiadomo, że Amerykanie – dopóki są emitentem światowej waluty rezerwowej, czyli dolara, będącego przedmiotem pożądania – mogą sobie pozwolić na więcej, niż inni. Ale są rządy, które są gotowe na jeszcze bardziej niestandardowe poczynania.
Nawet 1000 euro miesięcznie dla rodziny. Minimalna „pensja” od rządu rusza w Hiszpanii
Rząd Hiszpanii w piątek ruszył oficjalnie z programem Minimalnego Dochodu Narodowego, który docelowo ma objąć 850.000 gospodarstw domowych oraz 2,5 mln ludzi. Będą one otrzymywać co miesiąc od rządu, na koszt podatnika, specjalną „dopłatę do pensji”.
Te 2,5 mln osób to co prawda stosunkowo nieliczna grupa, bo w Hiszpanii mieszka 47 mln ludzi, ale mimo wszystko niektórzy ekonomiści określają to jako pierwszy krok do wprowadzenia uniwersalnego dochodu podstawowego na Półwyspie Iberyjskim.
Premier socjalistycznego rządu Hiszpanii Pedro Sanchez zgadza się, że trudno uznać jego program za pełną realizację postulatu dochodu podstawowego, ale przyznaje, że „podstawy obu rozwiązań są podobne”. Comiesięczny przelew od rządu Hiszpanii będzie bowiem uzupełniał budżet domowy wyłącznie najbiedniejszych obywateli do poziomu, który – zdaniem rządu – pozwoli wyjść tym ludziom z biedy.
Dopłata będzie wynosiła od 462 euro dla osób samotnych i nie mających żadnego dochodu do 1.015 euro dla rodzin i będzie przysługiwała tylko osobom, które mają dochód miesięczny nie przekraczający 40% mediany wynagrodzeń w Hiszpanii, wynoszącej 1.050 euro miesięcznie na osobę w rodzinie.
Przy czym „pensja” będzie jedynie wyrównaniem do minimalnej pensji krajowej, czyli każdy uprawniony dostanie od rządu inną wypłatę. Jeśli jesteś bezrobotnym singlem – dostaniesz od rządu co miesiąc 462 euro. Jeśli masz nisko płatną pracę – rząd dopłaci tyle, ile Ci brakuje do tych 462 euro. Rodzina z jednym dzieckiem może otrzymać jakieś 700 euro.
Z kolei rodzina z trojgiem dzieci może dostać maksymalnie 1.105 euro. Jej wypłata będzie różnicą między realnym dochodem przynoszonym do domu przez rodziców, a wartością 40% mediany dochodów na osobę w rodzinie w kraju (czyli w tym przypadku 2.100 euro miesięcznie). Taki przynajmniej algorytm mam w głowie na podstawie analizy doniesień hiszpańskich mediów.
Czytaj też: The Economist o pomyśle socjalistów na bezwarunkowy dochód podstawowy (UBI) w Hiszpanii
Czytaj więcej: Hiszpański pomysł na kryzys, czyli dochód gwarantowany
Czy to pensja, czy jałmużna?
Dodatkowym warunkiem, który trzeba spełnić, jest niewielka wartość oszczędności finansowych. Nie mogą one przekraczać 16.614 euro po odjęciu kredytu hipotecznego i ewentualnych kredytów gotówkowych. Trzeba się też wykazać co najmniej rocznym pobytem w Hiszpanii i wiekiem co najmniej 21 lat. Wyłączeni z programu są emeryci, za to osoby samotnie wychowujące dzieci, dostaną dodatkowe 100 euro na każde dziecko.
Program dopiero się rozpędza, ale pierwsze pieniądze już trafiły do 75.000 gospodarstw domowych, które do tej pory otrzymywały zasiłek na dziecko, przysługujący w Hiszpanii tylko najbiedniejszym. Pieniądze na realizację programu, którego docelowy koszt jest szacowany na 3 mld euro rocznie, mają pójść z podatku cyfrowego oraz podatku od transakcji giełdowych.
Przy takiej konfiguracji programu, w której „pensję od rządu” (a tak naprawdę od społeczeństwa) będzie dostawać mniej, niż 10% ludzi, zaś kwoty wsparcia nie przekraczają kilkuset euro miesięcznie, mówimy raczej o programie socjalnym, niż o dochodzie podstawowym. Choć oczywiście pomysł nawiązuje do tej idei, w której każdy obywatel ma zagwarantowane pieniądze na skromne przeżycie niezależnie od tego, czy pracuje czy nie.
W Hiszpanii jest duże zróżnicowanie dochodów, najzamożniejsze 20% społeczeństwa zarabia siedem razy więcej, niż najmniej zamożne 20%. Jeszcze przed kryzysem koronawirusowym w Hiszpanii mieli jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia w Europie, a obecnie w Hiszpanii wynosi ono 20,8%. Widać więc, że rząd nie miał innego wyjścia, jak spróbować „zasypać” pogłębiającą się dziurę skrajnej biedy.
W Hiszpanii czynsz za mieszkanie poza centrum to jakieś 500 euro miesięcznie, opłaty za media przeciętnie pochłaniają 100 euro. Generalnie koszty życia w Hiszpanii są o 40% wyższe, niż w Polsce, a przeciętna pensja to jakieś 1.300 euro na rękę, czyli nie tak znowu więcej, niż wynosi mediana wynagrodzenia w Polsce – jakieś 3.500 zł na rękę.
Tutaj: Więcej o kosztach życia w Hiszpanii
Dochód podstawowy: zniechęci do pracy, czy będzie kolejną zdobyczą cywilizacyjną?
I jak Wam się to podoba? Gdybyśmy mieli wprowadzić podobny program w Polsce, to mówilibyśmy o dopłacaniu przez rząd do dochodów każdego obywatela, który zarabia mniej, niż 1.400 zł na rękę oraz każdej co najmniej czteroosobowej rodzinie z budżetem mniejszym, niż 2.500 zł (mniej więcej).
Na pierwszy rzut ona wydaje się to powiększać bałagan w systemie podatkowym państwa. Z jednej bowiem strony w większości krajów mamy progresywne podatki (czyli bogaci teoretycznie oddają większą część swoich dochodów, choć w Polsce akurat to nie do końca tak działa). Z drugiej strony w każdym kraju jest mniej lub bardziej rozbudowany system zasiłków i dopłat (np. w Polsce mamy 500+ na dziecko). Jeśli z trzeciej strony dodamy jeszcze dochód podstawowy dla najsłabiej zarabiających – robi się niezły bajzel.
Czytaj też: Czy Polskę byłoby stać na wprowadzenie dochodu podstawowego w formule UBI?
Ale może pomysł powinien być inny – uprościć podatki, zlikwidować skomplikowane systemy zasiłków i po prostu określić jakiś minimalny poziom dochodu, do którego rząd – z kieszeni wszystkich podatników – będzie współfinansował obywateli.
Czy to nie spowodowałoby spadku chęci do pracy? To zapewne zależy od poziomu dochodu podstawowego. Nie może on być na tyle wysoki, by pozbawiać ludzi motywacji do bogacenia się, ale nie może być zbyt niski, by rzeczywiście spełniał swoją funkcję – zapewniał życie bardzo skromne, lecz niepozbawione godności.
Bardzo jestem ciekaw jak to wyjdzie w Hiszpanii i czy dochód podstawowy będzie miał jakieś skutki uboczne. Jeśli nie będą zbyt poważne, a w tym kraju nadal będą rządzili socjaliści, to spodziewam się jego stopniowego poszerzania. Tyle, że ktoś to-to musi finansować, a więc jednocześnie musiałaby rosnąć progresja podatkowa. I to już wcale nie jest takie zabawne.
zdjęcie tytułowe: ulice Madrytu/Pixabay