8 kwietnia 2018

Jarosław Kaczyński ma rację w sprawie zarobków posłów. A ja… mam pomysł na nową siatkę płac!

Jarosław Kaczyński ma rację w sprawie zarobków posłów. A ja… mam pomysł na nową siatkę płac!

W ostatnich dniach wszyscy dyskutują o decyzji Jarosława Polskiego, prezesa PiS i prezesa Polski, na mocy której ministrowie mają oddać 1,5 mln zł nagród, które zassali w zamian za dobrą zmianę… to jest, chciałem powiedzieć za „dobrą pracę”. Na mocy tej samej decyzji wodza z Nowogrodzkiej posłowie, senatorowie i samorządowcy mają zarabiać o 20% mniej, zaś prezesi spółek Skarbu Państwa mają mieć zakaz pobierania dodatków do podstawowej pensji. „Ma być skromniej” – zarządził wódz.

Wygląda to na tani populizm, ale jeśli przyjrzeć się bliżej, to problem nie jest wymyślony. Z jednej strony posłowie zarabiają już tylko dwie średnie pensje krajowe i niecałe cztery mediany krajowe (mediana – „faktycznie średnia” pensja, dzieląca społeczeństwo na pół – wynosi jakieś 2500 zł na rękę). Z drugiej – mają dużo rzeczy za darmo lub prawie z darmo (jak choćby podróżowanie).

Zobacz również:

Z trzeciej strony obok posłów politycy są też w rządzie, a tam zarobki nie są wyższe, choć przecież wiceminister (ma jakieś 7000 zł na rękę) ma faktycznie ważniejszą funkcję w państwie, niż poseł służący – w modelu partii „wodzowskich” – wyłącznie jako maszynka do głosowania. Z czwartej strony poniżej polityków w rządzie powinni być fachowcy w ministerstwach do najtrudniejszej roboty. Z piątej jest sektor prywatny, który wyciąga najlepszych z nich, oferując im kilka razy wyższe pensje.

Jak to poskładać na nowo? System płac w Polsce jest, najogólniej pisząc, popieprzony i nie dotyczy to tylko polityków. W niektórych zawodach zarabia się mało tylko dlatego, że państwo ustanowiło monopol i zabroniło działać mechanizmom rynkowym (przykład: część służby zdrowia). A z kolei w sektorze prywatnym rynek działa aż za dobrze i pensje menedżerów bardzo rozjechały się z wynagrodzeniami zwykłych pracowników, bez których ci menedżerowie nic by nie osiągnęli.

Postanowiłem domomóc prezesowi Jarosławowi z Nowogrodzkiej i zaprezentować mu spójny system zmian w wynagrodzeniach na szczytach władzy oraz poniżej nich, którego wprowadzenie zagwarantuje, że nigdy nie będzie już musiał tępić nikomu pazurków.

Czytaj też: Polityka i pieniądze, czyli cztery rzeczy, które każdy polityk będzie chciał przed tobą ukryć

Czytaj też: Były prezes banku premierem. Co przyniesie naszym oszczędnościom i portfelom? Siedem hipotez, które już się nie sprawdzają 

Ile jest warta poselska służba?

Zacznijmy od posłów. Prezes Jarosław Kaczyński ma rację: do władzy nie idzie się po pieniądze, tylko żeby zrobić coś dla kraju. Funkcję posłów powinni piastować ci, którzy już są syci, osiągnęli w życiu sukces, zarobili pieniądze, sprawdzili się w biznesie, zaś polityka ma być zwieńczeniem ich kariery. Poseł powinien mieć już miliony na koncie i dylematy typu „jak związać koniec z końcem” nie powinny go rozpraszać.

Dlatego wynagrodzenia posłów i senatorów ściąłbym znacznie bardziej, niż prezes Polski proponuje – do jednej średniej krajowej. Może można im zostawić jakieś drobne pieniądze na prowadzenie biura poselskiego i finansować poruszanie się po kraju, ale na tym koniec.

Do Sejmu i Senatu idziesz wtedy, jak już kwestie materialne masz ogarnięte. A skoro poradziłeś sobie w życiu, to najpewniej masz też mózg i wiesz jak go używać (w przypadku niektórych „zawodowych posłów”, którzy poza młodzieżówką partyjną nie znają świata – jest to cecha wątpliwa).

Polityka i pieniądze: oto cztery rzeczy, które każdy rząd chciałby przed tobą ukryć

na zdjęciu: kadr z filmu „Dzień Świra” w reżyserii Marka Koterskiego. „Moja racja jest mojsza, niż twojsza”

Minister w czynie społecznym? Dlaczego by nie?

Teraz członkowie rządu. Ich powinna dotyczyć ta sama zasada. Do rządu – na premiera lub ministra – idziesz wtedy, gdy masz pomysł na Polskę, albo na ten jej wycinek, na którym się znasz. Pokazałeś już, że się znasz, więc masz z czego żyć i to jest twój bilet do rządu. Pensje premiera i ministrów powinny być takie, jak zwykłych Polaków. Bo to służba.

A groźba korupcji? Cóż, jeśli oni będą zarabiali tyle, co przeciętny Polak, to nikt nie pójdzie do rządu po to, żeby kraść. Korupcjogenna atmosfera pojawia się wtedy, gdy w rządzie zarabia się na tyle dobrze, że można tam iść po to, by ustawić się w życiu, a jednocześnie na tyle słabo, że łatwo cię przekupić.

Ministra, który zarabia 10.000 zł można próbować kupić dwoma milionami. Takiego, który zarabia 3000 zł – nie da się kupić, bo on już te miliony musi mieć, skoro poszedł pracować do rządu za takie pieniądze.

Czytaj też: Gospodarka szybko rośnie. Ale czy to dlatego, że rząd dobrze rządzi czy po prostu ma dużo szczęścia? Rozkminiam po ludzku

Czytaj też: Przez tę decyzję rządu nigdy nie będziesz zarabiał jak Niemiec

Wysoki urzędnik, czyli średnia krajowa razy dziesięć!

A wiceministrowie i dyrektorzy departamentów? Tutaj zaczyna być trudniej: to powinni być już ludzie merytoryczni, możliwie najwybitniejsi fachowcy, którzy język polityki potrafią przełożyć na sensowne, skuteczne i precyzyjne procedury i przepisy. Każdy urzędnik od wiceministra w dół powinien być wynagradzani tak, by trudno ich było podkupić sektorowi prywatnemu.

Ponieważ za wszystko płacą podatnicy, to taki wiceminister, dyrektor departamentu albo pracownik ministerstwa lub urzędu musi spełnić określone warunki – np. żeby zostać wiceministrem musisz przez co najmniej kilka lat zarządzać dużym zespołem ludzi, mieć wykształcenie, doświadczenie i potwierdzone certyfikatami umiejętności (zobaczcie jakie są wymogi by być prezesem banku). Podatnicy ci dobrze zapłacą, ale nie możesz być człowiekiem z przypadku.

Dobrze zapłacą. Czyli ile? Sprawa jest prosta jak drut – trzeba mieć oficjalną siatkę płac, w której punktem wyjścia będzie średnia krajowa lub mediana krajowa. Jeśli średnio w Polsce zarabia się niecałe 5000 zł brutto i 3500 zł na rękę, to wiceminister powinien zarabiać 10-krotność tej sumy, a jego podwładny – np. 8-krotność. A jego podwładny – 6-krotność.

Im lepiej zarabiał będzie przeciętny Polak, tym lepiej będzie urzędnikom, którzy nasz kraj „oliwią”. Ale liczba urzędników też musi być limitowana. To musi być wysoko opłacana elita, a nie zawód dla pomagierów polityka.

Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach„, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie!

Prezes powinien zarabiać 10-20 razy tyle, co pracownik. A zarabia… 300 razy tyle

Jasne, nawet 10-krotność średniej krajowej nie daje gwarancji, że dobry fachowiec będzie chciał być wiceministrem, dyrektorem albo wysokim urzędnikiem. Prezes banku zarabia dziś 300-krotność tego, co przeciętny pracownik w tym banku. Wiceprezes niewiele mniej. Ale dyrektor zarządzający już „tylko” 15-20 razy więcej. Jak sprawić, by ta 10-krotność średniej krajowej wystarczyła dla pozyskania do zarządzania państwem dobrych ludzi?

Cóż, pewnie warto byłoby popracować nad wypłaszczeniem drabinek płacowych, także w sektorze prywatnym. Na Uniwersytecie Chulalongkorn w Tajlandii kilka lat temu przeprowadzono badania, z których wynika, że społeczeństwo chciałoby, by prezes firmy zarabiał 10-krotność średniej pensji zwykłego pracownika. W krajach skandynawskich ludzie mówią, że wystarczyłaby 5-krotność. Rzecz w tym, że to nie społeczeństwo, a akcjonariusze ustalają pensje prezesów. A zarządy – pensje najcenniejszych pracowników.

Średnio na świecie przelicznik ten wynosi 100 (w USA – 300, w Niemczech – 150-200, w Skandynawii – 50-75). Czyli przeciętny prezes w przeciętnej firmie zarabia 100-krotność pensji zwykłego pracownika. Peter Drucker, ceniony ekonomista i konsultant w największych firmach twiedzi, że problemy zaczynają się, gdy pensja prezesa jest 20-krotnie wyższa od przeciętnej.

Zbigniew Jagiełło, prezes największego polskiego banku PKO BP (w zeszłym roku zarobił 3,3 mln zł) mówił mi kiedyś w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że…

„średnie wynagrodzenie w zarządzie nie powinno być wyższe niż 30-krotność średniej dla całej organizacji. Jeśli ten poziom jest przekroczony, to pojawia się problem z motywacją pracowników”

Więcej: Tutaj cały wywiad, którego udzielił mi Zbigniew Jagiełło

Czytaj też: Ile zarabiają prezesi banków w Polsce? Czy to nie lekka przesada?

W zeszłym roku przeprowadziłem na Facebooku ankietę i zapytałem Was czy prezesi w Polsce zarabiają za dużo i ile powinni zarabiać żeby było fair. W ankiecie wzięło udział aż 2500 czytelników i generalnie wniosek był taki, że prezes powinien zarabiać 20-krotność tego, co zarabia przeciętny pracownik. Choć popularna była też teza, że prezes może zarabiać dowolną kwotę, którą zapłacą mu akcjonariusze.

Jak zmniejszyć rozpiętości płacowe? Może… ulgi podatkowe?

Jeśli dziś średnio prezes zarabia od 100 do 300 razy więcej, niż zwykły pracownik (dyrektorzy zarządzający odpowiednio mniej, ale też godnie), to być może trzeba zmotywować firmy do tego, żeby nieco spłaszczyły drabinki? Dobrego sposobu na to nie mam, niemiłe mi są wszelkie pomysły na administracyjne układanie drabinek płacowych w prywatnych firmach.

Jeśli jednak uznamy, że zbyt duże rozbieżności płacowe przynoszą szkody społeczeństwu – można byłoby zastanowić się nad stymulacją podatkową, np. obniżaniem podatku dochodowego tym firmom, w których dysproporcje płacowe będą mniejsze, niż średnia rynkowa. Jak sądzicie, miałoby to cień sensu?

 

Subscribe
Powiadom o
16 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
gonzales
6 lat temu

Oczywiście chodzi Ci tylko o łysą wypłatę – np: w przypadku prezesa ? a co z bonusami takimi jak budżet reprezentatywny oraz służbowa karta kredytowa, ew. inne koszty życia które pokrywa korporacja ? Sama wypłata to pikuś… A co z opcjami na akcje np. ? Chociaż rzeczywiście te nie są jeszcze popularne np: w spółkach skarbu państwa ;).

gonzales
6 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Oczywiście „prezes” „prezesowi” nie równy… Znam przypadek, gdy wiceprezes (banku właśnie) mógł sobie kupić awionetkę np. właśnie kartą kredytową, służbową i wrzucić to w koszty firmy… Ostatecznie nie kupił, ale to co szło w koszty firmy, uwierz mi nie były drobnymi i nie było to tylko, ok. 30% jego pensji ;).

pajacyk_123
6 lat temu

(…) niecałe cztery średnie mediany krajowe (…)

Oh, mein Gott!! 😐

oxo
6 lat temu

Ech, szkoda czasu na takie dywagacje. W obecnym systemie głosowania pensje ustala … szef partii. Szef partii ustala listy wyborcze, czyli ustala listę posłów. Posłowie są nietykalni 4 lata, wiec ich los zależy nie od wyborców, tylko od szefa partii. Posłowie „ustalają” rząd, rząd ustala zarząd spółek skarbu państwa. Zarządy spółek ustalają miliardowe kontrakty. Nominalne pensje w tym łańcuchu są zupełnie nieistotne. Co za różnica, czy pensja ministra będzie 10 000 pln, 20 000 pln, 3 000 pln, skoro jego szwagier będzie w zarządzie KGKM-u czy PZU, a któryś z tym firm podpisze z firmą ciotki ministra kontrakt na „promocje”… Czytaj więcej »

Leszek
6 lat temu

Powiązanie płacy rządzących z średnią/medianą płacy krajowej – ciekawy pomysł, już widzę jak szybko zaczęłaby rosnąć ustawowa płaca minimalna. Żeby urzędnik rządowy miał zarobić więcej, musiałby podnieść płacę minimalną, czym więcej tym szybciej rosłyby jego (znaczy urzędnika rządowego) zarobki. Czyli tu musiałby być skuteczny hamulec uniemożliwiający tego typu machlojki 😉
Podobnie przy uzależnieniu płacy prezesa od 10 (20) krotności płacy pracownika – choć w tym przypadku wyszłoby pracownikom na dobre, bo prezesom nie tylko zależałoby, żeby oni mieli dobrze, ale doszłaby zasada, że czym lepiej mają jego pracownicy, tym lepiej ma on. No i to akurat mi się podoba 🙂

mikor
6 lat temu

Takie założenie wyklucza młodych i dynamicznych ze „służby krajowi”

Maciek
6 lat temu

Kazda ingerencją w zarobki prezesów to glupota. Np Szwajcarii był taki pomysł w referendum i nie przeszedł dlaczego bo wszystkie globalne korporacje powiedziały że przeniosą globalne zarządy do innych krajów. Bo prezes banku na Polskę a prezes banku na CEE a prezes banku globalny to inni prezesi a wszyscy mogą kiedyś pracować w Polsce.

T1000
6 lat temu

Dopóki nie ma w Polsce rządów prawa i przestrzegania zasady trójpodziału władzy, wszelkie rozważania na temat zmian w administracji publicznej są stratą czasu. W Polsce nie da się sprofesjonalizować administracji. Była, jest i będzie kultura folwarczno-partyjniacka, z której przy niskim bezrobociu urzędnicy będą uciekać a nieudacznicy i nieroby partyjne będą tam się namnażać. Postępująca destrukcja państwa aż do jego upadku.

miron
6 lat temu

Służba trochę wygląda utopijne. Dodałbym jeszcze konieczność zmniejszenia zaangażowania SP w udziałach spółek – tak do max 5%? 4,99%? – aby istotnie była to służba..

Kamil
6 lat temu

Przypomnę, że posłowie I Rzeczypospolitej, jak i urzędnicy, nie pobierali za to żadnych diet i honorariów. Nie skończyło się to dobrze. Taką wizję zarobków można byłoby zastosowac do Senatu, który mógłby w ten sposób istotnie różnić się od Sejmu. Posłowie i ministrowie lepiej aby byli wstanie mieć dochody ze swojej pracy, tak aby pójście tam było względnie atrakcyjne dla ludzi ogarniających sprawy którymi się zajmują. Szczególnie, że taka sytuacja ograniczałaby głos „przeciętnych” na prace Sejmu. W sejmie powinno być i miejsce dla młodych, lub gorzej zarabiajacych, aby uzupełniali optykę. Dodatkowo, nauczyciele czy kadra naukowa mimo największych zdolności mogliby nigdy nie… Czytaj więcej »

muszka miki
6 lat temu

Posłowie powinni zarabiać więcej niż obecnie, ale powinno być ich co najmniej o połowę mniej.

Archer
6 lat temu

W pełni się zgadzam z zasadami wynagradzania polityków ale potrzebne byłyby jeszcze przepisy, które zabezpieczałyby przed pełną swawolą posłów, a przecież wiadomo, że oni sami na siebie takiego stryczka nie ukręcą. Do tego potrzebna byłaby rewolucja, bo z tych wszystkich demonstracji to C u władzy się śmieją. Niestety w naszym kraju większość ludzi ma wszystko gdzieś oprócz samych siebie, jesteśmy typowym Jaśkiem z Wesela Wyspiańskiego i nie pozostaje nam nic więcej niż chocholi taniec …

Samozl0
4 lat temu

Posłowie powinni być utrzymywani ze składek partyjnych. powinno być ich 10x mniej. Niech utrzymują ich Ci co ich wybrali. Państwo nie powinno utrzymywać partii politycznych podobnie jak organizacji religijnych i mediów.
To nie są instytucje niezbędne ludziom – niech się utrzymują same.
Co do zarobków prezesów – sprawa jest prosta – akcjonariusze decydują- przeciez to oni są właścicielami spólek.
Państwo nie powinno mieć żadnej własności – to wykluczyłoby możliwośc obsadzania firm, „swoimi”.
Państwo powinno sprzyjać rozwijaniu biznesu a źródłem zysku państwa powinny być jedynie podatki.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu