Nasze pieniądze zgromadzone w OFE będą mogły trafić na specjalne, prywatne konta emerytalne. Przestaną być „środkami publicznymi”, ale… i tak nie będziemy mogli ich wypłacić przed emeryturą. A za całą operację rząd pobierze niemałą opłatę przekształceniową. To majstersztyk, który rozwiąże problemy rządu, nam pozostawiając tylko obietnice. A może nie tylko?
Pomysł, by dokończyć likwidację OFE i „rozdać” te pieniądze ludziom obecnie rządząca partia zgłosiła po raz pierwszy niedługo po objęciu władzy. Po „obcięciu” połowy majątku zgromadzonego w OFE jeszcze przez rząd PO-PSL (umorzył, a następnie wydał 150 mld zł zgromadzone w obligacjach), radykalnym obniżeniu składki do OFE oraz uczynieniu oszczędzania w funduszach nieobowiązkowym – ten filar emerytalny przestał mieć większy sens.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W OFE zostały głównie akcje spółek polskich i zagranicznych (o wartości 165 mld zł), a jakiekolwiek nowe pieniądze odprowadza tam tylko 2,5 mln ludzi. OFE dziś karłowacieją z kwartału na kwartał, bo wypłaty z tytułu zbliżających się wypłat emerytur są większe, niż nowe wpłaty od nielicznej grupy wciąż składkujących obywateli.
75% pieniędzy z OFE miało trafić na IKZE. Nieaktualne!
Z tezą, że OFE trzeba wreszcie „dokończyć” mało kto dyskutuje. Ale jak to zrobić? Plan rządu PiS był do tej pory taki, że 75% pieniędzy zgromadzonych w OFE miało trafić na specjalne konta emerytalne (mówiło się o jakiejś nowej odmianie IKZE), zaś 25% – do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Jednocześnie te 25% zostałoby zaksięgowane na naszych wirtualnych kontach w ZUS (czyli byłaby złożona obietnica, że kiedyś te pieniądze odzyskamy).
Pomysł umarł na dwa lata, a odżył dopiero niedawno, gdy rząd zaczął promować Pracownicze Plany Kapitałowe, czyli quasiobowiązkowy, nowy program oszczędzania na dodatkową emeryturę. Polacy dość gromadnie zaczęli zgłaszać wobec niego votum separatum, nazywając PPK wręcz „drugim OFE”. Nie brakowało opinii, że skoro politycy już raz „ukradli” pieniądze (co prawda kasa z „obcięcia” OFE o połowę została zaksięgowana na naszych wirtualnych kontach w ZUS, ale kto by w to uwierzył…), to mogą zrobić to jeszcze raz.
Rząd – by zwiększyć poparcie dla PPK – wrócił więc do swojej obietnicy „rozdania” pieniędzy z OFE oraz pobrania przy tym 25% „prowizji” do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Niestety, pojawiły się wątpliwości, gdyż: a) Polacy wciąż nie rozumieją, że za oddanie ich własnych pieniędzy zgromadzonych w OFE rządowi należy się jakaś „prowizja”, b) rząd nie miałby łatwo, by dobrać się do pieniądzy przeniesionych do FRD, a – nie oszukujmy się – pieniędzy tych dość mocno potrzebuje.
Czytaj więcej: To nie prima aprilis! Rząd chce nam oddać pieniądze z OFE. Ale jak? Cztery pytania do premiera
Od kilku dni krążyły po warszawskich ulicach przecieki, że rząd rozważa przekazanie całości pieniędzy z OFE na prywatne konta emerytalne Polaków, czyli zrezygnuje z „prowizji”. Ponoć po to, by poprawić reputację nowego programu oszczędzania – PPK. O tym, że w każdej plotce jest ziarno prawdy przekonaliśmy się teraz, gdy premier Mateusz Morawiecki przedstawił nowy pomysł rządu na OFE.
Pieniądze z OFE staną się nasze. Cena? 24 mld zł dla rządu
Pomysł zakłada, że Polacy, owszem, „dostaną” 100% pieniędzy zgromadzonych w OFE (dlaczego „dostaną” w cudzysłowiu – niedługo wyjaśnię). Pieniądz jest niemały, średnio przypada po 10.600 zł na głowę (choć to oczywiście zależy od zarobków, wniesionych w przeszłości składek i tego na ile skutecznie fundusze je inwestowały). Ale jest pewna cienkość – rząd pobierze tzw. opłatę przekształceniową od tych pieniędzy. Ma ona wynieść 15% przenoszonej kwoty i będzie rozbita na dwa lata.
Zamiast poprzednio planowanej „prowizji” w postaci przeniesienia 25% salda zgromadzonego w OFE do Funduszu Rezerwy Demograficznej mamy więc inną – 15% opłaty przekształceniowej. Bezpośrednio do budżetu państwa. Manewr jest genialny w swej prostocie i to z aż trzech powodów.
Po pierwsze bowiem do pieniędzy z opłaty przekształceniowej rząd będzie mógł się natychmiast dobrać (gdyby trafiły do FRD tak łatwo by nie było). Choćby po to, by sfinansować nią – czyli de facto pieniędzmi przyszłych emerytów – hojne obietnice wyborcze.
Po drugie zaś poziom opłaty jest tak skalkulowany, że nie będzie sie trzeba bawić w przejmowanie przez FRD i zarządzanie jakimiś akcjami – mniej więcej te 15% aktywów potrzebnych na opłatę przekształceniową OFE mają ulokowane na lokatach bankowych i w obligacjach polskich oraz zagranicznych (w sumie ponad 20 mld zł).
Po trzecie wreszcie: pieniądze przenoszone do FRD trzeba by jednocześnie zaksięgować na naszych kontach w ZUS, czyli zostałyby w zobowiązaniach władz wobec emerytów (co prawda musiałby je wypełnić inny rząd, ale fakt pozostaje faktem). Opłata przekształceniowa to prowizja w czystej postaci.
Pytanie – do którego jeszcze powrócę – brzmi: czy to nie jest przegięcie? Mówimy bowiem o pobraniu 15% z pieniędzy, które Polacy wnosili do ZUS w ramach standardowych składek pracowniczych, a które potem były transferowane do OFE i inwestowane na nasze dodatkowe emerytury (pamiętacie ten myk: do ZUS leciało 20% naszych pensji, z czego jedna trzecia potem była „odlewana” do OFE). Czyli opłata przekształceniowa de facto wygląda tak, jakby rząd zabierał część wpłaconych przez nas pieniędzy do ZUS.
—————————————————
Zajrzyj też do rankingów lokat, kont oszczędnościowych, okazji bankowych. I zacznij zarabiać:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek?
—————————————————
Każdy Polak dostanie IKE, czyli lizanie cukierka przez papierek. Ale cukierek jest po „prywatyzacji”
Co będzie z pieniędzmi, które zostaną przeniesione z OFE na nasze, prywatne konta emerytalne? Mówimy o 165 mld zł, z których 24 mld zł będzie trzeba oddać rządowi w ramach opłaty przekształceniowej. Kasa po potrąceniu „prowizji” dla rządu zostanie zaksięgowana na Indywidualnych Kontach Emerytalnych, które zostaną założone każdemu z nas.
Jeśli dobrze rozumiem premiera, od „normalnych” IKE, które mają założone niektórzy z nas, te „nowe IKE” będą różniły się tym, iż nie będzie można z nich wypłacić pieniędzy przed emeryturą. Od strony technicznej nic się więc nie zmieni – mieliśmy pieniądze w OFE, których nie mogliśmy ruszyć, a teraz będziemy mieli te same pieniądze w IKE, których też nie będziemy mogli ruszyć. Oj, pardon, nie te same, bo po potrąceniu 15% „prowizji” dla rządu.
Nastąpi oczywiście zmiana w statusie tych pieniędzy. W OFE są „środkami publicznymi” (tę wykładnię potwierdziły Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny argumentując, że do OFE składki trafiały z powszechnej, publicznej, obowiązkowej składki na ZUS), a w „nowych IKE” będą środkami w pełni prywatnymi oraz dziedziczonymi, tak jak oszczędności na koncie bankowym (tyle, że nie będzie można ich wypłacić).
„Prowizja” w wysokości 15% jest de facto wyłącznie za zmianę statusu prawnego pieniędzy. Czyli za to, że władza daje tym pieniądzom „list żelazny”. Do tej pory mogłaby je w świetle prawa zabrać do ZUS i nic nie moglibyśmy z tym zrobić (choć tak naprawdę oznaczałoby to przegrane wybory, więc władza i tak nie miała tego ruchu). Teraz przeksięguje tę kasę do szuflady z napisem „private”. Ot i cała historia.
Aha, jeszcze jeden szczegół. Z tej całej operacji każdy członek OFE będzie mógł się „wypisać”. A więc nie zgodzić się na przeniesienie pieniędzy na nowe IKE i zabranie przez rząd 15%. Będzie trzeba w tym celu – tak samo, jak w przypadku startujących niebawem PPK – złożyć pisemne votum separatum. I wtedy kasa poleci do ZUS i zostanie zamieniona na obietnicę wyższej emerytury w przyszłości, bez żadnej prowizji dla rządu.
Masz więc – obywatelu – wybór. Płacisz prowizję za zmianę statusu pieniędzy w OFE albo nadal masz „środki publiczne” i nie płacisz od nich żadnej prowizji. Prezes Jarosław Kaczyński obiecał wolność, więc jest wolność.
Trochę trudny ten wybór, zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że pieniądze przeniesione do ZUS natychmiast zostaną wydane na wypłaty bieżacych emerytur i zamienione na zapisy księgowe. Zostając w OFE i płacąc rządowi prowizję zachowujemy na realnym koncie realne pieniądze.
Więcej na ten temat: Oszczędzanie z money-backiem od skarbówki. Albo jako premia od szefa. Albo bez podatku od zysków. Albo z bonusem od państwa. Pięć sposobów, by dostać prezenty za oszczędzanie.
Czytaj też: A może być jak norweski emeryt? Jak inwestuje największy fundusz inwestycyjny świata?
Opłata przekształceniowa to kradzież? „Przecież od wypłaty emerytury z ZUS też jest podatek!”
Jest tylko jedno „ale”. Czy łatwo będzie wytłumaczyć pobranie 15% pieniędzy zgromadzonych w OFE, zwłaszcza w sytuacji, gdy przeciętny obywatel nie będzie mógł tej kasy dotknąć jeszcze przez długie lata, zaś rząd swoją „prowizję” natychmiast wyda na przyjemności rządzenia?
Oficjalna wersja jest taka, że skoro to pieniądze emerytalne, to nie można ich traktować inaczej, niż pieniedzy w ZUS, które w momencie wypłacania emerytury są obciążone podatkiem dochodowym. Skoro więc emeryt, który dostaje pieniądze z ZUS, musi zapłacić podatek dochodowy, to dlaczego przyszły emeryt, który dostaje kasę z OFE ma żadnego podatku nie płacić? Wypłaty z IKE po osiągnięciu wieku emerytalnego – a tam trafią pieniądze z OFE – są już potem przecież wolne od podatków.
I trudno odmówić logiki temu rozumowaniu. Choć w ustach władzy, której główne motto brzmiało „wystarczy nie kraść” pomysł z zabraniem 15% pieniędzy z OFE jedynie w zamian za zmianę ich statusu z publicznych na prywatne mimo wszystko trochę skrzypi. Chyba, że elektorat poprzestanie na konkluzji, że dostał od rządu kolejny prezent. Tyle, że to cukierek, który przez najbliższych wiele lat będziemy co najwyżej lizać przez papierek.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Czytaj też: W konsekwencji konwencji, czyli czym się różni dobry polityk od pośrednika finansowego?
Z całą pewnością rozwiązanie sprawy OFE poprzez „sprywatyzowanie” pieniędzy, które tam jeszcze zostały pomoże rządowi w promowaniu Pracowniczych Planów Kapitałowych. To dla wielu obywateli główna wątpliwość – czy po zabraniu połowy pieniędzy z OFE warto nadal „kręcić deale” z jakimkolwiek rządem. „Prezent od premiera Morawieckiego” może przynajmniej część tych wątpliwości rozwiać.
źródło zdjęcia tytułowego: Pixabay/wp.pl (fragment zdjęcia premiera)