Likwidacja szkody komunikacyjnej powinna nastąpić po racjonalnych cenach. Inaczej sumy odszkodowań eksplodują. I kto za to zapłaci? Zwykły kierowca, który nie miał żadnego wypadku i od 20 lat jeździ bezszkodowo? – pyta w rozmowie z „Subiektywnie o finansach” Jan Grzegorz Prądzyński, szef Polskiej Izby Ubezpieczeń. Pytamy go też o ubezpieczenia katastroficzne. I o to co zrobić, żeby ludzie nie płacili dwa razy składki na tego samego lekarza (składka na ubezpieczenie zdrowotne i składka na NFZ)
W ramach podcastowego cyklu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy z analitykami, ekspertami, mądrymi ludźmi, którzy mają dobre pomysły na to, jak usprawnić nasze finansowe życie. W jednym z ostatnich odcinków gościem był Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. Rozmawiałem z nim o ubezpieczeniach komunikacyjnych i sporach ubezpieczycieli z warsztatami, o tym, jak ubezpieczyciele mogą pomóc dbać o nasze zdrowie, oraz o tym, czy branża ubezpieczeniowa jest dobrze regulowana. Pełen zapis rozmowy z Janem Grzegorzem Prądzyńskim, szefem Polskiej Izby Ubezpieczeń jest do odsłuchania pod tym linkiem.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zapraszamy do subskrybowania podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”, który znalazł się ostatnio w zestawieniu 10 najpopularniejszych podcastów newsowych na platformie Spotify. A możecie go słuchać także na Google Podcast, Apple Podcast oraz na kilku innych popularnych platformach podcastowych.
Maciej Samcik: Ostatnio dużo się mówi w mediach, że ceny ubezpieczeń komunikacyjnych ruszyły w górę. Czy to prawda?
Jan Grzegorz Prądzyński: Nie zgadzam się z tą tezą. Wprawdzie porównywarki internetowe pokazują wzrosty cen, ale my mamy dostęp do danych z całego rynku i mogę zapewnić, że ceny ubezpieczeń są stabilne, nawet z lekką tendencją spadkową. Średnia składka ubezpieczenia komunikacyjnego OC jest na poziomie ok. 488 zł i zbytnio się nie zmienia. Nie ma wojny cenowej, o której tak chętnie piszą gazety. Bardzo niepokojące jest jednak to, że wartość średniej szkody wzrosła prawie o 10%. My nazywamy to inflacją szkodową. W związku z tym kiedyś cena ubezpieczenia też będzie musiała pójść w górę. Zasada jest prosta – po to ogół kierowców płaci składkę, by ci, którzy poniosą szkodę, mogli otrzymać odszkodowanie.
Czy ten duży wzrost kosztów likwidacji szkód komunikacyjnych wynika z inflacji? Czy mają może jeszcze na to wpływ inne czynniki, zależne np. od klienta?
Jan Grzegorz Prądzyński: Decydujący wpływ mają wyższe ceny części samochodowych oraz nowe wytyczne KNF, które nakładają na ubezpieczycieli dodatkowe obowiązki.
Głośne są ostatnio awantury pomiędzy ubezpieczycielami, warsztatami i klientami. Firmy ubezpieczeniowe zmieniają sposób rozliczania szkód, żeby mieć większą kontrolę nad kosztami ich likwidacji. Czy widzi Pan jakiś sposób, żeby pogodzić oczekiwania wszystkich stron?
Jan Grzegorz Prądzyński: To jest nadzwyczaj złożony temat. Duża część klientów, którzy mają do zlikwidowania proste szkody, woli porozumieć się z ubezpieczycielem i likwidować szkodę na tzw. kosztorys. Mniej więcej połowa z tych małych szkód jest w ten sposób likwidowana. Ludzie wolą wziąć pieniądze – szczególnie jeśli używają nienowego już samochodu – i naprawić go we własnym zakresie. Pozostała część klientów, posiadających nowsze pojazdy, chce odebrać samochód już naprawiony.
Jeżeli jest to samochód na gwarancji, naturalne jest to, że jest naprawiany w ASO z użyciem oryginalnych części danej marki. Część samochodów nie kwalifikuje się do naprawy w ASO, ale w „normalnym” warsztacie. Ale po jakich cenach? I tutaj jest dyskusja pomiędzy ubezpieczycielami, którzy protestują przeciwko bardzo drogim naprawom, a właścicielami warsztatów. Protestują te warsztaty, które mają wyższe ceny. ASO też protestują, ponieważ chciałyby, aby wszystkie pojazdy były naprawiane u nich.
Likwidacja szkody powinna nastąpić po racjonalnych cenach. Inaczej sumy odszkodowań eksplodują. I wtedy kto za to zapłaci? Zapłaci zwykły kierowca, ten który nie miał żadnego wypadku, od 20 lat jeździ bezszkodowo. Nagle cena jego polisy wzrośnie. Nie zdziwi mnie, jeśli taki kierowca będzie protestował, ale on musi zrozumieć, że jeśli wszystkie spory pomiędzy warsztatami a ubezpieczycielami zostaną rozwiązane po myśli warsztatów, to jego składka ubezpieczenia też może wzrosnąć, np. dwukrotnie.
Czytaj więcej o tym: Stłuczka? Pokryją koszty, ale tylko tak, jakby to była… naprawa w PZU (subiektywnieofinansach.pl)
Co Pan sądzi o pomyśle, żeby cenę OC powiązać z punktami karnymi „zdobytymi” przez kierowców?
Jan Grzegorz Prądzyński: Generalnie ubezpieczyciele taryfikując polisę, kierują się szkodowością danego kierowcy. Oczywiście znaczenie też mają takie czynniki jak miejsce zamieszkania, wiek, samochód. Ale szkodowość jest głównym czynnikiem. Tylko jak ją przewidzieć? Wzrost składki, gdy do szkody już doszło, jest w pewnym sensie jak musztarda po obiedzie.
Tak naprawdę kierowcy, którzy jeżdżą bezpiecznie, powinni płacić mniej. Dziś nie mamy dostępu do informacji o punktach karnych, mandatach, wykroczeniach – a to pozwoliłoby nam ocenić, czy kierowca zachowuje się na drodze odpowiedzialnie, nie przekracza prędkości, stosuje się do zasad. Jest szereg krajów, w których powiązanie stawki ubezpieczenia z zachowaniem na drodze istnieje. Moim zdaniem jest to bardzo dobry pomysł.
Ideą jest, aby spowodować, że kierowcy którzy łamią obowiązujące zasady, płacili więcej, bo de facto ryzyko, że dojdzie do szkody, w ich przypadku jest wyższe. Wówczas ci, którzy jeżdżą odpowiedzialnie, nie będą dokładać do tych „szkodowych”?
Jan Grzegorz Prądzyński: Dokładnie tak. Chodzi o to, aby ta wyższa składka skłoniła kierowcę do zmiany zachowania na drodze. Można pójść krok dalej i wprowadzić za zgodą kierowcy telematykę, co już niektóre firmy stosują. To takie czarne skrzynki, które monitorują, w jaki sposób auto jest prowadzone. Taryfikacja składki odbywa się na podstawie zebranych danych.
Czytaj więcej o tym: Podwyżka mandatów nadchodzi. A tam policja… nagradza za dobrą jazdę! (subiektywnieofinansach.pl)
Czy branża ubezpieczeniowa nie obawia się, że ubezpieczenia komunikacyjne zostaną jej „odebrane”? Tesla i Volvo chcą same ubezpieczać swoje samochody. Zresztą mają to być samochody automatyczne lub wręcz autonomiczne, w których ryzyko błędu ludzkiego, podlegającego ubezpieczeniu, w ogóle nie zaistnieje.
Jan Grzegorz Prądzyński: Pewne jest tylko to, że firmy ubezpieczeniowe nie będą produkowały samochodów. Pamiętajmy jednak, że ubezpieczenia to jest bardzo wyspecjalizowana część rynku finansowego. Jeśli Tesla czy Volvo będą ubezpieczać swoje pojazdy, to będą musiały stworzyć własną firmę ubezpieczeniową. To jest taki obszar finansów, który jest ściśle nadzorowany, wiążący się z ogromną odpowiedzialnością.
Tak naprawdę nadal samochody będą objęte polisami firm ubezpieczeniowych, ale należących do producentów aut. Jest jeszcze jeden istotny element. Ubezpieczenia wymagają olbrzymich kapitałów. To nie jest działalność, która przynosi zyski w krótkim terminie. Ubezpieczenia tym lepiej się prowadzi, im ma się większe doświadczenie. Właściwa ocena ryzyka to największy zasób doświadczonych firm ubezpieczeniowych.
Jesteśmy teraz w takim momencie, w którym jest ostry spór rządu z przedstawicielami służby zdrowia. Oczywiście chodzi o pieniądze. Jednocześnie już ponad 3 mln osób płaci prywatnie składki na ubezpieczenie zdrowotne po to, żeby dostać się do lekarza. Często tego samego, do którego nie możemy się zapisać w państwowej przychodni. Czy widzi Pan jakieś rozwiązanie tego węzła gordyjskiego? Czy trzeba go będzie jednak przeciąć?
Jan Grzegorz Prądzyński: W Polsce ubezpieczenia zdrowotne funkcjonują zupełnie na marginesie systemu. To nie jest dobre. Powinien być jeden spójny system, w którym publiczna służba zdrowia i prywatna ze sobą współpracują. Oczywiście wymaga to zmian w prawie. Ale trzeba także zmienić filozofię i podejście do służby zdrowia. Jeśli nie wprowadzimy tych zmian, będziemy funkcjonowali w najgorszym z możliwych systemów tzw. suplementarnym.
Te trzy miliony osób, o których Pan mówi, de facto płacą dwa razy – raz składkę na NFZ i drugi raz na prywatne ubezpieczenie. My apelujemy, aby ubezpieczenia zdrowotne były komplementarne, czyli włączone do systemu. Musimy stworzyć pole do ubezpieczeń i wprowadzić koszyk usług oferowanych przez państwo oraz tych, które można dokupić prywatnie.
W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni, że służba zdrowia jest za darmo i nic nie kosztuje. W większości krajów wygląda to trochę inaczej. Francja, która moim zdaniem ma jeden z najlepszych systemów opieki zdrowotnej w Europie, wprowadziła współpłacenie. Nie są to wysokie koszty dla klienta, ale uświadamia on sobie, że usługi medyczne kosztują.
Czytaj więcej o tym: Ile powinna wynosić składka na NFZ? A może jej wzrost i tak nic nie da? (subiektywnieofinansach.pl)
We Francji dopłaca się 2 euro za wizytę u internisty. Kiedy opłata weszła w życie, o jedną trzecią spadło zapotrzebowanie na te wizyty…
Jan Grzegorz Prądzyński: Zdecydowanie trzeba rozpocząć dyskusję na ten temat. Poza podstawowym koszykiem usług są usługi dodatkowe, które są objęte dodatkowym ubezpieczeniem zdrowotnym. To odciąża system publiczny. Kolejnym rozwiązaniem, które można wprowadzić, jest utworzenie obowiązkowych ubezpieczeń pracowniczych, które obejmowałyby zarówno profilaktykę, jak i te choroby, które powodują absencję w pracy. Byłoby to dla państwa i gospodarki bardzo dobre rozwiązanie ze względu na ograniczenie czy eliminację tzw. absenteizmu.
W Polsce pierwszym krokiem powinna być dyskusja o tym, jak powinny wyglądać u nas dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne. Trzeba uświadomić ludziom, że nie wszystkie usługi mogą być za darmo, a w koszyku obowiązkowym będzie ich ograniczona liczba.
Czy za 5-10 lat w ubezpieczeniach będzie miejsce dla człowieka? Na rynku są dostępne ubezpieczenia w smartfonie, które sam mogę sobie włączać i wyłączać. Mogę zlikwidować szkodę w zasadzie nie komunikując się z rzeczoznawcą. Ubezpieczenia turystyczne są dostępne na platformach internetowych…
Jan Grzegorz Prądzyński: Bardzo wierzę w to, że człowiek wciąż będzie potrzebny. Produkty proste, np. ubezpieczenia turystyczne, które są wystandaryzowane, będą sprzedawać się coraz lepiej poprzez platformy, porównywarki, aplikacje. Ale nawet dzisiaj w Anglii, która jest w tym zakresie bardzo rozwinięta, sprzedaż ubezpieczeń majątkowych przez internet nie przekracza 30%, we Francji jest to ok. 10%.
Oczywiście rozwiązania automatyczne będą coraz doskonalsze, ale w ubezpieczeniach podstawową wartością jest doradztwo. Ludzie orientują się w cenach, szukając informacji w internecie, ale potem wyposażeni w te informacje idą do agenta, szczególnie przy bardziej skomplikowanych ubezpieczeniach. W ubezpieczeniach na życie nigdzie na świecie żadna zdalna sprzedaż się nie sprawdziła.
Niektórych potrzeb ubezpieczeniowych sobie nie uświadamiamy i to jest właśnie rola doradcy, który na przykład powie nam – zastanów się, czy nie powinieneś się ubezpieczyć na wypadek choroby nowotworowej, ponieważ jedna trzecia z nas umiera na raka. To jest zadanie dla agenta, żeby pewne okoliczności nam uświadomić.
Mamy coraz więcej skutków zmian klimatu, powodzi, huraganów, suszy. Czy firmy ubezpieczeniowe w coraz większym stopniu będą oferować ubezpieczenia od katastrof?
Jan Grzegorz Prądzyński: Niewątpliwie wzrośnie liczba zdarzeń katastroficznych i rola ubezpieczeń w tym zakresie także. Trzeba tutaj wyraźnie zaznaczyć, że ubezpieczenia chronią nas przed zdarzeniem, ale przygotowanie do skutków tego zdarzenia należy do państwa. To musi być spójna współpraca pomiędzy ubezpieczycielami i państwem, które jest odpowiedzialne za prewencję.
Na przykład w naszej strefie klimatycznej często występują powodzie, a w miastach gwałtowne powodzie, które są skutkiem „betonozy”. To do państwa należy poprawienie czy zmiana infrastruktury, żeby zapobiegać lub ograniczać skutki takich zdarzeń. Państwo powinno zapewnić ubezpieczycielom dostęp do danych pozwalających na lepszą wycenę ryzyka. Ubezpieczyciele mają takie dane, ale tylko od osób ubezpieczonych.
Czytaj więcej: 350 zł za każdy dzień deszczu nad morzem. Ubezpieczenie od złej pogody (subiektywnieofinansach.pl)
Widzę tutaj pewne zagrożenie: jeśli konieczna jest ścisła współpraca branży ubezpieczeniowej z państwem i ubezpieczenia mają być częścią systemu, to wymagać to będzie jeszcze większego nadzoru i regulacji państwa. Co Pan na to?
Jan Grzegorz Prądzyński: Zacznijmy od tego, że branża ubezpieczeniowa jest bardzo regulowana i nadzorowana. Te regulacje dotyczą m.in. wypłacalności. Ale granica między regulowaniem a przeregulowaniem jest bardzo cienka i to przeregulowanie nie przynosi żadnej dodatkowej wartości klientowi.
Czy mógłby Pan podać przykłady takiego – jak Pan to określił – przeregulowania?
Jan Grzegorz Prądzyński: Oczywiście. Dzisiaj na przykład toczy się dyskusja o regulowaniu aktywności firm ubezpieczeniowych w mediach społecznościowych. Jesteśmy zdumieni takim pomysłem. Wykracza to zdecydowanie poza obowiązujące prawo. Wchodzi tam choćby oddzielanie postów służbowych od prywatnych pracowników firm ubezpieczeniowych czy archiwizacja postów – to jest nierealne do wykonania.
Inny przykład – jest taka dyrektywa PRIIPS, która mówi o tym, w jaki sposób klienci powinni być informowani o produktach inwestycyjnych. Komisja Europejska bez konsultacji z rynkiem wprowadziła takie zmiany, które spowodują ogromne zawirowania, ponieważ ubezpieczyciele będą musieli zmienić ogromną ilość dokumentów.
Albo analiza potrzeb klienta. Czasem jest konieczna, ale czy na pewno jest potrzebna przy ubezpieczeniu 12-letniego auta? Czy ktoś to dogłębnie przemyślał? Na koniec koszty związane z wprowadzeniem nieprzemyślanych i niecelowych regulacji zapłacą klienci. Większość regulacji przychodzi z Europy, jeśli są pomysły polskich regulatorów lub polityków – staramy się o nich rozmawiać. W Europie też mamy swoich przedstawicieli, ale tutaj siła bezwładności jest większa.
Gdyby miał Pan wybrać jeden postulat do administracji państwowej, żeby Wam było łatwiej i żeby klienci nie musieli dopłacać do realizacji kiepskich pomysłów to…
Jan Grzegorz Prądzyński: Poprosiłbym żebyśmy więcej rozmawiali, wówczas ekspercka organizacja, jaką jest Polska Izba Ubezpieczeń, wspólnie z państwem, jest w stanie stworzyć lepsze produkty dla klientów.
Wszystkie rozmowy w ramach podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” znajdziecie pod tym linkiem