Od zawsze planowałem oszczędzać z myślą o swoich dzieciach pieniądze, ale nie sądziłem, że będę myślał o tym, żeby z myślą o nich oszczędzać… wodę. Patrząc na wysychającą Wisłę – a nie mam daleko, bo mieszkam nieopodal jej dzikiego wybrzeża – zacząłem się zastanawiać: jak zmotywować siebie i innych do oszczędzania wody? I policzyłem czy już jesteśmy wystarczająco zmotywowani wysokością rachunków za wodę
O tym, że nie jesteśmy krajem, w którym na mieszkańca przypada zbyt dużo wody, wie każde dziecko. Ale z drugiej strony do tej pory rzeczywistość nie dawała nam po sobie poznać, że wody może zacząć brakować. Dopiero w ostatnich miesiącach pojawiły się informacje – głównie z województw łódzkiego i wielkopolskiego – że wysychają krany. A ostatnie obrazki rzek, które zamiast kilku metrów mają kilkadziesiąt centymetrów głębokości już naprawdę dają do myślenia.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Choć nie ma co się łudzić – to nie my, gospodarstwa domowe, odpowiadamy w głównej mierze za te obrazki. Z całego zużycia wody w Polsce aż 70% przypada na rolnictwo, a 20% na przemysł. Wyprodukowanie jeansów „kosztuje” 10.000 litrów wody (czyli 10 metrów sześciennych). Koszulki t-shirt – 1000 litrów. Nawet wytworzenie kilograma chleba naszego powszedniego „kosztuje” 1500 litrów wody. Warto o tym pamiętać wyrzucając jeansy lub chleb. Tylko 10% łącznego zużycia wody to nasza, zwykłych konsumentów, zasługa (przynajmniej bezpośrednia).
Czytaj też: Padł rekord ciepła, 38 stopni w cieniu! Ile nas kosztuje każdy dzień życia w skwarze?
Czytaj też: Kupować wodę w butelkach, czy pić tę z kranu? Liczę, ile można zaoszczędzić
100 litrów wody na Polaka. Dziennie. Dużo? Mało?
Oszczędzacie wodę? Myślicie czasem o tym, ile jej zużywacie, ile to kosztuje i czy można byłoby zużywać mniej? Mnie się to zdarza, ale niezbyt często (i głównie latem ;-)). Ostatnio zmobilizowałem się i zrobiłem rodzinny „bilans wodny”.
Wcześniej co najwyżej robiłem dla zaspokojenia własnej ciekawości szacunki, o ile więcej kosztuje mnie kąpiel w wannie, niż szybki prysznic. Metr sześcienny zimnej wody kosztuje jakieś 11-12 zł, zaś tej podgrzanej – 14-15 zł. W takiej ilości mieści się tysiąc litrów, a w mojej wannie – pewnie 200 litrów. To oznacza, że jedną kąpiel powinienem wycenić na 3 zł.
Pod prysznicem też można zużyć sporo wody, ale rzadko się zdarza, bym zużył więcej niż 50 litrów. Stąd prosty rachunek, że jedno mycie pod prysznicem kosztuje mnie 75 gr. Fajnie wiedzieć, ale żeby to było motywujące do oszczędzania wody to bym nie powiedział.
Mój kolega z Ekipy Samcika, Irek Sudak, jakiś czas temu przypominał dane o tym, że średnio Polak zużywa 96 litrów wody dziennie, czyli w skali roku ok. 33.215 litrów (33,2 metry sześcienne). I szacował, że czteroosobowa rodzina rocznie wydaje – przy obecnych cenach wody (10-14 zł za metr sześcienny, w zależności od miejsca zamieszkania konsumenta) – jakieś 2.000 zł na H2O.
Ta kwota robi już większe wrażenie. I pozwala zastanawiać się czy przypadkiem nie warto oszczędzać wody nie tylko po to, by jej nie zabrakło, ale by więcej zostało kasy w domowym budżecie.
Na co zużywam wodę? I czy mógłbym zużywać mniej?
Przejrzałem swoje wydatki na wodę. Lista czynności i sprzętów, które powodują zużycie wody jest u mnie następująca (liczby dla całej, czteroosobowej rodziny):
>>> mycie rąk i zębów, czyli woda z kranu – jakieś 10 litrów dziennie
>>> gotowanie i picie – 15 litrów
>>> zmywanie naczyń w zmywarce – średnio 25 litrów dziennie (dwa cykle)
>>> pranie w pralce automatycznej – 150 litrów (jedno pranie dziennie)
>>> spuszczanie wody w ubikacji – 80 litrów dziennie (jedno to 5-10 litrów)
>>> szybki prysznic – 150 litrów, a kąpiel w wannie – 300 litrów dziennie.
Wychodzi mniej więcej 430-580 litrów dziennie. Czyli w zaokrągleniu 100-140 litrów na osobę. Przy obecnych cenach wody jedna osoba dziennie zużywa wodę wartą rynkowo 1,40-1,80 zł. A cała rodzina – 6-8 zł dziennie (znów zaokrąglając).
Dużo? Mało? Wychodzi przeciętnie po 200 zł na miesiąc. Takie pieniądze piechotą nie chodzą, gdyby każdy członek rodziny zaoszczędził tylko 10 litrów wody dziennie (czyli 10% swojego zużycia), to w skali roku zaoszczędziłbym jakieś 250 zł
H20 tanie niesłychanie? Może czas z tym skończyć?
To jest jakiś argument, ale… jeśli spojrzę jaką część budżetu przeciętnej rodziny stanowi woda, to motywacja znów spada. Spojrzałem na swoje rachunki domowe dotyczące mieszkania, w którym mieszkam. W skali miesiąca wygląda to następująco:
>>> 270 zł – zarządzanie nieruchomością (sprzątanie, ochrona, windy, zieleń)
>>> 150 zł – ogrzewanie mieszkania
>>> 150 zł – elektryczność i gaz
>>> 200 zł – woda
>>> 45 zł – wywóz śmieci
>>> 50 zł – fundusz remontowy
Woda stanowi 15-20% kosztów utrzymania mieszkania. A biorąc pod uwagę, że rachunki domowe to z kolei przeciętnie 20-25% kosztów utrzymania przeciętnej rodziny – wychodzi, że wydatki na wodę nie przekraczają 3-5% domowego budżetu. Mimo wszystko niewiele jak na coś, bez czego nie da się żyć i co w niektórych krajach jest już racjonowane (i w Polsce też, prędzej czy później, będzie – taki mamy klimat).
Nie chciałbym dożyć czasów, w których woda jest racjonowana, a żywność kosztuje np. 10 razy tyle, ile dziś, bo woda potrzebna do jej wytworzenia jest na wagę (i w cenie) złota. I to jest argument, by wodę oszczędzać. Ale znalazłbym lepszy.
Co byście powiedzieli – jako odpowiedzialni obywatele, rodzice i ludzie myślący o przyszłości – gdyby podwyższyć ceny wody? I to tak radykalnie, by nie było to 3-4% naszych wydatków, lecz znacznie więcej? Na tyle więcej, byśmy nie mieli innego wyjścia, jak codziennie myśleć o zużywaniu jej możliwie jak najmniej?
Dwa razy bardziej cenna woda i… aż chce się oszczędzać?
Prosta podwyżka byłaby niesprawiedliwa, bo ukarałaby najuboższych, których budżety domowe są najmniejsze. Ale może kaskadowo mogłaby rosnąć opłata za zużycie wody na osobę? Np. do 80 litrów na osobę wynosiłaby tyle, ile dziś, powyżej tej wartości – rosłaby np. trzykrotnie, a jeśli ktoś zużywa powyżej 140 litrów na osobę – płaciłby kolejne trzy razy więcej od tej nadwyżki?
80 litrów na osobę dziennie to nie jest wcale tak mało, rozsądnie gospodarując wodą spokojnie można by się zmieścić w tym limicie. Spojrzałem jak by to wyglądało w moim domowym budżecie:
>>> do 80 litrów na osobę – 13 zł za 1 metr sześcienny – łączny koszt to 31 zł na osobę i 120 zł na gospodarstwo domowe miesięcznie
>>> od 80 do 140 litrów na osobę – 36 zł za metr sześcienny, czyli koszt zużycie tych „nadmiarowych” 60 litrów wody wyniósłby 65 zł na osobę i 260 zł na gospodarstwo domowe miesięcznie.
Mój rachunek przy zużyciu wody na poziomie 140 litrów na osobę nie wynosiłby 220-240 zł, lecz 380-400 zł miesięcznie. Czy zmotywowałoby mnie to do oszczędzania? Jak cholera. Czy już teraz – widząc, co dzieje się z rzekami – czuję się zmotywowany? Owszem. Ale na pewno nie tak bardzo, jak wtedy, gdybym miał w perspektywie wybór – zapłacić za wodę 200 zł miesięcznie czy 400 zł?
Poddaję ten pomysł pod Waszą ocenę. Dobry pomysł? Zły pomysł? A może poczekamy z jego oceną do ulewnej jesieni?
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
————————————-
Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
————————————-
zdjęcie tytułowe: TwojaPogoda.pl (screen z filmu)