Rząd nie chce wypłacać wszystkim przedsiębiorcom z zamkniętych branż odszkodowań za lockdown. Nie chce pomóc wszystkim firmom, którym spadły przychody z powodu zalecenia „zostań w domu”. Nie chce też ogłosić stanu wyjątkowego, który pozwoliłby automatycznie ubiegać się o odszkodowania. Senator Krzysztof Kwiatkowski ruszył przedsiębiorcom na pomoc i przedstawił projekt takiej ustawy: każdy przedsiębiorca poszkodowany wskutek lockdownu dostaje od rządu 70% kwoty udokumentowanych strat oraz utraconych korzyści, a w zamian zrzeka się uprawnień do dodatkowych odszkodowań. Czy to ma sens?
Rządzących już niewiele osób traktuje poważnie: ludzie bawią się na dyskotekach, w dużych miastach działają restauracje (trzeba tylko wcześniej się zapowiedzieć i wejść drzwiami od podwórka), kluby fitness działają jako ośrodki treningowe Polskiego Związku Przeciągania Liny. Stoki narciarskie jako tereny rekreacyjne.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale nie zmienia to faktu, że hotele, kina, teatry, stadiony są zamknięte (jeśli chodzi o hotele to mamy największy rygor w Europie), a wiosną fryzjerzy, kosmetyczki, rehabilitanci, dentyści też musieli zamknąć swoje biznes. Sklepy odzieżowe i z butami w galeriach handlowych były zamknięte w ostatnim roku przez ponad 100 dni.
I to wszystko prawdopodobnie jest bezprawie – tak przynajmniej stwierdzają sądy administracyjne, do których odwołują się przedsiębiorcy ukarani mandatami przez Sanepid. Zapadło już 20 wyroków, w których sąd uzasadniał, że nie było należytej podstawy prawnej, by takie kary na przedsiębiorców nałożyć.
Rząd, zamiast wprowadzić stan wyjątkowy, napisał ustawę o zwalczaniu pandemii i wydał kilka rozporządzeń. A to za mało, by pozbawić kogoś prawa do wykonywania tej, czy innej działalności. Co z tym fantem zrobić?
Gniew ludu narasta. Kolejka pozwów o odszkodowania za lockdown. Rząd ma się czego bać?
Ci, którzy się otworzyli, walczą w sądach o uchylenie mandatów, zaś ci, którzy zastosowali się do ograniczeń, ustawiają się do sądów w kolejce po odszkodowanie: pozwami grożą właściciele centrów handlowych i najemcy w centrach handlowych, branża fitness, gastronomia, ale też pojedynczy przedsiębiorcy.
Czytaj też: Czy Tarcza Finansowa 2.0 zahamuje antyrządowy bunt przedsiębiorców? Można już składać wnioski o nową kasę. Kto się załapie? Ile można dostać? Jakie są warunki?
Skala pozwów może iść w miliardy złotych, choć do tej pory do Prokuratorii Generalnej, czyli instytucji, które reprezentuje interesy Skarbu Państwa, trafiły formalnie dwa pozwy opiewające na 675.000 zł. Przygotowywane są kolejne. Kancelaria Jacka Dubois złożyła już pozew zbiorowy w imieniu przedsiębiorców z branży turystycznej oraz firm prowadzących kluby i dyskoteki. Przygotowywane są kolejne w imieniu gastronomii, fitnessu i wyciągów narciarskich.
Ich sprawy mogą utknąć w sądach na lata, albo rząd zrzeknie się odszkodowań na mocy wyroku upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego. Ale ponieważ jesteśmy członkami Unii Europejskiej, to sprawiedliwości przedsiębiorcy będą mogli szukać też w sądach europejskich.
Rząd udaje, że nie widzi problemu i nadal obstaje przy tezie, że wystarczającym instrumentem jest Tarcza Finansowa 2.0, która daje pomoc 18.000 zł na etat (ale tylko tym przedsiębiorcom, którzy zarejestrowali się pod właściwym kodem PKD i spełnią kilka innych warunków) W TOK FM niezależny senator Krzysztof Kwiatkowski (były szef NIK) zaproponował ustawę o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z lockdownu.
Zadzwoniliśmy więc do senatora, dopytać o szczegóły: jak miałaby działać ta ustawa i czy są realne szanse na jej wprowadzenie (pod tym linkiem jest ustawa, a także uzasadnienie).
Co wybierze fryzjer? Pokrycie 70% strat czy walkę w sądzie o odszkodowania?
Idea pomysłu senatora Kwiatkowskiego jest prosta, jak konstrukcja cepa i sprowadza się do jednego: zawarcia ze Skarbem Państwa czegoś na kształt ugody. Takiej, jaką być może zawrą frankowicze z bankami. Dziś każdy mocuje się z bankiem osobno, więc KNF przygotował wzór umowy ramowej pod ugodę. „Pod pewnymi warunkami to nie takie złe” – stwierdziło ostatnio Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
Jak by miały wyglądać odszkodowania za lockdown? Przedsiębiorca składałby do wojewody wniosek o wypłatę pieniędzy pokrywających straty poniesione z powodu lockdownu. Jak dużych? 70% strat, które poniósł w wyniku lockdownu, ale też utraconych korzyści. Czyli nie chodzi tylko o to, że ktoś ponosił koszty (np. wynagrodzeń, rat kredytowych, czynszów, rachunków), nie generując przychodów ale też, że miał zamknięty biznes i nie zarobił, bo nie przyjmował klientów.
Jak to policzyć? Przedsiębiorca musiałby to oszacować i wykazać rzetelność wyliczeń na podstawie danych z poprzednich lat. Ci, którzy dopiero zaczęli działalność, musieliby to oszacować inaczej. Wnioski podlegałyby weryfikacji w urzędach wojewódzkich. To kończyłoby temat odszkodowań, nie można byłoby już walczyć w sądach o więcej.
„Odszkodowanie to 70% całej szkody obejmującej zarówno poniesione przez przedsiębiorców straty, jak i nieuzyskane korzyści, jeżeli pozostają w związku z wprowadzanymi przez rząd w następstwie pandemii ograniczeniami, nakazami i zakazami dotyczącymi działalności gospodarczej”
– mówi nam senator Krzysztof Kwiatkowski. Co ważne, ostateczna kwota ugody byłaby pomniejszona o równowartość bezzwrotnej pomocy udzielonej przedsiębiorcy na podstawie tarczy antykryzysowych.
Skorzystanie z ustawy nie byłoby obowiązkowe. Jeśli się komuś jej warunki się nie spodobają, to droga wolna: można iść do sądu i liczyć, na to, że za kilka lat zapadnie korzystny wyrok i rząd zwróci 100% utraconych pieniędzy. Każdy musiałby sam ocenić, która opcja jest dla niego lepsza. Projekt ogranicza możliwość uzyskania odszkodowań jedynie do przedsiębiorców, a nie osób prywatnych.
Projekt wzorowany jest na ustawie z dnia 22 listopada 2002 r. o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela. Tak dla jasności – gdyby rząd wprowadził stan nadzwyczajny, to też musiałby wypłacać odszkodowania na podobnych warunkach. W czym nowa propozycja jest lepsza od walki sądowej o odszkodowanie? Oddaję głos senatorowi Kwiatkowskiemu:
Po pierwsze, droga sądowa jest dłuższa. Następstwa pandemii dotknęły setek tysięcy osób prowadzących działalność gospodarczą. Czekanie na sprawiedliwość może być bardzo długie, liczone w latach.
Po drugie, ustawa jest kompletna – umożliwia wypłaty pieniędzy szybko, bo jest zgodna z przepisami Unii Europejskiej, nie wymaga notyfikacji w Komisji Europejskiej. Są w tej sprawie opinie prawników.
Po trzecie, rząd złożył we wrześniu wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją przepisów o odpowiedzialności Skarbu Państwa. Pewnie się okaże, że Skarb Państwa nie może wypłacać przedsiębiorcom żadnych odszkodowań.
Czytaj też: Recepta na przetrwanie narodowej kwarantanny? „Trzeba się przebranżowić” – radzi wiceminister. „I zróbmy podatek od pracy zdalnej” – dorzucają bankowcy. Będzie się działo!
Rząd wie, że lockdown to lipa, więc wzywa na ratunek Trybunał Konstytucyjny
Być może premier dobrze wie, że z lockdownem to jest lipa i że państwo jest skazane na wypłatę odszkodowań. Jak tłumaczy Krzysztof Kwiatkowski, art. 21 konstytucji mówi, że „wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem”. Zgodnie z doktryną wywłaszczenia nie należy rozumieć tylko jako przeniesienia prawa własności, ale także jako jakąkolwiek aktywność państwa, która uniemożliwia korzystania z własności. A rząd lockdownem, bez stanu wyjątkowego, pozbawił firmy korzystania ze swojej własności.
Dlaczego rząd, który ma (jeszcze) stabilną większość w parlamencie, miałby zgodzić się na ustawę, która znacznie rozszerza pomoc dla firm w czasie pandemii? Przestałyby się wreszcie liczyć te głupie kody PKD (na tej podstawie rząd wykluczył z pomocy niektóre firmy), nie trzeba byłoby wykazywać np. 70% spadku obrotów w porównaniu z poprzednim rokiem, nie byłoby ograniczenia pomocy do 18.000 zł za etat (i w ogóle uzależniania pomocy wyłącznie od etatów). No i nie byłoby warunku utrzymania zatrudnienia na niezmienionym poziomie do końca 2021 r.
„Ta ustawa ma sens. W senacie są już senatorzy PiS, którzy deklarują dla niej poparcie, czekamy na następnych. Jeśli rząd nie chce korzystać z mojego projektu, niech złoży swój własny, podobny. Liczy się sprawa, a nie to, kto jest autorem”
Krzysztof Kwiatkowski argumentuje, że rząd zachowuje się jak ślepiec, pewne rzeczy dostrzega, a innych nie. A z drugiej strony jest troszkę jak szuler, drobny oszust. Ciekawe czy w obozie rządzącym znajdą się posłowie gotowi poprzeć powszechne odszkodowania za lockdown. Przedsiębiorcy mogą nie wybaczyć rządowi weta dla takiej ustawy.
—————————–
Posłuchaj kolejnego odcinka podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o frankowiczach i sądach, zastanawiamy się nad drugim dnem słów ministra finansów, przyglądamy się kompetencjom kierowców Ubera oraz nie możemy się nadziwić pewnemu przelewowi, który nie miał prawa dotrzeć do celu, a jednak… dotarł. I nikt się z tego powodu nie cieszy.
Aby posłuchać kliknij tutaj lub znajdź „Finansowe sensacje tygodnia” na Spotify, Google Podcasts, Apple Podcasts lub jednej z czterech innych popularnych platform podcastowych.
Rozpiska minutowa:
01:40 – „Temat tygodnia”: Czy KNF i UOKiK pomogą w ugodach frankowiczów z bankami?
13:14 – „Cytat tygodnia”: Co naprawdę miał na myśli minister finansów radząc nam, żebyśmy wyjęli gotówkę spod poduchy?
26:22 – „Dwie strony medalu”: Czy kierowcy Ubera powinni zdawać egzamin potwierdzający, że potrafią jeździć?
37:30 – „W Waszej sprawie”: Przelew na nieistniejący rachunek, a doszedł. I co było dalej?
źródło zdjęcia: Unsplash