Wyglądało na to, że prędzej czy później będziemy musieli wszyscy przejść na weganizm i zamienić burgery wołowe na roślinne. Albo płacić za mięso „jak za zboże”. Powód? Produkcja mięsa wołowego potwornie zanieczyszcza środowisko. Ale jest ratunek. Holenderska firma wyprodukowała suplement do paszy, który ogranicza… pierdzenie. I nie ma się co śmiać. Trzeba się cieszyć. I liczyć, ile pieniędzy dzięki temu zaoszczędzimy
Jak wiecie, świat walczy z nadmierną emisją CO2, która powoduje ocieplanie się planety. Jeśli szybko czegoś nie wymyślimy, to za 40-50 lat część Ziemi nie będzie nadawała się do zamieszkania, a na pozostałych obszarach może zacząć brakować miejsca do życia, żywności, wody i energii.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wśród sposobów na ograniczenie emisji CO2 jest oczywiście transformacja energetyki z „brudnej” (węgiel, gaz) na „zieloną” (czyli produkowanie prądu z wiatru, słońca albo wody), atomową, a w drugim etapie zmiana paliwa do transportu lotniczego i samochodowego z ropy naftowej na prąd (potrzebne są większe i tańsze magazyny energii).
Jest też plan, by zbudować ogromne „odsysacze CO2”, które będą zbierały i anihilowały nadmiar dwutlenku węgla. Na razie te urządzenia są drogie i mało wydajne. No i jest też – na razie głównie w Unii Europejskiej – plan, żeby każdy po prostu płacił „ekopodatki” za swój wkład w zanieczyszczanie planety, żeby z tych pieniędzy finansować inwestycje ekologiczne.
Czytaj też: Sadzenie drzew przez net. Ekologia czy tylko uspokajanie sumienia? (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj też: Wojna zmieni elektryczny plan rządu. Lądowa energetyka wiatrowa wróci? (subiektywnieofinansach.pl)
Każdy z nas zapłaci za niszczenie planety?
Do pewnego stopnia ten system już obowiązuje. Firmy energetyczne i inni emitenci zanieczyszczeń muszą brać udział w handlu uprawnieniami do emisji CO2 – pewną pulę dostają za darmo, a resztę muszą dokupić na wolnym rynku. Ale prawdopodobnie ta koncepcja obejmie nie tylko największe firmy, lecz wszystko, co kupujemy. Rzeczy, których wytworzenie zanieczyszcza Ziemię, będą po prostu droższe.
Zresztą coraz więcej firm proponuje nam dobrowolne opodatkowanie się na poczet emisji CO2, którą powoduje nasza życiowa aktywność. Niedawno opisywaliśmy na „Subiektywnie o Finansach” dopłaty proponowane przez Booking.com przy rezerwacji wycieczki zagranicznej czy dopłaty do przejazdów taksówką na benzynę.
Przeciętny mieszkaniec bogatej części świata rocznie emituje (a raczej przyczynia się do emisji) 12-14 ton CO2. Ten z biednej części świata – 3-4 tony CO2. Źródła tego zła to oczywiście ogrzewanie i zasilanie w prąd naszych mieszkań, nasza mobilność (używanie samochodu, latanie samolotem) oraz… jedzenie. Pod tym linkiem jest tekst, w którym Monika Madej rozbija nasze działanie antyklimatyczne na czynniki pierwsze.
Generalnie największy problem jest z wołowiną. Aby wyprodukować 1 kg wołowiny, trzeba zużyć ponad 15 000 litrów wody, na każdy kilogram wołowiny przypada też 220 kg emisji CO2. Chodzi – nie wstydźmy się tego słowa – o pierdzenie. Bydło przy trawieniu wytwarza metan w ilościach przemysłowych. Nie bez powodu był w Unii Europejskiej pomysł, by dodatkowo opodatkować spożycie mięsa (ostatnio zrobiło się o nim cicho).
Inne rodzaje mięsa nie są tak „klimatycznie kosztowne”. Hodowane w stawach ryby czy drób generują emisję na poziomie 10% tego, co produkcja wołowiny. No ale to burgery są ulubionym elementem diety wielu Polaków. Owszem, są – i pisaliśmy o nich zarówno na „Subiektywnie o Finansach”, jak i na Homodigital.pl – roślinne odpowiedniki burgerów mięsnych, jednak wciąż dopiero walczą o popularność. No i nie są tanie. Choć np. ostatnio testowałem burgery wegańskie w McDonald’s i – nie uwierzycie, ale… – są jadalne.
Poczytaj, to też ciekawe: Ile powinien kosztować burger w restauracji?
Czytaj też o tym, jak podrożała pizza: najpopularniejsze danie z restauracji mocno drożeje po pandemii (subiektywnieofinansach.pl)
Suplement paszy dla krowy jak magiczna różdżka?
Wydawałoby się, że już nic nas nie uratuje – albo będzie dużo drożej, albo będzie trzeba się „przekwalifikować” na jaroszy. Ale nie! Jak przeczytałem jakiś czas temu w serwisie Bloomberg, organ nadzorujący rynek żywności w Unii Europejskiej zatwierdził specjalny dodatek do paszy, który… redukuje ilość metanu wydalanego przez krowy, czyli głównego sprawcy emisji w rolnictwie. Chodzi o „suplement diety” o nazwie Bovaer, który wymyśliła holenderska firma Royal DSM.
Dodatek do paszy działa jak magiczna różdżka. Zaledwie ćwierć łyżeczki preparatu na krowę dziennie redukuje jelitową emisję metanu – tak to można elegancko ująć. A mniej elegancko – puszczanie przez krowy bąków.
Rynkowy nadzorca stwierdził, że Bovaer jest bezpieczny i skuteczny w stosowaniu dla bydła mlecznego. Na razie nie ma jeszcze certyfikacji dla produkcji wołowiny, ale Bovaer został już zatwierdzony do użytku dla bydła mięsnego, owiec i kóz w Chile i Brazylii. Więc jego dopuszczenie do użytku w Europie jest tylko kwestią czasu.
Czytaj też: Badania kliniczne i naukowe. Ile można zarobić i jakie jest ryzyko? (homodigital.pl)
Decyzję Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności będzie musiała teraz zatwierdzić Komisja Europejska, co zwykle zajmuje ok. sześciu miesięcy. To oznacza, że suplement mógłby być używany w Europie jeszcze w pierwszej połowie przyszłego roku. Suplement oczekuje również na zatwierdzenie w Nowej Zelandii i Stanach Zjednoczonych.
Według ONZ wołowina i bydło mleczne odpowiadają za około dwie trzecie emisji gazów cieplarnianych pochodzących od zwierząt gospodarskich. Ogólnie mówimy o 17% globalnych emisji CO2, ale tylko niewielka część z nich to kwestia krowiego pierdzenia. Większość to konsekwencja wylesiania (zastępowanie lasów pastwiskami).
Nie zmienia to faktu, że Bovaer może zmniejszyć emisję metanu od krów mlecznych o ok. 30%, a w przypadku krów hodowanych na mięso – nawet do 90%. To sporo, biorąc pod uwagę, że podczas ostatniej konferencji COP26 rządy ponad 100 krajów zobowiązały się do ograniczenia emisji metanu o 30% do 2030 r., zaś krowy (i inne przeżuwacze) odpowiadają za 25% emisji metanu na świecie.
Ile kosztuje pierdzenie krowy, czyli jak nauka uratowała nam burgery
Czy jak krowy będą pierdziały rzadziej, to planeta przetrwa? Niezupełnie. Czy nowy dodatek do paszy spowoduje, że w kieszeni zostanie nam więcej pieniędzy? I że będziemy mogli jeść burgery bez strachu, że nam je zabiorą? Owszem.
Generalnie spożycie mięsa na świecie wynosi ponad 40 kg rocznie na osobę, ale przeciętny Polak średnio zjada więcej – to 65 kg mięsa rocznie. Inna sprawa, że tylko niewielką część z tej konsumpcji stanowi wołowina (3-4 kg). Jeśli chodzi o drób to zjadamy go 30 kg rocznie, a jeśli chodzi o wieprzowinę – to niecałe 40 kg rocznie.
Roczne spożycie mięsa wołowego w Europie jest znacznie większe niż u nas – wynosi 17 kg na osobę. We Francji jest to nawet 25 kg. Więc to Europejczycy z Zachodu w największym stopniu – przez to, że kochają burgery – przyczyniają się do emisji CO2 wynikającej z produkcji wołowiny.
Czytaj więcej: Ile warte są drzewa w mieście? Policzyliśmy ich finansowe korzyści! (subiektywnieofinansach.pl)
Przy przeciętnej konsumpcji mięsa Polak przyczynia się do emisji 1,5-2 ton CO2. Biorąc pod uwagę, że cena rynkowa uprawnień do takiej emisji to dziś 90-120 euro, należałoby się dodatkowo opodatkować kwotą 550 zł rocznie, żeby zrekompensować poczynione naturze zło (dla porównania, na zakup mięsa wydajemy przeciętnie 2100-2500 zł rocznie).
Dzięki holenderskiemu wynalazkowi będziemy mogli z czystym sumieniem spożyć swoje 3 kg steków i mięsa do burgerów rocznie – zamiast przyczynić się do emisji z tego tytułu 700 kg CO2 o wartości rynkowej 200 zł, przyczynimy się do emisji 70 kg o dzisiejszej wartości 20 zł. Europejczyk z Zachodu spożywający dziesięć razy wołowiny więcej niż my „zaoszczędzi” równowartość nawet 2000 zł rocznie. Może to mieć znaczenie, gdy okaże się, że za takie rzeczy jak spożywanie mięsa, którego produkcja jest tak szkodliwa, będzie się płaciło ekstra podatki.
źródło: Pablo Merchan Montes/Jonas Koel/Unsplash