6 czerwca 2025

Spieszmy się jechać do Bułgarii, zanim lewy zostaną tam zastąpione przez euro. Za rok może być drożej? Co Bułgaria zyska na wejściu do strefy euro?

Spieszmy się jechać do Bułgarii, zanim lewy zostaną tam zastąpione przez euro. Za rok może być drożej? Co Bułgaria zyska na wejściu do strefy euro?

W Polsce dyskusja o wstąpieniu do strefy euro niemal zamarła. Co prawda Polska zobowiązała się do przyjęcia euro w momencie akcesji, ale nigdy nie został wskazany jakiś konkretny termin. Sprawa została odłożona przez polityków i bank centralny na święty nigdy. Tymczasem w Bułgarii nie próżnowano. Od kilku lat trwały przygotowania do zastąpienia lewów przez euro i w tym tygodniu Europejski Bank Centralny dał zielone światło do wejścia Bułgarii do strefy euro od 1 stycznia 2026 r.

Jeśli więc ktoś ma w planach wyjazd wakacyjny nad ciepłe Morze Czarne, np. do Słonecznego Brzegu czy Złotych Piasków, to może warto skorzystać w tym roku, płacąc jeszcze lewami? W przyszłym roku będzie już obowiązywała waluta europejska. Czy będzie to równoznaczne z podwyżkami cen? Niekoniecznie, choć przykłady innych debiutantów w strefie euro pokazuje, że wiele cen detalicznych zazwyczaj zaokrąglanych jest, oczywiście w górę, kiedy trzeba je przeliczyć z lokalnej waluty na euro.

Zobacz również:

Jednak najczęściej władze krajów wstępujących do strefy euro bardzo dbają o to, żeby wzrost cen był jak najmniej uciążliwy. Tak było np. ostatnio w Chorwacji, która weszła do strefy euro w 2023 r. Od razu też władze tropiły przypadki nieuzasadnionego podwyższania cen, a badania chorwackich ekonomistów dowiodły potem, że podwyżki nie były wielkim problemem. Ceny wzrosły bardzo nieznacznie, również poziom inflacji był raczej pod kontrolą.

Czytaj więcej  o tym: Chorwacja przyjęła euro! Jak się do tego przygotowała i jak ta rewolucja przebiega w praktyce? Czy Chorwaci na tym wygrają? I czy to przykład dla nas?

Czytaj również to: Urlopowe dylematy walutowe. Czy po wprowadzeniu euro Chorwacja wciąż jest atrakcyjna dla turystów? Czy tego lata to będzie, jak zwykle, (k)raj wakacyjny dla Polaków?

Lew nie będzie już królem w Złotych Piaskach (o ile był)

Bułgarzy mają pól roku na ostateczne pożegnanie się ze swoją walutą. Czy będzie to bardzo bolesne? Bułgarski lew ma swoją wcale niekrótką historię, funkcjonuje jako waluta krajowa od 1881 r., czyli ma już dokładnie 144 lata. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że Bułgaria, podobnie jak dwa lata temu wchodząca do strefy euro Chorwacja, to kraj turystyczny, który bardzo dba o ułatwianie życia turystom, głównie z krajów niemieckojęzycznych. Dla przyjezdnych z Austrii i Niemiec nie było nigdy problemem, żeby płacić w euro za hotele czy restauracje.

Teraz po prostu stan faktyczny funkcjonujący na bułgarskim wybrzeżu Morza Czarnego zostanie usankcjonowany oficjalnym przejściem całego kraju na euro. Ciekawe jest to, że Bułgarzy od dawna nie musieli śledzić rynkowego kursu swojej waluty. Kurs był ustalony na sztywno wobec euro. Dla Polaków, zwłaszcza tych, którzy zaciągali wcześniej kredyty w walutach obcych, np. w euro czy frankach szwajcarskich, to dziwne.

————————

ZAPROSZENIE:

Skorzystaj z największej w Polsce i najdłużej funkcjonującej na polskim rynku platformy wymiany walut, która nieprzerwanie działa już od 15 lat – Walutomat.pl. Za pomocą tej platformy – pochodzącej z Poznania – również Ojciec Redaktor (pochodzący z Poznania) wymienia waluty po dobrych kursach. Jak widać, wielkopolska solidność się przyciąga. Prowizje za wymianę walut na platformie Walutomat zaczynają się od 0,06% wartości wymiany i NIGDY nie przekraczają 0,2%. Na każdym 1000 euro wymiany na złote zaoszczędzić można 140-200 zł w porównaniu ze standardową ofertą rynkową z bankowych tabel wymiany walut. Dla nowych klientów, czytelników „Subiektywnie o Finansach”, Walutomat.pl ma specjalny kod rabatowy na dodatkowe korzyści z wymiany walut. Kliknij tutaj i sprawdź

————————

Sprawdzanie kursów walutowych, np. przed wakacyjnymi wyjazdami czy przed terminem płatności rat kredytowych, to dla wielu osób w Polsce silne przyzwyczajenie. Kurs złotego do głównych walut, zazwyczaj do euro, dolara i franka szwajcarskiego, podawany jest na co dzień we wszystkich newsach jako jedna z głównych informacji ekonomicznych, na równi z aktualnymi notowaniami głównych indeksów na warszawskiej giełdzie.

Przyzwyczajeni jesteśmy do dużej zmienności złotego i dziwnie byśmy się czuli, gdyby było inaczej. A nasz złoty lubi poskakać w zależności od tego, co się dzieje w kraju czy na świecie. Dzięki temu, mimo że może to być uciążliwe np. dla firm z ekspozycją na wymianę z zagranicą, złoty funkcjonuje jako papierek lakmusowy tego, co się dzieje w naszej gospodarce i jest traktowany jako drogowskaz sentymentu rynkowego wobec naszego kraju.

Tymczasem Bułgarzy mają to z głowy. Od wielu lat kurs był jednolity. Początkowo w 1997 r. ustalono w Bułgarii tzw. zarząd walutowy (currency board) ze stałym kursem wymiany wobec marki niemieckiej. a potem wobec euro od 1 stycznia 1999 r. Od początku kurs był ustalony na tym samym poziomie, czyli 1,95583 lewa za euro. Praktycznie od 28 lat Bułgarzy nie mają więc tego dreszczyku emocji, jaki towarzyszy Polakom sprawdzających codzienne notowania złotego.

To wszystko wydarzyło się jeszcze zanim Bułgaria weszła do Unii Europejskiej w 2007 r. W traktacie akcesyjnym w 2005 r. kraj zobowiązał się do przyjęcia euro. I obietnicy właśnie dotrzymuje. Od dwóch lat, od 20 maja 2023 r. lew był w mechanizmie walutowym ERM2. Ostatecznie zdał egzamin ze stabilności, tym łatwiejsze to było, że jest od dawna powiązany z euro. Spełnione też zostały inne parametry makroekonomiczne, czyli kryteria konwergencji ustalone w Maastricht w 1991 r.

„Notowania” lewa pokazuje poniższa grafika ze strony EBC. Kurs bułgarskiej waluty wygląda tu trochę jak kardiogram, który zatrzymał się w pewnym momencie na jednej linii i nie daje znaku życia:

O tym, jak Bułgaria spełniała warunki konwergencji

Bułgaria bardzo chciała przyjąć wspólną walutę, ale ostatnie lata były raczej wyboistą drogą. Wynikało to z jednej strony z niełatwej sytuacji gospodarczej w tym czasie, a drugiej strony – z uwarunkowań krajowej polityki. Początkowo euro miało być przyjęte od 1 stycznia 2024 r., potem rząd wycofał się z tej daty. Ostatecznie nastąpi to dwa lata później.

Bułgaria jest obecnie najbiedniejszym członkiem Unii Europejskiej, z najniższym poziomem PKB per capita, czyli na jednego mieszkańca. Czy przyjęcie euro pomoże temu krajowi w bogaceniu się? A może przeszkodzi? Trudno będzie to sprawdzić ze względu na specyficzną sytuację obecnej waluty powiązanej z euro. W zupełnie innej sytuacji jest polski złoty, który może w czasach kryzysów amortyzować negatywne szoki zewnętrzne, umacniając się lub osłabiając.

W Bułgarii to nie działało od dawna, więc cały dotychczasowy rozwój gospodarczy przebiegał tak, jakby Bułgaria już była w strefie euro, tylko bez korzyści wynikających np. z niższych rentowności długu publicznego i większego dostępu do kapitału zagranicznego. Wejście do strefy euro będzie w tym kontekście właściwie formalnością. Pozycja Bułgarii w UE pod względem poziomu PKB per capita wygląda tak, jak na grafice Eurostatu poniżej, na szarym końcu:

Na jakiej podstawie EBC podejmuje decyzję o przyjęciu raju do strefy euro? Nie dzieje się to z dnia na dzień i na podstawie decyzji uznaniowej. Przygotowania są wieloletnie i obejmują wiele etapów, w tym kilkuletnie pozostawanie w wężu walutowym, w którym kurs waluty nie może zbyt mocno się wahać. Zdaniem EBC, Bułgaria obecnie jest już gotowa na przyjęcie euro od 1 stycznia 2026 r. Jak brzmi ostateczna ocena z raportu EBC opublikowanego w tym tygodniu?

„Bułgaria poczyniła dobre postępy w kierunku konwergencji gospodarczej ze strefą euro od 2024 r. Ta pozytywna ocena otwiera drogę Bułgarii do wprowadzenia euro od 1 stycznia 2026 r.”.

Według oceny EBC, Bułgaria spełnia kryteria makroekonomiczne określone dla krajów strefy euro. Jeśli chodzi o kryterium stabilności cen, w kwietniu 2025 r. 12-miesięczna średnia stopa inflacji HICP w Bułgarii wyniosła 2,7%, tj. tuż poniżej wartości referencyjnej 2,8% (wykres 1). Wartość referencyjna opiera się na trzech najlepiej radzących sobie państwach członkowskich pod względem stabilności cen, tj. Irlandii (1,2%), Finlandii (1,3%) i Włoszech (1,4%), biorąc pod uwagę ich średnią inflację z ostatnich 12 miesięcy i dodając 1,5 punktu procentowego.

Jeśli chodzi o kryterium fiskalne, Bułgaria nie podlegała procedurze nadmiernego deficytu od 2012 r. Deficyt budżetowy sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniósł 3,0% PKB w 2024 r., czyli był dokładnie na poziomie unijnej wartości referencyjnej 3%. Relacja długu brutto sektora instytucji rządowych i samorządowych do PKB wyniosła 24,1%, czyli była znacznie poniżej wartości referencyjnej 60%, a od 20 lat utrzymuje się znacznie poniżej 60% PKB.

Wskaźniki dotyczące finansów publicznych są w Bułgarii jednymi z najlepszych w UE. Zdecydowanie lepsze niż w Polsce, zwłaszcza obecnie, kiedy od dwóch lat deficyty budżetowe w naszym kraju przekraczają 6% PKB, czyli ponad dwukrotnie poziom ustalony w traktacie z Maastricht. Również polskie zadłużenie finansów publicznych zbliża się już do maksimum unijnego 60% PKB. Nie wróży to dobrze perspektywom ewentualnego wypełnienia takich kryteriów przez Polskę.

O tym pisałem niedawno m.in. tu: Kto będzie rządził Polską przez kolejne lata? Niezależnie od tego, kto weźmie władzę, będzie musiał rozwiązać ten poważny problem finansowy

Jeśli chodzi o kryterium kursu walutowego, bułgarski lew uczestniczył w ERM2 w dwuletnim okresie referencyjnym od 20 maja 2023 r. do 19 maja 2025 r. Według informacji EBC, w okresie referencyjnym „lew nie wykazywał żadnego odchylenia od kursu centralnego wynoszącego 1,95583 lewa za euro”.

EBC chwali Bułgarię za stabilność walutową, ale jednocześnie od razu zaznacza, że nie wszystko jest na najwyższym poziomie. Bułgaria powinna walczyć z takimi zjawiskami, jak pranie brudnych pieniędzy i finansowanie terroryzmu. To trochę zaskakujące, prawdopodobnie nie byłoby takich zaleceń w stosunku do Polski, ale wynika to prawdopodobnie ze specyfiki kraju leżącego bliżej basenu Morza Śródziemnego, w korytarzach przemytu ludzi z Bliskiego Wschodu i Afryki.

Ostatnim kryterium jest poziom rentowności długu. EBC uważa, że pod tym względem Bułgaria nawet przewyższa wymagania. Długoterminowe stopy procentowe w Bułgarii wynosiły średnio 3,9% w okresie referencyjnym od maja 2024 r. do kwietnia 2025 r. i były niższe od wartości referencyjnej wynoszącej 5,1% dla kryterium konwergencji stóp procentowych. W tym zakresie Bułgaria ma więc najlepsze wyniki.

Czytaj też: Dolar miał osłabnąć, ale… znów rośnie w siłę. Czy wkrótce możemy zobaczyć wyrównanie kursów dolara i euro? Czy warto kupować dolara „pod parytet”?

Korzyści widać w niższych kosztach obsługi długu

Bułgaria ze swoim niewielkim poziomem zadłużenia nie musi bać się wysokich rentowności swojego długu, ale jeśli będzie chciała rozwijać się bardziej dynamicznie, to zapewne jej dług publiczny z czasem będzie rósł. Proces konwergencji z parametrami makroekonomicznymi strefy euro to również ustabilizowanie rentowności obligacji skarbowych na rynku wtórnym. Widać to w dwóch przypadkach – w porównaniu z rentownością długu w trzech krajach o najbardziej stabilnym poziomie cen plus 2 pkt proc. oraz w porównaniu z rentownościami długu niemieckiego o najniższych rentownościach.

EBC prześledził w swoim raporcie długoterminowe stopy procentowe wykorzystane do badania konwergencji na przykładzie benchmarkowych bułgarskich obligacji rządowych z okresem zapadalności wynoszącym ok. 6,5 roku. Bułgarska 12-miesięczna tzw. średnia ruchoma długoterminowej stopy procentowej okazała się niższa od wymaganej przez bank centralny strefy euro wartości referencyjnej.

Średnia stopa procentowa w Bułgarii wzrosła z 1,6% w styczniu 2023 r. do 3,9% pod koniec 2024 r. Wartość referencyjna, obliczona jako średnia długoterminowych stóp procentowych w Irlandii, Finlandii i Włoszech plus 2 pkt proc., wyniosła 5,1%. Bułgarska długoterminowa stopa procentowa utrzymuje się na stabilnym poziomie lub w pobliżu 4% od kwietnia 2023 r.

Różnica między długoterminowymi stopami procentowymi w Bułgarii i Niemczech utrzymywała się w przedziale 1,4–1,9% od marca 2023 r. do kwietnia 2025 r. Wyższy spread w porównaniu do średniej historycznej wynoszącej około 1,2% w ciągu ostatniej dekady prawdopodobnie odzwierciedla skutki wyższej inflacji, zwiększonej niepewności politycznej w Bułgarii i wąskiego rynku wtórnego bułgarskich papierów dłużnych. Jest jednak szansa na powrót niższego spreadu, jak przed rokiem 2023.

Na tym tle widać bardzo dużą różnicę w rentownościach polskich i niemieckich 10-letnich obligacji benchmarkowych. Przy polskim zadłużeniu, o wiele wyższym niż bułgarskie, sięgającym obecnie ok. 2 bln zł, relatywnie wysoki poziom rentowności polskiego długu przekłada się na dodatkowe miliardy w kosztach obsługi zadłużenia. Sama obsługa odsetek od polskiego długu, bez spłat rat kapitałowych, pochłania obecnie ok. 80 mld zł rocznie i te koszty rosną dynamicznie.

Jaka jest historia spreadu w rentownościach między 10-latkami polskimi a niemieckimi pokazuje poniższy wykres. Ta różnica ustabilizowała się od ok. roku na poziomie nieznacznie wyższym niż 3%. W okresie bardzo wysokiego wzrostu inflacji w Polsce ten spread sięgał ponad 6%, a w czasie pandemii była na swoim najniższym poziomie ok. 1,6%.

Bułgaria przyjmuje euro, Polska zostaje przy złotym

Pozytywny raport EBC na temat bułgarskich osiągnięć na drodze do euro jest ciekawy, ponieważ dotyczy kraju o zdecydowanie najniższym poziomie życia i najniższych dochodach mieszkańców na tle UE. To również kraj o relatywnie słabym rynku pracy i wysokiej stopie bezrobocia, a także niskiej produktywności i słabej innowacyjności firm. Parametry inne niż czysto finansowe nie wyglądają najlepiej, ale kryteria wejścia do strefy euro koncentrują się na finansach.

My w Polsce przyzwyczailiśmy się myśleć, że strefa euro to rodzaj elitarnego klubu dla najbogatszych i najbardziej zaawansowanych gospodarek. Przez długi czas panowało przekonanie, że nasza gospodarka jest wciąż zbyt mało nowoczesna, dużo ciężkich sektorów, firmy nie mogą pochwalić się tak wysoką wydajnością jak ich odpowiedniki na Zachodzie, a na badania i rozwój wciąż wydajemy zbyt mało i zbyt mało inwestujemy w najnowocześniejsze branże.

Tymczasem przykład Bułgarii pokazuje, że można doskonale wypełnić kryteria konwergencji, nawet z nadwyżką, być super dobrym uczniem w zakresie wymagań finansowych, a jednocześnie pozostać krajem z relatywnie słabą gospodarką, którego jedną z głównych zalet w oczach zachodnich obywateli są… wspaniałe walory przyrodnicze, przyjazny klimat i dobre warunki dla turystyki, co czyni Bułgarię coraz lepsza alternatywą dla wyjazdów np. do Grecji czy Turcji.

Ciekawy pod tym względem jest artykuł na portalu Politico, powszechnie czytanym przez europejskich decydentów w Brukseli. Przekaz artykułu jest taki: Podczas gdy Bułgaria przygotowuje się do przystąpienia do strefy euro, Polska nie jest tym zainteresowana. Dodatkowo wybór eurosceptycznego prezydenta oznacza, że „kraj, który uosabia wielką historię sukcesu gospodarczego będzie jeszcze mniej zainteresowana przystąpieniem do strefy euro”.

„Podczas gdy najbiedniejszy kraj Unii Europejskiej, Bułgaria, przygotowuje się do przystąpienia do strefy euro, ekonomiczna gwiazda regionu, Polska, jest dalej niż kiedykolwiek od przyjęcia euro”.

Dla polskiego czytelnika najciekawsze jest to, że Bułgaria chwalona jest jakby w kontrze do Polski. Przedstawiana jest jako kraj, który mimo wewnętrznych podziałów politycznych, od dawna wykazuje stałe zainteresowanie przystąpieniem do wspólnej waluty, wiążąc lewa z euro w 1999 r., dołączając do unii bankowej w 2020 r. i starając się spełniać wszystkie kryteria ekonomiczne. I tu następuje chyba najciekawszy dla polskiego czytelnika moment analizy:

„Podczas gdy Bułgaria usiłuje dołączyć do klubu, jeden uczestnik, którego wszyscy by powitali — Polska — nie jest zainteresowany dołączeniem”.

Dotąd żyliśmy w przekonaniu, że Polska dalece nie jest przygotowana do przyjęcia euro i nikt nas tam na razie nie oczekuje, zanim nie spełnimy szeregu wyśrubowanych parametrów. Uczciwie trzeba powiedzieć, że obecnie nie spełniamy żadnego z pięciu kryteriów, mimo że w poprzednich latach mieliśmy okresy, w których zdarzało nam się niektóre parametry wypełniać, np. w zakresie deficytu budżetowego czy długu publicznego. Ale stabilność cen, rentowności długoterminowego długu czy kursu walutowego to były nasze pięty achillesowe.

Tymczasem najbardziej czytany brukselski portal oznajmia, że Polska byłaby z otwartymi ramionami przyjęta ze względu na jej sukces gospodarczy i osiągnięcia w realnej gospodarce. Może nie wypełniamy kryteriów finansowych, ale za to, jaki byśmy dali strefie euro impuls rozwojowy. Problem w tym, że nie chcemy. I nie jest to nawet kwestia ostatniego wyboru prozłotowego prezydenta. Wiadomo, że ani prezes NBP Adam Glapiński nie chce euro, ani ostatnie rządy, w tym obecny.

„Polska odnotowała trzy dekady stałego wzrostu gospodarczego. Jej rynek akcji przeżywa boom. Wzrost PKB, wynoszący 3,2% w tym roku według prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przewyższa 0,8 pkt proc. wzrost w strefie euro”.

Nasze obawy, lęki, nasz zdrowy rozsądek

Problem w tym, że sami Polacy, którzy co do zasady są od dawna europejskimi entuzjastami, nie są jednak wielkimi zwolennikami wejścia do strefy euro w najbliższym czasie. Wpływ na tę postawę ma na pewno powszechna świadomość wysokich cen w krajach strefy euro. Kojarzymy te ceny z licznych wyjazdów wakacyjnych i boimy się, żeby nie zapanowały u nas. Wpływ na te obawy ma też realna, wciąż niska, wysokość naszych wynagrodzeń.

Uważamy, i słusznie, że zarobki w Polsce wciąż są dużo niższe niż w krajach zachodniej Europy, a ceny ustalane w euro będą dążyć raczej w stronę cen w krajach, które przyjęły euro. Dla wielu Polaków przykład Litwy czy Słowacji jest pod tym względem benchmarkiem. Czy Litwini i Słowacy przyjeżdżają do nas masowo na tańsze zakupy? Tak piszą o tym media. Również Niemcy lubią kupować taniej na przygranicznych polskich bazarkach i w naszych sklepach. A nawet tankują na naszych stacjach.

Polacy mają zdecydowanie sceptyczny stosunek do euro. Co prawda ponad połowa z nas opowiada się za przyjęciem tej waluty, ale aż trzy czwarte z nas uważa, że ​​nasz kraj nie jest na razie gotowy na przystąpienie do strefy euro. Ciekawy jest ostatni raport na ten temat opracowany na zlecenie Warsaw Enterprise Institute, opublikowany w marcu tego roku, a zatytułowany „Z euro czy bez? Przyszłość polskiego pieniądza”.

Główne wnioski z raportu WEI to rekordowo niskie poparcie zanotowane dla przyjęcia przez Polskę waluty euro. Okazuje się, że aż 74% Polaków nie chce rezygnować ze złotego. Przy czym społeczne poparcie dla euro maleje z roku na rok. Badanie WEI notuje spadek z 35% poparcia jeszcze w 2023 r. do 26% w roku 2025. Ciekawe, że bardziej sceptyczne, na poziomie 80%, są kobiety, które w gospodarstwach domowych najczęściej odpowiadają za domowe wydatki i w ogóle – budżety. Wśród mężczyzn sprzeciwia się wprowadzeniu euro zdecydowanie mniej uczestników badania, tylko 66%.

Entuzjastami wprowadzenia euro tradycyjnie są przedsiębiorcy, którzy uważają, że euro pomogłoby w rozliczeniach międzynarodowych firmom handlującym z zagranicą. Ale to w sumie tylko 18% wskazań. Natomiast bardzo ciekawe jest, że młodzi Polacy nie są entuzjastami przyjęcia euro. Tylko 24% osób w wieku do 34 lat popiera przyjęcie wspólnej waluty, mimo że ogólnie młodzi Polacy są entuzjastami naszej obecności w UE. Uważają jednak, że polski złoty to coś, co nas wyróżnia w UE i co pozwala nam zachować tożsamość i odrębność. Często w badaniach powtarzała się fraza:

„Jesteśmy Polakami i naszą walutą jest złoty”.

Czytaj też: Dywersyfikacja walutowa: sposób na ochronę wartości oszczędności, gdy na horyzoncie widać chaos? Kiedy warto oszczędzać w walutach obcych?

Źródło zdjęcia: Neven Myst/Unsplash

Subscribe
Powiadom o
51 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Michał
3 miesięcy temu

Niestety, my nadal bez EUR 🙁

Artur
3 miesięcy temu

Wogóle żadnego euro. Nigdy.

Hieronim
3 miesięcy temu
Reply to  Artur

Super sprawa, gdy rząd w komitywie z NBP mogą wykreować „podatek inflacyjny” w dowolnej wysokości.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Hieronim

Nic tylko drukować 😉

James85
3 miesięcy temu

Oby jak najdłużej!

Artur
3 miesięcy temu
Reply to  Michał

I dobrze. Żadnego euro. Na germanców robić.

Stef
3 miesięcy temu

Bułgaria będzie dobrym miernikiem.
Chorwacja była droga przed Euro. Teraz jest nawet droższa niż Włochy.
Bułgaria jest tania. Zobaczymy za rok.

Stef
3 miesięcy temu

Niestety mam już zarezerwowany urlop w tym roku. Do kraju w którym ramen kosztuje 20 zł a nie 45 jak w Warszawie.

Radomir
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

a z dojazdem czy bez?

Michał
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

Ciekawe punkty z tym że Włochy tańsze, niestety nie widać tego po cenach apartamentów na 2025, nie mówiąc już o cenach 2026 gdzie Włochy droższe 30-40%…

Stef
3 miesięcy temu
Reply to  Michał

Bo zleży ktor część Włoch. Sycylia jest tańsza zarówno apartamenty jak i żywność. Gdzie Pan znalazł droższe apartamenty, w jakim mieście?

Hieronim
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

> Teraz jest nawet droższa niż Włochy.

Chyba byłem w innej Chorwacji, bo nie potwierdzam

Janko_Ryzykant
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

Chorwacja jest droga dla Polaków bo nam się waluta osłabia. To do kogo pretensje? A Czarnogora wprowadziła Euro zanim weszła do Unii w odpowiedzi na bankructwo własnej waluty.

Michał
3 miesięcy temu

Dlaczego niestety?

Bardzo dobrze. Po wejściu do euro spadną stopy procentowe, a zatem wzrośnie wielkość kredytu hipotecznego jaki będzie można wziąć przy takiej samej racie.

Co, przy stałej w krótkim okresie podaży mieszkań, spowoduje kolejny wzrost cen mieszkań.

Poza tym, kraje z własną walutą nie mogą zbankrutować.

Kraje z euro, jak najbardziej, co widać po chociażby Grecji.

Michał
3 miesięcy temu
Reply to  Michał

Argentina ma swoją walutę a zbankrutowała parę razy raptem w ostatnich dekadach ^^

Michał
3 miesięcy temu
Reply to  Michał

To proszę sprawdzić, w jakiej walucie się zadłużała, dlaczego, a także jaka była relacja między argentyńską walutą a dolarem amerykańskim.

zyx
3 miesięcy temu
Reply to  Michał

Waluta argentyny jest „podpięta” pod dolara ponieważ jest „mało wiarygodnym krajem”. Grecja z własną walutą też by była takim krajem, zwłaszcza przy dewaluacji którą by przeprowadziła w trakcie problemów z zadłużeniem

Jacek
3 miesięcy temu

Nie przyjmujmy EUR, bo UE trzeba opuścić.

Dark
3 miesięcy temu
Reply to  Jacek

opuść – opuść – ale sam dobrze … i proszę tych farmazonów tu nie wypisywać to jest portal ekonomiczny a nie ….. itd

Artur
3 miesięcy temu
Reply to  Jacek

Trzeba rozpieprzyć ten eurokochoz jak rozpieprzono ZSRR i układ warszawski.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Artur

Dwie uwagi: po pierwsze dzięki przystąpieniu do tego eurokołchozu byliśmy przez 25 lat drugim najszybciej bogacącym się krajem na świecie (więc z rozpieprzaniem byłbym ostrożny, bo trzeba być niezbyt rozgarniętym, żeby rozpieprzać coś, co nam powiększa dobrobyt).
Po drugie: nie przyszło Panu do głowy, że eurokołchoz jest zamiast ZSRR? Czyli jak nie będzie eurokołchozu to będzie Układ Warszawski 2.0? Tak by Pan wolał? Życie nie znosi próżni. Białorusini i Ukraińcy coś o tym wiedzą – nie weszli do eurokołchozu i mają dyktaturę oraz bomby nad głowami. Ciekawa alternatywa.

Stef
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Albo UE albo ZBiR?

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

No przecież nie międzymorze. Jesteśmy między dwoma potężnymi blokami i nie mamy broni atomowej, żeby nie znaleźć się w strefie zgniotu. Możemy ewentualnie walczyć o sojusz strategiczny z krajami nordyckimi, ale nie wiem czy w sytuacji awaryjnej to by nas uratowało. Uważać, że Polska samodzielnie ma gwarancję utrzymania niepodległości w takiej sytuacji geopolitycznej (z odchodzącą na Pacyfik Ameryką) będąc samodzielnym elektronem, poza Europą Zachodnią, to może tylko głupek albo nieuk. Albo Braun ;-).

Hieronim
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

Przy położeniu Polski? Nie, nie ma innych możliwości

kamel
3 miesięcy temu
Reply to  Jacek

…żeby przyjąć RUB.

Michał
3 miesięcy temu
Reply to  Jacek

Czarnogóra ma euro a nie jest w UE, także nie jest to żaden wyznacznik 😉

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Michał

Swoją drogą… ciekawa konfiguracja

Mike
3 miesięcy temu

Żadnego Euro w Polsce. Kropka.

John
3 miesięcy temu

Precz z euro o precz z tą wredną UE!

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  John

Panie Johnie, dzięki tej wrednej UE byliśmy przez 25 lat drugim najszybciej bogacącym się krajem na całym świecie. Nawet jeśli ktoś Panu zrobił kaszę zamiast mózgu, to proszę obejrzeć zdjęcia pokazujące jak Polska wyglądała zanim weszła do tej „wrednej UE”. Zwłaszcza, że alternatywą dla UE jest ZBiR.

Stef
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale już o Euro możemy dyskutować. Tylko które kraje porownywac?
Niemcy Holandia Francja zyskują na euro bo inaczej musiałyby się posługiwać swoją mocna walutą.
Czy Finlandia korzysta ? Albo Czy Dania, Szwecja traci na tym, że nie ma Euro?

Bardzo chętnie przeczytam artykuł na czym Polska niby traci przez brak euro?

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Stef

Na dziś zapewne nie tracimy będąc poza euro (chociaż nie liczyłem tego, raczej intuicja mi podpowiada). Przynajmniej netto, bo oczywiście brutto straty są. Płacimy za kredyty 8% rocznie, a w strefie euro są na 3%. Za dług państwowy płacimy trzy razy tyle, co Niemcy. Miliardy złotych kosztuje firmy i ludzi wymiana walut. Po drugiej stronie jest możliwość zarządzania siłą waluty, co pomaga rozwijać się gospodarce w sytuacjach dekoniunktury. Ale jeśli będziemy się w takim tempie zadłużali, to poza strefą euro bardziej będzie groziła nam katastrofa, niż gdybyśmy się tam schowali.

Kamil
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Pan redaktor , jaki elokwentny.Jak ładnie ubliża , bo przecież jest u siebie. Może ktoś ma odmienne zdanie , to nie znaczy że mu zrobili ” kaszę z mózgu”.Nie jest powiedziane że Polska nie rozwijałaby się szybciej , albo w innym kierunku. Zamiast zostaw na początku montownią Europy, może poszło by to w rozwój technologii itp.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Kamil

Panie Kamilu, nikt nam nie broni rozwijać technologie. My z Unii Europejskiej bierzemy na razie więcej kasy, niż oddajemy, więc naprawdę nie ma żadnego problemu, żeby – jak to Pan pisze – „poszło w rozwój technologii”. A „nie jest powiedziane, że Polska nie rozwijałaby się szybciej” to już świadczy – przepraszam, jeśli za ostro – że Pan nie ogarnia. Pan może nie pamięta jak niedoinwestowana była Polska, ale ja pamiętam. My potrzebowaliśmy kapitału i know-how. Zawsze można lepiej, ale przez ostatnie 30 lat był tylko jeden kraj, którego obywatele bogacili się szybciej – to były Chiny. Więc niechże Pan nie… Czytaj więcej »

Nana
3 miesięcy temu

Złotówka najbardziej jest potrzebna rzadzacym, bo można robić co się chce z walutą kraju. Gmerać przy kursie, stopach procentowych, cy po prostu dodrukować bezwartościowy papier. Nikt nie myśli o tym, że koszty tego ponoszą obywatele. Wystarczyło nagadać, że z euro będzie drożej (jakby przy złotówce wszystko staniało, ot choćby chleb z 4 na 13 zł w 5 lat) podjąć przykład Słowacji, gdzie ceny poszły w górę 20%, a wynagrodzenia 15%, wskaźnik, który u nas ratuje się podnosząc najniższą krajową. I jak firmy płacące po 7 tyś. Inżynierom mają płacić 5 tyś. sprzątaczce, czy ochroniarzowi? Jak fryzjer, czy szewc ma zarobić… Czytaj więcej »

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Nana

Tak, im bardziej zadłużony jest kraj, tym bardziej własna waluta się opłaca, bo można spłacać długi inflacją, okradając posiadaczy tego długu. A jeśli są nimi obywatele kraju, to już miodzio.

Hieronim
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Na szczęście mieszkańcy znają dobrze takie sztuczki i transferują swój kapitał do stabilnych walut

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Hieronim

To prawda, chociaż stać na to tylko posiadaczy większego kapitału

Artur
3 miesięcy temu

Mam sporo monet bułgarskich , które zostały z wakacji , co z tym można zrobić ?

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Artur

Jeszcze można wydać w tym roku ;-). A potem pewnie ich bank centralny będzie wymieniał na euro jeszcze przez kilka lat.

Paweł
3 miesięcy temu

Cieszę się że poruszył Pan temat currency board , tematu który z niewiadomych dla mnie powodów nigdy nie pojawia się w publicznej dyskusji w Polsce. Uważam że zamiast rozmawiać od 20 lat o euro powinniśmy w pierwszej kolejności wprowadzić sztywny kurs złotego do Euro np 1 EUR= 4,25 zł, to zniweluje nam większość minusów nieposiadania wspólnej waluty czyli ryzyko walutowe dla firm i zwykłych Polaków. Strefa Euro jest naszym największym odbiorcą eksportu, currency board będzie kompromisem pomiędzy rezygnacją z własnej waluty ,a pozostawieniem złotego. Jako ciekawostkę dodam że sztywny kurs swoich walut do Euro wprowadziło wiele państw nawet nie należących… Czytaj więcej »

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Paweł

W sumie jest to ciekawe obejście: jak załatwić sobie wszystkie zalety (i wady) euro nie będąc w strefie euro ;-).
Pytanie czy jest sens to robić jak się nie ma chęci kiedykolwiek wejść do strefy euro

Paweł
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Nigdy nie mów nigdy, nie wiadomo jakie będzie nastawienie Polaków do euro za 10-15 lat, poza tym wspomniane kraje jak np Bośnia i Hercegowina nawet nie są w UE, a mają kurs sztywny do euro.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Paweł

Tak, w małych krajach to się sprawdza 😉

Klemens
3 miesięcy temu

Dania, Szwecja, Czechy, mądre kraje nie chcą być pod butem EBC. Euro brainwashing dla mniej spostrzegawczych. Miau.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Klemens
Janko_Ryzykant
3 miesięcy temu

1 Zlotowka i 1 Euro w skarpecie kilka lat temu dzisiaj jest warte odpowiednio: 10% i 50% wartości wyjściowej. I większość Polaków a nawet jak czytam teoretycznie kumatych i umiejących liczyć ludzi tutaj na forum – nie chce Euro. Gdzie my żyjemy?

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu