Niedawno prezes NBP – za pośrednictwem treści na elewacji centrali NBP – zrzucał winę za wysoką inflację na wojnę w Ukrainie i pandemię. Teraz chwali się, że dzięki NBP ceny prawie się nie zmieniają. Ale może to być ostatni taki billboard, który zobaczy cała Polska. Sejm uchwalił bowiem ustawę o zakazie fotografowania obiektów o znaczeniu strategicznym. Na liście są też obiekty należące do NBP
„Dzięki NBP Polska jest na dobrej drodze, już od 4 miesięcy ceny prawie się nie zmieniły” – to najnowsze hasło, jakie pojawiło się na elewacji centrali Narodowego Banku Polskiego przy pl. Powstańców Warszawy. Napis zajmuje prawie całą elewację. A jest ona niemała. Jej szerokość to jakieś 120 metrów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie pierwszy raz bank centralny w ten sposób komunikuje się z narodem. Wcześniej wisiało hasło, którym prezes NBP Adam Glapiński chciał nas przekonać, że wysoka inflacja nie jest skutkiem zaniedbań banku centralnego (dbanie o utrzymane inflacji w tzw. celu inflacyjnym to główne zadanie NBP), tylko agresji Rosji na Ukrainę oraz pandemii. A kto uważa inaczej, ten powiela propagandę Kremla.
Patrząc na najnowsze hasło bijące z elewacji, można by stwierdzić, że ludzie w NBP mają poczucie humoru. Ale to czarny humor. W ciągu roku ceny towarów i usług wzrosły średnio o ok. 10%, poza tym inflacja liczona jest od wysokiej bazy z zeszłego roku.
W ciągu dwóch ostatnich lat (a więc od kiedy inflacja zaczęła pokazywać rogi) ceny wzrosły mniej więcej o 30%. Jeśli ktoś w tym czasie nie wywalczył podwyżki wynagrodzenia, jego siła nabywcza skurczyła się o jedną trzecią – czyli dziś za te same pieniądze może kupić jedną trzecią towarów i usług mniej niż przed dwoma laty.
Przeczytaj też: Inflacja jednocyfrowa tuż-tuż. To dobre czy… złe wiadomości z GUS? Czy zniszczenie inflacji to fakt czy tylko wyjątkowo kosztowna fatamorgana?
Zakaz fotografowania obiektów strategicznych
A teraz mam dla Was radę. Skopiujcie zdjęcie tytułowe tego tekstu i zarchiwizujcie je na pamiątkę. Nie chodzi wcale o slogan, bo zapewne NBP uraczy nas jeszcze niejednymi swoimi „sukcesami”. Chodzi o to, że to może być ostatnie zdjęcie elewacji banku centralnego, jakie widzicie. Dlaczego?
Sejm uchwalił właśnie ustawę o zakazie fotografowania obiektów o znaczeniu strategicznym. Z pasji jestem fotografem. Sporo tekstów ukazujących się w „Subiektywnie o Finansach” ilustrowanych jest moimi zdjęciami. Dlatego ustawa może sporo namieszać w moim życiu prywatnym i zawodowym. I nie tylko moim. Ale o tym za chwilę.
Ustawa przewiduje zakaz fotografowania, filmowania lub utrwalania obrazu obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa państwa lub obronności państwa oraz obiektów infrastruktury krytycznej. W ostatnim przypadku zakaz ma dotyczyć obiektów oznaczonych znakiem „zakaz fotografowania”. Nie będzie można też fotografować osób i ruchomości znajdujących się na terenie „obiektów strategicznych”.
Zakaz może więc objąć magazyny gazu i ropy, stacje elektroenergetyczne, mosty, wiadukty i tunele na drogach i liniach kolejowych o znaczeniu obronnym, lotniska, obiekty operatorów pocztowych i telekomunikacyjnych, obiekty podległe lub nadzorowane przez Ministra Sprawiedliwości, czyli np. sądy. Mogą to być też elektrownie, kopalnie, sieci przesyłowe czy przedsiębiorstwa wykorzystujące materiały niebezpieczne.
Za złamanie zakazu grozi areszt lub grzywna, a także przepadek przedmiotów służących do popełnienia wykroczenia, czyli kamer, aparatów fotograficznych, dronów i innego sprzętu, na którym utrwalane czy przechowywane były nagrania.
Uzasadnieniem wprowadzenia tych przepisów jest walka ze szpiegostwem i troska o bezpieczeństwo Polski: za naszą granicą trwa wojna, a w ostatnim czasie doświadczamy różnego rodzaju prowokacji ze strony Białorusi. Ale czy to nie jest przegięcie? Jak z pozoru potrzebne przepisy mogą zmienić nasze życie? Bartłomiej Jabrzyk, analityk FOR, nie pozostawia na nich suchej nitki i wprost mówi, że są absurdalne.
„Bardzo łatwo będzie można nieświadomie narazić się nawet na areszt. Wystarczy prowadzenie samochodu z wideorejestratorem po drodze o znaczeniu obronnym – jest pewne, że takimi drogami są np. autostrady wschód-zachód.”
Jego zdaniem, swoistym polem minowym będzie fotografowanie Warszawy. Przy samej alei Niepodległości znajduje się bowiem kilkanaście obiektów, których fotografowanie będzie zabronione. Chodzi np. o obiekty jak siedziby Służby Wywiadu Wojskowego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Ministerstwa Obrony Narodowej, ale też chociażby szpitale korzystające z medycznych materiałów promieniotwórczych, Dworzec Centralny, Wydział Mechaniczny, Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej, lekarskie przychodnie wojskowe, prokuratura czy Trasa Łazienkowska – ważna arteria wschód-zachód z przeprawą przez Wisłę o strategicznym znaczeniu.
To ostatnie zdjęcie elewacji NBP?
Co ciekawe, na liście obiektów strategicznych znalazły się też budynki należące do Narodowego Banku Polskiego. I w ten sposób wracamy do haseł, jakie umieszcza na swojej elewacji bank centralny.
Zapytałem Bartłomieja Jabrzyka, czy dużo ryzykuję, fotografując elewację NBP, choćby na potrzeby ilustrowania tekstów w „Subiektywnie o Finansach”. Czy policja lub inne służby mogą wlepić mi za to grzywnę lub wsadzić do aresztu?
„Jest dokładnie tak, jak Pan napisał. Nie tylko areszt, ale i przepadek sprzętu fotograficznego – nie tylko samego aparatu. Jeśli sędzia będzie szczególnie skrupulatny, przepadek może dotyczyć również statywów, nośników pamięci czy komputerów, jeśli wykazane zostanie, że zostały użyte do popełnienia wykroczenia. Ciężko powiedzieć, jak ustawa będzie stosowana, prawdopodobnie w przypadku zdjęć NBP czy BGK nie będą stosowane tak drastyczne metody, ale ustawa je dopuszcza i mogą przecież być stosowane wybiórczo, wobec osób, którym władza chce uprzykrzyć życie. Sama świadomość możliwości utraty sprzętu, grzywny czy aresztu musi prowadzić do autocenzury dziennikarzy”
– alarmuje Jabrzyk. Obiekty NBP są wymienione w par. 2 pkt 13 rozporządzenia w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa oraz ich szczególnej ochrony. Ministerstwo Obrony Narodowej może je wpisać do szczegółowego wykazu obiektów, którym nie wolno „strzelić fotki”. Problem w tym, że wykaz jest dokumentem niejawnym, a więc nie wiemy, czy fotografujemy coś, czego nie powinniśmy.
„To jest samo w sobie skandaliczne i absolutnie niezgodne z podstawami legislacji w państwie prawa. Obywatel ma stosować się do określonych norm w określonych miejscach pod groźbą sankcji, ale nie ma możliwości dowiedzieć się, jakie to miejsca. Może jedynie domniemywać”
– mówi Bartłomiej Jabrzyk. Żeby sfotografować obiekt strategiczny, będzie trzeba każdorazowo wystąpić o zezwolenie do Ministra Obrony Narodowej, ale mój rozmówca obawia się o bezstronność organu wydającego zgodę.
Jego zdaniem, łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której jedynie przychylne władzy media będą miały możliwość rejestrowania wydarzeń odbywających się w obiektach „strategicznych”, a policja zyska formalną możliwość zatrzymania urządzeń rejestrujących, których użyto do popełnienia wykroczenia. Chodzi nie tylko o drogi sprzęt fotograficzny, ale też np. telefony czy komputery.
„Na tych urządzeniach znajdują się dane wrażliwe potencjalnego sprawcy. Stwarza to więc pokusę nadużywania przepisów projektowanej ustawy w celu dokonywania przeszukań zawartości smartfonów czy laptopów należących do osób będących na celowniku władzy, np. w trakcie protestów.”
Pielgrzymki pod centralę NBP
Ponarzekałem trochę na to, że zakaz fotografowania obiektów strategicznych utrudni mi pracę. Ale przepisy mogą uprzykrzyć życie wszystkim. Niewinne selfie na lotnisku czy dworcu kolejowym (to obiekty strategiczne) mogą stać się źródłem kłopotów. Ciekawe też, czy z internetowych map znikną zdjęcia miejsc i obiektów, których nie można fotografować.
Przepisy pachną absurdem, bo przy tak rozwiniętych technologiach rejestrowania obrazu prawdziwy szpieg nie musi paradować z lustrzanką i wielkim obiektywem, by zarejestrować interesujący go obiekt.
„W dobie zwiadu satelitarnego, miniaturyzacji sprzętu nagrywającego, internetu – a więc i możliwości natychmiastowego przesyłania na drugi koniec świata obrazu w wysokiej rozdzielczości – zabranianie fotografowania nieruchomości należy uznać za całkowicie nieskuteczne, a wręcz zakrawające o śmieszność”
– uważa Bartłomiej Jabrzyk. Jeśli szukać jakiś pozytywnych stron tej ustawy, to znalazłem jedną. Dużej części Polski będzie oszczędzone zapoznawanie się ze zdjęciami elewacji gmachu NBP, „informujących” o kolejnych wybitnych osiągnięciach banku centralnego w dziedzinie walki z inflacją. Żeby się o tym dowiedzieć, będzie trzeba przyjechać do stolicy na pl. Powstańców Warszawy. A kolejne artykuły dotyczące NBP ilustrowane będą np. takimi grafikami.
Zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek