Po serii niekorzystnych wyroków banki zaczęły ostrożnie wyciągać rękę do klientów, a ostatnio nawet ruszyły z kampanią „Ugoda lepsza niż proces”. Zazwyczaj propozycje banków były spóźnione o jeden wyrok – czy tym razem jest tak samo? Przeanalizowałem wszystkie za i przeciw opcji dostępnych dla frankowiczów: spłacanie kredytu, ugoda i pozew. Jak powinna wyglądać oferta ugody, by miała dziś sens?
Zacznę od sprawy podstawowej. Dlaczego ludziom doskwiera kredyt frankowy? Co takiego stało się, że zazwyczaj nieskorzy do korzystania z „usług” sądów Polacy, masowo zaczęli pozywać najpotężniejsze instytucje w naszej gospodarce? Ja widzę cztery główne przyczyny.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Po pierwsze: trzeba spłacać raty, które są dużo wyższe, niż były na początku umowy. A do tego ich wysokość zmienia się w rytm umacniania i osłabiania się złotego (a więc są mocno niestabilne).
Po drugie: w wielu przypadkach frankowicze spłacili już więcej niż wynosiła kwota pierwotnie pożyczonego kapitału, a nawet więcej niż przewidywana w momencie zaciągania suma do spłaty razem z odsetkami.
Po trzecie: na nieruchomości ciąży hipoteka, co utrudnia swobodne dysponowanie tym mieszkaniem – na przykład sprzedanie go, zamiana na większe (sytuacja rodzinna się przecież zmienia).
Po czwarte: kredytobiorcom frankowym dokucza świadomość, że zostali przez banki „ubrani” w nieuczciwe umowy. W wielu przypadkach dwa razy zapłacili spread (przy udzielaniu kredytu i potem przy spłacie), płacili ubezpieczenia niskiego wkładu własnego (był on „niespłacalny” po wzroście kursu franka). po wzroście rat w produkty, które są nieuczciwe.
Czytaj o orzeczeniu TSUE dotyczącym wynagrodzenia za kapitał: Jest orzeczenie TSUE o kosztach korzystania z kapitału: co oznacza ten wyrok? Czy frankowicze rzucą się do sądów? Czy bankowcom „zgaśnie światło”? Co z ugodami?
Czytaj o orzeczeniu TSUE dotyczącym zawieszenia płatności rat: Zawieszenie spłaty rat do czasu rozstrzygnięcia sporu o nieważność umowy frankowej? TSUE zdecydował czy sąd może odmówić frankowiczowi. Rewolucja? Rewelacja?
Teraz pojawia się szansa na to, żeby te kłopoty „ogarnąć”. Rozpatrzyłem zatem trzy scenariusze, które ma przed sobą kredytobiorca frankowy.
Scenariusz pierwszy: spłacać kredyt dalej
Jest to postawa najbardziej zachowawcza, a sektor bankowy, nadzór oraz „elity” określiłyby jako najsprawiedliwszą i najodpowiedzialniejszą w stosunku do systemu finansowego, gospodarki i innych konsumentów.
Czy ma jakieś plusy? W obecnej sytuacji można mieć nadzieję, że hamująca inflacja na świecie spowoduje, że największe banki centralne zaczną łagodzić politykę – co przełoży się na spadek stóp procentowych, także w Szwajcarii. Jeśli jeszcze do tego utrzymałoby się umocnienie złotego, to raty powinny się stopniowo zmniejszać.
Ponadto, jeśli dotychczas spłacanie kredytu było znośne, to dla niektórych święty spokój ma na tyle wysoką cenę, że są gotowi nie wdawać się w przepychanki z bankiem. Być może do końca kredytu zostało już całkiem niedużo i po latach stresu jest okazja, żeby wszystko to zostawić za sobą.
Scenariusz drugi: pozwać bank o unieważnienie umowy
Jakie są zalety wystąpienia na drogę sądową?
Po pierwsze, można zyskać unieważnienie abuzywnej umowy kredytowej. To zaś oznacza utarcie nosa bankowi, który myślał, że może klientowi wcisnąć toksyczny produkt, a potem przymusić go do płacenia.
Po drugie, można odzyskać nadwyżkę zapłaconych rat nad początkowo pożyczony kapitał, a jak dobrze pójdzie – także odsetki za zwłokę. Dla osób, które sporo nadpłaciły, jest to z pewnością szansa na sympatyczny „bonus”.
Po trzecie, jeden z dwóch ostatnich wyroków TSUE dopuścił możliwość, by w ramach zabezpieczenia pozwu kredytobiorca nie musiał spłacać rat na czas procesu. To jednak nie jest automat, za każdym razem potrzebna jest decyzja sądu.
Jakie są minusy?
Po pierwsze, pozew kosztuje. Zależnie od sprawy i od kancelarii może to być od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. A jeśli sprawa trafi do Sądu Najwyższego, to koszty ponownie się zwiększają.
Pamiętajcie, że te same przepisy, na podstawie których TSUE orzekł, że banki nie mogą żądać „rekompensaty za korzystanie z kapitału”, w innym wyroku Trybunał stwierdził, że prawnikowi nie należy się żadne wynagrodzenie za prowadzenie sprawy, jeśli nie przedstawi z góry kosztów dla klienta! Prawo konsumenckie dotyczy wszystkich przedsiębiorców, niezależnie od ich ego!
Po drugie, sprawy sądowe ciągną się latami. Jeszcze przed ostatnimi orzeczeniami TSUE w sądach było ponad 100 000 pozwów frankowych, a prawomocnych wyroków wydano… trochę ponad 1500 osób. O ile nie zmieni się coś diametralnie, kolejka do wyroku będzie się tylko wydłużać.
Czytaj więcej o tym, kiedy frankowicz dostanie się do sądu: Jest pewne, jak w banku, że fala pozwów frankowiczów zaleje sądy. Ale jak długo poczekają na wyrok? Paraliż sądowy sprawi, że zmienia się stawka tej gry
Po trzecie, chociaż ponad 90% spraw kończy się po myśli kredytobiorców, to nie jest to 100%. Może być tak, że zainwestowane w proces pieniądze przepadną, jeśli sąd stwierdzi, że w tym przypadku unieważnienie umowy się nie należy.
Czytaj o nowym pomyśle banków na frankowiczów: waloryzacja kapitału: to ma być nowy patent, by pokonać w sądzie kredytobiorców i przechytrzyć TSUE? Pogromca bankierów odpowiada: „nie ze mną te numery”. I wyprowadza trzy ciosy
Po czwarte, do końca trwania procesu na nieruchomości nadal będzie ciążyła hipoteka, być może raty trzeba będzie spłacać (jeśli sąd nie zgodzi się na zabezpieczenie roszczeń), a sprzedaż mieszkania, które jest związane z przedmiotem sporu sądowego może być jeszcze trudniejsze.
Po piąte, jeśli jeszcze z jakiegoś powodu do dnia wyroku spłaty klienta były niższe od kapitału, musi on wysupłać brakującą kwotę i oddać ją bankowi.
Scenariusz trzeci: ugoda z bankiem
Ta część jest problematyczna. Dlaczego? Ponieważ prawdopodobnie model ugód, które banki oferowały dotychczas, pójdzie do kosza. A przynajmniej logika sugerowałaby taki obrót spraw.
Obecnie preferowana przez KNF ugoda (warto dodać, że nadzór upiera się, by była stosowany przez banki nawet po orzeczeniach TSUE) zakłada przewalutowanie kredytu frankowego w taki sposób, jakby od początku był kredytem w złotym. A więc należy przeliczyć wartość kapitału z odsetkami według zmiennej stopy procentowej.
W przypadku wielu kredytobiorców oznacza to, że jeden kredyt zamieniają na drugi i nadal mają do spłaty jeszcze sporo długu. Trzydziestoletni kredyt wzięty w 2007 r. byłby dopiero na półmetku swojego trwania – choć zależnie od wysokości pojedynczej raty może się okazać, że spłacona jest większa część kredytu – ale nie cała.
Banki oferowały także ugodę, w której „odfrankowały” kredyt, kosztem różnicy kursowej dzieliły się z klientem (w stosunku np. 30-70%, 50-50%), a zobowiązanie, które pozostało, przekształcane jest na kredyt ze stałą stopą procentową, często korzystniejszą niż w „normalnej” ofercie takiego kredytu. Nadal jednak wysoką, ponieważ znajdujemy się w szczycie jeśli chodzi o stopy procentowe.
Jakie plusy mieli klienci dotychczas decydujący, że ugoda jest dla nich najlepszym rozwiązaniem?
Po pierwsze: znikało ryzyko kursowe. Już nie trzeba patrzeć na notowania franka, obawiać się niespodziewanych ruchów szwajcarskiego banku centralnego, ani drżeć przed działaniami rządu i NBP, które osłabiają złotego.
Po drugie: zwykle przy okazji ugody była jakaś korzyść, wyrażona w obniżeniu zadłużenia, klientowi jest łaskawie udzielona.
Po trzecie: klient nie musiał obawiać się kontrpozwu od banku. Udzielające toksycznych kredytów instytucje, zgodnie ze swoimi najgorszymi tradycjami, od osób które w sądach wygrywały unieważnianie umów, żądały „rekompensaty za korzystanie z kapitału”. A oprocentowanie tego kapitału oczywiście ustalały w sposób możliwie korzystny dla siebie. Chodziło oczywiście o zastraszanie klientów – jedną ręką wręczano ugodę, drugą grożono pozwem o kwoty rzędu nawet setek tysięcy złotych.
Po czwarte: problem kredytu frankowego był rozwiązywany relatywnie szybko. Można od ręki wziąć tę korzyść, którą proponuje bank i zostawić cały problem i stres za sobą. Nie trzeba się użerać z prawnikami i sądami.
Jakie są minusy ugód?
Po pierwsze, jest to mniej korzystna finansowo oferta w ostatecznym rozrachunku niż wygrany proces.
Po drugie, trzeba zaufać bankowi, który właśnie został przyłapany na oszustwie, że tym razem nie ma w papierach, które nam podsuwa, żadnego drobnego druczku.
Po trzecie, kredytobiorca zostaje z wysoko oprocentowanym kredytem i hipoteką na mieszkaniu.
————————————-
FINANSOWE PUZZLE, CZYLI JAK OSIĄGNĄĆ DOBROBYT
Jak ochronić się przed inflacją? Jak zapewnić dobrą przyszłość dziecku? Jak zaprojektować domowy budżet? Jak wyjść z długów? Jak znaleźć się na autostradzie do bycia rentierem? Ekipa „Subiektywnie o Finansach” przygotowała pakiet e-booków, w których znajdziesz konkretne odpowiedzi na te pytania, a także rady, tipy, wykresy, wyliczenia. Ułóż z nami finansowe puzzle! Kliknij i zamów, to może być Twoja najlepsza inwestycja w wiedzę.
————————————-
To scenariusze ze starego świata. Jaka ugoda w czasach post-TSUE?
Przed orzeczeniami TSUE można było zapisać algorytm decyzji klienta następująco:
- Jeśli cenisz sobie spokój, a raty nie są problemem lub zostało ich już mało – spłacaj kredyt frankowy dalej.
- Jeśli chcesz rozwiązać problem szybko, potencjalnie obniżyć ratę albo skrócić czas do końca spłaty – wybierz ugodę.
- Jeśli jesteś gotów trochę zaryzykować i zainwestować w prawników, nie przeszkadza Ci czekanie kilka lat na wynik i nie boisz się kontrpozwu od banku – wybierz proces.
Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Orzeczenia TSUE wytrąciły z ręki banków i nadzoru dwa najważniejsze argumenty za przyjmowaniem ugód.
Po pierwsze, nie ma już ryzyka, że banki pozwą klienta o „korzystanie z kapitału”. Co prawda przedstawiciele sektora wymyślili sobie, że nazwą je teraz „waloryzacją kapitału”, ale chyba wszyscy trzeźwo myślący czują, że jeśli banki to rzeczywiście zaczną wdrażać, to za 4 lata będziemy mieli powtórkę z rozrywki przed europejskimi sądami i znowu wielkie zaskoczenie i oburzenie prezesów na niesprawiedliwość TSUE.
Po drugie, potwierdziła się realna możliwość, że na czas procesu kredytobiorca nie będzie musiał spłacać rat.
W takim układzie, jedyną niedogodnością dla osoby, która decydowałaby się na proces z bankiem, byłoby to, że przez te kilka lat sprzedaż mieszkania mogłaby być nieco utrudniona ze względu na toczące się postępowanie. Formalnie jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by lokal sprzedać – pytanie jak bank podszedłby do wcześniejszej spłaty kredytu w całości i chęci wykreślenia hipoteki.
Może ktoś z Was był w takiej sytuacji (sprzedaż mieszkania w trakcie procesu o unieważnienie kredytu) i chciałby się podzielić, jak to wygląda? Napiszcie proszę w komentarzach pod tekstem albo prześlijcie swoją historię do mnie.
Nie widzę teraz silnych przesłanek za tym, żeby klienci mieli się decydować na ugody według starego modelu. Banki powinny więc wypracować nowy. Jak mógłby wyglądać?
————
RANKING LOKAT – GDZIE DZIŚ DOSTANIESZ NAJLEPSZY PROCENT?
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
———————————–
Banki mówią „ugoda lepsza niż proces”? Oto moja propozycja
Jeśli bankom rzeczywiście zależy na systemowym rozwiązaniu problemu z kredytami frankowymi, to powinny zaoferować takie ugody, w których klienci znajdą realną wartość. Zastraszanie pozwami już raczej nie zadziała.
Gdyby banki zaoferowały klientom, że oddadzą im nie tylko nadpłacone raty, ale jeszcze i kapitał, dorzucą 3-tygodniowy pobyt w all-inclusive na Seszelach, a prezes przyjdzie osobiście przeprosić – to taka ugoda miałaby 99% skuteczności (bo zawsze znajdzie się 1% osób, którym się nigdy nie dogodzi).
To jednak skrajność. Prawdopodobnie da się znaleźć takie rozwiązanie, które nie będzie aż tak absurdalne, a jednak akceptowalne dla zdecydowanej większość klientów. Do tego jednak banki muszą sobie uświadomić trzy rzeczy:
Po pierwsze, frankowicze mają obecnie całkiem realną perspektywę, że pozywając bank nie tylko nie będą musieli płacić rat, ale w przypadku wygranego procesu jeszcze dostaną sporo kasy od banku. Jedyne co muszą zrobić, to zapłacić prawnikowi i poczekać kilka lat. Jeśli nie mają finansowego noża na gardle, to czas w sumie nie ma wielkiego znaczenia.
Po drugie, każdy pozew jest dla banku stratą już teraz, ponieważ musi go wpisać do rezerw. I nie może bronić się przed audytorem czy KNF, że przecież będzie się sądził o „korzystanie z kapitału”. Jeśli ruszy fala pozwów, to nie będzie możliwości rozkładania sobie rezerw na kolejne kwartały, w miarę możliwości kapitałowych.
Po trzecie, klienci nie ufają bankom – na co banki sobie zasłużyły i patrząc na wypowiedzi przedstawicieli sektora po orzeczeniach TSUE, na co nadal intensywnie pracują.
Mam więc propozycję ugody, która łączy te wszystkie punkty.
Banki powinny zaproponować kredytobiorcom frankowym, że w momencie podpisania ugody wszelkie wzajemne roszczenia wygasają. To znaczy – kredytobiorco, co spłaciłeś, to spłaciłeś. Ja, bank, umarzam resztę kredytu, a Ty nie będziesz mnie pozywał o unieważnienie umowy. Rozstajemy się dzisiaj i każdy z czystą kartą idzie w swoją stronę.
Co traci frankowicz? Potencjalny zwrot nadpłaconych rat, który mógłby otrzymać za kilka lat, a za to oszczędza na prawnikach i na nerwach, ma otwartą drogę do zdjęcia hipoteki, sprzedaży mieszkania, wzięcia innego kredytu. Co dostaje bank? Znika ryzyko prawne, którego tak się sektor obawia, ze aż gotów jest prosić KNF i UOKiK o zatwierdzenie wzorca umowy kredytowej, a strata jest ograniczona do tej umorzonej części kredytu.
Tak skonstruowana ugoda zachęca także do szybkiego podejmowania decyzji przez kredytobiorców – im szybciej na te warunki przystaną, tym większa część długu zostanie nią objęta. Każda zapłacona rata jest stracona.
Co Wy na to? Taka ugoda byłaby akceptowalna dla klientów i dla banków?
Czytaj też: „Ugoda lepsza niż proces” – banki próbują zachęcić frankowiczów do ugód. Czy mają szansę?
——————-
Posłuchaj artykułów o orzeczeniu TSUE, czytają ich autorzy
>>> Orzeczenie dotyczące kosztów kapitału, które zdecydowało o tym, iż bankowe kontrpozwy w stosunku do frankowiczów nie mają już racji bytu, nie było jedynym czwartkowym orzeczeniem, które może zainteresować kredytobiorców. Jest i drugie, dotyczące możliwości zawieszenia spłaty rat kredytowych, które może mieć dla nich nawet większe znaczenie. A banki skłonić do zawierania korzystniejszych ugód. O co chodzi? Artykuł z „Subiektywnie o Finansach” czyta Maciej Samcik.
>>> Wyrok TSUE w sprawie możliwości żądania przez banki rekompensaty za „korzystanie z kapitału” był dokładnie taki, jak można było się spodziewać. Europejskie sądy w tańcu się nie… hamują, gdy chodzi o ochronę praw konsumenta. Czy przesadzają? Przeanalizowałem cztery główne argumenty sektora bankowego, którego przedstawiciele twierdzą, że właśnie tak jest. Czy bankowcy mają choć trochę racji? Czyta Maciej Jaszczuk.
——————-
Źródło zdjęcia: Towfiqu barbhuiya/Unsplash