11 kwietnia 2018

W kraju polityka prorodzinna? Banki zaś uwielbiają rozwody. Z jednego, bardzo prostego powodu

W kraju polityka prorodzinna? Banki zaś uwielbiają rozwody. Z jednego, bardzo prostego powodu

Dobrze się zastanówcie z kim zaciągacie kredyt hipoteczny na spółkę. Jest to umowa długoterminowa i wiążąca strony ściślej, niż jakakolwiek obrączka małżeńska. W razie jakichś kłopotów spółka może się okazać „nierozwiązywalna”, ewentualnie trzeba będzie bankowi słono płacić za zgodę na jej unieważnienie. Bankowcy uwielbiają wykorzystywać takie okazje do dodatkowego zarobku.

Napisała do mnie pani Anna, która prowadzę aktualnie kulturalną rozmowę z bankiem Raiffeisen na temat możliwości zmiany współkredytobiorcy w kredycie hipotecznym. Kredyt jest najgorszy z możliwych, bo został udzielony we frankach szwajcarskich. Siłą rzeczy jest nie do zrefinansowania – można go co najwyżej jednorazowo spłacić po kursie dnia.

Zobacz również:

Pani Anna próbuje przekonać bank, by ułatwił jej zorganizowanie na nowo spraw finanowych w warunkach zmiany jej sytuacji. A mianowicie w kontekście decyzji o wybraniu odrębnych ścieżek życiowych z dotychczasowym partnerem. Odrębne ścieżki charakteryzują się tym, że leżą możliwie jak najdalej od siebie i raczej nie przecinają się we wspólnym lokalu mieszkalnym, nie mówiąc już o wspólnej sypialni.

Czytaj też: Pięć rzeczy, o które warto się pokłócić przed ślubem

Czytaj też: Wziąć kredyt razem czy osobno? Rozważamy argumenty

Pani Anna nie udźwignie swoją zdolnością kredytową spłaty kredytu samodzielnie, ale jest w tej dobrej sytuacji, że w miejsce byłego partnera mogą przystąpić do kredytu jej rodzice. Po kilkutygodniowych negocjacjach bank dał się namówić na takie rozwiązanie i zgodził się na zmianę współkredytobiorcy. Poza koniecznością dostarczenia cesji polisy na życie bank przedstawił też drugi warunek – o zmianie marży kredytu z 1,2 pkt.proc. na 1,6 pkt.proc.

„Przejrzałam moją umowę kredytową i nie ma w niej informacji o możliwości zmiany marży kredytu przy zmianach technicznych. A z taką mamy do czynienia w tym przypadku. Umowa w kwestii zmiany oprocentowania odnosi się do regulaminu, gdzie również nie znalazłam informacji na temat możliwości zmiany marży w przypadku takim jak mój. Z mojego punktu widzenia bank próbuje wykorzystać sytuację aby podnieść marżę. I czuje się bezkarny”

– pisze pani Anna. Zaznacza, że bank – przedstawiając swoje żądanie – nie uzasadnił, ani nie uargumentował w żaden sposób swoich oczekiwań. Po prostu: marża w górę i już. To bardzo podobna sytuacja do tej, którą już kilka razy opisywałem, czyli „wyciskania” klientów proszących bank o jakieś roszady w zabezpieczeniu kredytu (np. zmiany mieszkania, które jest zastawem).

Pani Anna nie ma racji, że zmiana współkredytobiorcy do tylko zmiana „techniczna”. Z punktu widzenia banku podstawowym zabezpieczeniem kredytu są bowiem dochody kredytobiorcy, nie zaś hipoteka na nieruchomości. Jeśli zamiast lepiej sytuowanego kredytobiorcy do kredytu przystępuje słabiej uposażony, to bank może mieć z tym problem.

Czytaj też: Tak banki nas prześwietlają. Kto ma przerąbane? Geniusz, włóczykij i autor błyskawicznej kariery

Nie wiem jak kwestia dochodów „starego” i „nowego” współkredytobiorcy wygląda w tym konkretnym przypadku (czytelniczka zeznaje, że pozytywnie dla banku, ale scoringi BIK są bardziej tajemnicze, niż nam się wydaje), ani jak długo jeszcze ma być spłacany kredyt. Banki np. unikają współkredytobiorców, którzy w okresie spłacania rat mogą wejść w wiek emerytalny.

Tyle, że takie okoliczności jak zbyt zaawansowany wiek lub zbyt niskie dochody z reguły działają zero-jedynkowo. A więc dana osoba po prostu nie dostaje zgody na zmianę umowy kredytowej. I właścicicele kredytu są nadal razem, choć w życiu są osobno. W tym przypadku zgoda została wydana, ale pod warunkiem podwyżki marży. To sugeruje, że bank rzeczywiście postanowił wykorzystać „przymusową” sytuację czytelniczki.

Cena jest dość wysoka, bo przy np. 300-tysięcznym kredycie na 20 lat każda zmiana marży o 0,4 pkt. proc. powoduje łączny wzrost obciążeń o jakieś 15.000 zł w całym okresie spłaty rat. Nawet jeśli tutaj mówilibyśmy o zwiększeniu marży dopiero w połowie drogi – to i tak mówimy o wysokim „odstępnym” dla banku.

Czytaj też: Szczyt pecha? Gdy była żona przychodzi drugi raz po te same alimenty. A ty musisz zapłacić

Czytaj też: Mąż podrobił podpis na umowie kredytowej. A bank nadal każe żonie spłacać ten kredyt 

Nie wykluczam, że bank miał konkretne argumenty przemawiające za tym, że proponowana przez klientkę zmiana w umowie zwiększa jego ryzyko (a ono musi być wliczone w marżę kredytową). Musiałbym mieć wgląd w proces rozpatrywania wniosku, by to z całkowitą pewnością wykluczyć. Sęk w tym, że żadnych powodów nie przedstawił i to jest co najmniej agorancja. „Ponieważ jesteś pod ścianą nie musimy ci się z niczego tłumaczyć” – chciałby rzec bank.

Argumentów bankowcy przedstawiać nie chcą, co może świadczyć o tym, że po prostu ich nie mają, a działanie z pozycji siły na na celu wyłącznie skorzystanie z okazji, by wycisnąć z klienta ostatnie soki. To, niestety, wciąż popularna metoda działania. Błędna, bo przecież kredyt hipoteczny nie tylko jest długoterminową, stabilną umową, ale też lojalizuje klienta. Jeśli jest dobrze obsłużony, prędzej czy później przyjdzie po kolejne produkty. Jeśli zaś trzyma się go bez przerwy na muszce i jeszcze nie mówi dlaczego – klient staje się nerwowy.

Ilustracja tytułowa: RawPixel

 

Subscribe
Powiadom o
15 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Xar
6 lat temu

A ja bank doskonale rozumiem.
Banki przy kredytach frankowych obniżały marżę bo wiedziały że zarobią sobie sporo na spreadzie kredytowym. Rząd zabrał im tą dodatkową marżę i kredyty te okazały się mało opłacalne, ale banki nie mogły ich wypowiedzieć bo nie miały do tego przesłanek.
Jak pojawia się klient który ma jakiś problem i chce się jakoś z bankiem dogadać to dla banku jest logiczne że przy takim dogadywaniu się prostuje swoje sprawy finansowe i równa marże do ryzyka które podejmuje przy takim kredycie.

Luke
6 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Maciej, to jest logiczne? Przecież na kredytach „frankowych” zarabiają krocie, a na dodatek bardzo nieduża część osób korzysta z bezpośredniej wpłaty w chf.
Czyste bandyctwo a nie prostowanie spraw finansowych.

Rafał
6 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Logiczne? 1,2% marży to za mało i jest nieopłacalne dla banku? Jeśli to takie oczywiste to powinni przedstawić wyliczenia – dam głowę że poproszone nigdy tego nie zrobią bo po prostu chcą wykorzystać sytuację i na tym zarobić – tylko tyle.
Poza tym z tym gadaniem o niższym oprocentowaniu kredytów frankowych to mit powtarzany przez banki – znam dwie rodziny które mają taki kredyt – jedna ma marżę 3,92% (mBank), druga 5,65% (Raiffeisen) – uzsadnione jako PODWYŻSZONE, ze względu na ryzyko kursowe. Przypadek?

rafał
6 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Zatem moze Pan jako dziennikarz wykorzystałby swoje kontakty i namówiłby banki to opublikowania kosztów jakie ponoszą w zwiazku z kredytami frankowymi. Tj jasno przedtsawiły – ile ich kosztowało finansowanie tego, ile ich kosztuje refinansowanie (jeśli jest – mowa o opcjach) etc. Wyniosłoby to dyskusję na nowe tory….takie jakieś uczciwe.

Karol
5 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Wypowiem się jako frankowicz. Wziąłem dla rownych rachunków 100 000 CHF na 30 lat po kursie 2,6 (czyli jeszcze przed dnem). W PLN jakieś 260 000. Po ponad 10 latach spłaty pozostało mi 63 000 CHF – po dzisiejszym kursie jakieś 230 000. Źle? I tak i nie. Nie zamierzam sprzedawać nieruchomości więc nie muszę wycofywać się z inwestycji (a tak ją traktuję). Marża w umowie wynosi Libor + 0,5 % co obecnie od ponad roku daje mi odsetki 0% i bank mi jeszcze dopłaca parę franków do raty. Oczywiście nie będzie to trwało wiecznie i w związku z likwidacją… Czytaj więcej »

Rysio
6 lat temu

Klientka sama sobie jest winna, bo wzięła kredyt konsumpcyjny. Kredytów konsumpcyjnych się nie bierze. Dopóki ludzie będą na własne życzenia podpisywać cyrografy dopóki będą niewolnikami na krótkiej smyczy. Opisana sytuacja przypomina żale boksera, ktory wszedl na ring, a potem sie dziwi, ze dostal w ryj.

zgryźliwy_tetryk
6 lat temu

Bank oczywiście występuje z pozycji siły, ale te jakieś 10 tys. jako dodatkowy koszt przy ogólnych kosztach (nie tylko materialnych) rozwodu to nie jest aż tak dużo. Tym bardziej dla „właścicielki nieruchomości”. I jeśli jest okazja jednorazowo wydoić klienta w neokolonii na 10 tys., to się nie dziwię, że zagraniczny kapitał nie chce się bawić w ciułanie tego samego zysku latami na jakichś produktach, które klient może weźmie, a może nie.

Rafał
6 lat temu

Jesli to byl kredyt indeksowany lub denominowany do CHF (pewnie nie w samych frankach szwajcarskich) to bankster przemyci jeszcze inne zapisy w aneksie. Pewnie bedzie uznanie kwoty kredytu, metod przeliczania po NBP i inne farmazony. Nie dosc, ze upieka klienta na amen, to jeszcze dodtkowo (marza) zarobia.

Nerkofil
6 lat temu

A ja myślę że jest to PROPOZYCJA banku, punkt wyjścia do negocjacji. I dopiero na etapie negocjacji paść powinno żądanie uzasadnienia i wyliczeń.

IMHO, bank wychodzi z założenia, że zagra wysoko, a jeśli Klient nie powie – sprawdzam – bank turę wygrywa i zgarnia co w stole 😉

Z drugiej strony – bank wychodzi z założenia że „nic nie traci gdy nic nie robi”, i to Klient powinien zainwestować w polepszenie swej sytuacji kredytowej, co wydaje się logiczne. Kierunek wektora zmian jest więc właściwy, istotna i negocjowalna jest tylko jego wartość.

Grześ
6 lat temu

A po co Raifkowi lojalizować klienta jak sprzedał Polskie aktyw sie się stad zawija?

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu