Banki mają różne sposoby na aktywizowanie „śpiących” klientów, którzy założyli konto jako „zapasowe”, ale go nie używają. Najczęściej spotykanym patentem jest nagradzanie takich klientów za transakcje kartowe. Jedni zwracają jakiś procent od każdej transakcji, inni wypłacają większą kwotę na raz.
Obie drogi są dobre. Jeśli klient płaci kartą to znaczy, że musiał przelać na konto pieniądze. Jak już raz przelał, to trzeba go przekonać, żeby zaczął przelewać nie tylko jakieś-tam „pieniądze”, ale wynagrodzenie, czyli żeby zgłosił konto u pracodawcy jako główne. Wszystkie bankowe poczynania są skierowane właśnie w tym właśnie kierunku.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kłopot pojawia się wtedy, gdy bankowcy zaczynają kombinować – chcą mieć ciastko (czyli aktywnych klientów) i zjeść ciastko (czyli „przytulić” pieniądze, które miały iść na ich pozyskanie).
Za kombinowanie na całego wziął się T-Mobile Usługi Bankowe, który – jak każdy bank telekomowy – od zawsze miał taki problem, że klienci chętnie zakładają konta, ale… puste. T-Mobile ich nęcił 5%-owym money-backiem oraz Tomaszem Kotem, ale ostatnio poszedł jeszcze dalej i ogłosił, że każdemu nieaktywnemu klientowi zapłaci 50 zł jeśli stanie się on aktywny, czyli przeleje na konto 2000 zł i trzy razy zapłaci kartą oraz uaktywni zgody marketingowe.
Nie będę się nad tym konceptem rozwodził, świetnie opisał to mój kolega-bloger livesmarter.pl, spec od wszelkich bankowych promocji. Według regulaminu promocji nieaktywny klient to ten… w zasadzie to nie wiadomo kto nim jest, bo regulamin został tak napisany, że inaczej go czytali klienci, a inaczej bankowcy. Infolinię T-Mobile Usługi Bankowe zalały telefony od wściekłych klientów, którym bank nie chciał uruchomić promocji, choć powinien.
W czym problem? Zapis regulaminu brzmiał (bo już nie brzmi, o czym dalej) w taki sposób, że 50 zł może dostać ten, kto w grudniu 2016 r. miał w banku T-Mobile rachunek, ale w tamtym miesiącu nie było nań wpływu pensji, emerytury, ani stypendium. Alternatywnym warunkiem był ten, że w poprzednich trzech miesiącach na konto klienta nie wpłynęło łącznie więcej, niż 500 zł. Alternatywnym, bo oba warunki oddzielało słowo „lub”.
Sęk w tym, że jeśli do banku w celu zassania 50 zł zgłosił się klient, któremu nie wpłynęła w grudniu na konto w banku T-Mobile pensja, ani stypendium, ale za to w poprzednich trzech miesiącach miał jakieś wpływy (i w sumie przekroczyły 500 zł) – w większości przypadków był informowany, iż nie może wziąć udziału w promocji. A więc nawet jeśli przeleje 2000 zł, trzy razy zapłaci kartą oraz zatwierdzi zgody marketingowe – nie dostanie pięciu dyszek.
„Złożyłem reklamację. Spełniam jeden warunek – nie wpłynęło na konto wynagrodzenie. Ale łączna kwota wpływów w październiku, listopadzie i grudniu 2016 r. wynosiła troszkę więcej niż 500 zł. Osobiście uważam, że powinienem załapać się na promocję. Słowo kluczowe to „lub”, nie ma tam spójnika „i” więc według mnie drugi warunek nie musi być wcale spełniony, żeby zakwalifikować się do tej premii. Na infolinii pani konsultantka nie chciała uruchomić promocji. Zastanawiam się jeszcze, czy reklamować to przez e-maila do banku”
– to tylko jeden z wielu oburzonych głosów klientów. Wygląda na to, że ktoś w banku T-Mobile coś wąchał pisząc regulamin promocji i wyprodukował dokument o innej treści, niż zamierzano. Bank chciał zapłacić 50 zł tylko tym bardzo nieaktywnym klientom, którym nie tylko nie wpływa na konto pensja, ale w ogóle nie wpływają żadne znaczące pieniądze.
Niestety, zamiast „i” do regulaminu wpadło „lub”, co oznaczało, że w promocji może wziąć dużo większa liczba klientów – nie tylko tych trwale nieaktywnych. A takim osobnikom bank T-Mobile płacić nie zamierzał. Tylko, że oni nie chcą się odczepić i wciąż składają takie reklamacje:
„Witam! Chciałbym dołączyć do Państwa promocji „Bonus za wynagrodzenie”. Niestety nie wyświetla mi się w bankowości elektronicznej baner, który to umożliwia. Kontaktowałem się już z infolinią i otrzymałem odpowiedź, że w moim przypadku jest to niemożliwe, ponieważ mimo iż nie wpływa do Państwa moje wynagrodzenie, to rzekomo nie spełniam drugiej części warunku udziału w promocji, który mówi o łącznych wpływach w październiku, listopadzie i grudniu poniżej 500 zł. Uważam, że Państwa regulamin jest w tej kwestii sprzeczny z tym, co usłyszałem na infolinii i niniejszym składam reklamację”
– napisał do banku jakiś złośliwy gnom. To kolejny dowód na to, że zapisy regulaminowe rozjechały się kompletnie z tym, co bank zamierzał nagradzać. I że ktoś, kto napisał taki regulamin, tak mącił i mieszał, że z tego wszystkiego wsadziło mu się o jedno „lub” za dużo. Zebrały się więc tęgie bankowe głowy i wymyśliły napoleoński plan.
Plan jasny i klarowny. Tęgie głowy po prostu… podmieniły regulamin na inny. W czasie trwania promocji ;-). W przyrodzie jednak nic nie ginie, mam więc dla Was, kochani czytelnicy i nie mniej kochani bankowcy z T-Mobile Usługi Bankowe by Alior Bank, dwa różne regulaminy do tej samej akcji promocyjnej. Znajdźcie różnice ;-). I powiedzcie z jaką słynną aferą Wam się kojarzy ten numer.
Jeden regulamin obowiązuje od 10 stycznia, a drugi od 18 stycznia. W jednym jest „lub”, w drugim jest „i”. Skoro nie udało się spławić wszystkich upierdliwców, którzy zostali odesłani z kwitkiem po spełnieniu jednego z dwóch warunków promocji, zastosowano „rozwiązanie systemowe”. A że w środku trwania promocji? To pikuś. Ciemny lud wszystko kupi. Albo i nie:
„Ciekawe czy bank zechce wyjść z tej kłopotliwej sytuacji z twarzą jeszcze zanim odpowiednie organy zaczną drążyć ten temat, zaś blogi finansowe i media – z redaktorem Samcikiem na czele – zaczną pisać o instytucji która, jeśli coś jej się nie podoba w regulaminie przez siebie stworzonym, po cichu go zmienia”
– to kolejny gorzki post, wzity tym razem z blogu livesmarter.pl. Kochani bankowcy. Nie róbcie z ludzi idiotów, grzecznie proszę. Jeśli daliście w regulaminie ciała, to połknijcie tę żabę i wypłaćcie wszystkim bonus, przepraszając za zamieszanie. Innego wyjścia po prostu nie ma. W innym wypadku stracicie twarz. Jeśli dziś podmieniacie po cichu regulamin, to dlaczego ktoś ma uwierzyć, że jutro nie podmienicie mu salda na koncie? Zaufanie do instytucji oraz do danego słowa rodzi się w bólach, a stracić je można bardzo szybko.
Będę się tej sprawie przyglądał i nie omieszkam Was poinformować jak się skończyła. Aliorowcy, którzy – zdaje się – zarządzają telekomowym bankiem T-Mobile – już kiedyś mieli podobne problemy. Pobierali prowizje, których nie powinni pobierać, co byłem łaskaw wyświetlić i przekonać ich do naprawienia win, był też epizod z dziurawym regulaminem akcji money-back.
Problem podobny do opisywanego tutaj miał też niedawno BNP Paribas, który obiecał klientom tablety, ale nie aż tyle ;-)). Za feralną promocję przepraszał potem sam prezes banku. Twardo swego trzymają się – jak pijany płotu – tylko Norwegowie z DNB, ale tu stawką nie są jakieś-tam drobne banknoty, czy tablety, ale grube tysiące i dziesiątki tysięcy złotych.