Ponad połowa z kilkuset czytelników „Subiektywnie o finansach”, którzy wzięli udział w ankiecie poświęconej Pracowniczym Planom Kapitałowym, zamierza się z nich wypisać. Ale co piąta osoba byłaby skłonna wpłacać do PPK więcej, niż wynosi ustawowe minimum. Co najbardziej boli w konstrukcji PPK fanów „subiektywności”?
W ankiecie wzięło udział ponad 650 osób, poza tym z kilkudziesięcioma osobami porozmawiałem sobie przez e-maila lub w komentarzach pod artykułami o PPK.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Próbka oczywiście nie jest w żaden sposób reprezentatywna (wypowiadali się głównie ci, których PPK już dotyka, czyli pracownicy dużych firm). Ale wypływające z tej sondy wnioski nie ucieszą ludzi odpowiedzialnych za wdrożenie i promocję PPK. Bolesny fakt jest taki, że ponad 52% ankietowanych czytelników odpowiada „wypisuję się”. Większość Polaków lubiących „subiektywność” tego sposobu na oszczędzanie po prostu nie chce. Albo go nie rozumieją, albo rządowi nie ufają, że tym razem ma dobre intencje.
„Gdyby to było takie dobre, to by automatycznie nie zapisywali”
Problemy? Główne są dwa. Pierwszy to ten, że projekt ma stygmat „rządowego”. Owszem, wpłaty będą płynąć bezpośrednio z pensji (a nie przez ZUS, jak było w przypadku OFE), zaś w ustawie jest wyraźnie napisane, że są to „środki prywatne uczestników”, jednak… duża część czytelników „Subiektywnie o finansach” uważa, że skoro rząd ustala warunki programu, to może w przyszłości rościć sobie jakieś prawa do pieniędzy zgromadzonych w jego ramach.
Aż 20% uczestników ankiety powiedziało, że nie będzie można wycofać pieniędzy z PPK, zaś kolejne 10% – że będą kierowane za jakiś czas do ZUS (czyli tak, jak było w OFE). Obie legendy miejskie są nieprawdziwe, ale wystarczy uwierzyć w jedną, żeby nie widzieć sensu w PPK. Sam bym go nie widział, gdyby to była prawda. A 30% ludzi, którzy wypełnili ankietę taką właśnie ma wiedzę o PPK.
Drugi problem to automatyczny zapis. W znakomitej większości uważacie, że jeśli coś jest wciskane na siłę, to nie może być dobre. Gdyby było dobre, to nie trzeba byłoby robić takich numerów.
Co ciekawe, nie podajecie jako powodu weta kwestii obniżki pensji. Tylko niecałe 7% odpowiadających na ankietę powiedziało, że nie weźmie udziału w PPK, bo nie chce sobie obniżać wypłaty. W sumie jednak tylko 28% deklaruje, że w PPK zostanie, doceniając jego zalety: dopłaty z innych źródeł oraz niskie opłaty za zarządzanie pieniędzmi.
Czytaj więcej: Czas decyzji. Zostać w PPK czy się wypisać? Czy pieniądze, które tam wpłacimy, będą uwięzione?
Czytaj więcej: O tym po co wymyślono Pracownicze Plany Kapitałowe oraz jak będą lokowane oszczędności pisałem w artykułach z cyklu „Wyciskanie emerytury”.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Połowa czytelników „Subiektywnie…”: „to nie ma żadnych zalet”. Jedna piąta: „a dopłaty”?
Do większości ankietowanych nie przemawiają argumenty finansowe – aż 45% odpowiadających twierdzi, że w PPK nie ma nic dobrego, jest tylko propaganda, masa płatnych, opłaconych przez rząd troli promujących PPK w internecie oraz gadanie o „interesie życia”.
Tylko połowa uczestników ankiety zauważyła w PPK jakiekolwiek zalety. Najczęściej były to dopłaty od pracodawcy i z budżetu państwa (docenia je 20%), niskie opłaty za zarządzanie funduszami (15%), to że pieniądze będą leżały w prywatnych firmach i nie trafią nigdy do ZUS-u (12%), to że będą odciągane bezpośrednio z pensji („czego oczy nie widzą…” – 6%).
Co ciekawe, prawie nikt nie docenia podziału uczestników na grupy wiekowe oraz tego, że fundusze będą zmieniały sposób lokowania oszczędności w miarę „starzenia się” uczestników z danej grupy wiekowej. Widać, że promotorzy PPK nie spróbowali jak dotąd wytłumaczyć ludziom specyfiki funduszy cyklu życia. A to kto będzie zarządzał pieniędzmi jest ważne tylko dla co drugiego z tych, którzy nie powiedzieli: „na pewno się wypiszę”.
Czytaj też: Opublikowali nowy raport o PPK. „Tylko tutaj 56% pewnego zysku w rok!”. A naprawdę?
„To nic nie da”. „Rząd sprzedaje nas podejrzanym typom”, „Prezent od państwa to kłamstwo”
Do dwóch bardzo silnych argumentów – że rząd może kiedyś poczuć, iż to są jego pieniądze i że coś tu śmierdzi, skoro nas zmuszają – dochodzi kilka drugorzędnych, bardziej szczegółowych. Jakich?
Że to nic nie da. Po co ładować się w jakiś niepewny program, z funduszami, które nie wiadomo jak działają, z ryzykiem inwestycyjnym i z możliwością stracenia części pieniędzy, skoro stawką jest drobna wypłata przez 10 lat na emeryturze? To jest pryszcz, pikuś, coś kompletnie bez znaczenia. Dlaczego poświęcać na to choćby kawałek pensji?
Że rząd znów wciska nas w łapy „specjalistów od brania prowizji”. Polacy pamiętają jak było z OFE. Wygrały tylko instytucje finansowe, który to oferowały. Duża część czytelników nie wierzy ani w magiczne moce zarządzających w funduszach (uważacie ich, delikatnie pisząc, za nieudaczników, ignorantów lub zabotażystów), ani tym bardziej w moc rynku kapitałowego jako miejsca, gdzie pieniądze mogą w miarę bezpiecznie rosnąć. Pojawia się często argument, że nic z tego nie będzie, bo przyjdzie krach i pozamiata. Niektórzy przebąkują, że PPK powinno być oparte na bezpośrednim kupowaniu obligacji rządowych, bez pośrednictwa „specjalistów od zarządzania” z „renomowanych instytucji finansowych”.
————————————
ZAPRASZAM NA WEBINARIUM: „Szczerze o PPK: wady, zalety, ryzyka, wątpliwości”
Podczas naszego spotkania odpowiemy na następujące pytania:
>>> Jakim wyrzeczeniem finansowym będzie uczestnictwo w PPK i czy jest sens je ponosić? Jakie z tego mogą być pieniądze na dodatkową emeryturę?
>>> Jak będą lokowane pieniądze i czy jest szansa, że będzie z tego jakiś zysk?
>>> Jakie jest ryzyko, że powtórzy się to, co stało się z OFE, czyli „zabór mienia”? Rozkminimy różne potencjalne scenariusze – co może się stać z pieniędzmi
>>> Jaki będzie dostęp do wpłat na PPK? Czy będzie można dobrać się do tej kasy i jakim kosztem? Czy w razie groźby „powtórki z OFE” będziemy mogli jakkolwiek zareagować?
Webinarium na żywo, podczas którego postaram się rozjaśnić wątpliwości i przedstawić swój pogląd na sprawę Pracowniczych Planów Kampitałowych – oraz odpowiedzieć na Wasze pytania – odbędzie się
w najbliższą środę 3 lipca o godz. 19.00.
Wstęp jest bezpłatny, aczkolwiek zalecam wcześniejszą rejestrację, bo pokój nie jest duży i może zabraknąć miejsca dla spóźnialskich. Zarejestrować się można pod tym linkiem
————————————
Że dopłaty od państwa fundujemy sobie sami. Coraz większą popularność zdobywa argument, że skoro to my ze swojej wypłaty mamy pokrywać koszt podatku od wpłaty pracodawcy do PPK, to tak naprawdę sami sobie fundujemy dopłatę rządową. Jeśli mam 4000 zł miesięcznie brutto, to na rękę dostaję 2850 zł. Moja składka jest jednak liczona od płacy brutto i wynosi 80 zł miesięcznie).
Składka mojego pracodawcy to 1,5% miesięcznie, czyli 60 zł, zaś podatek od niej to dodatkowe 12 zł odciągane mi od pensji. W skali roku płacę więc dodatkowo 145 zł, pokrywając w dwóch trzecich „prezent” od rządu w wysokości 240 zł rocznie. Inna sprawa, że zamiast 2850 zł na rękę dostaję 92 zł mniej, czyli o prawie 3% – ale tego argumentu (rozbieżności przekazu „marketingowego” z rzeczywistością) na razie nie podnosicie zbyt często.
Że pracodawca odmówi podwyżki. Jeśli zarabiam 4000 zł brutto, to składki i podatki po mojej stronie wynoszą 1150 zł (dlatego na rękę dostaję mniej). Ale pracodawca dodatkowo dopłaca do mnie 820 zł. Teraz będzie dopłacał jeszcze 60 zł – czyli 8% podwyżki mam z głowy. Może to strachy na lachy, a poza tym ten pieniądz przecież nie zginie, tylko będzie pracował w innym miejscu, ale…
Że najlepiej zarabiającym to się nie opłaci. Wracamy do spraw podatkowych. Jeśli przekraczam próg podatkowy, to płacę nie 19% podatku PIT, tylko 32%. Jeśli więc wchodzę do PPK, to muszę pokrywać też wyższy podatek od wpłaty pracodawcy. Wyższa jest też różnica między pensją netto i brutto (a wpłaty na PPK są liczone od pensji brutto). Czyli sytuacja jest niefajna z każdej strony.
Weźmy człowieka z pensją 20.000 zł miesięcznie. Na rękę dostaje 14.000 zł. Jego wpłata do PPK to 400 zł, składka pracodawcy to 300 zł. Podatek od wpłaty pracodawcy – średnio 75 zł (w skali roku – 900 zł, trzy i pół raza tyle, ile wynosi dopłata państwa). W sumie PPK „kosztuje” pracownika 475 zł miesięcznie (jego koszt łączny to 3,4% pensji netto).
Owszem, uskłada dużo – 8.640 zł rocznie i 86.400 zł w skali 10 lat – więc wciąż jest do przodu w stosunku do samodzielnego oszczędzania 400 zł miesięcznie (przez 10 lat zebrałby z odsetkami 56.000 zł) – ale niektóre elementy kalkulacji bolą.
Tutaj: Kalkulator przeliczający pensję brutto na netto
Tutaj: Kalkulator wypłat z PPK
————————————-
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
————————————-
PPK ma swoich fanów. Co czwarty czytelnik „Subiektywnie o finansach” rozważa zwiększenie wpłaty
Jedyna dobra wiadomość dla rządzących jest taka, że z tej połowy czytelników „Subiektywnie o finansach”, która w ogóle rozważa udział w programie, połówka (czyli 23% z całości grupy) nie wyklucza zwiększenia wpłaty do PPK powyżej minimalnej wpłaty.
Może to będzie wyznacznik sukcesu rządowej akcji? Nawet jeśli większość Polaków powie „pas”, to gdyby tylko co czwarty przyszły emeryt dzięki PPK gromadził pieniądze znacznie szybciej, niż w „podstawowym” tempie – byłoby świetnie.
zdjęcie tytułowe: Freddie Kruger w roli PPK