Donald Tusk to nie tylko nasz polityczny „towar eksportowy”, ale żywy przykład na to, że – podobnie, jak w wielu innych „branżach” – globalna kariera oznacza też sukces finansowy. Z jak bardzo wypełnionym portfelem opuszcza stanowisko „prezydenta Europy” i jak będzie wyglądał jego pasek płacowy w najbliższych latach? Chyba nie ma polskiego polityka, który tak dobrze finansowo wyszedłby – w każdym razie biorąc pod uwagę tylko „oficjalne” korzyści – na polityce
Donald Tusk to zawodowy polityk, który „w branży” jest od 1991 r. Do polityki nie szedł pewnie dla pieniędzy, bo akurat ta robota w Polsce jest niskopłatna i z coraz mniejszym prestiżem. Ani poseł, ani minister, ani premier nie zarabiają nad Wisłą kokosów. A posłom ostatnio jeszcze się pogorszyło. Wyjątkiem jest Europarlament – tam rzeczywiście można się dorobić.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale w 2014 r., kiedy Donald Tusk został wybrany na szefa Rady Europejskiej (to urząd zwany „prezydentem Europy”) jego zarobki stały się sześciocyfrowe (i to licząc w euro), a wypracowana w ten sposób emerytura – kosmiczna. Jego kadencja co prawda się już kończy, ale Tusk nie powiedział ostatniego słowa – właśnie został szefem Europejskiej Partii Ludowej, największej frakcji w Europarlamencie. I rusza po kolejne miliony.
Lubimy oglądać pod lupą ludzi sukcesu, więc zajrzyjmy dziś do portfela najbardziej znanego polskiego polityka.
Chcesz być rentierem? Zostań „prezydentem Europy”
Praca w Europie Zachodniej, to zachodnioeuropejskie zarobki, nieporównywalnie większe, niż w Polsce. O ile wzbogacił się portfel Donalda Tuska w czasie pięcioletniej kadencji „prezydenta Europy”?
Pensja przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa Komisji Europejskiej wynosiła do grudnia ub. r. dokładnie 32.150 euro miesięcznie, czyli jakieś 135.000 zł. W ubiegłym roku urzędnicy jeszcze dostali podwyżkę – po 550 euro miesięcznie. To zgodne z regułami, które mówią, że pensje unijnych urzędników muszą być waloryzowane wraz ze wzrostem kosztów życia w Brukseli (spróbujcie powiedzieć to kierownikowi w pracy ;-)). Kiedy Tusk zaczynał swoje urzędowanie, koszty były niższe, więc zarabiał równowartość 105.000 zł miesięcznie.
Po podwyżce, w przeliczeniu na złote, miesięczne zarobki przewodniczącego Rady UE wynoszą 137.000 zł brutto. To oznacza, że rocznie zarobki Tuska można podsumować na jakieś 1,6 mln zł rocznie, czyli 6-8 mln zł w ciągu pięciu lat (w zależności od tego po jakim kursie liczyć, bo wypłata jest w euro oraz pamiętając o tym, że na początku kadencji zarabiał trochę mniej).
Dużo? Mało? 1,6 mln zł rocznie to tyle, ile wynosi średnia zarobków menedżerów spółek publicznych. Ale do zarobków bankowców jeszcze trochę brakuje: szefowie największych banków, kontrolowanych przez zachodnich właścicieli sięgają 3-5 mln zł rocznie. Choć do najlepiej opłacanego menedżera w Polsce – prezesa ComArchu Janusza Filipiaka – z pensją ok. 1 mln zł miesięcznie, trochę brakuje.
Donald Tusk dopiero się rozpędza? Czeka go niezła przyszłość (finansowa)
A to nie koniec fruktów. Bruksela dba o swoich ludzi i przygotowała dla odchodzących urzędników wysokiego szczebla odprawy i „dodatek przejściowy”. W przypadku Donalda Tuska te profity zamykają się w kwocie łącznej – bagatela – 324.000 euro. Czyli równowartości prawie 1,4 mln zł.
Koniec „prezydentury Europy” nie będzie końcem finansowej prosperity dla Donalda Tuska. Jak doniósł dziś „SuperExpress”, w nowej roli – przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej – nasz najbardziej znany polityk będzie zarabiał ok. 30.000 zł miesięcznie, czyli ponad 350.000 zł w skali roku. To jedna piąta tego, co inkasował w Brukseli, ale zawsze coś.
W przypadku tenisistów przed ważniejszymi meczami pojawiają się w telewizji wizytówki zawierające m.in. zarobki zainkasowane na korcie w czasie całej kariery. Gdyby taką wizytówkę przygotować Donaldowi Tuskowi, zapewne ukazałaby się na niej kwota przekraczająca 10 mln zł. To wciąż grosze w porównaniu z pieniędzmi, które w swojej karierze podniosła z kortu najlepsza polska tenisistka Agnieszka Radwańska (inaczej, niż Tusk – ostatnio zakończyła karierę).
Co robić z taką kasą? My tu w „Subiektywnie o finansach” zawsze radzimy, żeby oszczędzać na „potem”, czyli na najdłuższe wakacje życia. Gdyby założyć, że Donald Tusk większość z zarobionych w polityce pieniędzy nie wydał, tylko ulokował w banku, nieruchomościach lub w akcjach największych europejskich koncernów, to należy mu wróżyć karierę rentiera. Nawet w banku – to najgorsza możliwa „inwestycja” ostatnich lat – z 10 mln zł można wycisnąć najmarniej 15.000 zł miesięcznie z samych odsetek.
Wesołe jest życie… takiego emeryta
I jeszcze jedna dobra wiadomość dla Donalda Tuska na koniec. Niezależnie od tego jaką część swoich zarobków zachomikował i jakie dochody może mu to przynieść w przyszłości, to gdy już osiągnie wiek emerytalny – Bruksela będzie mu wypłacała dożywotne świadczenie w euro, w równowartości 21.000 zł miesięcznie.
Czy w tych okolicznościach można sie dziwić, że odpuścił nasze prowincjonalne „wyścigi” o prezydenturę. Nota bene nawet gdyby Tusk wygrał starcie z Andrzejem Dudą, to w sensie finansowym wyszedłby na tym gorzej, niż „wygrywając” przez aklamację funkcje szefa Europejskiej Partii Ludowej (prezydent Polski zarabia 20.000 zł brutto i ma gwarantowaną emeryturę w wysokości nieco ponad 6000 zł).
Też tak chcesz? Jeśli nie umiesz zostać ani prezydentem Europy, ani prezydentem Polski, ani „prezydentem” dużej frakcji politycznej w Europie, to zostań przynajmniej europosłem. Jak pisaliśmy, posada europosła przez całą kadencję to sposób na wejście do prawdopodobnie najlepszego systemu emerytalnego na świecie. Posłowie po pięciu latach pracy w Europarlamencie mają gwarancję 5.000 zł emerytury.
źródło zdjęcia: YouTube/kanał Onet News