Koniec boomu na fotowoltaikę. Gdy prąd drożeje na potęgę, rząd likwiduje najlepszą tarczę antyinflacyjną, jaką mógł wymyślić, czyli system opustów cen energii dla prosumentów. Co oferuje w zamian i czy nowy system komukolwiek się opłaci? Co się zmieni? I jak będzie wyglądał rynek fotowoltaiki po zmianach? Sprawdzam!
Już nigdy fotowoltaika w Polsce nie będzie tak opłacalna jak była … jest do końca roku. W czwartek Sejm przegłosował ostatecznie zmiany, które likwidują korzystny dla prosumentów system rozliczeń – opustów – zwany też net-meteringiem. Ustawę wkrótce podpisze prezydent. Kto się załapał, ma zagwarantowane przez 15 lat nawet 90% obniżki rachunków za prąd.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
A załapali się praktycznie wszyscy dotychczasowi prosumenci – opusty obowiązywały od połowy 2016 r., gdy liczba mikroinstalacji na dachach wynosiła ok. 5000 sztuk. Dziś jest to prawie 800 000. I dużo więcej już nie będzie.
Wcześniej wyczerpała się pula i tak zmniejszonych dotacji w ramach programu „Mój Prąd” z 5000 zł do 3000 zł. Zostały jeszcze samorządowe programy wsparcia, „Czyste Powietrze” i ulga podatkowa. Ale nie ma już tak powszechnych – i przede wszystkich łatwych w użyciu – subsydiów. Raju dla nowych prosumentów już nie będzie. Ale co będzie zamiast?
Koniec fotowoltaiki, jaką znamy, czyli jak zrobić prosumentów w trąbę
Od kwietnia 2022 r. zamiast net-meteringu będzie net-billing. Jak to działa? Dotychczas nadwyżki oddanego do sieci prądu – to, co wyprodukowała instalacja fotowoltaiczna, ale nie zostało wykorzystane na nasze własne potrzeby, mogliśmy „odebrać”. Gdy tych nadwyżek było wystarczająco dużo, rachunki za energię nam się zerowały.
Teraz, co do zasady, nowi prosumenci nie będą już oddawać nadwyżki energii do sieci, ale je sprzedawać. Kto ją kupi? Inni odbiorcy prądu – dotychczasowa firma energetyczna albo inna. Będziemy musieli podpisać w tym celu umowę.
Po jakiej cenie? Po cenie rynkowej. Benchmarkiem będzie średnia miesięczna cena prądu z notowań na Towarowej Giełdzie Energii. Ale ostateczna stawka nie będzie wynosić tyle, ile wynosi kurs giełdowy (w skali 1:1), ale będzie ustalana na podstawie wzoru matematycznego.
A po jakiej cenie będziemy kupować prąd? Tak jak dotychczas na podstawie normalnego cennika – ze wszystkimi podatkami i opłatami. Czyli idea jest taka: kupuję prąd np. za 75 groszy za kWh (bo ustawodawca wprowadził 15-procentowy rabat na opłaty dystrybucyjne), a sprzedaję po 66 groszy (ceny prądu w hurcie są teraz absurdalnie wysokie).
Rozliczenia będą prowadzone na bieżąco, w cyklach miesięcznych, z podsumowaniem po 12 miesiącach. Co to oznacza? Że w miesiącach letnich, gdy instalacja produkuje dużo prądu, niemal na pewno nie zdążymy go tyle zużyć. A nadwyżek nie będziemy mogli odebrać – tak jak do tej pory – zimą (by np. zasilić tanim prądem pompę ciepła).
Gdzie tu jakakolwiek korzyść dla prosumenta? Idea jest taka, że prosument sprzedaje prąd taniej, niż kupuje, ale produkuje go więcej niż sam zużywa. Czy to się sprawdzi w praktyce? Nie wiadomo.
Inwestycja w fotowoltaikę jak ruletka. Może się opłaci, a może nie
Inwestując w fotowoltaikę na nowych zasadach nie będziemy w stanie zrobić dokładnych wyliczeń opłacalności i oszacować termin zwrotu z inwestycji. Inwestycji, dodajmy, która właśnie stała się droższa – „Mojego Prądu” w dotychczasowej wersji już nie ma i nie będzie. W przyszłym roku ruszy, ale prawdopodobnie żeby dostać dotację na fotowoltaikę, trzeba będzie dobrać magazyn energii. Nie każdy będzie chciał wykładać dodatkowe tysiące złotych, nawet gdy do części wydatków dołoży się państwo.
Dlaczego nie da się oszacować terminu zwrotu z inwestycji? Nie znamy przecież przyszłych cen prądu sprzedawanego przez prosumentów przez najbliższe 15 lat (tyle ma trwać okres net-billingu). Teoretycznie w ostatnich miesiącach rynkowe (hurtowe) ceny prądu rosną, więc prąd z domowej instalacji też powinien być drogi.
Ale eksperci z Instytutu Energetyki Odnawialnej przestrzegają przed scenariuszem nadpodaży – gdy duża liczba instalacji fotowoltaicznych będzie chciała „wejść” na rynek, ceny będą się kanibalizować. Czy tak będzie? Nie wiadomo. Trudno więc liczyć stopy zwrotu. Dlatego eksperci proponowali: niech będzie ten net-billing, ale ze stałą ceną na 15 lat. Rząd nie posłuchał.
To dopiero początek większych zmian, bo od 2024 r. – w związku z wejściem w życie dyrektyw unijnych – sytuacja ma się jeszcze bardziej zagmatwać, np. w planach jest wprowadzenie… cen dynamicznych.
Dobra wiadomość: kto złoży wniosek o przyłączenie mikroinstalacji do sieci do 31 marca 2022 r., załapie się jeszcze na dotychczasowy system opustów.
Fotowoltaika (mogła być) jak tarcza antyinflacyjna
Jak zmiany wpłyną na rynek? Rząd tłumaczy, że musi schłodzić zapał prosumentów, bo mikroinstalacji fotowoltaicznych powstało za dużo w zbyt krótkim czasie (więcej na ten temat w artykule „Ciemna strona fotowoltaiki”). I że lokalne sieci energetyczne zaprojektowane, żeby „transportować” prąd z dużych elektrowni do małych domów, a nie odwrotnie, mogą tego nie wytrzymać – w zasadzie już nie wytrzymują i falowniki odłączają instalacje od sieci.
„Przyrost mocy fotowoltaiki w Polsce przekracza nawet najbardziej optymistyczne prognozy z początku bieżącego roku. Za tak dynamiczny wzrost odpowiadają prosumenci, których udział w całkowitej mocy PV przekracza 70%. Czynnikiem, który ożywił rynek fotowoltaiki w Polsce, był program dotacyjny, wzrost cen energii elektrycznej oraz decyzja rządu o zakończeniu obecnego, tzw. opustowego systemu wsparcia. Wywołało to duże poruszenie na rynku dostawców technologii i skłoniło niezdecydowanych dotąd potencjalnych prosumentów do przyśpieszenia decyzji inwestycyjnych”
– brzmi komentarz Instytutu Energetyki Odnawialnej. Czyli cała rzesza ludzi nie czekała, aż rząd wprowadzi tarczę antyinflacyjną, tylko sama zapobiegła podwyżkom rachunków za prąd. I to na 15 lat. Jak wynika z danych Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej Polska PV, fotowoltaikę instalowały sobie głównie osoby relatywnie zamożne. Nikt nikomu nie zagląda do portfela, ale sugeruje to statystyka i zdrowy rozsądek.
Do końca października w kolejnych edycjach programu „Mój prąd” zgłoszonych i zrealizowanych zostało ponad 230 000 instalacji. Zaledwie 23% wszystkich dotacji (52 000 instalacji) dotarło do najbiedniejszych regionów Polski (województwa lubelskie, podlaskie, podkarpackie, świętokrzyskie i warmińsko-mazurskie). A 9% trafiło do zagłębia fotowoltaicznego Polski – woj. podkarpackiego.
W bogatszych regionach powstało od 2 do 5 razy więcej instalacji z dotacji „Mój prąd”. Efekt jest taki, że ciężar podwyżek prądu spadnie na najuboższe gospodarstwa domowe, bo rząd nie zorientował się w porę, by wprowadzić np. kryterium dochodowe dla dotowania fotowoltaiki jako remedium na drogi prąd i ubóstwo energetyczne.
Czytaj też: Fotowoltaika na balkonie, na wspólnym dachu i na parkingu. Czy to się może opłacać? Ile to kosztuje?
Koniec fotowoltaiki? „Nie wszystek umrę”. Ale kto przeżyje? I co to będzie za życie?
Jak się zmieni rynek fotowoltaiki? Po kwietniu czeka go zapaść i kilka miesięcy wyczekiwania. Po pierwsze dlatego, że teraz trwa zwiększony boom, bo każdy chce zdążyć przed zmianą przepisów. Po drugie, nawet gdy nowe przepisy wejdą w życie, potrzeba będzie czas, żeby zrozumieć istotę ich działania.
Według szacunków IEO, choć rynek prosumencki będzie nasycony, to i tak każdy kolejny rok będzie oznaczał stabilny rozwój liczby instalacji, ale nie przekraczający 0,5 GW rocznie. Dla porównania: w tym roku przybyło 2 GW w mikroinstalacjach. Branża szacuje, że z powodu zmian w ustawie z rynku zniknie 13 500 z 21 500 firm instalatorskich, a pracę straci 86 500 osób.
Liczby są szokujące, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że rozwój rynku nie był „organiczny”, ale nakręcany dotacjami, co też nie jest zdrowe. Z trzeciej strony, rząd nieporównywalnie więcej przeznacza na dotację dla górników, ale boi się podjąć kroków, które by zwiększyły efektywność wydobycia węgla.
W tym samym czasie będą rosły duże farmy fotowoltaiczne. Na przykład największą farmę fotowoltaiczną w Polsce o mocy 0,2 GW za 500 mln zł, buduje firma Zygmunta Solorza-Żaka. Korzyść z rozwoju dużych projektów jest taka, że w przeliczeniu na koszt budowy 1 kW, duże farmy są tańsze niż tysiące instalacji prosumenckich.
Nawet po przygaśnięciu rynku prosumenckiego po zmianie sposobu rozliczeń, rynek dużych farm fotowoltaicznych i segment prosumenta biznesowego będą się dalej dynamicznie rozwijały. Wyzwaniem jest potrzeba zabezpieczenia możliwości prawidłowego funkcjonowania sieci w warunkach coraz większej ilości prądu z fotowoltaiki, który będzie przez nią płynął.
Zobacz też najnowszy wideofelieton „Subiektywnie o Finansach”:
——–
Samcik poleca superaplikacje: niższe rachunki za prąd, zwrot kasy za zakupy…
>>> Przetestuj aplikację Curve, superogarniacza domowych finansów. I zgarnij 50 zł. Ściągając aplikację Curve na swój smartfon (można to zrobić korzystając z tego linku) i zapisując w niej kartę dowolnego banku, de facto sprawiamy, że każda transakcja wymagająca przewalutowania będzie przewalutowywana przez Curve (po kursie bardzo bliskim rynkowemu), a do polskiego banku trafi już jako złotowa – co oznacza, że nie grozi nam przewalutowanie po niepewnym lub kiepskim kursie.
Do Curve można przypiąć kilka kart bankowych. Można też wybrać w aplikacji kartę „rezerwową”, na wypadek gdyby ta wybrana domyślnie nie zadziałała. Aplikacja Curve działa w usługach Google Pay i Apple Pay. Curve oferuje też cashback i funkcję dodawania kart lojalnościowych z różnych sieci sklepów. Więcej szczegółów o Curve w tym artykule. W najbliższym czasie Curve uruchomi usługę Flex, która umożliwi rozbicie na raty każdej transakcji dokonanej za pomocą aplikacji w przeciągu ostatniego roku. Szczegóły tej funkcji są pod tym linkiem: The Flexible Buy Now Pay Later | Curve Flex
>>> Przetestuj aplikację pozwalającą kontrolować rachunki za prąd. Trójmiejska firma Fortum – renomowany, pochodzący ze Skandynawii sprzedawca energii – oferuje rozwiązanie „Prąd w telefonie”, dzięki któremu – w powiązaniu z inteligentnym licznikiem w Twoim mieszkaniu – możesz bardzo łatwo kontrolować swoje wydatki na prąd, obniżyć rachunki za energię i wygodnie doładowywać konto w czasie rzeczywistym. Z propozycji dołączenia do tej innowacji możesz skorzystać, klikając ten link
>>> Masz sklep internetowy? Ściągnij aplikację ZEN i przyjmuj płatności z niskimi prowizjami. ZEN to wielowalutowe konto z kartą do bezspreadowych zakupów na całym świecie, a także program cashback (dzięki któremu można odzyskać część pieniędzy z zakupów firmowych) oraz przedłużona o rok gwarancja na opłacone kartą ZEN zakupy. ZEN ma też system, dzięki któremu przyjmiesz płatność od swoich klientów w dowolnej formie – kartą płatniczą, BLIK, a także za pomocą PaySafeCard, Trustly, WebMoney, Skrill, Neosurf. Prowizje są najniższe na rynku (0,18% plus 18 gr. za transakcję BLIK oraz 0,45% plus 18 gr. za transakcję kartą Visa lub Mastercard, Apple Pay i Google Pay. Do tego jest błyskawiczne rozliczanie transakcji – pieniądze trafiają od razu na konto w ZEN – możesz je wydać natychmiast. Więcej o ZEN i możliwościach dla małych firm jest tutaj. Polecam też felieton o tym, gdzie jest ten moment, w którym przestajesz w ogóle potrzebować tradycyjnego banku
>>> W imieniu Cinkciarz.pl zapraszam do udziału w loterii z nagrodami. Do wzięcia jest od 5000 zł do 24 000 zł (łącznie 19 losowań, 90 nagród). Żeby wziąć udział w losowaniu, trzeba zbierać punkty za transakcje (im więcej punktów tym większe szanse), w których jedną z walut jest USD, GBP, CHF lub EUR. Jako transakcja traktowana jest nie tylko wymiana walut na platformie Cinkciarz.pl, ale też przekazy pieniężne, transakcje kartowe i płatności internetowe przez Cinkciarz Pay. Szczegóły są pod tym linkiem. A pod tym linkiem więcej o możliwościach, jakie oferuje Cinkciarz.pl tym wszystkim, którzy pewniej się czują, gdy mają pod ręką trochę „twardej waluty”
——————————
źródło zdjęcia: PixaBay