Pracownicy dużych firm – zatrudniających ponad 250 osób – od 1 lipca podejmują decyzję dotyczącą swoich pensji: zostać w Pracowniczym Planie Kapitałowym, do którego zostali automatycznie zapisani, czy też się z niego wypisać? W pierwszym przypadku nie trzeba robić nic i pogodzić się z nieco niższą wypłatą co miesiąc, w drugim – podpisać stosowną rezygnację i oszczędzać samodzielnie, poza PPK. Można też… dobrowolnie zwiększyć swoją wpłatę do PPK i poprosić o to samo pracodawcę. Jak postąpić?
Zaczęło się. Dziś ruszył jeden z najbardziej spektakularnych programów rządowych – Pracownicze Plany Kapitałowe. Na razie w największych firmach, te mniejsze powinny zacząć myśleć o PPK jesienią, bo ich pracownicy zaczną wpłacać do funduszy pieniądze od 1 stycznia 2020 r. O tym po co wymyślono Pracownicze Plany Kapitałowe oraz jak będą lokowane oszczędności pisałem w poprzednich artykułach z cyklu „Wyciskanie emerytury”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W najogólniejszym zarysie sprawa wygląda tak, że odciągamy sobie od pensji mały procent (co najmniej 2% wynagrodzenia brutto) i przeznaczamy je na inwestowanie zorganizowane przez firmę wybraną przez naszego pracodawcę. Ów pracodawca dokłada do tego kawałek swoich pieniędzy (co najmniej 1,5% wysokości naszego wynagrodzenia), zaś budżet państwa, z kieszeni wszystkich podatników, jeszcze dokłada bonus (jednorazowo 250zł na start i dodatkowo 240 zł rocznie). Z tych pieniędzy ma być fundowana nasza dodatkowa, prywatna emerytura – poza tą z ZUS. Ile jej będzie – pisałem w tym tekście.
Zostać w PPK czy wyjść? Oto trzy kwestie, które o tym decydują
Z punktu widzenia pracownika są trzy kwestie, które decydują o tym czy wziąć udział w PPK, czy też „rzucić papierami” i się wypisać. Pierwsza to oczywiście wola do minimalnej obniżki wynagrodzenia, by zostało więcej pieniędzy na później.
Oszczędzać tak czy owak trzeba i warto, więc na tym poziomie chyba nikt wątpliwości nie ma – choć pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że zbierają na nowy samochód i nie mają czasu myśleć o emeryturze ;-). Żartuję, nikt nie może być aż tak mało zapobiegliwy. Pytanie brzmi: czy dać sobie te pieniądze odciągnąć od pensji czy też samodzielnie próbować je zaoszczędzić i gdzieś ulokować (mało komu to się udaje, ale…).
Druga kwestia to odpowiedź na pytanie: czy te pieniądze będą dobrze inwestowane. Jeśli pracodawca wybrał porządną firmę, to zapewne tak. Ale, prawdę pisząc, tego rodzaju funduszy inwestycyjnych, jakie zostaną utworzone w ramach PPK, jeszcze w Polsce nie było, więc tak naprawdę wszystko wyjdzie „w praniu”.
Na dziś można tylko powiedzieć, że na pewno zysków nie zjedzą prowizje za zarządzanie, bo te są w PPK bardzo niskie (maksymalnie 0,5% rocznie, ale w większości funduszy nawet mniej).
———————
Zobacz: Jedną z firm oferujących PPK pracodawcom i pracownikom jest AXA, tutaj więcej szczegółów na temat jej oferty. A tutaj dwa słowa o tym jak firmy inwestycyjne walczą o nasze-pracowników względy
———————
Fundusze będą miały kilka fajnych cech (będą „skrojone” pod wiek oszczędzających i będą mogły lokować oszczędności klientów także za granicą), więc jest szansa, że pracownicy będą w długim terminie zadowoleni. Zwłaszcza, że do ich oszczędności będą się dokładali pracodawcy i budżet państwa.
Trzecia kwestia to zaufanie do systemu. Przynajmniej na minimalnym poziomie uczestnicy muszą je mieć, bo – w odróżnieniu od samodzielnych inwestycji – z PPK nie będzie można zabrać wszystkich zgromadzonych tam pieniędzy w każdej chwili. Choć nie będą one tak „uwięzione”, jak w OFE.
Ograniczenia – zaraz je dokładnie opiszę – wynikają po pierwsze z tego, że pieniądze mają być celowe (rząd nie chce, byśmy wydali je na nową „furę” lub „chałupę”, gdy przyjdzie nam ochota), a po drugie z tego, że do naszych kont w PPK będą dokładali się pracodawcy i wszyscy podatnicy. A jeśli Naród ma się składać na nasze przyszłe prywatne emerytury – pieniądze muszą być jakoś „pilnowane”.
Wycofanie się z PPK? Są koszty, ale to jednak nie jest więzienie
Załóżmy, że decydujesz się uczestniczyć w PPK. Nie idziesz do pracodawcy i nie mówisz mu „wypisuję się”. Od kolejnej wypłaty 2% twojej pensji brutto będzie płynęło do funduszu inwestycyjnego zarządzanego przez firmę wybraną przez pracodawcę ze specjalnej listy licencjonowanych „oferentów”. I będziesz obserwować jak te pieniądze rosną, wzbogacane dodatkowo o dopłaty od pracodawcy i z budżetu państwa.
Może się jednak zdarzyć, że pieniądze wpłacane do PPK zaczną ci być natychmiastowo potrzebne. Bo choroba, bo wkład własny do mieszkania, bo pilny wyjazd, bo komplikacje rodzinne. Jeśli masz depozyt w banku, to szast-prast go likwidujesz i wypłacasz, tracąc co najwyżej odsetki. Jeśli oszczędzasz w funduszu, to też szast-prast i wypłacasz, choć tu nie ma gwarancji zachowania kapitału – wszystko zależy od tego jak są wyceniane obecnie inwestycje funduszu.
A jak jest w PPK? Szast-prast? Nie do końca. Z przedterminową wypłatą – choć będzie możliwa – wiążą się z tym skutki uboczne. Jakie? Przede wszystkim trzeba będzie oddać dopłatę państwową (czyli 250 zł na powitanie i po 240 zł za każdy rok oszczędzania). Ale to pikuś – te dopłaty nie są na tyle wysokie, by konieczność ich zwrotu (zostaną po prostu potrącone z wypłacanych pieniędzy) była dojmująca.
Trochę inaczej wygląda to tylko w przypadku mało zarabiających. Dopłata jest istotna z perspektywy tych najmniej zarabiających, bo przy założeniu, że obniżą oni swoje wpłaty do minimum, to wpłata pracodawcy i Skarbu Państwa może stanowić prawie całość salda na koncie w PPK.
Ale będzie też trzeba – i to już trochę zaboli – oddać 30% wpłat od pracodawcy. Co prawda nie tracimy ich na stałe, bo zostaną zaksięgowane na naszym subkoncie w ZUS (czyli pozytywnie wpłyną na wysokość naszej emerytury ZUS-owskiej). Dobra wiadomość jest taka, że pozostałe dwie trzecie pieniędzy pracodawcy zostaje nam w kieszeni. Czyli mimo wszystko możemy w dowolnym momencie wziąć z PPK więcej, niż doń włożyliśmy.
Ale – tu znowu przykrość – od wypłaty będzie trzeba dodatkowo odliczyć 19% podatku Belki. Czyli tego, który naliczany jest od zysków kapitałowych. Ale te zyski to też będzie „ekstra-kasa”, która powstała z rozmnożenia naszego kapitału, a nie bazowo wpłacone pieniądze.
Tutaj policzyli: Gdybyś dziś zaczął oszczędzać w PPK i wycofał pieniądze za rok, to ile wyjmiesz?
Oszczędzasz w PPK i… masz wkład własny do kredytu na mieszkanie!
Wychodzi więc na to, że choć ograniczenia w wypłacaniu kasy z PPK będą, to nie można powiedzieć, że „PPK to więzienie”, jakaś czarna dziura, w której kasa znika i nie można się do niej dostać (jak w sławnych polisolokatach, z których można było coś dostać dopiero po 10 latach). Tutaj w każdej chwili można wyjąć to, co się włożyło do PPK, a nawet ciut więcej – zachowując część dopłat pracodawcy oraz część wypracowanych zysków („traci” się tylko podatek od tych zysków).
To poważny argument na to, by jednak PPK spróbować. Może będzie dobrze, może będzie źle, ale przecież w każdej chwili można się wycofać. To nie jest decyzja na całe życie i nie jest tak, jak ze składkami idącymi do ZUS lub do OFE, że zobaczymy je z powrotem dopiero na emeryturze.
Kolejnym „bezpiecznikiem” dla nas jest możliwość „pożyczenia” pieniędzy zgromadzonych na PPK na wkład własny do kredytu mieszkaniowego. Ubytek trzeba spłacić w ciągu 15 lat, więc jest na to sporo czasu. Młody pracownik może więc oszczędzać na PPK bez obawy, że zabraknie mu potem oszczędności, gdy będzie chciał kupić sobie pierwsze mieszkanie. W PPK będzie te oszczędności gromadził wręcz szybciej, niż gdziekolwiek indziej, bo z „turbodoładowaniem” (dopłaty od pracodawcy i rządu).
Dodatkowo, w razie poważnego zachorowania swojego albo członka bliskiej rodziny, można wyjąć z PPK do 25% zgromadzonych pieniędzy. W odróżnieniu od pożyczki na wkład własny pieniędzy przeznaczonych na leczenie nie trzeba będzie oddawać.
Czy rząd może znacjonalizować pieniądze w PPK?
Jak widać, nie ma tutaj jakichś ryzyk, które powodowałyby, że pieniądze w PPK nagle znikną, że nie będzie można ich wypłacić, albo że zostaną w majestacie prawa przeksięgowane do ZUS.
No dobra, a możliwość nacjonalizacji? Niejednemu pracownikowi PPK kojarzą się pewnie z OFE, gdzie składki zostały w połowie umorzone i zamienione na zapis księgowy w ZUS.
Tyle, że PPK – o czym już też pisał na „Subiektywnie o finansach” Irek Sudak z Ekipy Samcika – to zupełnie inny twór niż OFE. Składki do OFE szły najpierw do ZUS (tam były „oznaczone” jako środki publiczne) i dopiero potem płynęły do funduszy. Wpłaty do PPK nie będą „dotknięte” przez ZUS. Od strony praktycznej to będzie taki sam przelew na oszczędności, jaki zrobilibyśmy sami, lokując w banku, funduszu, czy w obligacje. Tyle, że wykona go pracodawca.
Oczywiście: zawsze jest ryzyko, że rząd znacjonalizuje nasze oszczędności. Ale na podobnej zasadzie jak z PPK może to zrobić z depozytami bankowymi, czy obligacjami skarbowymi. Żadnego scenariusza nie można z całą pewnością przekreślać (dlatego swoje prywatne oszczędności emerytalne trzymam w różnych miejscach i w różnych obszarach geograficznych – tutaj piszę jak to robię, zapraszam do poczytania), ale kto się boi nacjonalizacji PPK w sumie nie powinien też trzymać pieniędzy na lokatach w polskim banku. A w każdym razie poziom strachu powinien być podobny.
Z mojego punktu widzenia PPK to dość dobre miejsce dla dodatkowych oszczędności emerytalnych, choć oczywiście dopiero przyszłość pokaże czy ten sposób oszczędzania na emeryturę nam się opłaci. Nie powinien to być ani jedyny, ani najważniejszy sposób gromadzenia zaskórniaków na fundusz spełniania marzeń. Aczkolwiek możliwości „wyjścia z interesu” są na tyle duże, że też nie ma się co obawiać „blokady” złożonych w PPK pieniędzy.
Gdybym miał się czegoś obawiać, to raczej tego, że rząd za 30 lat mi powie: „ty, Samciku, to masz furę grosza zgromadzoną na PPK, IKE, IKZE, więc emeryturki z ZUS-u to ci wypłacimy tylko pół tego, co wynika z wyliczeń. Musisz się podzielić z tymi, którzy nie mają PPK, IKE, IKZE”. Tyle, że takie ryzyko też istnieje niezależnie od tego czy będę oszczędzał w PPK, czy nie. Rząd zawsze może powiedzieć: „jesteś za bogaty, więc twoje zapisy w ZUS przekazujemy bardziej potrzebującym”.
Zobacz zapis webinarium: Jak przygotować się do PPK i nie zwariować?
Zobacz kalkulator, na którym możesz łatwo policzyć ile pieniędzy potrzebujesz na dostatnią emeryturę i ile powinieneś odkładać, by je zebrać. Pouczające!
ZAPROSZENIE: Jedną z kilku polskich firm finansowych, które oferują system do wygodnego gromadzenia oszczędności jest AXA. Polecam fundusze inwestycyjne tej firmy, bo mają niezwykle niskie – jak na polskie warunki – opłaty i przez lata pokazały dobrą jakość zarządzania pieniędzmi. Trzymam w nich część moich oszczędności.
Klikając ten link założysz – nie ruszając się z fotela – konto IKZE i wpłacisz na nie pierwsze pieniądze (wpłatę możesz odliczyć od podatku PIT za 2019 r., czyli nagroda nadejdzie wiosną 2020 r.). Klikając ten link założysz – równie wygodnie – konto IKE, na którym możesz gromadzić pieniądze na emeryturę z gwarancją, że przy wypłacie nie zapłacisz żadnego podatku (ani dochodowego, ani od zysków kapitałowych).
Pamiętaj, by wpisać kod promocyjny „msamcik2019”, dzięki temu zasłużysz na sowitą nagrodę. Wpłacając na IKZE co najmniej 2000 zł dostaniesz w dwóch ratach 200 zł. Wpłacając na IKE co najmniej 2000 zł – również zasłużysz na 200 zł w dwóch ratach. Nagrody zostaną wypłacone w jednostkach uczestnictwa funduszy inwestycyjnych.
Tutaj regulaminy: Promocja IKE Subiektywnie (kliknij ten LINK) oraz Promocja IKZE Subiektywnie (kliknij ten LINK)
Partnerem cyklu „Wyciskanie emerytury” są fundusze inwestycyjne AXA.
zdjęcie tytułowe: Pixabay