Jak co miesiąc, tak i dziś sprawdzam swoją prywatną inflację. Przy okazji zaglądam do inflacji cen materiałów budowlanych. Czy to dobry moment na budowę domu, wykończenie lub remont mieszkania?
Stali czytelnicy tej rubryki wiedzą, że w połowie każdego miesiąca spisuję ceny kilkudziesięciu produktów spożywczych i paliwa. W tym celu odwiedzam pobliski supermarket, piekarnię i stację benzynową. W połowie lipca GUS podał pełne dane o inflacji w czerwcu. W poprzednim miesiącu ceny były wyższe średnio o 11,5% niż w czerwcu 2022 r.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
31 lipca GUS poda wstępny odczyt inflacji w lipcu. Dzięki monitoringowi cen z lekkim wyprzedzeniem mogę wybadać inflacyjne trendy. Zdarza się, że w ramach tej rubryki poświęcam nieco więcej miejsca „inflacyjnym bohaterom”, czyli produktom lub usługom, które zdrożały bądź staniały (w ostatnim czasie to rzadkość) w spektakularny sposób. Tak było np. z cenami paliwa, pieczywa, cebuli, pietruszki czy papieru toaletowego.
W tym miesiącu postanowiłem pochylić się nad cenami materiałów budowlanych, bo na tym rynku widać ciekawy trend.
Ceny materiałów budowlanych w dół. Czas się budować?
„Ceny materiałów budowlanych oszalały. Nie jesteśmy w stanie oszacować kosztów budowy domu – pisze… firma budowlana” – to tytuł artykułu, który mogliście przeczytać w „Subiektywnie o Finansach” w czerwcu 2021 r. Przypomnę, że w tamtym miesiącu oficjalna roczna inflacja wyniosła „zaledwie” 4,4% i była nawet nieco niższa niż w poprzednim miesiącu (4,7%). Później dynamika rocznej inflacji rosła już mniej więcej o 1 pkt proc. każdego miesiąca.
Producenci materiałów budowlanych tłumaczyli wówczas, że wzrost cen ich produktów jest efektem drożejących surowców potrzebnych do ich produkcji. Za to z kolei odpowiadały pandemiczne turbulencje, pozrywane łańcuchy dostaw itd.
Jaka dziś jest sytuacja na rynku cen materiałów budowlanych? Ich analizę pokazali właśnie eksperci portalu RynekPierwotny.pl. Na podstawie danych Grupy PSB (zrzesza sklepy i hurtownie materiałów budowlanych) eksperci policzyli, że w czerwcu dynamika cen materiałów spadła do 3,6%, a więc zbliżyła się do wskaźników przedpandemicznych.
Żeby nie było wątpliwości – 3,6% to nadal bardzo dużo, ponieważ jest to wskaźnik liczony od wysokiej bazy z ubiegłego roku. Rok temu inflacja cen materiałów budowlanych sięgnęła 34%. Czyli coś, co dwa lata temu kosztowało 100 zł, w połowie ubiegłego roku kosztowało już 134 zł, a dziś prawie 139 zł.
„Poziom 3,6% w pełni koresponduje ze średnią wskaźników wzrostu cen materiałów z czasów sprzed wzrostu inflacji. W aktualnych warunkach makroekonomicznych, z wciąż dwucyfrową rodzimą inflacją CPI rzędu 11,5%, trudno o lepszą wiadomość dla uczestników rynku budowlanego”
– ocenia Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. Jego zdaniem na tym rynku możliwa jest nawet korekta. Hamowaniu cen materiałów budowlanych służy obecnie zastój na rynku budownictwa mieszkaniowego. Ale to się może zmienić. W parze z ożywieniem inwestycji możemy mieć ponowny skok cen materiałów budowlanych.
„Trudno oczekiwać braku reakcji deweloperów na coraz wyraźniej akcentowane od kilku miesięcy ożywienie sprzedaży na pierwotnym rynku mieszkaniowym. W końcu musi ulec materializacji także nadzieja samorządowców na środki z KPO, których brak wstrzymuje im tysiące zaplanowanych inwestycji”
– mówi Jędrzyński. Dodaje też, że z różnych źródeł zaczynają docierać sygnały o zdecydowanym wzroście w ostatnim czasie popytu na usługi budowlane i remontowe.
„W niektórych regionach kraju coraz trudniej o pozyskanie ekipy budowlańców w krótkim terminie. W sumie czynniki te stawiają pod sporym znakiem zapytania możliwość cenowej korekty na rynku materiałów budowlanych w przewidywalnej przyszłości.”
Dynamika na poziomie 3,6% to średnia. Na poniższym wykresie widzicie inflację cen poszczególnych materiałów budowlanych w czerwcu 2023 r. Blisko jedna czwarta asortymentu jest tańsza niż rok temu, a liderem spadków są płyty OSB i drewno, czyli towary, które dwa lata temu drożały w najszybszym tempie (w pierwszym kwartale 2021 r. w porównaniu z pierwszym kwartałem 2020 r. płyty OSB zdrożały o 17%).
Obecna sytuacja powinna więc sprzyjać osobom planującym budowę domu lub remont mieszkania. Być może ceny materiałów budowlanych nie zaliczyły jeszcze dołka. Ale jeśli ruszą pełną parą inwestycje deweloperów czy projekty realizowane przez samorządy, ceny materiałów budowlanych mogą znowu pójść w górę.
Prywatna inflacja w lipcu stabilna. Jakie dane poda GUS?
Przejdźmy teraz do „głównej” inflacji. W czerwcu jej dynamika spadła do 11,5%, ale – podobnie jak na rynku materiałów budowlanych – część towarów i usług staniała względem poprzedniego miesiąca, część zdrożała, a ceny kilku kategorii monitorowanych przez GUS się nie zmieniły. Zresztą czerwcowa inflacja w skali miesiąca wyniosła równe zero. Na poniższej grafice pokazałem pięciu inflacyjnych „liderów” spadków i wzrostów.
Jeśli chodzi natomiast o moją prywatną lipcową inflację, ceny prawie wszystkich produktów nie zmieniły się względem czerwca. Na liście zmian tylko trzy pozycje: dwie zdrożały, jedna staniała. Mniej – aż o 18,8% – kosztuje olej. Więcej muszę zapłacić za granulowany serek wiejski (o 8,6%) i niestety za paliwo. W czerwcu litr benzyny „95” kosztował 6,47 zł, w lipcu 6,51 zł, co oznacza wzrost o 0,6%. W lipcu na innych stacjach widziałem ceny powyżej 6,6 zł.
Wzrost ceny paliwa o 0,6% może nie jest spektakularny, ale nawet taka podwyżka może powstrzymać spadek dynamiki inflacji. Usługi związane z transportem, a więc głównie z kosztami paliwa, stanowią dokładnie 9,92% wydatków przeciętnego gospodarstwa domowego. Więcej o koszyku inflacyjnym GUS przeczytacie w tym artykule.
Wartość całego mojego koszyka zakupowego (żywność i paliwo) wyniosła w czerwcu 639 zł. W lipcu za dokładnie ten sam zestaw zapłaciłbym o złotówkę mniej, a więc w skali miesiąc inflacja spadła o 0,1%. Koszyk bez paliwa wart był w lipcu 313 zł, o 2 zł mniej niż w czerwcu, co oznacza spadek o 0,6%.
To są zmiany w skali miesiąca. Jeśli spojrzę na zmiany cen w skali roku, przestaje już być tak kolorowo. W lipcu wartość koszyka z artykułami żywnościowymi wyniosła 313 zł, w lipcu ubiegłego roku 265 zł, a więc roczna inflacja sięgnęła 18,2%. To mniej więcej tyle, ile raportuje GUS. Z jego danych wynika, że w czerwcu ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły w skali roku o 17,8%.
Zdjęcie tytułowe: Maciej Bednarek