Fani elektrycznych hulajnóg zacierają ręce – w Warszawie wystartowała właśnie nowa usługa wynajmu takich pojazdów na minuty. Działa pod marką Hive, za którą stoją BMW i Daimler. Hive powalczy z już obecnymi na ulicach hulajnogami Lime. Jakby tego było mało, na horyzoncie jest już trzeci gracz – CityBee, który dziś na furgonetki na minuty, ale też zapowiada uruchomienie własnych hulajnóg. Wojnę o wynajem pojazdów na minuty wygra ten, kto zaoferuje jedną aplokację do różnych usług. Najbliżej tego jest Daimler.
Jedni klną na ich widok (bo stoją pozostawione na środku chodnika), inni cieszą się nimi jak dzieci. Ale niezależnie od emocji jakie wzbudzają w nas elektryczne hulajnogi, musimy przyjąć do wiadomości, że ten nowy sposób przemieszczania się po mieście ma przyszłość. Dlatego też przybywa firm, które oferują przejazdy hulajnogami.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W czwartek swój start w Warszawie ogłosiła firma Hive, która jest częścią Daimler Group (podobnie jak myTaxi). A to oznacza, że Warszawa będzie świadkiem wielkiego starcia amerykańskich hulajnóg Lime i europejskich Hive.
Tego samego dnia firma CityBee (lider car-sharingu na Litwie, u nas znany do tej pory z wynajmu na minuty aut dostawczych) również zapowiedziała uruchomienie własnej sieci e-hulajnóg. Ale na szczegóły, w tym cennik, trzeba czekać, więc wspominamy o tym jedynie z kronikarskiego obowiązku.
Lime kontra Hive. Czyli gdzie jest taniej?
Hive działa na takiej samej zasadzie jak Lime. Instalujemy aplikację, podczepiamy kartę do płatności i… w drogę. Jak się jeździ na takiej hulajnodze opisałem tutaj.
Czy Hive robi jakąś różnicę? Tak, bo tu jest taniej. W Hive płacimy 2,5 zł na start i potem 45 groszy za minutę. Dla porównania w Lime, po ostatniej podwyżce (czyli od 1 marca) jest to 3 zł na start i 50 groszy za minutę. Co oznacza, że taki przeciętny, trwający 10 minut przejazd kosztować nas będzie w Hive – 6,5 zł, a w Lime 8 zł.
Dużo? Mało? Dla porównania 20-minutowy bilet komunikacji miejskiej kosztuje 3,4 zł. A przesiadkowy – 4,4 zł – można na nim podróżować 75 minut. Na tym tle za przejazd hulajnogą trzeba zapłacić jak za zboże. Dlatego wielu mieszkańców dużych miast puka się w głowę widząc ludzi na hulajnogach. Inni przyznają, że e-hulannoga to stan świadomości – wiatr we włosach wart jest swojej ceny.
Hulajnogi Hive działają tak samo jak te z Lime – na prąd. Nocą lotne brygady pracowników Hive będą zbierać pojazdy w celu naładowania – docelowo ma to być energia pochodząca z OZE, co – jak wiemy – jest możliwe tylko pośrednio, poprzez zakup odpowiednich certyfikatów.
Pytanie, na które muszą sobie odpowiedzieć właściciele i inwestorzy takich firm jak Lime, czy Hive brzmi – ile osób będzie skłonnych zapłacić za kilka minut przyjemności? Gdy pomyślę o zatłoczonym do granic możliwości autobusie linii 131 na odcinku Metro Politechnika – Spacerowa, moja skłonność do wydawania pieniędzy, by oszczędzić sobie tej wątpliwej przyjemności rośnie w tempie wykładniczym. W długim terminie mój portfel mógłby nie wytrzymać takiego regularnego obciążenia elektrycznymi przejażdżkami.
USA kontra UE, czyli Lime vs. Hive, czyli przyjemność na minuty
Czy poza ceną oba systemy się czymś różnią? A może – jak w reklamie proszku do prania – skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać? Ja po krótkim teście Hive różnicy w stosunku do Lime nie widzę – apka działa szybko, nie wyskakują żadne błędy (co zdarzało się na początku w przypadku Lime), cała procedura wypożyczenia co do joty przypomina tę, którą znam z Lime. Sama hulajnoga też jest taka sama, jak w przypadku niektórych hulajnóg Lime – amerykańska firma zmienia właśnie „flotę” na hulajnogi z tradycyjną manetką hamulca.
Na pewno Lime ma sporą premię z tego tytułu, że była pierwsza, ludzie już tę firmę znają i mają aplikację w smartfonach. Hive jest jednak tańsza. Zobaczymy jak będzie z dostępnością hulajnóg obu sieci. Bo to też jest czynnik sukcesu. Żeby ludzie chcieli korzystać z usług konkretnej sieci, jej pojazdy muszą być dostępne na każdym rogu.
Z mapy Hive wynika, że hulajnogi będą jeździć po praskiej stronie Warszawy, pojazdów Lime w tym rejonie nie ma. Właściciele firmy Hive przekonywali też na konferencji, że ich hulajnogi są lepsze, bo są europejskie… Cóż, ja w taki starokontynentalny patriotyzm nie wierzę.
Czytaj więcej: Furgonetki na minuty zalewają polskie miasta. Ektrawagancja czy niezbędna konieczność?
Będzie wspólna aplikacja transportowa?
Dziś, żeby sprawnie poruszać się po mieście. trzeba mieć m.in. apki NextBike (rowery), Panek, Traficar, 4Mobility (car-sharing), Lime, JedenŚlad, Blinkee (skutery), Vozilla (jeśli np. wybieramy się do Wrocławia), MyTaxi, Uber, Bolt (dawniej Taxify), a do biletów – SkyCash, czy mPay.
Dlatego prawdziwą rewolucją będzie aplikacja, która połączy różne usługi. Na razie trudno sobie wyobrazić by jedna aplikacja obsługiwała i Lime i Hive, to byłoby jak pogodzenie wody z ogniem. Choć są takie próby – np. polska apka take&drive, która jedynie lokalizuje pojazdy i przekierowuje proces rezerwacyjny do odpowiedniej aplikacji.
Czytaj też: Są już pierwsze aplikacje, które próbują łączyć usługi transportowe. Ale to przedbiegi
Przełomem ma być platforma Free Now, która zastąpi MyTaxi, a docelowo będzie służyć nie tylko do zamawiania taksówek, ale i jazdy e-hulajnogą Hive. Koncerny Daimler i BMW – Hive i MyTaxi to ich przedsięwzięcia – pracują nad miejskimi usługami transportowymi, na które składałyby się taksówki, przejazdy hulajnogami, rowerami, stacje ładowania pojazdów elektrycznych, aplikacje do wyszukiwania miejsc parkingowych. Docelowo, wszystkie te usługi mają być dostępne z poziomu jednej aplikacji.
Prawdopodobnie już w tym roku polscy klienci będą mogli zamówić taksówkę i hulajnogę przy pomocy Free Now. Ale to ciągle mało, a gdzie car-sharing? Gdzie zakup biletów?
Czy będą kolejne zatrzymania hulajnóg?
Zobaczymy też jakim okiem na nowe hulajnogi będą patrzeć włodarze miasta. Na razie głośno jest o „aresztowaniach” źle zaparkowanych hulajnóg Lime, które trafiają do stołecznych magazynów. Dzieje się tak, gdy piesi zgłoszą, że ktoś zostawił hulajnogę na środku chodnika, przy przejściu dla pieszych, czy rzucił gdzieś w krzaki. Firma ma podobno problem z ich odzyskaniem, bo brakuje kwitów potwierdzających własność.
Hive doskonale zdaje sobie sprawę z błędów jakie popełnia Lime i z krytyki jaka spotyka jej e-hulajnogi. Dlatego szefowie firmy do znudzenia powtarzali jak ważna jest dla nich współpraca z miastem, poszanowanie miejskiej przestrzeni i troska o bezpieczeństwo użytkowników (kaski jednak nie będą obowiązkowe). Firma podobno zamierza zatrudnić studentów, którzy będą przestawiali źle zaparkowane hulajnogi.