Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju, kilka dni temu dał do zrozumienia, że rząd rozważa emisję specjalnych obligacji skierowanych do Polaków. Pozyskane w ten sposób środki mają być przeznaczone na pomoc firmom, które w wyniku pandemii koronawirusa znalazły się na skraju bankructwa oraz na ratowanie miejsc pracy. Ile pieniędzy z depozytów bankowych mogłoby popłynąć do „covid bonds”?
Rząd przedstawił już Tarczę Antykryzysową (i poprawki do niej), której „propagandowa” wartość przekracza 200 mld zł, ale zaledwie dziesiąta część tej kwoty to „żywa gotówka”. Reszta to m.in. rządowe gwarancje do kredytów. Z kolei Tarcza Finansowa o wartości 100 mld zł to system kredytów dla firm na utrzymanie płynności. Firma dostanie pieniądze „teraz”, spłacać będzie dopiero po roku i może liczyć na umorzenie nawet dwóch trzecich pożyczki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale tę żywą gotówkę rząd skądś musi wytrzasnąć. Premier Mateusz Morawiecki przyznał niedawno, że pieniędzy w kasie państwa starczy na kilka tygodni walki z kryzysem. Paweł Borys, szef PFR, zasugerował, że „covid bonds” wsparłyby nie tylko antykryzysowe działania rządu, ale mogłyby też być dobrym sposobem lokowania oszczędności. Czy w domyśle chodzi o to, że byłyby atrakcyjniejsze od lokat bankowych? Jeśli tak, to rząd nie ma wysoko ustawionej poprzeczki. Oprocentowanie lokat już jest żałośnie niskie, a po uwzględnieniu inflacji realnie na nich tracimy.
Czytaj też: Jak obliczyć zysk z lokaty? Wzór i kalkulator na każdy okres
Wartość depozytów zbliża się do biliona złotych
Ale nawet gdyby rząd przygotował ciekawą ofertę dla Kowalskiego, to czy Kowalski ma pieniądze na taką inwestycję? Spróbowałem oszacować, ile pieniędzy teoretycznie można by skonwertować z depozytów bankowych na „covid bonds”.
Na koniec lutego na bankowych depozytach gospodarstwa domowe trzymały blisko 912 mld zł. Jaka jest struktura tych depozytów? Bank centralny, na danych którego się opieram, jest niestety oszczędny w szczegółach. Ze statystyk wynika, że 617 mld zł z kwoty 911 mld zł (czyli 67%), to tzw. depozyty bieżące, a więc dostępne dla klienta na żądanie.
W tej grupie są rachunki osobiste (ROR-y) i konta oszczędnościowe, ale w jakich proporcjach? Tego nie wiadomo. Banki nie chcą się tym dzielić. Według mnie, co najmniej dwie trzecie wartości depozytów bieżących (czyli ok. 400 mld zł) to pieniądze leżące na nieoprocentowanych ROR-ach. A skoro leżą w takiej formie, to rząd może mieć problem, by namówić ich właścicieli do skorzystania z „koronawirusowych obligacji”.
To m.in. wynagrodzenia, które wpływają na konta, a potem szybko się rozchodzą na bieżące wydatki. Nawet jeśli jakaś część tych środków ma potencjał do zainwestowania, to z jakiś powodów ich posiadacze nic z nimi nie robią. Na miejscu rządu nie liczyłbym na pieniądze z tego źródła.
———————-
Obawiasz się inflacji? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
———————-
Nawet 200 mld zł na kontach oszczędnościowych
Inaczej ma się sprawa z kontami oszczędnościowymi, na których szacunkowo może być ok. 200 mld zł. Część klientów, porównując 1-2% zysku w banku z lepszą ofertą rządową, mogłaby skusić się na długoterminowe obligacje antykryzysowe. Ile by mogło tego być? Pamiętajmy, że konta oszczędnościowe to pierwsza pod ręką poduszka finansowa. W razie potrzeby, łatwo te pieniądze wypłacić, natomiast w obligacjach musielibyśmy je zamrozić na co najmniej kilka lat. Gdyby rządowi udałoby się z tego źródła uszczknąć co czwartą złotówkę, do obligacji popłynęłoby ok. 50 mld zł.
Co wiemy o pozostałych depozytach, a 295 mld zł zdeponowanych na lokatach terminowych? Z danych NBP wiadomo tylko, że z tej puli aż 268 mld zł (91%) to lokaty zakładane na okres do dwóch lat. Pozostałe 9%, czyli 27 mld zł, to depozyty dwuletnie lub dłuższe, których w bankach ze świecą dziś szukać.
Wydaje mi się, że właściciele długoterminowych lokat mogą być najlepszą grupą docelową na rządowe „covid bonds”. Skoro zdecydowali się zamrozić pieniądze na dłużej w banku, nie powinni mieć problemu z zaparkowaniem pieniędzy na kilka lat w rządowych obligacjach. Ale rząd musiałby przedstawić naprawdę ciekawą ofertę, żeby ktoś zdecydował się wycofać pieniądze z lokaty i stracić naliczone odsetki.
Zostaje jeszcze 268 mld zł na lokatach terminowych założonych na okres do dwóch lat. Ile z tego worka jest do przekonwertowania na „covid bonds”? Myślę, że niewiele. Nie znamy statystyk, ale bankowcy od lat narzekają, że zmuszeni są finansować długoterminowe kredyty (np. hipoteczne), krótkoterminowymi depozytami.
Krótkich lokat, czyli do trzech miesięcy, w portfelach banków może być nawet 80%, czyli ok. 215 mld zł. To pieniądze właściwie odkładane na czarną godzinę i dla rządu raczej nie do ruszenia. Zostaje ok. 50 mld zł depozytów półrocznych, 9-miesięcznych i rocznych. Ile z tej puli rząd mógłby potencjalnie „zagospodarować”. Myślę, że nie więcej niż 5-10 mld zł.
Przeczytaj też: Widmo bezrobocia zagląda w oczy nie tylko kredytobiorcom. Jak pomagać milionom Polaków, którzy wynajmują lub najmują mieszkania?
Do wzięcia przez rząd jest 75 mld zł
Jeśli zatem do „covid bonds” popłynęłaby co czwarta złotówka z kont oszczędnościowych (ok. 50 mld zł), połowa środków z lokat terminowych powyżej 2 lat (14 mld zł) i 10 mld zł z lokat o okresie zapadalności od 6 miesięcy w górę, uzbiera się ok. 75 mld zł. Wydaje mi się, że to sufit, na jaki może liczyć rząd. Pod warunkiem oczywiście, że przelicytuje ofertę bankową.
Trzeba jednak pamiętać o drugiej stronie medalu. Powiedzenie, że tyle, a tyle pieniędzy leży w bankach, to pewne uproszczenie. Banki zamieniają depozyty (pasywa) w aktywa, czyli m.in. kredyty. Deponując w banku pieniądze, de facto pożyczamy mu pieniądze, które on sprzedaje drożej w formie kredytów.
Rząd musi mieć świadomość, że spaceruje po cienkiej linie. Jeśli mocno przelicytuje, ryzykuje tym, że ludzie zaczną wycofywać pieniądze z banków, a to może zachwiać stabilnością sektora finansowego. Dobra oferta rządowa może też sprawić, że banki będą bronić się przed odpływem depozytów podwyższając oprocentowanie lokat.
———————
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————