Rząd chciał zrobić ukłon w stronę hotelarzy i polskich rodzin, więc każdemu, kto ma dzieci, da w tym roku 500 zł na wakacje. Ale zapowiedź dodatkowych pieniędzy dla branży turystycznej oraz wzrost zainteresowania wypoczynkiem w kraju przynoszą nieprzyjemny efekt – rekordowe podwyżki cen nad polskim morzem i w górach. Rodzi się pytanie: ile tak naprawdę wart jest bon 500 zł na wakacje? I czy aby nie jest wart… zero złotych?
Pani Anna oburzała się ostatnio w Polsat News: „Za dwie zupy, dwie porcje ryby, frytki i surówki zapłaciłam aż 250 zł”. I na dowód pokazała paragon. „Dwa niewielkie kawałki dorsza, zestaw surówek i frytki kosztowały prawie 100 zł” – skarży się pan Łukasz.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To dlatego, że w tym roku wiele rodzin nie ma już dylematu: czy na wakacje jechać do Hurghady, czy na Hel. Większość spędzi wakacje w kraju (a i przed koronawirusem co roku w Polskę ruszało ok. 14,1 mln rodaków). Można co prawda lecieć do innych krajów Unii Europejskiej, ale obawa przed koronawirusem i wizja kwarantanny na obczyźnie skutecznie odstrasza od podróży zagranicznych. Rainbow Tours szacuje, że w sierpniu będzie miał o połowę mniej klientów niż przed rokiem, a w lipcu – nawet o 70% mniej.
Wirtualny bon turystyczny, czyli jak dobrać się do pieniędzy na wakacje?
Rząd żeby pomóc branży i dać odetchnąć umęczonemu pandemią narodowi, zdecydował o przekazaniu 500 zł bonu turystycznego na wakacje w kraju. Darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, ale z kronikarskiego obowiązku warto odnotować, że początkowo miało to być dwa razy więcej. Wszystko wskazuje na to, że podwyżki w turystyce zżerają bon 500 zł jeszcze zanim trafił w nasze ręce.
Bon turystyczny 500 zł na każde dziecko będzie przysługiwał każdej rodzinie, która dostaje już „normalne” świadczenie w programie „Rodzina 500+”. W sumie to kilka milionów rodzin i 6,2 mln dzieci. O ile 1000 zł to miały być pieniądze wręczane „do ręki”, w formie karty przedpłaconej, to w nowym projekcie ustawy, firmowanym przez walczącego o reelekcję prezydenta Andrzeja Dudę, pieniądze będą znaczone – rodzina nawet ich nie zobaczy. Bon zostanie przyznany po złożeniu wniosku na Platformie Usług Elektronicznych ZUS, do której dostęp można mieć przez Profil Zaufany.
Aktywacja bonu to będzie formalność, gorzej z jego realizacją. Jak czytamy na stronach rządowych, bon będziemy musieli „okazać”w recepcji ośrodka wypoczynkowego lub jeszcze na etapie rezerwacji. Według ustawy rodzina, której przysługuje bon, dostanie kod aktywacyjny SMS-em albo pocztą elektroniczną. Nie ma jeszcze katalogu obiektów, które będą akceptować płatność bonem. Oprócz noclegów mogą to być obozy, bilety wstępów do muzeów czy parków rozrywki. Katalog „atrakcji” dopiero się tworzy.
Koszt programu wynosi 3,5 mld zł. To będzie kolejny wydatek budżetu państwa, który już jest na minusie – na koniec maja w kasie państwa brakowało 26 mld zł.
Bon turystyczny nakręca inflację?
Rozdawanie pieniędzy konsumentom to metoda walki z kryzysem koronawirusowym, którą stosują dziś kraje pod każdą szerokością geograficzną. Problem w tym, że w niewielu krajach inflacja jest tak wysoka, jak u nas. Według wstępnych danych GUS ceny w czerwcu były wyższe o 3,3% niż przed rokiem. Wzrost cen sprawia, że wartość realna bonu turystycznego już na starcie zostanie mocno nadgryziona.
Danych o wzroście cen noclegów w hotelach i usług gastronomicznych w czerwcu jeszcze nie ma – będą dopiero w połowie lipca. Ale zdaniem ekonomistów, którzy śledzą zmiany cen, ten czerwcowy wyskok inflacji należy powiązać po części właśnie z rosnącymi kosztami wypoczynku.
Sonia Buchholtz, ekspertka Konfederacji Lewiatan, tak komentuje dane GUS: „Najprawdopodobniej (co znajduje potwierdzenie w opiniach przedsiębiorców) wzrosty cen są napędzane przez usługi, za które trzeba płacić coraz więcej. Zaostrzony reżim sanitarny z perspektywy producenta oznacza ograniczenie podaży, czego skutkiem jest konieczność dostosowania w górę cen. Nie można również zapomnieć o cenach usług turystycznych i powiązanych z nimi usług hotelarsko-gastronomicznych. Krajowe hotele i restauracje korzystają z ograniczeń nałożonych na wyjazdy zagraniczne, a ten efekt wzmacnia zapowiadany bon turystyczny”
Monika Kurtek z Banku Pocztowego w wypowiedzi dla ISB News mówi, że spory wzrost cen mógł dotyczyć restauracji i hoteli (tj. turystyki), i zapewne nadal w górę pięły się także ceny szeroko rozumianych usług.
Adam Antoniak z Banku Pekao: „Utrzymująca się pandemia ograniczy wyraźnie popyt na usługi turystyki zagranicznej, generując zwiększone zainteresowanie turystyką krajową. W efekcie możemy mieć do czynienia z presją na ceny m.in. w takich kategoriach, jak restauracje i hotele”
Analitycy mBanku uważają, że nie są przypadkiem wrzucane do internetu „paragony znad morza”. „Rosły ceny kategorii związanych z turystyką i gastronomią. Zmiana preferencji dotyczących wakacyjnych podróży przekładać się będzie na wyższe ceny usług. Perspektywa spadku inflacji oddala się”
Analitycy PKO BP: „Zwiększony popyt w związku z ograniczeniem możliwości spędzania wakacji za granicą mógł się dodatkowo przyczynić do wzrostu cen w hotelarstwie i gastronomii”
Nie ma wątpliwości – ceny w hotelach, ośrodkach wypoczynkowych i restauracjach ruszyły w górę i to jeszcze zanim do Polaków trafił bon turystyczny.
Ceny ostro w górę poszły już w maju. Ile będzie wart rządowy bon?
Niestety, nie wiemy czy średnie ceny w turystyce wzrosły w ostatnich miesiącach o 5% czy o 15% – prawda zapewne leży gdzieś pośrodku, albo nawet bliżej tej drugiej liczby. Skąd ta teza? Wystarczy spojrzeć na dane o inflacji za maj – to miesiąc, w którym – po okresie lockdownu – otworzono restauracje i hotele, ale tylko w ograniczonym zakresie. I już wtedy – mimo bardzo małego popytu (większość hoteli nawet się nie otworzyła) – ceny poszły mocno w górę. Według szczegółowych danych GUS za maj ceny krajowej turystyki zorganizowanej wzrosły aż o 8% w porównaniu z tym samym okresem roku temu, a ceny hoteli i ceny w restauracjach (to jedna kategoria, nie wiemy jak wyglądał rozkład między spaniem, a jedzeniem) – o 6%. Przypomnijmy – inflacja ogółem w maju wyniosła tylko 2,9%.
Co z tego wynika? Że 500 zł w te wakacje będzie warte mniej, niż do tej pory. Ceny w noclegów poszły w górę, podobnie, jak ceny w restauracjach i – być może – ceny atrakcji turystycznych. Gdyby przyjąć, że podwyżki wyniosły średnio 10%, to 500+ jest dziś warte tylko tyle, ile 450 zł podczas poprzednich wakacji.
Oczywiście, nie wszędzie były podwyżki i nie wszędzie w tej samej skali. Średnio, z uwzględnieniem bardzo tanich kwater (kilkadziesiąt złotych za dobę), według portalu nocowanie.pl ceny są dziś wszędzie wyższe o kilka procent od tych sprzed roku.
To pazerność? Niekoniecznie. W wielu przypadkach hotelarze walczą o życie (choć zapewne nie dotyczy to miejscowości wypoczynkowych). Według danych Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego trzy czwarte hoteli miejskich i połowa nie-miejskich deklaruje, że liczba rezerwacji na lipiec i sierpień nie przekracza 20% posiadanych pokoi. Jedna piąta maksymalnego obłożenia zwiastować może rychłą finansową śmierć wielu obiektów.
Można się jedynie domyślać, że przyznanie dużej części polskich konsumentów bonu 500 zł na wakacje jeszcze przyspieszy podwyżki. Może się okazać, że bon turystyczny to ukryta pomoc publiczna dla branży noclegowej – konsumenci i tak swoje zapłacą, bo ceny wzrosną o tyle, że część wartości bonu zostanie zanihilowana. Pieniądze od rządu trafią więc niemal bezpośrednio do hotelarzy i właścicieli ośrodków wypoczynkowych, a konsumenci będą wyłącznie pośrednikiem, sami niewiele skorzystają.
Bon turystyczny 500+, czyli… 0+?
Jak to może wyglądać? Jeśli trzyosobowa rodzina w zeszłym roku płaciła za pobyt nad morzem 500 zł dziennie, a dziś zapłaci 10% więcej (550 zł za dobę), to w skali tygodnia wyda na wakacje 350 zł więcej. Jeśli dzienne wyżywienie takiej rodziny kosztowało w czasie zeszłorocznych wakacji tylko 250 zł i te ceny również zostały podniesione o 10%, to mamy kolejne 175 zł mniej w portfelu. W sumie więc wakacje podrożeją o ponad 500 zł. Owszem, do budżetu domowego wpłCeny wynie 500 zł z bonu, ale inflacja cen już na starcie doszczętnie „zje” jego wartość.
Nie wiemy w jakim zakresie wizja otrzymania przez Polaków bonu turystycznego wpływa już dziś na wzrosty cen w hotelarstwie i gastronomii, a w jakim zakresie wpłynie po wprowadzeniu tego rozwiązania. Ale jego krytycy już dziś mówią, że to głupota dodatkowo „pompować” popyt na wypoczynek w kraju, który i tak będzie w tym roku rekordowy. Jednocześnie rząd zostawia na pastwę losu tę część branży turystycznej, która zajmuje się organizowaniem wypoczynku za granicą.
Pomoc turystyce wydaje się ważna, bo ta branża bardzo mocno ucierpiała w czasie kryzysu. Nie jest jednak tak, że jest to filar polskiej gospodarki – udział turystyki w polskim PKB to ok. 1%, co stawia nasz kraj na szarym końcu światowego zestawienia.
źródło zdjęcia: PixaBay