Premier wydał państwowym spółkom rozkaz: „budujcie szpitale!”. W branżę medyczną wejdą tymczasowo Orlen, Energa, Lotos, Tauron, KGHM i PKO BP. Brzmi dziwnie, ale przecież w czasie II Wojny Światowej amerykańskie koncerny zamiast samochodów produkowały samoloty, a zamiast śrubek – łuski do nabojów. Wiele jednak wskazuje, że to może być kolejny wyjątkowo głupi pomysł. Ile to będzie kosztowało? Kto zapłaci rachunek? I jak można byłoby to zrobić lepiej?
Szpitale są przepełnione, karetki krążą od szpitala do szpitala, system ochrony zdrowia jest na granicy wytrzymałości. Pierwotnie do walki z koronawirusem miało służyć 10.000 łóżek, ale dziś wykorzystanych jest 14.000 miejsc i wiadomo, że za tydzień lub dwa będziemy potrzebowali co najmniej 30.000 łóżek.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Część szpitali powiatowych musi być przekształconych w zakaźne. Rząd rozpoczął budowę sieci szpitali polowych, które powstają głównie w halach wystawowych. „Flagowy” tymczasowy szpital na Stadionie Narodowym docelowo ma mieścić 1.300 łóżek. Prywatna służba zdrowia też ma wygospodarować dodatkowych 1.000 łóżek z obsługą – więcej nie są w stanie, bo w prywatnych placówkach pracują ci sami lekarze, co w państwowych i się nie rozdwoją. Walka trwa.
Rząd postanowił właśnie uruchomić szpitale „trzeciej linii” – budowane przez spółki Skarbu Państwa: szpitalnictwem zajmą się tak zacne firmy, jak PKN Orlen, Lotos, Tauron, KGHM, Energa i PKO BP. Co to za dziwny pomysł? Jakie te spółki mają doświadczenie i know-how w sprawach zdrowotnych? Czy pracownicy stacji benzynowych i kas w banku będą teraz opiekować się chorymi? Co na to akcjonariusze? Jaka jest podstawa prawna tych decyzji?
Rząd daje państwowym spółkom podręcznik: „zrób to sam”. Zrób sobie szpital
Jak to ma wyglądać od kuchni? Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk powiedział w Polskim Radiu, że decyzje o budowie i lokalizacji szpitali będą podejmowane razem z wojewodami (czyli wysłannikami rządu). Wiadomo, że spółki mają wybudować szpitale łącznie na 3.000 miejsc.
Podział zadań jest jeszcze nie do końca znany, ale opiera się na kryterium geograficznym: Orlen wybuduje szpital w swoim rodzinnym Płocku, gdzie ma siedzibę, a Energa w Ostrołęce (gdzie ma elektrownie). Nie wiadomo, gdzie wybuduje szpital PKO BP – może przy ul. Puławskiej w Warszawie? Jego biurowiec ma trafić do remontu, pracownicy pracują zdalnie, a do zagospodarowania jest ponad 83.000 m kw.
Dlaczego akurat spółki Skarbu Państwa? Odpowiedź jest prozaiczna – stać je na takie inwestycje, a rząd ma na nie proste przełożenie: po prostu premier albo minister dzwoni do prezesa spółki i wydaje dyspozycję.
Decyzyjność jest spora, ale nieco gorzej przedstawia się sytuacja z know-how. Owszem: niektóre spółki państwowe z działalnością medyczną mają cokolwiek wspólnego. PZU w ostatnich latach stała się jedną z największych firm w branży medycznej, ale skupia się na konsultacjach, a nie leczeniu zabiegowym. KGHM ma z kolei własny szpital – stworzony głównie z myślą o górnikach). Ale widać to za mało.
Szczegóły decyzji premiera nie są jeszcze znane, wszystko ma doprecyzować minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Dziś z przecieków wynika, że spółki mają nie tylko dostarczyć pieniądze na budowę. One mają zatroszczyć się, żeby szpitale powstały i zarządzać nimi od A do Z – wyposażyć (kupić respiratory, butle z tlenem), zatrudnić lekarzy, pielęgniarki, zapewnić catering dla chorych, środki czystości i wszystko czego potrzebuje szpital. Rząd zapewnił, że dostarczy „instrukcję obsługi”.
„Wraz z decyzjami spółki otrzymają kontakty do osób, które będą służyć wsparciem merytorycznym i formalno-prawnym oraz podręcznik budowy opracowany w trakcie budowy Szpitala Narodowego”
– powiedział Dworczyk. Nie wiem, jak oni to sobie wyobrażają. Nawet jeśli jakimś cudem spółki zdobędą lokalizacje, łóżka, wyposażenie sal, kupią tlen i respiratory, to przecież i tak lekarzy mamy za mało. Skąd wziąć kadrę do obsługi 3.000 dodatkowych łóżek? Eksperci od rynku zdrowia twierdzą, że szpitale tymczasowe będą podkupywać lekarzy ze szpitali miejskich i powiatowych.
Zresztą nie tylko lekarzy. Wyobraźmy sobie państwowe spółki, które rywalizują ze sobą o respiratory, czy inny sprzęt medyczny, nawzajem wyrywając sobie kontrakty. Przecież to prosta droga do przepłacania. Czy tym wszystkim nie powinna zająć się Agencja Rezerw Materiałowych albo jakiś inny reprezentant państwa, który kupowałby co trzeba i rozdzielał?
Ile będą kosztowały szpitale made by Orlen, czy Energa?
Ile spółki będą musiały wydać na budowę szpitali? Jak powiedziała Maćkowi Bednarkowi spółka Budimex, która budowała szpitale, wybudowanie od zera tradycyjnego szpitala na 700 łóżek kosztuje 450-500 mln zł razem z wyposażeniem. Ale prawdopodobnie szpitale nie będą budowane od zera.
Być może będą to inwestycje typu modułowego. Według firmy Climatic, która buduje szpitale modułowe, koszt budowy to ok. 200.000 zł za łóżko. Jeśli rządowy projekt jest obliczony na 3.000 łóżek, to spółki muszą wydać łącznie 600 mln zł. To duże pieniądze, ale… takie PKO BP zarabia kwartalnie po 500-800 mln zł.
Ministerstwo Aktywów Państwowych ma zrefinansować koszt budowy. Brzmi obiecująco, ale pamiętajmy, że inna spółka Skarbu Państwa – Poczta Polska – wciąż czeka na 70 mln zł wydane na przygotowanie do wyborów.
Przeczytaj też: Rząd ogłosił „mały lockdown”. Aż 70% Polaków odczuje bolesne ograniczenia. Ale nie takie jak wiosną. Ile to będzie kosztowało? Podliczam straty
Czy to nie jest bezprawna jazda bez trzymanki? Spółki giełdowe – nawet te, których największym udziałowcem jest państwo, to nie są organy władzy państwowej, którym można coś tak po prostu „nakazać”. Takie polecenia premier wydawał do tej pory wojewodom albo ministrom. Spółki prawa handlowego mają także prywatnych akcjonariuszy, którzy mianują zarząd i radę nadzorczą do pilnowania, by ich interesy były na pierwszym miejscu, czyli żeby spółka robiła to, co jej się opłaci i na czym akcjonariusze zarobią.
Kiedy decyzja rządu wyszła na jaw (bynajmniej nie jako komunikat giełdowy jakiejś spółki, minister Dworczyk po prostu udzielił wywiadu) cała polska giełda traciła na wartości. Spadki były dużo głębsze niż na zachodzie Europy. Widać, że inwestorom w Warszawie powoli puszczają nerwy. Kapitał odpływa z Polski – euro jest już po 4,62 zł.
Czy można żądać odszkodowania za wydawanie pieniędzy na szpitale?
Ale czy decyzja premiera ma umocowanie w prawie? Zapytałem Andrzeja S. Nartowskiego, emerytowanego kierownika Polskiego Instytutu Dyrektorów (fundacji, która promuje standardy ładu korporacyjnego oraz zarządzania i nadzorowania spółek na rynku kapitałowym) i radcę prawnego Wojciecha Chabasiewicza z kancelarii CK-Legal, autora bloga o prawach inwestorów giełdowych.
„To nonsens. Nie po to buduje się spółki akcyjne, żeby im coś odgórnie zlecać poza wszelkim trybem. Hipotetyczny inwestor kupuje np. akcje KGHM z myślą o zysku z inwestycji, a nie z troski o brak szpitali. Nikt nie wpadł na to, żeby opisać w prawie tego typu przypadek. Inwestor mógłby oskarżyć zarząd spółki o niegospodarność i działanie na jej szkodę, ale co ów zarząd jest winien tej sytuacji? Prezesi wykonują w tej sytuacji tylko polecenia”
– mówi Andrzej S. Nartowski. No dobrze, ale rzeczywiście sytuacja jest wyjątkowa. Może akcjonariusze spółki i tak zgodziliby się na to, by zajęła się ona wyjątkowo także budowaniem i zarządzaniem szpitalami, obok swojej podstawowej działalności?
„Doskonale rozumiem z jaką skalą wyzwań się teraz zmagamy. Ale do tego są odpowiednie, stosowane na całym świecie procedury. Spółki mogą angażować się w konsorcja, tworzyć fundacje i budować te szpitale w sposób transparentny i z poszanowaniem praw akcjonariuszy. Podobnie bywa gdzie indziej. Donald Trump nakazał jednym „tłitem” zwiększenie produkcji leku antywirusowego remisdivr. A przecież spółka, która go produkuje, sama wie, co dla niej dobre i nie potrzebuje takich zachęt”
A co może zrobić inwestor, który oceni, że spółka, której jest udziałowcem, postępuje niegospodarnie i z tego powodu może stracić pieniądze? Gdzie szukać sprawiedliwości? Odpowiedź mecenasa Chabasiewicza jest jednoznaczna:
„Premier wydał decyzję administracyjną nakazującą spółkom określone działanie. Podstawą takiego polecenia jest ustawa z 2 marca 2020 r.(art. 11h). Ale sama decyzja premiera nie wystarcza, spółka powinna zawrzeć odpowiednią umowę na jej realizację. Zawarcie niekorzystnej dla spółki umowy będzie rodziło odpowiedzialność zarządu wobec spółki i akcjonariuszy. Szkodą akcjonariuszy jest utrata wartości akcji. Akcjonariusz musiałby jednak udowodnić, że decyzja o budowie szpitala doprowadziła do zmniejszenia wartości akcji. Jest to trudne, ale nie niemożliwe. Na tym przykładzie dobrze widać do czego i w jaki sposób mogą być używane zaprojektowane przez Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) instrumenty tzw. prawa holdingowego. I jak bardzo mogą być szkodliwe. Zgodnie z propozycjami MAP, jeśli budowa szpitala przez spółkę, na podstawie rządowego polecenia nie doprowadzi do jej upadłości, to zarząd będzie wolny od jakiejkolwiek odpowiedzialności, mimo szkód w majątku spółki i jej akcjonariuszy.
Polskie sądy uznają, że inwestor poniósł stratę dopiero, gdy ona się zmaterializuje, czyli inwestor musiałby sprzedać akcje, które stracą np. 10% bezpośrednio po decyzji o budowie szpitali. Inaczej jego strata jest tylko wirtualna – kurs może teoretycznie jeszcze odbić.
Prawnicy zwracają uwagę, że przepisy marcowej ustawy covidowej są nieprecyzyjne, nieprzejrzyste i w gruncie rzeczy nigdy nie powinny być stosowane w państwie prawa. Dość powiedzieć, że artykuł 11h mówi, że minister zdrowia może – w ramach walki z Covid-19 – wydać polecenia wszystkim przedsiębiorcom, a nie tylko tym, kontrolowanym przez państwo. Można więc sobie wyobrazić, że rząd nakaże jakiejś prywatnej firmie np. wyżywić pacjentów w szpitalach zbudowanych przez Orlen i Energę. Albo, że zbudowanie szpitala nakaże np. mBankowi.
Kto zapłaci rachunek za ten szalony pomysł?
Gdy trwa wojna, rządowi wolno więcej – w imię tego, by ratować zdrowie i życie ludzi. Epidemia koronawirusa się nasila, więc trudno się dziwić, że rząd szuka każdej możliwej opcji budowy szpitali. Zabrakło chyba jednak kogoś z głową na karku, bo czas na przygotowywanie się do budowy szpitali, na przeszkolenie dodatkowego, awaryjnego personelu, stworzenie prawa, które ułatwiłoby notyfikacje dyplomów zagranicznych uczelni medycznych – czas na to był latem.
Dziś pomysły, by Orlen, Energa, czy inne spółki budowały własne szpitale w oparciu o mglistą obietnicę, że rząd zwróci im pieniądze, to przejaw paniki. Jest pewne, jak w banku, że znów pieniądze zostaną wyrzucone w błoto, bo firmy będą bez sensu ze sobą rywalizowały i działały na zasadzie „każdy sobie rzepkę skrobie”, bez żadnej koordynacji.
Kilkaset milionów złotych „pójdzie się bujać”, bo zbudowane naprędce szpitale zapewne po pandemii do niczego się nie przydadzą. Będą smutnym pomnikiem błędów rządu. Pytanie kto na koniec zapłaci za to rachunek – akcjonariusze państwowych spółek notowanych na giełdzie czy podatnicy?
źródło zdjęcia: mat. prasowe, YouTube Uniwersytet Medyczny