Złoto od zawsze pobudza zmysły. Wielu właśnie w kruszcu pokłada nadzieje, że jak już cały współczesny system finansowy się rozleci, to nie zostaną na lodzie. Pojawiły się pomysły, by każdy konsument zrobił sobie „prywatny standard złota”. Czyli generalnie trzymał pieniądze w kruszcu, a na „współczesne pieniądze” wymieniał tylko tyle, ile potrzebuje na bieżące wydatki. Przesada?
Zwolennicy tezy mówiącej, że generalnie pieniądze trzeba trzymać w złocie, posługują się jednym, koronym argumentem – że przez 99,2% historii ludzkości pieniądze miały pokrycie w złocie. I tylko przez ostatnie 47 lat świat w dużej mierze odsunął się od standardu złota, drukując pieniądze bez pokrycia w kruszcu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Złoto dziś nie jest w cenie, bo gospodarka światowa jest w sztucznie „pompowanym” przez banki centralne rozkwicie. Ale nie brakuje analityków, którzy sugerują, żeby gromadzić złoto w oczekiwaniu na kryzys, który prędzej czy później wybuchnie.
Czytaj też: Dziesięć lat od upadku Lehman Brothers. Cztery argumenty, że tamten kryzys się… jeszcze nie skończył
Ale dziś nie chcę pisać o tych „mięczakach”, którzy trzymają w złocie 20% swoich oszczędności. Dziś będzie o tych, którzy poszukują rozwiązania znacznie bardziej radykalnego, pozwalającego trzymać cały majątek w złocie i wymieniać na „współczesne” pieniądze tylko tyle, ile jest niezbędne, by przeżyć. Bo skoro Wielki Wybuch, czy raczej wielki krach pieniądza bez pokrycia, może nastąpić w każdej chwili, to trzeba na bieżąco utrzymywać „prywatny standard złota”.
Czytaj też: W skarpecie, skarbcu, pod poduchą, w ogródku? Jak bezpiecznie przechować złoto i kosztowności?
Czytaj też: Marzena Hofrichter nie ma wątpliwości, że nadchodzi dobry czas na inwestowaie w złoto
Trzymasz złoto w skarbcu i pożyczasz pod jego zastaw „zwykłe” pieniądze?
W zagranicznych blogach poświęconych czarnym wizjom przyszłości systemu finansowego jest sporo porad dotyczących zabezpieczenia się przed nadchodzącym pandemonium. Głównym problemem czarnowidzów jest to, że złoto w sztabkach jest kiepsko podzielne, a poza tym ich zamiana na „nowoczesny” pieniądz wymagałaby częstych wizyt w skarbcu. Niefajnie, zwłaszcza gdy skarbiec, ze względów bezpieczeństwa, musi być na drugim końcu świata.
Podobno są już – m.in. w Singapurze – skarbce, w których możesz przechowywać złoto z opcją otrzymania pożyczki pod zastaw tego złota. A więc: deponujesz w takim Singapurze swoje sztabki, a właściciel skarbca przelewa ci jakieś dolary czy euro jako pożyczkę, którą albo spłacisz z bieżących dochodów, albo złotem, które w tym momencie jest zastawem.
Co ciekawe, są już pomysły, w których taki skarbiec jest „operatorem” pożyczek peer-to-peer. A więc ja mam sztabki, a chcę mieć dolary, więc zgłaszam na rynku zapotrzebowanie, zaś posiadacze gotówki udostępniają mi ją na niski procent (bo pożyczki denominowane do złota raczej nie są podatne na inflację ;-)) w zamian za udziały w moim złocie. Kruszec leży sobie w skarbcu, a po świecie krążą de facto weksle, dla których złoto jest „podkładką”.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Więcej o tych pomysłach: czytaj w Zerohedge
Polacy i… płacenie złotem
Jedną z takich platform próbują urzeźbić w Polsce. Pomysł nazywa się SwissWallet i jest trakcie zbierania pieniędzy na start. Ma to być oparty na technologii blockchain elektroniczny portfel, za pomocą którego można będzie kupować, sprzedawać i transferować fizyczne złoto, srebro, platynę oraz pallad.
Pomysłodawcy zakładają, że dzięki technologii blockchain klient będzie mógł płacić metalami szlachetnymi i zamieniać je na papierową gotówkę w bankomacie. Sztabki, będące zabezpieczeniem transakcji, mają być przechowywane przez niezależną firmę, a dostęp do każdego miligrama będzie przypisywany w oparciu o łańcuchy bloków.
Jeśli dobrze rozumiem ten pomysł, to de facto będzie to wymienna na „normalne” pieniądze kryptowaluta z pokryciem w złocie, którego jednak uczestnicy systemu nigdy fizycznie nie zobaczą. A więc: mam złoto, których zabezpieczeniem są „cyfrowe weksle” oparte na technologii blockchain i pozwalające kupować i sprzedawać jednostki odzwiedciedlające miligramom złota. Tylko kto uwierzy, że na koniec nie wyjdzie z tego Amber Gold II? ;-).
Czytaj też: Czy warto ulokować część pieniędzy w złoto? W jakiej cenie kupić sztabki lub monety, żeby nie przepłacić?
Która waluta zginie ostatnia?
A jeśli nie jesteś aż tak wielkim pesymistą, żeby mieć potrzebę w każdej chwili „siedzieć” w blisko 100% na złocie? Wiadomo, że wśród obecnie będących w obrocie walut są takie, które są bardziej i mniej narażone na skutki ewentualnego załamania zaufania do pieniądza nieopartego na niczym poza zaufaniem.
Niedawno czytałem analizę, w której sondowano banki inwestycyjne na okoliczność walut kryzysowych, które powinny w dobrym zdrowiu utrzymać wartość oszczędności w warunkach ciężkiego kryzysu finansowego. Nie jest to rozwiązanie na wypadek finansowego końca świata, lecz jedynie kryzysu w wersji light, po którym nie nastąpi reset zmuszający do zaczynania od zera.
Dwie waluty, które uzyskały najwyższe notowania jako „kryzysowe” to oczywiście frank szwajcarski (Szwajcarzy niedawno w referendum zastanawiali się czy ponownie nie związać franka z rezerwani złota w Szwajcarskim Banku Centralnym) oraz japoński jen. Te waluty upaść mają jako ostatnie.
Niektórzy zwolennicy tezy o nadchodzącym (finansowym) końcu świata rekomendują, żeby część oszczędności, których nie trzymamy w złocie, przechowywać dla większego bezpieczeństwa w kryptowalutach lub… dolarach Hong-Kongu. Podobno w Hong-Kongu bardzo łatwo konto w banku i depozyt może założyć obcokrajowiec, a ryzyko związane z tą walutą jest relatywnie niskie.
Z jednej bowiem strony od 1983 r. dolar hongkoński jest „powiązany” kursowo z dolarem amerykańskim i zmienia się prawie jota w jotę tak jak „zielony” z Ameryki. Mała wahliwość kursu oznacza bardzo niewielkie spready przy wymianie dolarów hogkońskich na „zwykłe” (i na odwrót). Z drugiej zaś strony jeśli dolar amerykański zacznie z jakichś przyczyn tonąć, to władze Hong-Kongu mogą po prostu „odpiąć” kurs lokalnego dolara od „oryginalnego” i pozwolić dolarowi Hong-Kongu na umocnienie się. I zachować siłę nabywczą oszczędności posiadaczy tej waluty.
Czytaj też: Za kilka miesięcy Brexit. Co zrobić z funtami? W co włożyć funtowe oszczędności
Czytaj też: Co i jak mieć, gdy świat drży w posadach?
Cztery pomysły na koniec wszystkiego
Z tych wszystkich pomysłów wyłania się dość niespotykany portfel dla czarnowidza: a) monety w podręcznym skarbcu domowym, b) sztabki przechowywane w skarbcu na drugim końcu świata, ale z opcją płacenia nim, wymiany na „normalny” pieniądz lub pożyczenia gotówki pod zastaw złota, c) najbardziej popularne i płynne kryptowaluty, d) dolar kongkoński, frank szwajcarski i jen japoński. No i parę groszy przy duszy na drobne wydatki 😉
źródło obrazka tytułowego: DeviantArt.com