Rosja w specyficzny sposób próbuje walczyć o uniknięcie najczarniejszego scenariusza dla swojej gospodarki, czyli sprowadzenia wartości rubla do zera: po prostu kradnie pieniądze swoim obywatelom oraz rosyjskim firmom. Ale nie tylko. Właśnie de facto ogłosiła niewypłacalność – nie wypłaci zagranicznym inwestorom odsetek od wyemitowanych obligacji. Formalnie tylko przez pół roku, ale w świat idzie właśnie informacja, że Rosja przestała regulować swoje zobowiązania
To, co spotyka gospodarkę Rosji w ostatnich kilkudziesięciu godzinach, nie ma precedensu w historii gospodarczej świata. Zamrożenie 400 mld dolarów rezerw walutowych kraju, odcięcie firm od zagranicznego finansowania, utrudnianie finansowych transakcji międzynarodowych, zrywanie wspólnych przedsięwzięć z rosyjskimi firmami… Więcej na temat znaczenia nałożonych sankcji przeczytasz tutaj.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Rosyjska gospodarka znalazła się w tragicznym położeniu, ale się nie rozpadła. Przynajmniej na razie udało się odroczyć wyrok, którym byłaby całkowita utrata wartości przez rubla, niewypłacalność banków i państwa oraz hiperinflacja (ta ostatnia prędzej czy później przyjdzie).
W poniedziałek nastąpił krach rosyjskiej waluty – za jednego dolara trzeba było płacić nawet 110 rubli, gdy przed weekendem kurs wynosił 85 rubli. Ale we wtorek bankowi centralnemu udało się nieco ustabilizować sytuację. Rosyjska waluta krążyła wokół kursu 100-105 rubli za dolara. Wciąż dużo – wcześniej nigdy w historii dolar nie miał trzycyfrowego przelicznika na rubla – ale mogło być gorzej.
Czytaj: w Polsce też niewesoło. Kapitał ucieka z Polski, NBP broni złotego. Czas wejść do strefy euro?
Jak władze maskują krach? Niewypłacalność Rosji w czterech punktach
Oczywiście mówimy o notowaniach pieniądza bezgotówkowego, bo w rosyjskich kantorach za dolara w formie banknotów trzeba płacić znacznie więcej – nawet 150-180 rubli. To tak jakby kurs dolara w Polsce dziś skoczył nagle do 8 zł (a „zielony” kosztuje 4,30 zł).
Jak to możliwe, że nie nastąpiło totalne zniszczenie rubla na rynku walutowym? Odpowiadają za to trzy działania Banku Rosji.
Po pierwsze: podniesienie stóp procentowych z 9,5% do 20%. W kraju, w którym inflacja wynosi 8-9%, jest to krok dramatyczny. Oznacza z jednej strony zniszczenie portfeli kredytobiorców oraz firm finansowanych przez banki, ale z drugiej – może zatrzymać w bankach przynajmniej część pieniędzy oszczędzających. I o to toczyła się gra: by ograniczyć run na banki.
Rosyjskie banki zaczęły podnosić stopy depozytowe. Sberbank podniósł oprocentowanie lokat do 16-18% rocznie. VTB – do 18% rocznie. Przypomnijmy – w Polsce inflacja jest na podobnym poziomie jak w Rosji, a największe banki płacą za depozyty najwyżej 1%.
Czy to pomogło? Trudno powiedzieć. Z jednej strony w sieci jest mnóstwo relacji ludzi, którzy nie zdołali wydostać z banków swoich pieniędzy, ale z drugiej strony – żaden bank oficjalnie nie ogłosił upadłości ani utraty płynności. Prawdopodobnie bank centralny pożycza im pieniądze na obsługę wypłat dla klientów.
Po drugie: nakaz zamiany 80% otrzymywanych przez firmy walut (głównie dolarów) na ruble. Skoro Bank Rosji nie może korzystać z własnych rezerw walutowych, bo zostały one zarekwirowane przez banki centralne w Europie i USA, to postanowił okradać rosyjskie firmy. Obowiązek zamiany dolarów na ruble kreuje sztuczny popyt na rubla i podnosi jego kurs (bo firmy sprzedają dolary).
Po trzecie: zakaz pozbywania się akcji rosyjskich spółek oraz obligacji rosyjskiego rządu przez inwestorów zagranicznych. Giełdy na razie są zamknięte, ale Rosjanie robią wiele, żeby ograniczyć skalę krachu, gdy już będą musiały się otworzyć. Biura maklerskie mają nie przyjmować zleceń sprzedaży rosyjskich akcji od inwestorów zagranicznych. To też ograniczy popyt na twardą walutę.
Co prawda giełdy akcji są zamknięte, ale na rynkach zachodnich wciąż notowane są tzw. kwity depozytowe odzwierciedlające akcje rosyjskich spółek. W przypadku większości z nich spadek wartości przekracza 50%. Zaś notowania Sberbanku… zobaczcie sami:
Po czwarte: zakaz wywożenia z kraju większej gotówki w dolarach oraz innych walutach obcych – od 2 marca obowiązuje limit limit legalnego wywozu obcych walut z kraju i wynosi on 10 000 dolarów. To de facto oznacza „zamrożenie” na terenie Federacji Rosyjskiej części krążących po kraju walut. W tej decyzji chodzi o to, żeby ludziom przestało chcieć się wymieniać ruble na dolary, bo z tymi dolarami nie będzie można nic zrobić – ani nimi zapłacić, ani ich wywieźć przy okazji jakiejś próby „ewakuacji”. Zostają kryptowaluty, których popularność w Rosji nagle wzrosła.
Wszystkie te kowbojskie działania sprawiły, że na rynek walutowy popłynęło trochę dolarów i bankowi centralnemu udało się ustabilizować kurs rubla bezgotówkowego na poziomie 100-110 rubli za dolara. Co prawda na poziomie znacznie niższym niż przed wojną, ale zawsze coś.
Czytaj więcej o tym: Bankructwo Rosji idzie zgodnie z planem. Rubel tonie, a największy bank…
Czy rosyjskie banki są już bankrutami?
To oczywiście obraz daleki od normalności. Przypominam: mówimy o walucie, która straciła na wartości 20% procent w ciągu kilku dni. I to w sytuacji, gdy administracyjnie zabroniono działać giełdzie akcji i „konfiskuje się” pieniądze z przychodzących do kraju przelewów. Czy można więc mówić, że Rosja zbankrutowała?
Cóż, jeśli przyjąć ścisłą definicję tego słowa, to jeszcze chyba nie. Ale z drugiej strony: rubel jest sztucznie podtrzymywany przy życiu za pomocą kradzionych pieniędzy. Jak nazwać to inaczej niż bankructwo? Sytuacja w bankach jest nieklarowna – dochodzą do nas tylko skąpe informacje i mamy mało liczb. Prawdopodobnie sytuacja w bankach jest zła i technicznie są one bankrutami.
Korespondent portalu Gudok.Ru w Uljanowsku widział na własne oczy ludzi, którzy szturmują oddziały banków. „Nie mamy pieniędzy. Nie będziemy w stanie nic ci wypłacić” – powiedział klientom pracownik Sbierbanku w tej miejscowości. A w odpowiedzi na dalsze pytania oświadczył: „Cóż, w ogóle nie ma gotówki. Rubli, dolarów, euro. Nie przywieźli. Spróbuj przyjść jutro”. Takie rozmowy toczą Rosjanie w bankach. Oczywiście gotówki nie ma też w wielu bankomatach.
W innym banku klient dowiedział się, że nie może wypłacić pieniędzy: „możesz tylko przelać swoje środki na inne konto”. Pracownik jednego z banków komercyjnych anonimowo powiedział portalowi, że prawdziwa panika jeszcze się nie zaczęła. „W Moskwie panika już jest, ale ludzie na prowincji potrzebują więcej czasu na zrozumienie sytuacji. Wiedza ekonomiczna ludności jest tutaj niższa. No i ludzie w regionach mają po prostu mniej pieniędzy”.
Wielu klientów próbuje spłacić kredyty hipoteczne, bo podwyżki stóp procentowych w dużej mierze „zabiją” kredyt hipoteczny. Według źródeł Gudok.Ru w kilku bankach komercyjnych udzielanie pożyczek ludności jest obecnie prawie całkowicie wstrzymane. Oprocentowanie kredytów hipotecznych już poszło w górę w stopniu gigantycznym – WIBOR-owcy się do tego nawet nie umywają. Niewypłacalność Rosji to również w dużej mierze niewypłacalność ludzi, którzy wzięli w rosyjskich bankach kredyty.
Rosja ogłosiła, że nie wypłaci odsetek od wyemitowanych obligacji
Wątpliwości co do bankructwa Rosji za chwilę opadną, bo Ministerstwo Finansów tego kraju ogłosiło właśnie, że… nie wypłaci odsetek zagranicznym posiadaczom wyemitowanych przez rosyjski rząd obligacji skarbowych. Mówimy o obligacjach o wartości 29 mld dolarów. Jakkolwiek decyzja Kremla dotyczy tylko odsetek (i na razie została podjęta tylko na pół roku), to i tak oznacza de facto bankructwo Rosji.
Płatność odsetek za obligacje denominowane w rosyjskim rublu (zwane OFZ) wygasające w 2024 r. powinna nastąpić dziś. Jeśli nie nastąpi – posypią się obniżki ratingów i będzie już wiadomo, że Rosja nie jest w stanie realizować swoich zobowiązań. Analitycy są zdania, że Rosja nie wypłaci odsetek także posiadaczom wyemitowanych przez siebie euroobligacji.
Niewykluczone, że pieniędzy nie odzyskają także ci, którzy kupili obligacje firm rosyjskich. Rosnieft, Gazprom, Yandex, Veon Holdings i koleje rosyjskie w ciągu trzech najbliższych miesięcy będą musiały wykupić obligacje denominowane w walutach obcych lub zapłacić odsetki od nich za 9 mld dolarów. Tak wynika z danych zebranych przez Bloomberga.
Rosyjskie firmy mogą nie zapłacić nie tylko ze złej woli, ale po prostu może zabraknąć im waluty obcej. Skoro władze Rosji wprowadziły nakaz wymiany 80% każdego przelewu z zagranicy na ruble, wartość rosyjskiej waluty drastycznie spada, zaś sankcje ograniczają rosyjskim firmom dostęp do rynku wymiany walut – mogą być kłopoty.
Sprawa jest o tyle poważna, że zagraniczni inwestorzy mają w swoich portfelach obligacje wyemitowane przez rosyjskiej firmy o łącznej wartości ok. 250 mld dolarów (z tego połowa jest w rublu, którego wartość drastycznie spadła, a poza tym są obligacje o wartości 92 mld dolarów i 14 mld euro). Niewypłacalność tych firm jest całkiem prawdopodobna, choćby dlatego, że nie mają skąd wziąć waluty obcej i – z powodu odłączenia banków od SWIFT – mogą mieć kłopoty z płatnościami zagranicznymi.
Niewypłacalność Rosji: kiedy skończą się pieniądze?
Nie wiemy, jak ewentualna niewypłacalność firm odbije się na ich kondycji finansowej – bez finansowanych dotychczas przez Zachód inwestycji mogą być zmuszone do ograniczenia skali działalności. To by oznaczało brak podatków dla państwa. A 30% budżetu Rosji to podatki od wydobycia i sprzedaży gazu i ropy naftowej.
Rząd rosyjski ogłosił, że będzie przejmował firmy potrzebujące kapitału i sam je dofinansowywał. Kłopot w tym, że nie jest pewne, jak długo rosyjski rząd będzie w stanie udzielać płynności bankom, żeby nie zbankrutowały, finansować firmy potrzebujące kapitału i próbować ratować dochody swoich obywateli. Po tym jak skończą się pieniądze, niewypłacalność Rosji jeszcze przez jakiś czas będzie można „pudrować”, emitując pustą gotówkę, ale to się skończy hiperinflacją.
W tym samym czasie, gdy Rosja odmówiła płacenia odsetek od własnego zadłużenia i zamyka sobie drogę do pozyskiwania pieniędzy za granicą, najechana przez nią i ogarnięta wojną Ukraina wyemitowała roczne obligacje wojenne o wartości 700 mln euro (z oprocentowaniem 11% rocznie) oraz wypłaciła – zgodnie z harmonogramem – odsetki od wyemitowanych przez siebie obligacji. Tym się różni porządny kraj od złodziejskiego.
Wszystko to nie oznacza niestety, że Rosja zostanie ogarnięta przez chaos, a bratnie państwa wkroczą do niej z bratnią pomocą. Pieniędzy na opłacanie tysięcy najemników utrzymujących w kraju terror zapewne nie zabraknie, więc raczej czeka nas zwijanie się Rosji do rangi kraju militarnie niegroźnego w sensie możliwości podbicia innych krajów, ale wciąż posiadającego broń atomową (czyli casus Korei Północnej).
————————-
„Finansowe sensacje tygodnia”: kiedy gospodarka Rosji ostatecznie zbankrutuje?
W nowym odcinku „Finansowych sensacji tygodnia” oczywiście analizujemy wpływ sankcji Zachodu na gospodarkę rosyjską. I sprawdzamy czy Rosja może uratować się przed zmiażdżeniem przez światową koalicją państw demokratycznych. Maciek Bednarek opowiada o swoich – jako wolontariusza – przemyśleniach dotyczących pomagania uciekającym przed wojną mieszkańcom Ukrainy. Pytamy też o konsekwencje nagłej wolty, którą wykonały Niemcy w sprawie polityki energetycznej. Miał być rosyjski gaz, a będzie… energetyka atomowa i węgiel. Czy to dla nas dobrze czy niekoniecznie? Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem, jak również na platformach podcastowych Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych.
zdjęcie tytułowe: Vardan Papikyan/Unsplash