Zaledwie co dziesiąta osoba lokująca oszczędności w obligacjach rządowych wybiera obligacje 10-letnie, czyli te najbardziej opłacalne. Czy ich zakup będzie miał sens po zmianach w podatku Belki? Minister finansów zapowiedział, że będzie maksymalna ulga, a zmiany mają dotknąć też inwestujących w obligacje. Czy posiadacze obligacji z kapitalizacją odsetek stracą na planowanych zmianach? Liczę i analizuję!
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
37. konkret Koalicji Obywatelskiej brzmi „Zaproponujemy zniesienie podatku od zysków kapitałowych (podatek Belki) dla oszczędności i inwestycji w tym także na GPW (do 100 000 zł, powyżej 1 roku)”. Posiadacze oszczędności z niecierpliwością czekają na realizacje tego konkretu.
Na razie okazało się tylko tyle, że wcale nie chodziło o żadne „zniesienie podatku”, a o „zmiany w podatku”. Ostatnio minister finansów Andrzej Domański uchylił rąbka tajemnicy w wywiadzie i wątpliwości się spotęgowały. Tutaj, na gorąco, komentował to Maciek Samcik. Mnie zastanawia co innego – czy proponowane zmiany przypadkiem nie zabiją ostatecznie popytu na długoletnie obligacje skarbowe z kapitalizowanymi odsetkami.
Zmiany w podatku Belki: co to będzie, co to będzie?
Na początku muszę przyjąć pewne założenia, bo nie znamy jeszcze nawet projektu ustawy. Z wywiadu, którego udzielił Andrzej Domański, można jednak coś wywnioskować i na tej podstawie przygotowałem poniższe wyliczenia.
Pierwsze założenie, na którym opiera się cały tekst, jest takie, że ulga (kwota wolna od podatku Belki) będzie obowiązywać w tym roku, w którym zostaną nam wypłacone odsetki. Czyli np. w przypadku 4-letnich obligacji COI skorzystamy z ulgi co roku, a w przypadku 10-letnich obligacji EDO jednorazowo po zakończeniu inwestycji.
Po drugie zakładam, że ulga obejmie obligacje skarbowe, a te wpadną do koszyka niebankowego. Minister Domański zapowiedział, że będzie osobny limit dla inwestycji innych niż lokata. Po trzecie, zakładam, że inwestor inwestuje tylko w obligacje i może wykorzystać całą dostępną ulgę.
Po czwarte maksymalna ulga. Nie wiemy jeszcze, jaki agregat będzie ją określał ani ile ten agregat będzie w przyszłości wynosił. Dla uproszczenia zakładam, że będzie to stopa depozytowa, która obecnie wynosi 5,25%. Pomijam też ewentualny mnożnik (ten koszyk inwestycyjny ma mieć preferencyjne warunki), bo jeszcze o nim nic nie wiemy.
Polubiliśmy obligacje, zakup popłaca!
Od kilku lat Polacy z zainteresowaniem spoglądają w stronę obligacji oszczędnościowych, ale nie zawsze tak było. Przed 2020 rokiem nie było ani jednego miesiąca, w którym sprzedaż obligacji przekroczyłaby 2 mld zł, a zdarzały się miesiące ze sprzedażą poniżej 1 mld zł.
Ciągle rekordowe pozostają dwa miesiące. W czerwcu 2022 r. Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje za 14,07 mld zł, a miesiąc później za 10,33 mld zł. Wtedy sprzedaż napędziły trzy czynniki: nowe obligacje w ofercie oparte o stopę referencyjną NBP (ROR, DOR), dwucyfrowa inflacja oraz premier, który chwalił się zakupem obligacji.
Obecny rok też zapowiada się rekordowo pod względem zakupów obligacji, bo w styczniu kupiliśmy ich za 5,76 mld zł (prawie dwa razy więcej niż dotychczasowy rekord styczniowy), a w lutym za 4,52 mld zł. Nigdy dotychczas nie kupiliśmy tylu obligacji w ciągu dwóch pierwszych miesięcy danego roku.
Jednak nie każde obligacje są tak samo popularne. W tym roku najchętniej kupujemy 3-letnie obligacje TOS o stałym oprocentowaniu (1,95 mld zł w styczniu i 1,54 mld zł w lutym) oraz 4-letnie obligacje indeksowane inflacją COI (1,69 mld zł w styczniu oraz 1,34 mld zł w lutym).
I to właśnie obligacje COI są od kilku lat liderem sprzedaży. W 2023 r. kupiliśmy ich za 20,24 mld zł (odpowiadały za 41,6% wszystkich sprzedanych obligacji), w 2022 r. za 24,15 mld zł (42,3%), a w 2021 r. za 14,22 mld zł (32,8%).
Cenimy je za: w miarę krótki okres inwestycji (4 lata i możliwość rezygnacji w dowolnym momencie za opłatą w wysokości 0,70 zł od sztuki), wysokie oprocentowanie (obecnie 6,55% w pierwszym roku i 1,25% + inflacja w kolejnych latach) oraz potencjalną ochronę przed inflacją (obligacje COI są indeksowane inflacją).
Obligacje 10-letnie są bardziej opłacalne niż 4-latki…
Stosunkowo mało inwestujemy natomiast w 10-letnie obligacje indeksowane inflacją EDO. W 2021 r. kupiliśmy ich za 3,04 mld zł (7%), w 2022 r. za 5,91 mld zł (10,3%), a w 2023 r. za 5,75 mld zł (11,8%). To może dziwić. 10-letnie obligacje skarbowe są znacznie lepiej oprocentowane od obligacji 4-letnich. Obecnie oprocentowanie wynosi 6,80% w pierwszym okresie odsetkowym i 1,50% + inflacja w kolejnych okresach odsetkowych.
Ponadto 10-letnie obligacje wiążą się z roczną kapitalizacją odsetek. Dzięki temu zadziała efekt kuli śnieżnej, bo uzyskane odsetki są od razu reinwestowane. Z każdym kolejnym okresem odsetkowym otrzymamy więc więcej odsetek. A – co warto przypomnieć, bo dużo osób mnie o to pyta – podatek Belki jest wyliczany i regulowany dopiero w momencie wypłaty odsetek. To oznacza, że w drugim i w kolejnych okresach odsetkowych będzie dla nas „pracować” pełna kwota uzyskanych odsetek!
Dlaczego 10-letnie obligacje cieszą się tak małą popularnością? Prawdopodobnie z powodu okresu inwestycji. Dziesięć lat to długo i w tym czasie może się bardzo dużo zmienić zarówno w gospodarce i geopolityce, jak i w naszym domowym budżecie i planach rodzinnych. Nie chcemy mrozić funduszy.
Oczywiście z obligacji możemy się w każdej chwili wycofać, ale z 10-latkami wiąże się wyższa opłata za wcześniejsze zakończenie oszczędzania, która pobierana jest do wysokości narosłych odsetek (2 zł w porównaniu do 0,70 zł od każdej obligacji).
Prawda jest jednak taka, że w większości scenariuszy ta opłata jest rekompensowana przez wyższe odsetki. Jakiś czas temu to liczyłem. Okazało się, że na początku przewagę mają obligacje 4-letnie, ale z każdym kolejnym rokiem przewaga obligacji 10-letnich jest większa. Zachęcam do zapoznania się ze szczegółowymi wyliczeniami (tutaj link), ale generalnie wniosek był taki, że im dłuższa inwestycja i im wyższa inflacja, tym lepszą inwestycją są 10-letnie obligacje skarbowe.
Postanowiłem uaktualnić tamte wyliczenia o obecne oprocentowanie obligacji. Na poniższym wykresie widzicie narastający zysk z 10-letnich obligacji EDO oraz 4-letnich obligacji COI. Obliczenia uwzględniają opłatę za przedterminowy wykup oraz podatek Belki. Zakładam zakup 1000 sztuk obligacji oraz inflację w wysokości 5%.
Po czterech oraz po ośmiu latach ponownie kupujemy 1000 sztuk obligacji COI (oprocentowanie w pierwszym okresie równe inflacji a w kolejnych okresach 1,25% + inflacja). Zakładam też, że nie reinwestujemy odsetek, które co roku otrzymujemy z obligacji COI, ale uwzględniam zniżkę za zamianę obligacji.
Jak widzicie, przy powyższych założeniach 10-letnie obligacje bardzo szybko stają się bardziej opłacalną inwestycją. Konkretnie już po 28 miesiącach. Z każdym kolejnym miesiącem ta różnica jest większa. Poza czasem trwania inwestycji istotny jest też poziom inflacji. Kapitalizacja odsetek w 10-letnich obligacjach oznacza, że lepiej skalują się one z wyższą inflacją. Przykładowo inflacja w wysokości 2% oznacza, że 10-latki stają się bardziej opłacalne dopiero po 35 miesiącach. Z kolei inflacja w wysokości 8% przełoży się na zmianę lidera już po 25 miesiącach.
…ale nie zawsze
Innymi słowy, matematyka potwierdza, że jeżeli zastanawiacie się, czy wybrać obligacje EDO czy COI, a nie planujecie jakiegoś szybkiego zamknięcia inwestycji, to lepsze będą 10-latki. A jak wcześniej pisałem, Polacy zdecydowanie częściej wybierają 4-letnie obligacje. Zakup ich wydaje im się sensowniejszy.
Ostatnio pojawiły się jednak pewne rysy na tej analizie opłacalności. Po pierwsze powstały nowe przesłanki do stosunkowo szybkiej rezygnacji z inwestycji i reinwestycji w identyczne instrumenty. Opisaliśmy to tutaj. W największym skrócie chodzi o to, że inflacja spadła dużo szybciej niż oprocentowanie obligacji z nowych emisji.
W rezultacie dotychczasowi posiadacze obligacji (którzy kupili je w marcu i w kwietniu 2023 r.) będą mieć niższe oprocentowanie w drugim okresie odsetkowym niż osoby, które kupują teraz nowe obligacje. A zamiana obligacji jest tańsza w przypadku 4-letnich obligacji COI (0,70 zł za sztukę) niż w przypadku 10-letnich obligacji EDO (2 zł za sztukę).
Kolejny cios w stronę posiadaczy 10-letnich obligacji skarbowych wyprowadził minister finansów Andrzej Domański. Jeżeli zmiany w podatku Belki będą takie, jak zapowiedziano, to posiadacze tych instrumentów nie zyskają zbyt wiele.
Wyobraźcie sobie, że kupujecie teraz 1000 sztuk obligacji EDO. Przyjmijmy średnią inflację w wysokości 5%, a więc oprocentowanie wyniesie 6,8% w pierwszym okresie oraz 6,5% w kolejnych okresach. Po 10 latach otrzymacie 88 242,52 zł odsetek, od których zapłacicie 16 766,08 zł podatku. Na konto wpłynie Wam 71 476,44 zł odsetek.
A teraz załóżmy, że wchodzą w życie zmiany w podatku Belki, a ulga maksymalna wynosi 5,25% (stopa depozytowa). W rezultacie zapłacicie… 15 768,58 zł podatku, a na konto wpłynie Wam 72 473,94 zł odsetek. To niecały tysiąc złotych różnicy. Po dziesięciu latach i maksymalnej dopuszczalnej inwestycji. Powiedzieć, że szału nie ma, to nic nie powiedzieć.
Ulga od podatku Belki. Co kupić? Obligacje 10-letnie czy czteroletnie?
W związku z tym jeszcze bardziej może zmniejszyć się lista chętnych na 10-letnie obligacje skarbowe. Spodziewam się, że w zamian będziemy wybierać 4-letnie obligacje COI, które wypłacają odsetki co roku, a więc uprawniają nas do częstszego korzystania z ulgi.
Faktycznie, jeżeli zakupimy 1000 sztuk 4-letnich obligacji oszczędnościowych COI, to aż czterokrotnie skorzystamy z ulgi od podatku Belki. Przy obecnym oprocentowaniu i warunkach podatkowych nasze odsetki wyniosłyby 25 300 zł, podatek 4807 zł, a wypłata na konto 20 493 zł. Po zmianach podatek zmniejszyłby się do 817 zł, a wypłata odsetek na konto wyniosłaby łącznie 24 483 zł.
Pytanie brzmi, czy mniejszy podatek rekompensuje nam przewagę, którą w normalnych warunkach dają 10-letnie obligacje indeksowane inflacją. Policzmy to. Na poniższym wykresie analogicznie widzicie narastający zysk z zakupu 10-letnich obligacji EDO oraz 4-letnich obligacji COI w kolejnych miesiącach. Dodatkowe założenia pozostają bez zmian: 1000 sztuk obligacji, inflacja 5%, stopa depozytowa 5,25%.
Jak widzicie, po ewentualnych zmianach w podatku Belki musi minąć dużo więcej miesięcy, zanim obligacje 10-letnie staną się bardziej opłacalną inwestycją niż 4-latki. Przy powyższych założeniach będzie to aż 55 miesięcy (przypomnijmy, że przed zmianami było to 28 miesięcy). To całkiem długo.
Sprawdźmy też, co się zmieni, jeżeli założymy inny poziom spodziewanej inflacji. Na poniższym wykresie zakładam inflację w wysokości 2%. Przypomnijmy, że dotychczasowe zasady podatku Belki skutkowały tym, że 10-latki stały się bardziej opłacalne niż 4-latki po 35 miesiącach. Co się zmieni?
Ewentualne zmiany w podatku Belki spowodują, że będziemy musieli poczekać aż do 58 miesiąca. To prawie połowa naszego horyzontu. Dla formalności zobaczmy też, co się stanie w przypadku inflacji w wysokości 8%. W tym wypadku musimy poczekać do 45 miesiąca. Innymi słowy, w każdym scenariuszu 10-letnie obligacje obrywają rykoszetem na zmianach w podatku Belki.
Wypada jeszcze sprawdzić, jak zadziała wspomniany wcześniej mnożnik. Minister Domański zapowiedział, że do wyliczenia limitu kwoty wolnej od podatku dla koszyka inwestycyjnego może zostać użyty jakiś mnożnik. Policzmy więc, co się zmieni, jeżeli taki mnożnik wyniesie 2. W takiej sytuacji kwota wolna od podatku wyniosłaby 10 500 zł (stopa depozytowa 5,25% * 100 000 zł * 2). Spójrzmy na wykres (inflacja dalej 5%).
Co się okazuje? Wyższy mnożnik delikatnie zadziałał na korzyść obligacji 10-letnich. Teraz 10-latki stają się bardziej opłacalną inwestycją po 53 miesiącach (bez mnożnika było to 55 miesięcy). Dla formalności napiszę jeszcze, że w przypadku mnożnika 2 i inflacji w wysokości 2% będzie to 51 miesięcy (bez mnożnika 58 miesięcy). Natomiast inflacja w wysokości 8% oznacza zmianę lidera opłacalności po 51 miesiącach (bez mnożnika musieliśmy czekać 45 miesięcy).
Obligacje 10-letnie wygrywają mimo zmian w podatku Belki
Zwróćcie uwagę, że ostatecznie (po 10 latach) we wszystkich scenariuszach 10-letnie obligacje wypadają znacznie korzystniej niż 4-latki. Obawiam się jednak, że proponowane zmiany w podatku Belki oraz nasza skłonność do krótkoterminowych inwestycji ostatecznie zabiją popyt na te instrumenty, który i tak jest niewielki.
Zmiany w podatku Belki uderzą też w inne produkty, które wiążą się z kapitalizacją odsetek (np. w niektóre lokaty bankowe czy w 3-letnie obligacje TOS). Dlatego zawsze polecam zdywersyfikować swoje inwestycje i nie umieszczać wszystkich oszczędności w jednym worku. Nie tylko pod względem wyboru produktów (np. można mieć różne obligacje w koszyku), ale i czasu inwestycji (lepiej częściej inwestować mniejsze kwoty, niż jednorazowo „postawić” wszystkie oszczędności).
Jeszcze raz przypominam, że artykuł oparłem na założeniach, które znamy. Na ten moment nie są znane szczegóły, a więc może się okazać, że posiadacze obligacji opartych o kapitalizację odsetek będą lepiej potraktowani (np. ulga będzie im przysługiwać za każdy rok).
WAŻNY DISCLAIMER: Pamiętaj, to nie są porady inwestycyjne ani tym bardziej rekomendacje. Jestem tylko blogerem i dziennikarzem, nie mam licencji doradcy inwestycyjnego i nie mogę wydawać rekomendacji. Dzielę się po prostu swoim doświadczeniem i tylko tak to traktujcie. Twoje pieniądze to Twoje decyzje, a ja – o czym się już wielokrotnie przekonałem – nie jestem nieomylny. Weź to, proszę, pod uwagę, czytając ten i inne teksty o inwestowaniu.
Zdjęcie główne: Freepik