Prąd znów podrożał, a ciebie trafia szlag, bo czytasz kolejny tekst o tym, ile oszczędzają na prądzie „wybrańcy”, którzy mieszkają w domu i mają fotowoltaikę? Wcale nie musisz się obejść smakiem. Oto przegląd możliwości produkowania prądu ze słońca dla tych, którzy mieszkają w bloku. „Już niedługo zielona rewolucja nie będzie tylko domeną właścicieli domków jednorodzinnych, ale także osiedli mieszkaniowych” – mówią eksperci. Czy jednak fotowoltaika na balkonie się opłaca? Liczę!
W Polsce fotowoltaika na dachu jest już na pół milionie domów. Czyli jesteśmy na półmetku rządowych planów, które zakładały, że dojdziemy do okrągłego miliona, ale w… 2030 r. To chyba jedyny element jakiegokolwiek rządowego programu, który niemal na pewno zostanie zrealizowany z naddatkiem i to grubo przed terminem.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jednak nawet wtedy do zagospodarowania pozostanie 4,7 mln domów – tyle w Polsce zostałoby budynków jednorodzinnych bez fotowoltaiki. A co mają powiedzieć ci, którzy mieszkają w bloku? Im nikt nie daje ani dotacji 5.000 zł, ani nie proponuje korzystnych rozliczeń, ani tym bardziej ulg podatkowych. Czy to znaczy, że są na trwałym fotowoltaicznym wygnaniu? Nic z tych rzeczy. Oto przegląd opcji dla fanów zielonej energii, którzy mieszkają w bloku.
Fotowoltaika na balkonie. Ile to kosztuje i czy skórka warta jest wyprawki?
Czy montaż mini-instalacji fotowoltaicznej na balkonie w ogóle ma sens? Przede wszystkim, trzeba pamiętać, że mieszkanie zużywa dużo mniej prądu, niż przeciętny dom – mniej powierzchni jest do oświetlenia (mniej pokoi), nie ma bramy garażowej, nie trzeba doświetlać podjazdu, ani kosić trawy. Przeciętne gospodarstwo domowe, według danych URE, zużywa 1.800 kWh prądu rocznie, czyli 150 kWh miesięcznie. Zużycie w domach może sięgać 3.000-4000 kWh. Czy w takim mikro-ekosystemie inwestycja w balkonową fotowoltaikę się opłaca?
Wszystko jest kwestią skali. Po pierwsze, zwykle panele montowane na dachu domu mają moc 3kW-4kW, co pozwala na zbilansowanie zużycia energii w ciągu roku i obniżenie rachunków prawie do zera. A jaką moc mogą mieć panele na balkonie? Zależy, jak duży mamy balkon i na którą stronę świata jest skierowany.
Jeśli fotowoltaika jest na dachu, to najlepiej jeśli jest skierowana na południe, w dodatku pod kątem nachylenia, który powinien wynosić 30-40 stopni, tak by słońce padało pod idealnym kątem przez jak największą część dnia. To nie jest proste, bo wysokość słońca nad horyzontem zmienia się w zależności od pory roku.
Ale sytuacja z balkonową fotowoltaiką to już w ogóle galimatias. Sprawa komplikuje się już na starcie, bo zwykle panele możemy zamontować tylko pod kątem prostym przymocowując je do barierek – chyba, że ktoś ma wielki, niezacieniony taras, z którego chciałbym wygospodarować fragment na potrzeby instalacji. W internecie można też znaleźć kontrowersyjne projekty balkonowej fotowoltaiki umieszczonej pod kątem – wygląda to to strasznie.
Załóżmy jednak, że mówimy o klasycznym balkonie. Czy montaż paneli do barierek ma sens? I ile by się ich zmieściło? Sprawdźmy na przykładzie, który zrobił dla nas Tomasz Głowacki z firmy Sunvival.
Założenia: balkon 5 metrów, ekspozycja na południe. Na takiej powierzchni zmieściłyby się 3-4 panele każdy o mocy 370W (czyli dość sporo). Ile z takiej instalacji można wyciągnąć prądu? 370W to moc znamionowa, a tutaj nie dość, że auto konsumpcja może wynosić 20-40%, to jeszcze sprawność paneli na balkonie z powodu niezbyt idealnego kąta spada – zdaniem Głowackiego do 50% maksymalnych „osiągów”. Oznacza to, że mamy 4 panele nie po 370W, tylko po połowie tej mocy. Razem daje to 740 W. Jego zdaniem taka instalacja pokryłaby mniej więcej 25% zapotrzebowania na energię przeciętnego mieszkania. Załóżmy, że rachunek za prąd wynosi 100 zł miesięcznie, obniżka wyniosłaby 25 zł.
Czy wydatek na instalację na balkonie może się zwrócić? Koszt jednego panelu to 340-450 zł za sztukę (uśrednijmy do 400 zł). Czyli 400 zł x 4 panele to już 1.600 zł. Do tego dochodzą koszty inwertera, czyli urządzenia, które zmieni wyprodukowany w ogniwach słonecznych prąd stały, na prąd zmienny – taki, jaki zużywają nasze komputery, telewizory, czy lodówki.
To droga „zabawka”. Załóżmy, że jest to 2.000 zł – można też stosować mikroinwerter – w przypadku instalacji balkonowych jest to nawet opcja pierwszego wyboru, ale wtedy cena jednostkowa panelu jest wyższa i kosztowo wychodzi mniej więcej na to samo. Do tego koszty montażu i całość powinna się zamknąć kwotą 4.000-5.000 zł. Sporo, ale jest kilka niuansów.
Fotowoltaika na balkonie: jaki jest rachunek ekonomiczny?
Niestety – mieszkańcy bloków wyłączeni są z programu „Mój Prąd”, czyli tych 5.000 zł bezzwrotnej dotacji, które można dostać na instalację na dachu własnego domu. Nie mogą też skorzystać z ulgi termomodernizacyjnej. Teoretycznie można by korzystać z zasad bilansowania, czyli net-meteringu, ale moi rozmówcy nie znają takich przypadków. Zresztą to by było zupełnie bez sensu – instalacja balkonowa wyprodukuje zbyt mało prądu, by nadwyżki opłacało się wyprowadzać do sieci.
Dlatego główną naszą oszczędnością byłyby zmniejszone o przykładowe 25% rachunki. Gdyby to było 25 zł miesięcznie, to 5.000 zł kosztów spłacalibyśmy w mniejszych rachunkach 16 lat. Kiepska perspektywa. Rząd zapowiedział, że nowa edycja programu „Mój Prąd” przewiduje jakieś wsparcie dla osób mieszkających w blokach, ale szczegółów nie ma. Jest raczej mało prawdopodobne, by było to bezpośrednie dopłaty do montażu instalacji.
Skąd takie wysokie koszty? W dużych instalacjach inwerter stanowi około 10-20% wartości inwestycji, reszta to głównie panele. W przypadku „balkonówki” proporcje są odwrotne. Oczywiście, ten koszt można próbować ścinać, co zdecydowanie podniesie rentowność całego naszego przedsięwzięcia. I wybrać model używany.
Oszczędności można szukać dobierając modele prostsze i z niższej półki, czyli jednofazowe. Warto mieć jednak świadomość, że w odniesieniu do całej naszej instalacji koszt cały czas byłby wysoki, a potencjał inwertera nie byłby wykorzystany. To nie wszystko. Podczas intensywnej pracy „aparatura” może buczeć jak transformator, a miejsce montażu powinno być odpowiednie (dobra wentylacja, najlepiej bez wilgoci i nadmiernej temperatury oraz kurzu) – pawlacz czy szafa odpadają.
Pan Beniamin pokazuje, że można. Ósme piętro i dwa panele o mocy 275W
Sytuacja nie jest jednak taka beznadziejna. Można zastosować panele z mikroinwerterami. Wtedy każdy panel ma swój dostosowany mocą mały inwerter zamontowany od spodu. W ten sposób można budować małe i duże instalacje więc koszt zawsze jest proporcjonalny do liczby takich tandemów panel+mikroinwerter. Problemem jest jednak cena – jeden mikroinwerter kosztuje od ok. 300-400 zł za panel. Czyli jak pisaliśmy – cena będzie podobna, jak w klasycznym rozwiązaniu.
I kolejne pytanie. Czy gotowa instalacja fotowoltaiczna jest podłączana do działającej w mieszkaniu sieci elektrycznej? Czy może tworzy oddzielny obwód i zasila tylko wybrane urządzenia? Firma energetyczna dostaje powiadomienie o tym, że założyliśmy fotowoltaikę i tutaj jej rola się kończy. Problemem może być sama instalacja elektryczna. Zwłaszcza w starych blokach np. w wielkiej płycie, gdzie często jest aluminiowa i ma ponad 30 lat.
Okazuje się, że są osoby, którym udało się zbudować fotowoltaikę na balkonie na 8. piętrze jednego z katowickich bloków – kosztem 2.500 zł. Tyle, że to tylko dwa panele o mocy 275W, każdy z mikroinwerterem. To udało się Beniaminowi Brońkowi, który sam zaprojektował i wykonał instalację. Portalowi wnp.pl mówił tak:
„Panele są standardowe – dobrałem je tylko w ten sposób, żeby pasowały obrysem do mojej barierki. Jeśli chodzi o mikroinwerter, to zależało mi na jego rozmiarze – jest mały i idealnie mieści się w tej zabudowie pod panelem na balkonie”
Uzysk z dwóch paneli? Oszczędność ok. 25% miesięcznie na rachunkach za prąd. W tej postaci ma to sens, choć koszty instalacji będą się zwracać pewnie wiele lat. Nie można jednak zapominać, że pan Beniamin miał wiedzę i umiejętności, żeby instalacje postawić samodzielnie. Osoby bez odpowiednich certyfikatów monterskich nie mogą samodzielnie grzebać w elektryce.
Dlatego pozostałe osoby, które chciałyby mieć prąd ze słońca, będą musiały jeszcze dorzucić kilkaset złotych za koszty montażu. Co też nie musi być proste – największe firmy nie realizują takich projektów. Za mała jest skala i marża.
Fotowoltaika na balkonie: czy sąsiad musi się zgodzić?
Okazuje się, że jeżeli ktoś jest zdeterminowany, aby postawić sobie mini fotowoltaikę, to kwestie techniczne i finansowe są do obejścia. W sumie kosztem od 2.500 zł wzwyż można postawić kilka paneli na balkonowej balustradzie. Czasami jednak dobre chęci i samozaparcie nie wystarczą. Można napisać, że wracamy do początku, czyli tego, że blok nigdy nie będzie domem, który jest nasz własny i możemy sobie robić z nim co chcemy.
Chodzi o to, co możemy, a czego nie możemy sobie robić na balkonie. A o tym, czym balkon jest, a czym nie jest, może decydować zarząd wspólnoty mieszkaniowej. Czasami zmiany są niedopuszczalne ze względu na zapisy w umowie (fasada bloku jest integralną częścią projektu architektonicznego i architekt zabronił wprowadzania zmian albo zabroniła ich wspólnota).
„Jest to ingerencja w elewację budynku i w naszym wypadku wymagałoby to zgody wspólnoty. Do tego dochodzi prawdopodobnie obowiązek sporządzenia projektu do celów administracyjnych”
– tłumaczy Tomasz Głowacki. Opór materii może być duży, na szczęście, są w Polsce wspólnoty i spółdzielnie nieco bardziej oświecone, które rozumieją jakie korzyści daje prąd ze słońca. Nie tylko pozwalają na montaż paneli na balkonie, ale też same inwestują w instalacje, które zasilają części wspólne.
Fotowoltaika w „kolektywie”, czyli na dachu wspólnoty
Czy jeśli nie mamy balkonu, to możemy założyć panele fotowoltaiczne na dachu budynku, ale podłączyć je do naszego mieszkania? Zupełnie tak, jak montowało się antenę do odbioru telewizji? Dzięki temu instalacja mogłaby mieć większą moc i pracować bardziej efektywnie, bo pod odpowiednim kątem. Teoretycznie jest to możliwe, ale wymagałoby zgody wspólnoty. Pytane przez nas firmy pukają się w czoło. Nigdy o czymś takim nie słyszeli. Może ktoś przetrze szlak?
Co innego, jeśli chodzi montaż instalacji fotowoltaicznej na potrzeby zasilania wind czy oświetlenia klatek. Tutaj rodzi się nowy boom, choć na razie nie jest to jeszcze bardzo popularna opcja. Instalacja montowana na dachu pozwala obniżyć rachunki za energię, a tym samym czynsz, który płacą spółdzielcy czy członkowie wspólnoty mieszkaniowej.
Jeden z największych tego typu projektów w Polsce zrealizowała już kilka lat temu Spółdzielnia Mieszkaniowa Wrocław-Południe. Panele fotowoltaiczne ułożono na dachach aż 35 wieżowców, w których mieszka 15.000 osób. W sumie ich łączna moc to aż 739 kW. Aktywni spółdzielcy skorzystali z programów wsparcia Narodowego Funduszu Środowiska i preferencyjnych pożyczek. Instalacja spłaca się sama, a rachunki za prąd w częściach wspólnych spadły o 75%.
Podobnie, choć na mniejszą skalę, jest w Warszawie. W tym roku swoją instalację na dachu o mocy 20,8 kW uruchomiła Wspólnota Mieszkaniowa Kłopotowskiego 2 (300-400 mieszkańców). Inwestycja zwróci się w ciągu 4-6 lat
W ten sposób można stosunkowo tanio ogrzewać wodę. Jest to opłacalne, jeśli blok korzysta z kotłowni gazowej. Woda jest podgrzewana, gdy fotowoltaika pracuje z największą wydajnością i jest magazynowana w dużych zasobnikach. Każdy zużywa taką samą ilość wody, co zwykle. Jednostkowy koszt podgrzania wody jest niższy. Każda sytuacja, gdy prąd z fotowoltaiki jest zużywany na bieżąco lub magazynowany w jakiejkolwiek postaci, jest prostszym rozwiązaniem. Problem jest wtedy, gdy chcemy go oddać do sieci jako prosument.
Do tej pory spółdzielnie nie były zainteresowane fotowoltaiką, bo przed oczami miały głównie koszty, które trzeba ponieść na start. Poza tym, to często „państwa w państwie”, które niestety mentalnie zatrzymały się w poprzedniej epoce. To się może zmienić, gdy rząd zgodnie z zapowiedziami sypnie groszem na projekty dedykowane budynkom wielorodzinnym. Ale, jak wspomnieliśmy, konkretów nie ma. Jeśli dana spółdzielnia nie chce sama inwestować w fotowoltaikę, a chciałaby mieć korzyści finansowe, może też swój dach wydzierżawić innej firmie.
„Jeżeli spotkali się Państwo z sytuacją, że spółdzielnia zablokowała taką inwestycję, najlepiej będzie skontaktować się z doradcami techniczno-handlowymi Foton Technik, którzy pomogą w wypracowaniu rozsądnego rozwiązania oraz wytłumaczą wszelkie wątpliwości na temat kwestii rozliczeń takiej instalacji”
– mówi Cezary Wawrzos, dyrektor w FOTON Technik z grupy innogy.
Fotowoltaika na parkingu? Dlaczego nie?
Skoro budowa instalacji na balkonie jest problematyczna (ze względów finansowych i procedur w administracji budynku), to może wykorzystać… miejsce parkingowe? Zwykle na nowych osiedlach – jeśli nie mamy miejsca w garażu – to mamy przypisane miejsce na parkingu pod chmurką. A skoro ten kawałek jest nasz, to może można na nim postawić fotowoltaikę? Służą do tego specjalne wiaty – tzw. carport. Panele dają cień, w którym chowa się nasze auto, a przy okazji produkują prąd. Cena? Od kilkunastu tysięcy złotych za konstrukcję na 1-2 samochody o mocy 5kW.
To opcja głównie dla tych, którzy mają kawałek ogródka i chcą zbudować wiatę na samochód – instalacje można podłączyć do domu, tak jak każdą inna instalacje, np. tą tradycyjną na dachu. Czy takie fotowoltaiczne carporty można postawić sobie na miejscu parkingowym pod blokiem? Dobra wiadomość jest taka, że teoretycznie tak.
Konstrukcja montowana jest do fundamentu za pośrednictwem bloków betonowych i nie wymaga zgody na budowę, pod warunkiem, że jest stawiana na własnym gruncie. Wymagane jest też podłączenie instalacji do operatora systemu dystrybucyjnego – słyszę w firmie Edison Energia.
W praktyce to trudne – no bo jak przeprowadzić okablowanie z instalacji pod blokiem do mieszkania? Poza tym największym problem może być tytuł prawny do miejsca postojowego. Ono nie jest odrębną własnością – to tylko obszar wyznaczony liniami, do którego dany lokator kupił prawo do użytkowania. Jak by się czuł sąsiad, który parkuje obok, gdy mu wyrosły jakieś słupki? Poza tym, jest też groźba pospolitej kradzieży takiej instalacji. Lepszym pomysłem byłoby skrzyknięcie się osób, które parkują pod blokiem i postawienie jednej, dużej wiaty. Ale kto miałby korzystać z wyprodukowanego z niej prądu? To już chyba lepiej wrócić do fotowoltaiki na balkonie.
Technologia tanieje, pojawiają się nowe pomysły: fotowoltaiczne dachówki, przeźroczyste panele, które mogą być stosowane do obkładania nimi całych elewacji. Stan na dziś jest taki, że zapytania o instalacje balkonowe stanowią 1-3% wszystkich zapytań klientów zainteresowanych fotowoltaiką.
źródło zdjęcia: PixaBay/YouTube – Doświadczalnik