mBank zamierza być rajem dla podróżników. Będzie pierwszym bankiem w Polsce, który zaoferuje klientom drugą odmianę karty wielowalutowej. Nowa „wielowalutówka” będzie znacznie łatwiej dostępna, niż elitarny plastik Visa Świat. Doliczając jeszcze zwykłe karty walutowe można powiedzieć, że podróżujący klienci mBanku będą mieli do wyboru aż trzy rozwiązania pozwalające uniknąć wysokich spreadów przy zakupach zagranicznych
Po co nam oddzielna karta za granicą? Żeby nie przepłacać na zakupach. Jeśli płacimy za granicą kartą złotową, możemy stracić sporo na przewalutowaniu transakcji, bo bank przelicza ją na naszą walutę po swoim, zwykle niekorzystnym kursie. Dodatkowo możemy zapłacić prowizję za przewalutowanie transkacji. W sumie do każdych 100 zł wydanych za granicą bank może doliczyć nawet 10 zł prowizji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Do tej pory mBank oferował dwa rozwiązania „antyspreadowe”. Pierwszym były konta walutowe i karty do tych rachunków – w euro, dolarach i funtach. Od blisko roku posiadacze mKonta Intensive – to najbardziej elitarna odmiana rachunku w mBanku – mogą też korzystać z karty Visa Świat, którą należałoby nazwać nie tyle wielowalutową, co bezspreadową. To złotowy plastik, ale transakcje dokonywane nią w blisko 150 walutach przeliczane są bezpośrednio na złotówki po kursie organizacji Visa.
Załóż konto walutowe, zasil je, a resztę zostaw swojej karcie
Ale już wkrótce klienci mBanku dostaną do ręki trzeci rodzaj karty – wielowalutową. Właściwie bank nie wprowadza do oferty nowej karty, a usługę wielowalutową. Będzie mógł z niej skorzystać każdy klient, który ma w portfelu kartę z logo Visa. mBank podaje, że usługa obejmie blisko 60% jego klientów.
Żeby z tej usługi skorzystać, klienci muszą jedynie otworzyć konta walutowe, do których będą mogli podłączyć kartę. Na początek będzie ona działać dla czterech walut: euro, dolarów, funtów i franków szwajcarskich.
Korzystanie z usługi będzie bezpłatne, podobnie jak prowadzenie rachunków walutowych. Wcześniej trzeba oczywiście zasilić te rachunki walutami, czyli np. zamienić złotówki na euro czy dolary za pośrednictwem kantoru mBanku (jest dostępny w bankowości internetowej lub mobilnej). Walutę też można kupić w niezależnych kantorach online, a następnie zlecić ich przelanie na konta w mBanku.
Karta będzie „wiedziała”, w którym kraju jesteśmy i od razu ściągnie pieniądze z odpowiedniego rachunku walutowego. Tak działają karty wielowalutowe w innych bankach. Wyjątkiem jest Citi Handlowy. Jego klienci sami muszą przestawić karty w odpowiedni tryb.
Przeczytaj też: Co jest nie tak z piękną Szwajcarią? Bank otworzy konto we frankach, ale karty do niego nie wyda. Dlaczego?
Zanim zapłacisz, sprawdź saldo konta
Płacąc kartą wielowalutową (dotyczy to nie tylko klientów mBanku) trzeba uważać na jedną rzecz. Załóżmy, że na koncie mamy 50 euro, a za zakupy płacimy 60 euro. Jeśli zabraknie środków, wówczas cała transakcja zostanie potraktowana tak, jakbyśmy płacili kartą złotową. W tym przypadku jesteśmy niestety uzależnieni od kursu banku.
Poza tym od przewalutowanej kwoty bank weźmie jeszcze prowizję. Standardowo w mBanku prowizja za przewalutowanie od kart z logo Visa wynosi 5,9%, ale osoby, które korzystać będą z usługi wielowalutowej, zapłacą „tylko” 3,5%.
Bank zapowiedział, że w przyszłości chce rozszerzyć usługę wielowalutową o kolejne waluty, np. czeskie, szwedzkie, norweskie i duńskie korony czy japońskie jeny. Usługa ma być też dostępna dla posiadaczy kart z logo MasterCard.
Przeczytaj też: Karta walutowa, wielowalutowa, a może bezspreadowa? Która najlepiej sprawdzi się w zagranicznej podróży? Stawiam na MIX
Trzy rozwiązania wielowalutowe
Karty pozwalające płacić za granicą bez kosztownych spreadów i prowizji za przewalutowania pojawiły się w Polsce dopiero dwa lata temu. A dopiero w tym sezonie wakacyjnym miało je w ofercie przynajmiej siedem banków.
Takie karty można podzielić na trzy rodzaje. Najpierw pojawiły się konta walutowe z dodawanymi do nich kartami. Ich wada? Jeśli ktoś często podróżował do krajów strefy euro, USA i Wielkiej Brytanii, to żeby uniknąć kosztów przewalutowania, musiał mieć trzy konta walutowe i trzy oddzielne karty do tych rachunków. Portfel puchł od tego.
Żeby to uprościć, banki wprowadziły karty wielowalutowe. Polega to na tym, że klient ma kartę do konta w złotówkach, którą płaci w Polsce, ale może do niej podłączyć konta walutowe, zwykle w euro, dolarach i funtach brytyjskich. Ma więc kilka kont walutowych, ale tylko jedną kartę.
Jest też trzeci wariant, który można nazwać bezspreadowym. Tu też mówmy o karcie złotowej. Jeśli płacimy nią za granicą, transakcja z lokalnej waluty przeliczana jest bezpośrednio na złotówki po kursie organizacji płatniczej. A te zbliżone są do kursów obowiązujących na rynku międzybankowym (na rynku taniej waluty nie da się kupić).
To wygodne rozwiązanie, bo nie dość, że mamy w portfelu tylko jedną kartę, to nie musimy martwić się o zasilenie rachunków walutowych. Na tej zasadzie działa np. coraz popularniejszy w Polsce Revolut. A on rozbił w tym roku bank – z jego usług mógł skorzystać nawet co dziesiąty pordóżujący klient bezgotówkowy.
Przeczytaj też: Porównaliśmy siedem kart wielowalutowych wydawanych przez polskie banki. Którą najlepiej wziąć na urlop?
Źródło zdjęcia: vjkombajn / Pixabay.com