Jeden z największych programów lojalnościowych w Polsce zmienia nazwę i sposób działania. Zamiast nagród – pasje. Zamiast „gołych” punktów – procenty prowadzące do pełni szczęścia. A dla największych „utracjuszy” – wstęp do świata premium. Oto nadchodzi Mastercard Bezcenne Chwile. Czy opłaci się wyciągnąć przy kasie kartę Mastercard, by dążyć do szczęścia? Sprawdzamy
Nie ma już chyba sieci sklepu, która nie oferowałby kolekcjonowania punktów, czy uczestnictwa w swoim klubie. Trochę to upierdliwe, bo do każdego programu trzeba mieć w najlepszym przypadku aplikację w smartfonie, a w najgorszym – plastik w portfelu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Własne programy lojalnościowe mają organizacje płatnicze: Mastercard i Visa. Program Visa Oferty polega na tym, że dostaję zwrot części kasy na zakupy, albo np. zniżki na wybrany produkty i usługi. W programie można zarejestrować każdą kartę ze znaczkiem Visa. Z kolei w programie Mastercard biorą udział tylko wybrane karty z wybranych banków.
Jest on prowadzony we współpracy z bankami (obecnie z czternastoma, wkrótce – według nieoficjalnych informacji – dołączyć ma Pekao „z Żubrem”). Zbieramy punkty i wymieniamy je na nagrody: bilety, gadżety, bony na zakupy w perfumerii, czy na paliwo. Ten drugi program właśnie przeszedł facelifting.
To już trzecia zmiany nazwy programu, który zaczynał ponad 11 lat temu jako MasterCard Rewards. Potem był MasterCard Priceless Specials, a teraz nadszedł czas na swojskie Mastercard Bezcenne Chwile. Na czym – poza samą nazwą – polegają zmiany? Przede wszystkim wycofano się ze złej zmiany, która zmniejszyła atrakcyjność Priceless Specials. Teraz znów, tak jak u zarania programu, punktowane będą każde zakupy, a nie tylko te dokonane u wybranych kontrahentów.
W ostatnich latach, żeby zbierać punkty trzeba było pamiętać, żeby zrobić zakupy w sklepie sieci sklepów „Mrówka”, a nie „Krówka’”. Teraz zapanowała długo oczekiwana równość: za każdym razem płacąc kartą zbierasz punkty. Przelicznik wynosi 1 pkt za każde 50 zł. Jest też stawka bonusowa – 5 pkt. za 50 zł (obowiązuje w restauracjach), a banki mogą wybrać sieci, w których „kaloryczność” punktów rośnie nawet do 8 pkt za każde wydane nie 50 zł, ale tylko 5 zł.
Po drugie: punkty zamieniają się na procenty prowadzące do wyznaczonego celu. W erze cyfrowej gospodarki i zmian nawyków konsumentów zwykłe nagrody już nie wystarczą – teraz punkty zbiera się na realizację swoich pasji. A właściwie to nawet nie już już punkty, lecz procenty. Jeśli chcę zdobyć za punkty np. bilet na festiwal, to definiuję ten właśnie cel i w głównym panelu swojego konta widzę liczbę wyrażoną w procentach, która mówi mi jak blisko jego realizacji jestem – np. mam 68% punktów potrzebnych na realizację danej pasji. Punkty nadal są tutaj podstawową „walutą rozliczeniową”, ale są trochę ukryte.
Po trzecie: pojawia się opcja premium dla tych, którzy przez trzy kolejne miesiące narobią zakupów kartą za 3.000 zł. Taki szczęśliwiec zyskuje na 12 miesięcy dostęp do nowego pakietu „pasji premium” – np. zamiast zwykłego biletu na koncert, bilet z wejściówką za kulisy. Albo samochód z kierowcą. Po 12 miesiącach program weryfikuje, czy w ostatnim roku udało nam się utrzymać limit 3.000 zł wartości transakcji miesięcznie. Jeśli tak, to dostęp do strefy premium pozostaje otwarty. Jeśli nie – wracamy na ziemię, do oferty standardowej.
Z nowych rzeczy odnotowałem, że zmieniła się strona i sposób logowania. W nowym systemie musiałem najpierw – tak jak kiedyś – podać numer karty i datę urodzenia, a potem stworzyć konto użytkownika przy pomocy adresu e-mail i nowego hasła.
Za punktacje i wybór partnerów odpowiadają banki, co oznacza, że w banku X bilet do kina może kosztować 800 pkt, w banku Y- 600 pkt. Z tego mogą wynikać też błędy w punktacji, o których raportowali nam czytelnicy: Inne zamienniki punktowe, gdy tylko oglądasz, a inne, gdy już chcesz „kupić” nagrodę. Czy popularny program lojalnościowy wprowadza klientów w błąd?
Mam nadzieję, że wraz z nową odsłoną poprawi się strona technologiczna. Jedna z naszych czytelniczek prawie po każdych zakupach musiała pisać reklamację, bo nie mogła się doczekać rozliczeń. Doliczyła się, że brakuje jej punktów na 33 bilety do kina. Pisaliśmy o tym w tekście „Priceless Specials i kłopoty z biletami do kina. Ktoś zamącił przy zasadach?”
Wygląda więc na to, że Bezcenne Chwile mają cel w postaci mobilizowania klientów do intensywnego używania kart płatniczych. Po pierwsze elementem skłaniającym do intensywnych starań jest licznik procentowy. Po drugie: dostęp do strefy premium. Jeśli ktoś ma nawyk płacenia pierwszą kartą z brzegu, to Bezcenne Chwile mają sprawić, by zaczął starać się używać właśnie kart z logo Mastercard.
Na ile ten cel uda się osiągnąć? Cóż, diabeł tkwi w przelicznikach. Jeśli od podstawowej nagrody będą nas dzieliły lata świetlne (1 pkt. za 50 zł) – to na klientów może to podziałać demobilizująco, zamiast ich mobilizować.
źródło zdjęcia: PixaBay