Bazy danych ujawnione właśnie przez Ministerstwo Zdrowia pokazują jak na dłoni skalę rzezi osób niezaszczepionych przeciwko Covid-19. Nowe obliczenia Instytutu Zdrowia natomiast pokazują skalę wzrostu ryzyka śmierci z powodu braku szczepienia. Z kolei porównanie liczby osób przebywających w szpitalach w Polsce i w kraju z wysokim poziomem wyszczepienia – skalę niepotrzebnych wydatków podatników. Liczę, czy obowiązkowe szczepienia przeciwko Covid-19 mogłyby nam się opłacić? I sprawdzam, jak portugalski admirał w pół roku „pozamiatał” problem szczepień
Odkąd Austria ogłosiła, że wprowadza obowiązkowe szczepienia przeciwko Covid-19, trwa na ten temat istna awantura nad Wisłą. Polak przymusu nie znosi, więc już wiadomo, że ustawa proponowana przez Lewicę, by za niezaszczepienie przeciwko Covid-19 można było dostać słony mandat, nie ma najmniejszych szans na uchwalenie.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W Austrii projekt ustawy też jest już gotowy i wiadomo, że policja będzie na ulicach sprawdzała paszporty covidowe, zaś mandat za brak takiego dokumentu wyniesie 3600 euro. Gdyby to przyrównać do wartości nabywczej naszych pensji – pewnie u nas powinno być tyle samo, tylko w złotych.
Ale spokojnie, w Polsce to nie przejdzie. W kraju, w którym nawet przeciwko głupiej grypie szczepi się tylko kilka procent obywateli, przeciwnicy obowiązkowych szczepień nie mają problemu, by uzyskać siłę przebicia. Zwłaszcza, że szczepionka przeciwko Covid-19 jest stosunkowo nowym „wynalazkiem”.
Czytaj o obostrzeniach planowanych przez rząd: Obostrzenia covidowe: w hotelu i restauracji będą paszporty szczepionkowe? (subiektywnieofinansach.pl)
Obowiązkowe szczepienia antycovidowe? Dwa mocne argumenty przeciw
Są dwa argumenty, które przemawiają za tym, by szczepił się tylko ten, kto chce. Pierwszy: i tak prawdopodobnie jesteśmy dość blisko odporności zbiorowej (spece od modelowania matematycznego mówią, że z wirusem miało kontakt już najmarniej 80% Polaków). Więc stawka nie jest aż tak wysoka jak na początku pandemii.
I drugi: jesteśmy wolnymi ludźmi i trzeba nam pozwolić zdecydować, czy chcemy podjąć ryzyko czy nie. Szczepionka jest dostępna i darmowa. Prawdopodobieństwo ciężkiego przebiegu Covid-19 i śmierci jest mniej więcej znane (zależy głównie od wieku, choć są wyjątki). Ryzyko powikłań po szczepionce – też. Więc każdy wie, w co gra z losem.
Co więcej, z ostatnich badań wynika, że szczepionka nie powoduje ani tego, że przestaniemy roznosić wirusa (choć roznosimy go znacznie mniej intensywnie), ani nie daje gwarancji, że nie zachorujemy (co najwyżej możemy uniknąć szpitala i śmierci). Zaś wszystko wskazuje na to, że odporność po przechorowaniu Covid-19 jest silniejsza niż po szczepionce. Więc niektórzy świadomie wybierają tę drogę.
Zresztą wygląda na to, że wariant koronawirusa Omikron jest co prawda łagodniejszy, ale szczepionki działają na niego słabiej – najnowsze badania mówią, że nawet po trzeciej dawce (tzw. booster) to jest raptem 70-75%. A więc szczepienia w mniejszym stopniu są tutaj lekarstwem niż dystans społeczny.
Jest też trzeci argument – że nie ma co wprowadzać regulacji, których i tak państwo nie byłoby w stanie wyegzekwować. Nie jest sztuką kazać ludziom się zaszczepić, większą sztuką jest tak zrobić, żeby nie unikali wypełnienia tego obowiązku. Być może mandaty – jak ma być w Austrii – byłyby jakimś środkiem nacisku, ale i tutaj z egzekucją różnie bywa. No chyba że ściąganoby je z pensji niesubordynowanego obywatela. Tak czy owak, argumentów za tym, by nie robić szczepionkowego przymusu, jest sporo.
Rząd wreszcie ujawnia: ilu zaszczepionych umarło w szpitalach?
Kłopot w tym, że to kosztuje. Przede wszystkim życie ludzi, którzy grają w tę grę i przegrywają. To mi trochę przypomina słynny serial „Squid Game” (ostatni hit Netfliksa, który wywołuje przerażenie), w którym ludzie wiedzą, że mogą nie przeżyć, ale mimo wszystko grają, licząc na nagrodę. Tylko że w serialu płacili uczestnikom gry miliony, a tutaj nagrodą jest brak kary.
Zobacz też: Co ma wspólnego serial Squid Game i… Facebook? Wbrew pozorom bardzo dużo
Ministerstwo Zdrowia właśnie ujawniło bazy danych ze szczegółowymi informacjami statystycznymi o ofiarach pandemii w Polsce. Z cyferek wynika, że spośród ponad 57 700 tegorocznych ofiar Covid-19 (licząc do 9 grudnia) tylko 3809 osób stanowiły osoby zaszczepione. Średni ich wiek – 79 lat, a więc były to osoby w większości już schorowane (tylko u tysiąca nie stwierdzono chorób współistniejących).
Dopiero w 2021 r. była dostępna szczepionka, czyli wcześniej – siłą rzeczy – umierali wyłącznie niezaszczepieni, bo innych nie było. W okresie od stycznia do początku grudnia tylko niecałe 7% osób tracących życie z powodu Covid-19 to były osoby, które się zaszczepiły dwoma dawkami szczepionki przeciwko Covid-19.
Choć w krótkim terminie wygląda to nieco inaczej: w ciągu tygodnia między 30 listopada a 6 grudnia zmarły na Covid-19 dokładnie 2623 osoby, z czego 695 stanowiły osoby zaszczepione – a więc to już co czwarta, a nie 7%, jak wynika ze statystyk całorocznych. Ale tylko po części może to być sygnał – o czym zresztą było wyżej – słabnącej skuteczności szczepionek. W pewnym stopniu odpowiada za to statystyka.
Im więcej jest osób zaszczepionych w społeczeństwie, tym większy będzie ich procent w szpitalach. Ale wciąż niezaszczepieni będą trafiać tam statystycznie częściej. Więcej o tym „złudzeniu optycznym” opowiada fizyk Tomasz Rożek w bardzo ciekawym wideokomentarzu.
Polecam wszystkim, którzy chcą kwestionować skuteczność szczepionki na Covid-19 za pomocą argumentu, że „już jedna czwarta osób umierających to zaszczepieni”. Choć nie ma wątpliwości, że ona spada. Niemcy już wspominają, że konieczna będzie czwarta dawka.
Drastyczne jest porównanie liczby osób umierających na Covid-19 w Polsce i Portugalii. To kraj ciężko dotknięty poprzednimi falami wirusa – w najgorszym momencie umierało tam po 300 osób dziennie (w Polsce – bodaj 700 osób, a jesteśmy cztery razy bardziej ludnym krajem).
Być może właśnie ze względu na to traumatyczne doświadczenie w Portugalii praktycznie wszyscy, którzy mogli przyjąć szczepionkę, zrobili to. Poziom wyszczepienia w kraju sięga 89% (11 mln ludzi jest w pełni zaszczepionych). Portugalia jest jednym z liderów na świecie pod tym względem.
Czytaj też: Czy maseczki zmniejszają ryzyko zakażenia Covid-19? Są wyniki badań (msn.com)
Portugalia pokazuje, ile dają powszechne szczepienia
No i w tejże Portugalii obecnie w szpitalach jest ok. 900 chorych na Covid-19. W tym samym czasie w Polsce łóżka szpitalne okupuje 22 500 chorych. Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę obywateli, to różnica jest prawie sześciokrotna.
Powód jest oczywisty: u nas 58% ludzi jest w pełni zaszczepionych, a w Portugalii 89%. Według różnych danych zaszczepienie zmniejsza prawdopodobieństwo wylądowania w szpitalu – w przypadku zachorowania – między 10x a 30x. Na przykładzie tych danych widać, że ta zasada się sprawdza.
Równie porażające jest porównanie liczby osób, które obecnie umierają na Covid-19 w Polsce i Portugalii. U nas umiera regularnie ponad 500 osób dziennie, a w Portugalii – ok. 20 osób dziennie. Nawet jeśli pamiętamy, że Portugalia jest cztery razy mniej ludnym krajem niż Polska, różnica jest 6-7 krotna. No i zapewne gdyby zmierzyć procent umierających zaszczepionych w Portugalii, to pewnie wyszłoby, że 80% umierających tam to zaszczepieni. Ale nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby używać tego argumentu jako potwierdzenia, że szczepienia nie działają, a szczepionki są nieskuteczne. W Polsce, gdzie umiera 500 osób dziennie, taki argument słyszę codziennie.
Znalazłem też ciekawe dane z USA – co prawda obejmujące okres tylko od kwietnia do lipca – z których wynika, że wśród hospitalizowanych oraz umierających na Covid-19 osób liczba zaszczepionych nie przekracza 10%. A w przypadku osób młodych i w średnim wieku – to jest „małe” kilka procent.
Wykresy poniżej pokazują to w porównaniu z modelami matematycznymi, które próbowały przewidzieć procent zaszczepionych pacjentów w relacji do faktycznej skuteczności szczepionek (od 80% do 95%). Predykcje są zaznaczone liniami, a realne wartości to kropki. Pierwsza kolumna wykresów to obywatele z najmłodszej grupy wiekowej, środkowe – ludzie w średnim wieku, a kolumna wykresów po prawej to osoby starsze.
Covidowa rosyjska ruletka = mnóstwo nadmiarowych śmierci
To wszystko wydaje się dość oczywiste – jest w Polsce grupa osób, która chce grać z losem o swoje życie. Większość wygrywa, część przegrywa i umiera. Ostatnio minister od zdrowia podliczał, że niezaszczepienie zwiększa prawdopodobieństwo śmierci 60-krotnie (i tak jest ono dość niskie, nie przekracza 0,3% w przypadku osób młodych i kilku procent w przypadku najstarszych).
W Polsce ta grupa „graczy” jest wielokrotnie liczniejsza niż w Portugalii, dlatego też umierających jest wielokrotnie więcej. Smutne, ale niezbyt zaskakujące. Jeśli też lubicie tę rosyjską ruletkę, to odpalcie sobie ten kalkulator.
Natomiast jest też druga sprawa. Ta gra losowa, którą uprawia mniej więcej 7,8 mln ludzi (tylu mamy niezaszczepionych dorosłych) dużo kosztuje pod względem finansowym. Polska jest drugim krajem w grupie najbardziej rozwiniętych (OECD), w którym jest najwięcej tzw. nadmiarowych zgonów.
W raporcie „Health in a glance” analitycy sprawdzili, o ile więcej umiera w różnych krajach ludzi niż zwykle. Okazało się, że choć w Polsce na Covid-19 zmarło do tej pory ponad 2000 osób na każdy milion mieszkańców (na Węgrzech – najbardziej dotkniętych – aż 3000 osób na milion), o tyle jeśli chodzi o ogólną śmiertelność – wymiatamy.
Na każdy milion Polaków umarło od początku pandemii aż 3500 osób więcej niż zwykle. Więcej nadmiarowych zgonów mają tylko w Meksyku. Nieoficjalna liczba ofiar pandemii w Polsce – uwzględniająca tych, którzy z powodu przeciążenia szpitali i niedostępności lekarzy nie zostali w porę wyleczeni z innych chorób – to już 170 000 osób (niektórzy mówią, że nawet 200 000).
Dochodząc do sedna: każdemu wolno grać swoim życiem w rosyjską ruletkę. Natomiast ta wolność kończy się w miejscu, w którym z tego powodu zaczynają umierać inni ludzie. Jeśli chory na Covid-19 zajmuje miejsce innemu Polakowi tylko dlatego, że się zapomniał zaszczepić, to robi się problem.
Czas na obowiązkowe szczepienia? Liczę, ile kosztuje rzeź niezaszczepionych!
Drugim problemem są wydatki finansowe. Jeśli przyjmiemy, że przez cały grudzień w polskich szpitalach będzie średnio 22 500 chorych na Covid-19 (upraszczam – ta liczba się zmienia codziennie), to każdego dnia ta „zabawa” kosztuje nas co najmniej 50-60 mln zł. W skali miesiąca zapewne 1,5-2 mld zł.
Jak to wyliczyłem? Znajomy lekarz podał mi koszt osobodnia leczenia chorego na oddziałach covidowych. Moim zdaniem grubo zaniżony, ale nie będę się kłócił. Liczby są takie:
>>> Oddział Chorób Zakaźnych – ok. 1900 zł
>>> Oddział Pulmonologii – ok. 2300 zł
>>> Oddział Intensywnej Terapii – 5300 zł
Oczywiście większość chorych trafiających do szpitala nie trafi na OIOM, raczej skończy się na dwóch tygodniach leczenia kosztującego po 2000 zł dziennie. Ale jak ktoś będzie ciężko przechodził Covid-19, to jego leczenie może kosztować nawet i milion złotych. Uśredniłem to do 2000-2500 zł dziennie. I uważam, że są to bardzo ostrożne dane.
Te 2 mld zł miesięcznie (oczywiście mówimy o takim miesiącu, w którym mamy kulminację fali) to koszt porównywalny do łącznych wydatków Polski na zakup szczepionki (ok. 2,4 mld zł). A przecież szczepionka jest powszechnie dostępna od wiosny i każdy mógłby ją przyjąć. Fali wiosennej pewnie nie uniknęlibyśmy, ale jesiennej – jak najbardziej (Portugalczykom się udało). Wyliczenia nie obejmują kosztów testowania oraz transportu medycznego, ale też nie borą pod uwagę, iż nawet przy 100% zaszczepienia szpitale byłyby w pewnym stopniu obłożone.
Jak szczepienia przeciw Covid-19 zmniejszają ryzyko śmierci? Nowe liczby!
Dotarły do mnie także ciekawe dokumenty z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. To też „świeżynki”, opublikowane dosłownie kilkadziesiąt godzin temu. Analitycy tego ośrodka wzięli dwie bazy danych z Departamentu Analiz i Strategii Ministerstwa Zdrowia (DAiS). Pierwsza baza to informacje o zgonach wszystkich osób od 1 stycznia do 10 października 2021 r. wraz z datą zgonu, datą ewentualnego zaszczepienia przeciwko Covid-19 oraz wiekiem zmarłych. Druga baza to informacje o wszystkich osobach zaszczepionych i dacie ich szczepienia.
Oba zbiory połączono, co pozwoliło na określenie „statusu” osób zaszczepionych i nieszczepionych (żyje/nie żyje, brutalnie pisząc). Ze względu na to, że nie wszyscy – delikatnie pisząc – umierają „na akord”, dane przeliczono na „osobodni przeżycia”. I podzielono na różne grupy wiekowe. Analizowano 10-letnie grupy wiekowe, dla których obliczone zostało ryzyko zgonu wśród osób zaszczepionych i nieszczepionych (dzieląc liczbę zgonów przez liczbę „osobodni przeżycia”, które przypadają na osoby w populacji zaszczepionej i nieszczepionej).
Co się okazało? Poniżej macie tabelkę (chętnych odsyłam do całego raportu, jest pod tym linkiem). Generalnie liczy się pierwsza kolumna (wiek delikwentów, czyli nas) oraz ostatnia – która wynika z podzielenia przez siebie dwóch przedostatnich. Liczba w ostatniej kolumnie informuje o krotności wzrostu ryzyka śmierci w wyniku niezaszczepienia. Dodajmy – śmierci na Covid-19 (bo – jeśli dobrze rozumiem – w bazie zostały odessane inne zgony).
Wychodzi, że dla 30-latka przyjęcie dwóch dawek szczepionki zmniejszyło ryzyko śmierci 21-krotnie. U 40-latka już 60-krotnie. U osób starszych (między 50-tką a 70-tką) przyjęcie szczepionki zwiększyło szansę na przeżycie od stycznia do października między 120 a 140 razy. A u osób powyżej 80-tki – już „tylko” 30-krotnie. W całej populacji, czyli średnio na jeża, wskaźnik ten wyniósł 60. A więc gdybyśmy mieli obowiązkowe szczepienie na Covid-19, to przeciętny Polak miałby 60-krotnie mniejsze ryzyko śmierci w wyniku tej choroby.
Jak portugalski admirał wygrał ze szczepionkowymi sceptykami?
Jak to się stało, że Portugalczycy prawie w całości dali się zaszczepić, choć nie ma tam nic takiego jak obowiązkowe szczepienia przeciwko Covid-19? Tak jak w Polsce media społecznościowe zalewała tam fala dezinformacji na temat szczepionek. Według badań opinii publicznej w narodzie istniały powszechne wątpliwości co do szczepionek już od pierwszego momentu, w którym stały się one dostępne.
Facetem, który chwycił Portugalczyków za twarz, był admirał Gouveia e Melo. Doświadczenie zyskał jako dowódca okrętów podwodnych oraz pracując nad skomplikowanymi wyzwaniami logistycznymi w wojsku. W lutym 2021 r. został mianowany szefem krajowej grupy zadaniowej ds. szczepień. My mamy w tym miejscu ministra Dworczyka i jego pocztową skrzynkę e-mail. Też fajnie.
Admirał występował w mediach wyłącznie w mundurze i używał na każdym kroku wojennej retoryki. Naród miał być jak armia na wojnie z pandemią. „Używam nie tylko języka wojny, ale także języka wojskowego” – mówił. Nic dziwnego. Politycy na całym świecie przywoływali podobną retorykę. Ale kluczowy dla sukcesu admirała okazał się fakt, że jest powszechnie postrzegany jako człowiek oderwany od polityki. Apolityczny fachowiec wysokiej klasy, wojskowy, patriota.
Admirał zebrał zespół kilkudziesięciu osób kierowany przez elitarny personel wojskowy – w tym matematyków, lekarzy, analityków i ekspertów strategicznych z portugalskiej armii, sił powietrznych oraz marynarki wojennej.
Pytany, co inne kraje mogą zrobić, aby wzmocnić własne wysiłki w zakresie szczepień, mówił: „muszą znaleźć ludzi, którzy nie są politykami”.
Grupa zadaniowa opracowała system pozwalający zaszczepić jak najwięcej ludzi w jak najkrótszym czasie. Jako „króliki doświadczalne” użyto żołnierzy. Wokół nich została osnuta akcja informacyjna budująca zaufanie do systemu. Ludzie mogli zobaczyć, że szczepionki są bezpieczne, ponieważ żołnierze – jeden po drugim – przyjmowali zastrzyki i pokazywały to wszystkie stacje telewizyjne.
Jednocześnie szkolono wszystkich lekarzy i pielęgniarki w kraju z wiedzy o szczepionkach, wychodząc z założenia, że to osoby, którym ludzie ufają i jeżeli one będą wierzyły w moc szczepionek – to ich pacjenci też uwierzą. A każdy przecież ma jakiegoś lekarza, któremu ufa i u którego się leczy.
Problemy pojawiły się latem, gdy wśród młodszych Portugalczyków pojawił się opór do szczepień. Protestujący blokowali m.in. wejście do centrum szczepień w Lizbonie. Admirał założył mundur i poszedł – bez żadnej ochrony – pogadać z tłumem. Oni do niego per „morderca, morderca”, a on do nich, że mordercą to jest wirus. I po kolei – w asyście kamer telewizyjnych – wyjaśniał ludziom wątpliwości. Cywilna odwaga, przekonanie o własnej racji, gruba skóra i pójście na zwarcie z liczniejszym (a na pewno bardziej hałaśliwym i agresywnym) przeciwnikiem zapewne mu nie zaszkodziło wizerunkowo.
„Próbowałem komunikować w bardzo prawdziwy i uczciwy sposób o wszystkich wątpliwościach i problemach. Na początku mieliśmy ok. 40% wahających się obywateli, a teraz 2,2% ludzi nie chce przyjąć szczepionki” – powiedział admirał Gouveia e Melo. W październiku admirał uznał, że wykonał swoją robotę i ustąpił ze stanowiska grupy zadaniowej.
My za „głównego wojskowego” mamy Mariusza Błaszczaka (speca od murów granicznych), a od szczepień – Michała Dworczyka (oraz jego skrzynkę e-mail). I 58% zaszczepionych. Portugalczycy mają rząd mniejszościowy i admirała o żelaznych cojones. I 89% zaszczepionych. I czego nie rozumiecie? Dla zainteresowanych – artykuł poświęcony sukcesowi akcji szczepień w Portugalii.
Czytaj też: Minister zdrowia kraju, który pokonał Covid-19 o naszych błędach (subiektywnieofinansach.pl)
Obowiązkowe szczepienia? A może kontyngent łóżek dla niezaszczepionych?
Może obowiązkowe szczepienia przeciwko Covid-19 to niepotrzebna „akcja”? Może zamiast tego należałoby wyznaczyć kontyngenty łóżek w szpitalach dla zaszczepionych i niezaszczepionych (tak, by ci pierwsi w razie potrzeby mieli zagwarantowane miejsce w szpitalu, a ci drudzy – tylko w miarę możliwości). Taki brak gwarancji miejsca w szpitalu w przypadku niezaszczepienia mógłby skłonić więcej Polaków do przyjęcia zastrzyku.
Ma to znaczenie, bo jest duża korelacja między wyszczepieniem społeczeństwa a liczbą zgonów na Covid-19. Na poniższym wykresie trzy kraje z wysokim poziomem wyszczepienia (Francja, Izrael, Portugalia) oraz Polska. Na osi X liczba przyjętych w tych krajach dawek (im dalej kraj „zaszedł”, tym większa), a na osi Y śmiertelność w przeliczeniu na liczbę mieszkańców (im wyżej, tym wyższa). Jak widzicie, w Polsce wyszczepialność jest najniższa i śmiertelność najwyższa.
Trzeba wszakże pamiętać o tym, że w Polsce wciąż nie ma funduszu rekompensującego straty ludziom, którym przydarzyły się komplikacje po przyjęciu szczepienia. Osobiście znam osobę, która przeleżała kilka tygodni w ciężkim stanie po przyjęciu szczepienia, bo okazało się, że ma kłopoty z krzepliwością krwi. Zdarza się to kilku osobom na milion (ryzyko jest mniejsze niż śmierci na Covid-19), ale się zdarza. Obowiązkowe szczepienia mogą być przyjęte tylko wtedy, gdy zostaną zabezpieczone odszkodowania dla tych, którzy zniosą kiepsko szczepionkę.
Prawdopodobnie będą kolejne mutacje koronawirusa i kolejne wersje choroby Covid-19. To w jednym scenariuszu może oznaczać, że będziemy mieli kolejne wysokie fale hospitalizacji (bo każda kolejna fala będzie uderzała w dużą grupę niezaszczepionych), a w drugim – że osiągniemy odporność stadną i kolejne wersje choroby będą nas już tylko lekko łechtały. Zwłaszcza że najsłabsze jednostki stopniowo zostaną „wyeliminowane” przez chorobę.
Czytaj też: Nadchodzi straszna wiadomość: Covid-19 nie zniknie. Trzy powody (subiektywnieofinansach.pl)
Nie wiem, który scenariusz jest bardziej prawdopodobny, aczkolwiek gdyby „grany” był ten pierwszy – byłby to silny argument na rzecz obowiązkowych szczepień. Nie ma sensu dwa razy w roku grać w „Squid Game”.
zdjęcie tytułowe: Mike Gunner/Pixabay