Świat opanowała mania subskrypcji, która powoli dociera do Polski. Przyznam, że sam zaczynam już padać jej ofiarą. Zaczęło się od Netfliksa (House of Cards, Designated Survivor i inne niezłe seriale), potem przyszedł Showmax (głównie ze względu na „Ucho Prezesa”), Amazon Prime (bo tam przeniósł się „Top Gear”)…
Od niedawna mogę też mieć – więc mam – w abonamencie, ale bez umowy z operatorem kablowym, dostęp do HBO GO (a tam „Wataha” i mnóstwo kreskówek Disneya). Wśród abonamentów sportowych zapisałem się na Eurosport (bo skoki narciarskie) i Eleven (bo liga hiszpańska i wyścigi F1).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A jeszcze Spotify z muzyką, mogę zapłacić za słuchanie w dowolnym momencie radia TOK FM, na rynku abonamentów telewizyjnych jest Ipla (płatny serwis VOD grupy Polsat) oraz Player (TVN).
Czytaj też: Netflix kontra inne serwisy VOD. Czym wygrywa?
Netflix, Showmax, Amazon Prime, HBO… Jak mieć wszystkie te abonamenty za grosze?
Mając to wszystko za jakieś 150 zł miesięcznie w zasadzie przestałem już potrzebować telewizora i zaczynam kombinować jak wypisać się z abonamentu na kablówkę. Na kino też przestaję mieć czas. Obawiam się, że Przemek Pająk, który postawił tezę, że Netflix ostatecznie wykończy kina, może mieć rację, choć na razie tego nie widać. Rewolucja trwa, ale na razie jeszcze podskórnie.
Sęk w tym, że dzięki nowoczesnym technologiom wcale nie musiałbym wydawać 150 zł miesięcznie. Dużą część wyżej wymienionych usług da się mieć za zero i to bezterminowo. Naprawdę! Wszystko dzięki okresom próbnym i wirtualnym kartom płatniczym od firm fintechowych, które można tworzyć i niszczyć za pomocą jednego „swipe’a” po ekranie smartfona.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Już 10% klientów w Polsce ma Netflix „po piracku”?
Na ten temat naprowadził mnie pan Edward Korbel z firmy badawczo-analitycznej SW Research, który twierdzi, że „pirackich” może być nawet 10% wszystkich kont, z których korzystają użytkownicy Netfliksa w Polsce. To by oznaczało, że tylko ten jeden serwis VOD, mający nad Wisłą mniej więcej 600.000 płatnych subskrybentów – każdy powinien płacić od 34 do 52 zł miesięcznie – jest „w plecy” mniej więcej 2 mln zł miesięcznie.
„Wzrost skali zjawiska zaobserwowano w końcu 2017 r. Jeszcze jesienią zeszłego roku liczby te były znikome. Najnowsze obserwacje przeprowadzone przez SW Intelligence w pierwszej połowie kwietnia wskazują na utrzymywanie się wysokiego natężenia tego zjawiska”
– czytam w komunikacie SW Research. Na możliwość zakupu „preferencyjnego abonamentu” na Netflix i inne serwisy można trafić w portalach aukcyjnych. Wygląda na to, że u niektórych sprzedawców osiągnął już skalę niemal przemysłową, bo skoro coś, co normalnie kosztuje 52 zł można mieć za kilka złotych…
Streamingowy wardrobing
Nie jestem pewny czy sformułowanie mówiące o „pirackich” kontach jest precyzyjne, bo mechanizm, który wykorzystują sprzedawcy „preferencyjnych” dostępów do Netfliksa jest zbliżony to słynnego już w branży odzieżowej wardrobingu. Czyli kupowaniu rzeczy, chodzeniu w nich przez np. miesiąc i zwracania do sklepu tak, jakby po prostu nie pasowały.
Część sieci handlowych umożliwia zwrot towaru po kilku tygodniach od zakupu, więc nie ma najmniejszego problemu, by wziąć ze sklepu najnowszą kreację, pójść w niej na imprezę i zawrócić w głowie całemu towarzystwu, a potem zwrócić do sklepu („bo jednak nie pasuje”) i uzyskać zwrot pieniędzy. To samo można zrobić z butami, torebką, garniturem (w przypadku faceta) itp.
Okres próbny unlimited, na zawsze i za free? Proszę bardzo
Na czym polega „streamingowy wardrobing”? Otóż rejestruję się na próbę i przez miesiąc (lub dwa tygodnie, w zależności od serwisu) korzystam z niego zupełnie za darmo, mając dostęp do wszystkich najnowszych filmów i seriali. Po tym miesiącu kasuję konto i zakładam nowe, znów w promocji.
Czytaj też: XXI wiek, czyli era abonamentów. Uważaj, ty też zostaniesz multi-subskrybentem!
No dobrze, ale przecież serwisy VOD i streamingowe nie są głupie, potrafią się zorientować, że przychodzi do nich drugi raz ten sam człowiek, który znów podstawia kartę płatniczą jako gwarancję płatności abonamentu i próbuje korzystać z usługi drugi raz, choć przecież już usługę poprzednio wypróbował. To tak, jak z bankową lokatą na nowe środki. Można ją założyć tylko raz.
Otóż okazuje się, że nie, Netflix, Amazon i pewnie kilka innych serwisów sprawdzić tego nie potrafią albo nie chcą. Z ich punktu widzenia klient to numer karty płatniczej oraz powiązany z nim adres e-mail. Nikt nie oczekuje, że prześlemy skan dowodu osobistego, uwiarygodnimy się przelewem weryfikacyjnym, albo w dowolny inny sposób.
Jeśli założymy, że klient to adres e-mail i karta płatnicza oraz uprzejmie zauważymy, że jest XXI wiek i era wirtualnych kart płatniczych, to otwiera się ciekawa furtka, by w serwisie VOD mieć okres próbny unlimited i za free. Wystarczy bowiem podkładać za każdym razem nowy adres e-mail (założenie skrzynki zajmuje dwie minuty) i… nową, wirtualną kartę płatniczą.
Revolut pomoże przedłużyć trial period
W XX wieku karty płatnicze istniały tylko fizycznie, jako kawałki plastiku. Obowiązywała zasada: jeden człowiek, jeden rachunek, jedna karta, jeden numer. Nawet jeśli wymieniałeś kartę płatniczą na nową (bo ważność starej wygasła albo ją zgubiłeś), to zwykle miała ten sam numer, co stara.
Potem pojawiły się w bankach karty wirtualne (czyli takie, które nie mają plastikowej emanacji, istnieją tylko jako zestaw parametrów przywiązanych do rachunku bankowego – wygodnie i bezpiecznie płaci się nimi w internecie). A ostatnio pojawiły się fintechy, które pozwalają każdemu klientowi „wytworzyć” dowolną liczbę wirtualnych kart, każdą o innym numerze.
Znacie taki fintech jak Revolut? To niezwykle już popularna w Polsce aplikacja do płacenia. Piałem z zachwytu na jej temat już kilkakrotnie, bo pozwala unikać jakichkolwiek opłat przy przewalutowaniach i transakcjach zagranicznych. Jedną z wprowadzonych niedawno funkcji w Revolut jest właśnie możliwość generowania i likwidowania kart wirtualnych.
Czytaj też: Kartowe pomysły Revolut. Tego banki nie potrafią
Służy ona do przeprowadzania bardzo bezpiecznych transakcji w internecie. Jeśli chcę kupić coś przez internet, nie muszę podawać danych karty debetowej do konta bankowego, tylko „stworzyć” na potrzeby tej jednej transakcji kartę wirtualną, zapłacić nią, a potem ją „zniszczyć”. Nawet gdyby ktoś przechwycił dane karty – nic z nią już nie zrobi, bo tej karty już nie ma.
Czytaj też: Revolut, czyli jedna karta do wszystkich walut i przesuwanie kasy między walutami bez opłat. To hit!
Czytaj też: mBank chce być jak Revolut. Na taką kartę jeszcze żaden bank się nie zdecydował. Jest jedno „ale”
Testuję testowanie unlimited: Netflix i Amazon Prime…
Sęk w tym, że tę innowacją można wykorzystać do „streamingowego wardrobingu”. Przetestowałem to na kilku popularnych serwisach, zaczynając od mojego ukochanego Netfliksa. Stworzyłem fikcyjną tożsamość (a potem drugą i trzecią), nowego e-maila (a potem drugiego i trzeciego), wykreowałem z aplikacji Revolut nową kartę (a potem drugą i trzecią – każdą o innym numerze) i zacząłem zakładać konta.
Owszem Netflix wypytywał o to jak się nazywam i gdzie mieszkam, ale bez problemu przyjął, że jestem Marcin i zamieszkuję przy ul. Zmyślonej. Na podstawie e-maila i numeru karty zarejestrował mnie jako nowego użytkownika.
Podobną operację wykonałem w Amazon Prime i też wyszło perfekcyjnie (tu, co ciekawe, bez problemu można założyć konto na dane podpatrzone z cudzej karty, bo serwis nie pyta nawet o kod CVV2/CVC2 z odwrotu karty). W przypadku HBO Go zakup próbnego abonamentu się nie powiódł – serwis poinformował, że moja karta jest wyemitowana za granicą i nie mogę jej użyć do zagwarantowania usługi.
W Showmax sytuacja jest złożona. Serwis co prawda zarejestrował mnie bez problemu jako Marcina i utworzył okres próbny, ale gdy chciałem z niego skorzystać, zaczął zadawać pytania mające na celu zidentyfikowanie mnie – miałem np. wysłać skan jakiegoś dokumentu (może być prawo jazdy). Taki skan pewnie można byłoby próbować sfałszować, ale nie miałem chęci aż tak eksperymentować.
Handel dostępami do wersji trial na skalę przemysłową?
Reasumując: w Netfliksie i Amazon Prime byłbym w stanie bez końca rolować bezpłatne testowanie podkładając coraz to nowe adresy e-mail i numery kart. W HBO Go też mógłbym, ale musiałbym mieć „polską” kartę wirtualną i możliwość „produkowania” kolejnych. Mógłbym też stworzyć multum kont promocyjnych i sprzedawać po 5 zł „abonamenty”, czyli loginy i hasła do Netfliksa i Amazon Prime, które będą działały przez promocyjny okres w oparciu o fikcyjne tożsamości klientów i nieistniejące już numery kart.
Czytaj też: Oto Folx, czyli pierwszy telekom a la Netflix. Prześwietlam!
Nie pisałbym o tym, gdyby nie wspomniana na samym początku informacja z SW Intelligence (dział big data firmy badawczej) iż handel dostępami do usług VOD zaczyna przybierać niepokojącą skalę.
Zapewne eldorado wkrótce się skończy, co wcale nie będzie takie dobre dla tych klientów, którzy nie wykorzystują „streamingowego wardrobingu”. Niewykluczone, że serwisy VOD wprowadzą dodatkową weryfikację tożsamości użytkowników, co uczyni zakładanie kont bardziej skomplikowanym i mniej przyjaznym.
A może nie? Przecież sklepy z odzieżą też nie skasowały możliwości zwracania noszonej odzieży tylko dlatego, że pewna część klientów wykorzystuje je jako darmową wypożyczalnię kreacji? Ciekaw jestem Waszej opinii na ten temat. Piszcie i komentujcie pod tekstem, jestem też na facebookowym messengerze oraz pod e-mailem maciej.samcik@subiektywnieofinansach.pl.
Po publikacji tekstu: HBO zmienia regulamin
Nazajutrz po publikacji tekstu na „Subiektywnie o finansach” otrzymałem wiadomość e-mail o tym, iż HBO wprowadza zmiany w warunkach korzystania z usługi, by ograniczyć nadużycia dotyczące okresów próbnych. Nowe zasady wejdą w życie 20 maja. Dla wszystkich, którzy nie zrezygnują z subskrypcji w ciągu miesiąca, zmiany staną się obowiązujące.
„HBO nie pobiera żadnych opłat w czasie Okresu próbnego, ale na karcie w celu jej autoryzacji może zostać tymczasowo zablokowana kwota w wysokości do 1 zł, która zostanie zwolniona w terminie określanym przez twój bank”
Ten zapis ma zapewne na celu ograniczenie procederu likwidowania kart wirtualnych zaraz po zdefiniowaniu okresu próbnego. Ale jest i drugi zapis:
„Użytkownik jest uprawniony do skorzystania z jednego Okresu próbnego w okresie kolejnych 12 miesięcy. Weryfikacja Użytkownika w celu zapobieżenia nadużyciom Okresu próbnego może nastąpić na postawie danych podanych przez Użytkownika, w tym m.in. na podstawie przypisanego do konta adresu e-mailowego, metody płatności lub numeru indentyfikacyjnego urządzenia.
HBO ostrzega, że w przypadku podejrzenia nadużycia korzystania z okresu próbnego HBO „może podjąć natychmiastowe środki w celu uniemożliwienia dalszego nadużycia, włączając w to wypowiedzenie umowy”.