[NIEZBĘDNIK KRYZYSOWY, CZYLI OSZCZĘDZAJ BEZ BÓLU] To już ostatni moment na przygotowanie domowych budżetów do trudnej jesieni i zimy. Warto też zabezpieczyć oszczędności i majątek przed ewentualnymi turbulencjami, które mogą nastąpić już w najbliższych miesiącach. Jak to zrobić? Oto pięć moich rekomendacji. Zima czasem zaskakuje drogowców, a Ty nie daj się zaskoczyć nadejściem jesieni
Od kilkunastu miesięcy doskwierają nam wysokie (i rosnące coraz szybciej) ceny niemal wszystkiego. Od kilku kwartałów – także spadek realnej wartości dochodów (bo wynagrodzenia nie są w stanie gonić już cen). Oprocentowanie kredytów hipotecznych zbliżyło się do 10%, a pozostałych – do 20% w skali roku. To oznacza, że koszty obsługi zadłużenia stają się nieznośnie wysokie. Coraz niższą wartość ma polski złoty, co oznacza, że dodatkowo biedniejemy – bo więcej musimy zapłacić w „twardej walucie” za wszystko, co sprowadzamy z zagranicy. A z reguły są to najcenniejsze rzeczy, które mamy w domu – w tym samochody i elektronika.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niedobre rzeczy dzieją się też z oszczędnościami. W banku pieniądze wciąż potężnie tracą na wartości (choć oprocentowanie depozytów się poprawiło), nieruchomości przestały drożeć, ceny akcji spadły o 20-25% i nie wiadomo co dalej, nawet złoto nie chce drożeć. W niespodziewanie głęboką pułapkę wpadli ci, którzy zainwestowali w obligacje za pomocą funduszy inwestycyjnych. Ich pieniądze stopniały o kilka lub nawet o 20%. A przecież miało być bezpiecznie.
———————————–
NIEZBĘDNIK KRYZYSOWY, CZYLI OSZCZĘDZANIE BEZ BÓLU. W sklepach drożyzna, inflacja nadal rośnie. Rachunki za ciepło, prąd i gaz pobiją rekordy. Nasze realne dochody spadają. Szans na kredyt brak, a oszczędności topnieją. Trzeba zacisnąć pasa, żeby jakoś przetrwać najbliższe miesiące. Ale czy da się oszczędzać tak, by nie bolało? Jak wydawać mniej pieniędzy, ale jednocześnie nie rezygnować z przyjemności i utrzymać standard życia na mniej więcej dotychczasowym poziomie?
W cyklu poradników „Niezbędnik kryzysowy” pokazujemy triki, które spowodują, że Wasza jakość życia drastycznie nie spadnie, a zaoszczędzicie kilkadziesiąt, kilkaset albo kilka tysięcy złotych. Czasem wystarczy tylko niewielka zmiana codziennych przyzwyczajeń. Szukajcie tekstów oznaczonych tym znaczkiem. Jeśli macie własne patenty na „uwolnienie” pieniędzy bez straty jakości życia – piszcie na kontakt@subiektywnieofinansach.pl]
———————————–
Inflacja Cię niepokoi? Prawdziwe zamieszanie dopiero przed nami
Jest dość prawdopodobne, że prawdziwe zamieszanie dopiero się zaczyna. Inflacja niszczy gospodarkę (firmy ograniczają inwestycje, tracą rentowność, mogą zacząć zwalniać ludzi), a bank centralny odmawia dalszego podnoszenia stóp procentowych, żeby nie pogarszać sytuacji. Rząd próbuje pomagać ludziom dotkniętym wzrostem cen, ale robi to nieudolnie – pomoc nie jest precyzyjnie adresowana do potrzebujących, a jeśli dostają ją wszyscy, to niepotrzebnie pompuje inflację.
Bardzo niepewna jest sytuacja, jeśli chodzi o ceny energii i ciepła. W Wielkiej Brytanii rachunki za energię w ciągu roku wzrosły trzykrotnie. Rząd może zamrozić taryfy i dopłacać nam do cen nośników energii, ale to będzie tylko plaster. Albo za jakiś czas nastąpi efekt jojo (pamiętacie zamrożenie cen prądu kilka lat temu, które zaowocowało nadspodziewanie dużym wzrostem taryf w tym roku?), albo firmy energetyczne podniosą ceny tam, gdzie będą mogły – czyli firmom. A te albo zbankrutują, albo wliczą wyższe koszty energii w ceny wszystkiego, co nam sprzedają.
Tak czy owak: zapłacimy za drogi prąd, gaz, węgiel. Pytanie tylko w jaki sposób. Mam też wrażenie, że dopiero rozpędza się wzrost cen żywności (chciałbym się mylić). Przedsmak jesiennego chaosu mamy już dziś, gdy firmy azotowe wstrzymują produkcję, bo gaz, który sprzedaje im państwowa firma, jest tak drogi, że produkowanie z niego czegokolwiek przestaje się opłacać. Ale produkty uboczne firm azotowych są używane przez branżę spożywczą, więc wstrzymywana jest produkcja mięsa czy napojów.
Jak to się skończy? Są zasadniczo dwa główne scenariusze rozwoju sytuacji (o tym dalej). Niezależnie od tego, który z nich się zmaterializuje, po beztroskich wakacjach radziłbym przygotować Wasze portfele do tego, co może nadejść. Ale nie zamierzam Was straszyć: jeśli ktoś dobrze się przygotuje, to może przejdzie przez kryzys suchą stopą (albo względnie suchą).
Oby jesień nie zaskoczyła Cię jak zima drogowców. Pięć moich rekomendacji
Dramatyczne chwile przeżyją ci, którzy nie zrobią nic albo dodatkowo popełnią błędy, które pogłębią ich kłopoty. Pięć poniższych rekomendacji zwiększy szansę, byście znaleźli się po bezpiecznej stronie.
>>> Po pierwsze: audyt domowego budżetu: ile potrzebujesz, by przeżyć zimę? I czy tyle masz? Musisz umieć odpowiedzieć na kilka pytań: ile średnio, w skali miesiąca, wydajesz na jedzenie? Ile na inne zakupy, ile na transport (paliwo, bilety miesięczne), ile na dzieci (szkoła, korepetycje), ile na spędzanie wolnego czasu? A wreszcie: ile na sztywne zobowiązania, czyli domowe warunki i kredyty? Już wiesz? Teraz spisz swoje dochody (tylko te powtarzalne, bez premii). Dopina się jeszcze? To dobrze. A teraz dopisz 20% do wydatków na żywność i 40% do rachunków domowych oraz po 10% do pozostałych kategorii.
Tak będzie wyglądał Twój domowy budżet za rok. Jeśli przy nowych parametrach się już nie spina, to myśl o zwiększeniu dochodów, ograniczeniu wydatków albo… przyszykuj zgromadzone wcześniej oszczędności, żeby pokryć manko. Bądź przygotowany, żeby nadchodząca fala nie zastała Cię w rozkroku, z koniecznością pójścia do lombardu albo firmy pożyczkowej. W naszym cyklu „NIEZBĘDNIK KRYZYSOWY” na „Subiektywnie o finansach” podpowiadamy jak – bez wielkich poświęceń i niszczenia standardu życia – możesz wycisnąć więcej pieniędzy i łatwiej znieść czas najwyższej inflacji.
>>> Po drugie: audyt majątku i oszczędności. Spisz wszystko, co masz. Pieniądze w banku, w obligacjach, w funduszach inwestycyjnych, w nieruchomościach. Ile tego jest? Czy jest dobrze zabezpieczone? Zdywersyfikowane? Ubezpieczone? Czy w razie wzrostu kosztów bieżącego funkcjonowania rodziny jakaś część tych pieniędzy jest płynna i można ją z dnia na dzień wycofać bez ponoszenia gigantycznych strat? Jeśli nie – pomyśl o działaniach, które zwiększą pole manewru.
W niepewnych i trudnych czasach cash is king. Ale nie likwiduj pochopnie żadnych inwestycji – niektóre z nich mogą być „antyinflacyjnym piorunochronem”. Płynność i dostęp do pieniędzy nie muszą oznaczać zerowego oprocentowania – to można próbować połączyć.
>>> Po trzecie: zabezpieczenie majątku i oszczędności przed inflacją oraz przed zniszczeniem wartości złotego. Po uporządkowaniu swoich aktywów – i zwiększeniu elastyczności – powinieneś spojrzeć na to, jaka część Twojego majątku jest odporna na inflację, a jaka nie? Jaka część jest odporna na ewentualne zniszczenie wartości złotego, a jaka nie? Nie wiem, czy ono nastąpi, ale nie możesz pozwolić, żeby majątek i oszczędności życia wyparowały, jeśli politycy postanowią spłacić długi Polski pustym pieniądzem. Jeśli nie masz nic, co jest odporne na deprecjację złotego, to może kup – na wszelki wypadek – parę dolarów, złotą monetę, albo zrób sobie jakąś inwestycję alternatywną (tutaj więcej o tym).
>>> Po czwarte: wstrzymanie dużych inwestycji (z wyjątkami). To nie jest dobry czas na duże inwestycje. Ceny są nieprzewidywalne, warunki zmienne, łatwo można „popłynąć”. Z dużymi projektami czekamy do 2023 r. i gromadzimy płynność finansową (także pod kątem jej wykorzystania, gdyby pojawiły się jakieś okazje). Wyjątek: jeśli jakaś inwestycja i tak jest niezbędna (np. remont rozpadającego się garażu) to lepiej zrobić ją dziś niż za rok, bo ceny niższe nie będą. I drugi wyjątek: jeśli jakaś inwestycja spowoduje wzrost wartości Twojego majątku znacznie przewyższający inflację, a nie niesie ryzyka ograniczenia płynności finansowej w Twoim portfelu – też jest do rozważenia. Ale musi być naprawdę porządnie uzasadniona.
>>> Po piąte: kryzysowy plan na zadłużenie. To czasy, w których lepiej nie mieć zbyt dużych długów, bo odsetki będą przez jakiś czas wysokie. A więc rozważ pozbycie się kredytów. Ale jest wyjątek: jeśli spłata długu miałaby „wysuszyć” Twoją płynność, to lepiej mieć dług i pieniądze, niż nie mieć długu i poduszki finansowej. I drugi wyjątek: jeśli Twoje dochody lub zyski z inwestycji rosną szybciej niż oprocentowanie długu, zaś dług jest oprocentowany niżej niż stopa inflacji – nie opłaca się wcześniej spłacać kredytu (tutaj więcej o tym).
źródło zdjęcia tytułowego: Pixabay/Tomasz Piekielnik