Na stronie www.chronprawodojazdy.pl można kupić polisę od skutków zdobycia… punktów karnych. Jeśli w wyniku zbyt szybkiej jazdy policja skonfiskuje ci na trzy miesiące prawo jazdy, ubezpieczyciel zorganizuje podwózki dla ciebie, żony i dzieci. Ile to kosztuje i czy przypadkiem nie przyczyni się do wzrostu liczby piratów drogowych?
Pamiętacie jedną z najbardziej kontrowersyjnych usług quasi-ubezpieczeniowych – „polisę” mandatów od płaconych za przewinienia na drodze? Tym, którzy nie pamiętają (bo rzecz działa się w 2013 r.) przypominam, że nazywało się to mandatownia.pl i było nie tyle ubezpieczeniem, co abonamentem, na który zrzucali się kierowcy, by w zamian otrzymać refundację pieniędzy wydanych na policyjne kwitki.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Podstawowy pakiet, który wiązał się z wypłatą 100 zł „odszkodowania” za każdy otrzymany mandat, kosztował 35 zł miesięcznie, taki gwarantujący zwrot do 200 zł kosztował 70 zł miesięcznie, a firma oferowała też pakiety „vipowskie”, w sam raz dla piratów drogowych – za 175 i 350 zł miesięcznie. Usługa szybko zniknęła z sieci, ale szumu narobiła co niemiara.
Przypomniałem sobie o tym nibyubezpieczeniu, gdy dowiedziałem się o nowej propozycji spółki EasyInsurance, należącej do grupy Kaczmarski (działa m.in. w usługach windykacyjnych pod marką Kaczmarski Inkaso oraz branży przetwarzania informacji – w „rodzinie” jest Krajowy Rejestr Długów). Otóż wprowadza ona na rynek usługę, która… organizuje pomoc w sytuacji, gdy policja zabierze nam prawo jazdy i nie możemy kierować samochodem.
Taka sytuacja może się zdarzyć, gdy „złapiemy” na drodze za dużo punktów karnych (limit roczny to 24 punkty). Pierwszą sankcją, która ma „ostudzić” kierowcę mającego zbyt ciężką nogę jest właśnie skasowanie na kwartał możliwości poruszania się samochodem. Sankcja ta bywa dotkliwa – kto dojeżdża do pracy na drugi koniec miasta i rozwozi dzieci do szkoły i zajęcia dodatkowe wie o czym mówię.
„Chroń prawo do jazdy”, czyli polisa od skutków… punktów karnych
I właśnie w takiej sytuacji możemy liczyć na pomocną dłoń. Polisa „Chroń prawo do jazdy”, której dostawcą jest firma ubezpieczeniowa Europa, organizuje dla takiego pechowca… transport zastępczy na trzy miesiące. Taksówki, krótko pisząc. W zależności od tego który wariant wybierzemy, będą nam przez trzy miesiące podstawiać taksówki z większym lub mniejszymi limitem kosztów do wykorzystania.
Na stronie chronprawodojazdy.pl znalazłem szczegóły tej polisy. Najtańszy pakiet, dający możliwość przejechania dziennie jakichś 20 km z szoferem (na tyle mniej więcej wystarczy limit 50 zł) kosztuje nieco ponad 14 zł miesięcznie i 169 zł rocznie. Jest niestety ograniczenie sumy ubezpieczenia do 3000 zł (czyli realnie limit starczy na 60 dni, a nie na 90 dni).
Droższy pakiet, kosztujący 249 zł – albo niecałe 21 zł miesięcznie – daje limit 75 zł dziennie do wykorzystania oraz maksymalną sumę ubezpieczenia 4500 zł. Najdroższy pakiet kosztuje 289 zł rocznie, czyli 24 zł miesięcznie i obiecuje możliwość poruszania się taksówką za 100 zł dziennie (suma ubezpieczenia – 6000 zł).
A co jeśli na danym terenie nie da się zorganizować transportu, bo np. nie działają taksówki albo są bardzo drogie? Wtedy zamiennie można dostać… rower (niestety, o takiej zamianie samodzielnie decyduje ubezpieczyciel, nie mamy nic do gadania). Polisa zadziała też w przypadku złamania ręki lub nogi przez ubezpieczonego, ale wtedy można wybrać – zamiast samochodu z szoferem – 1000 zł wypłaty w gotówce. Warunek, by polisa zadziałała w przypadku kontuzji jest taki, że złamanie ręki lub nogi musi być wynikiem nieszczęśliwego wypadku.
Do dwóch bardziej wypasionych wariantów polisy jest dołączony gadżet w postaci telefonicznego prawniczego assistance (gdybyśmy potrzebowali porady w konfrontacji z policjantem) oraz ochrona prawna, czyli możliwość korzystania z darmowego prawnika (do wartości usług 10.000 zł) w sytuacji, gdyby duża liczba punktów karnych zaprowadziła nas na salę sądową. Nie wydaje mi się, by był to znaczący element polisy.
Czytaj też: Screenity, czyli aplikacja, która zdalnie ubezpieczy twój telefon
Czytaj też: Tego jeszcze nie było. Oni ubezpieczą twoje… skiny i itemy!
Piłeś? Nie jedź. I uzbrój się w cierpliwość
Haczyki? Poważniejszych wyłączeń ochrony ubezpieczeniowej nie znalazłem – można nie dostać świadczeń jeśli w sprawy był zamieszany alkohol (i miał wpływ na zajście wypadków prowadzących do odebrania prawa jazdy), jeśli w grę wchodziło uprawianie sportu (wyścigi), popełnienie przestępstwa i tego typu okoliczności. Zaniepokoił mnie nieco punkt regulaminu mówiący o tym, że „włączenie” usługi może zająć do 30 dni (zakładam, że to tylko zapis „na wszelki wypadek”).
Pewnie trzeba by przetestować w warunkach bojowych jak przebiega realizacja wsparcia w poruszaniu się po mieście. Inaczej, niż przy zamawianiu taksówki na własny rachunek, tutaj dzwonimy nie do korporacji taksówkowej (czy jakiegoś-tam Ubera), lecz do centrum alarmowego. Pytanie brzmi: czy i w jakim stopniu zwiększa to upierdliwość oraz wydłuża proces zamówienia przewozu.
Dobra wiadomość jest taka, że beneficjentem ubezpieczenia nie jest tylko sam kierowca, ale także jego rodzina. Przejazd taxi można zamówić żonie, by pojechała za zakupy, w ten sposób można też „wysłać” dziecko do szkoły. Po przekroczeniu dziennego limitu kosztów posiadacz polisy po prostu zaczyna płacić z własnej kieszeni. Może się więc zdarzyć, że przejazd do połowy jest gratis, a potem już płatny.
Szkoda, że niewykorzystane złotówki nie przechodzą na kolejny dzień. Kilkutysięczny limit świadczeń mógłby nie mieć podziału na dni – byłoby wygodniej. Jednego dnia muszę rozwieźć do szkół trójkę dzieci, a potem jeszcze zawieźć jedno z nich na tenis lub lekcję tańca, zaś drugiego dnia mogę mieć pusty kalendarz. Wtedy świadczenia oferowane w ramach polisy w pewnym sensie „przepadają” (chociaż nie do końca, bo dni w kwartale jest więcej, niż „kawałków” limitu do wykorzystania).
Czytaj też: W SkyCash można kupić ubezpieczenie torebki pozostawionej w samochodzie
Czytaj też: Czekam na taką polisę. Sprawdzasz cholesterol, ćwiczysz dwa razy w tygodniu a oni ci za to… płacą
’Nagroda” za łamanie przepisów czy polisa jak każda inna?
No i na sam koniec jeszcze wypada się zastanowić czy to przypadkiem nie jest usługa, która w jakiś sposób „nagradza” piratów drogowych albo zachęca ich do ryzykownych zachowań (no bo skoro mam ubezpieczenie, to nawet jak policja będzie niemiła, to i tak ubezpieczyciel będzie mnie przez trzy miesiące woził po mieście). Na pierwszy rzut oka tak to, niestety, wygląda, ale im dłużej o tej polisie myślę, tym mniej jestem zniesmaczony.
Tutaj nie ma – jak we wspomnianym na początku abonamencie dla piratów drogowych – refundacji kary nałożonej przez policję. Jeśli jedziesz za szybko, to konsekwencje mandatowe ponosisz. Owszem, potem firma ubezpieczeniowa ułatwia ci życie, ale czy to jest „nagroda” za wykroczenie drogowe? Kto chciałby płacić mandaty tylko dlatego, że ma ubezpieczenie „od punktów karnych”?
Czy można w tej sytuacji postawić tezę, że ktoś mógłby gorzej się zachowywać wiedząc, że ma ubezpieczenie chroniące od konsekwencji tego złego zachowania? Dla mnie to dość dalekie połączenie. Ubezpieczając mieszkanie też nie zakładam, że już nie muszę go pilnować, bo w razie czego ubezpieczyciel pokryje mi koszty.
TU Europa w pewnym sensie zabezpiecza się zresztą przed sytuacją, w której polisę „od punktów karnych” kupiłby ktoś będący już w stanie zagrożenia, czyli mający spore konto zebranych „karniaków”. Aby polisa zadziałała w momencie jej zakupu klient nie może mieć więcej niż 12 punktów karnych na swoim koncie.
Tutaj: Ogólne warunki tego ubezpieczenia oraz najważniejsze informacje zebrane na jednej stronie
Na Zachodzie też są takie polisy. Droższe i bardziej wypasione
Pewnie byłoby mniej kontrowersji, gdyby ta polisa nie była głównie ubezpieczeniem „od punktów karnych”, lecz dawała więcej świadczeń. W podobnych ubezpieczeniach występujących m.in. w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii jest bogaciej. Oczywiście, tam też głównym elementem jest assistance na wypadek tymczasowej utraty prawa jazdy, ale ubezpieczyciele w tych krajach dostają takie świadczenia jak np. transport do domu po kradzieży auta lub jego awarii czy szofera z podwózką na czas każdej choroby, która uniemożliwia prowadzenie samochodu.
No, ale taka polisa musiałaby kosztować nie 15-20 zł miesięcznie, lecz 80-100 zł (takie są ceny tego typu polis na rynku brytyjskim, w Hiszpanii jest trochę taniej). I co o tym myślicie? Jest sens płacić 170-290 zł rocznie za wsparcie, gdyby okazało się, że w wakacyjnej drodze nad morze łapiemy kilka fotek z radarów? Kto podróżuje pomorskimi drogami wie, że nie jest niemożliwe.
zdjęcie tytułowe: kadr z filmu „Drogówka”