Przelewanie pieniędzy z „niebanku” do „niebanku” – rzecz jeszcze do niedawna nierealna, bo „niebanków” po prostu nie było – dziś staje się czynnością tak normalną, jak płacenia kartą w sklepie. Tyle, że między „niebankami” nie ma takich autostrad informatycznych, jak między bankami, więc zdarzają się wypadki
Raz po raz dostaję od Was prośby o odnalezienie zagubionych pieniędzy. Tym razem odezwał się do mnie klient, który przelewał pieniądze z kryptowalutowej giełdy BitBay (pewnie chodziło o kasę uzyskaną ze sprzedaży jakichś kryptowalut) na swoje konto w PayPalu. Obie firmy to fintechy, a sposób przyjmowania i wypuszczania przez nie przelewów może się różnić od sytuacji, w której przelewamy kasę z banku do banku.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tak było tym razem. Przelew o niebagatelnej wartości ponad 6000 zł wyszedł z jakiegoś konta zbiorczego w Bitbay, dlatego w PayPalu nie byli w stanie go przypisać do żadnego z milionów rachunków, które prowadzą swoim klientom. Zapewne opis w tytule przelewu był nieprawidłowy bądź nie zawierał wszystkich danych. Klient myślał, że pieniądze lecą z jego konkretnego rachunku w BitBay, a poszły z jakiegoś rachunku ogólnego.
Paypal twierdzi, że zwrócił przelew na ten sam rachunek bankowy, z którego ów pieniądz przyszedł. Jednak BitBay pieniędzy odnaleźć nie mógł i giełda zarzeka się, że nie otrzymala takich pieniędzy. Przypomina to trochę rozmowę ślepego z głuchym o kolorach, ale tak dziś wygląda świat fintech, w którym klienta obsługują niebankowe firmy, zaś banki pełnią tylko funkcje pomocnicze, czyli prowadzą rachunki do transferu grosza.
Czytaj też: Z Walutomatu do PayPala i… pieniądze giną. Nikt nic nie wie
Czytaj też: Kosztowna pomyłka. Przelew życia poszedł na złe konto. Biegniemy na pomoc!
Czytaj też: Omyłkowy przelew na zamknięte konto. Jak odzyskać pieniądze? Najlepiej… zamknąć konto jeszcze raz
Czytaj też: Nie do wiary! Przez siedem lat walczył o odzyskanie 10.000 zł uwięzionych w banku
Sytuacja powinna być prosta jak drut. Skoro giełda BitBay prosi o potwierdzenie przelewu, który miał odesłać PayPal, to nic łatwiejszego, niż jej to potwierdzenie dostarczyć. Jednak – jak napisał do mnie czytelnik – „Paypal twierdzi, że nie jest w stanie wygenerować takiego dokumentu, potwierdzenia przelewu”. Czytelnik poprosił mnie o pomoc w wyjaśnieniu sprawy.
Jak to możliwe, że renomowana firma globalnie obsługująca płatności nie jest w stanie przesłać potwierdzenia przelewu? A może raczej nie chce tracić czasu na przygotowywanie dokumentacji dla klienta gdzieś na końcu świata, w Polsce? Skoro ten klient nie płaci za konto PayPal, to niby dlaczego amerykański gigant miałby tracić czas na rzeczy nieistotne.
Klient zapytał PayPala co jeszcze można zrobić? W PayPalu powiedzieli, żeby BitBay na piśmie oświadczył, że nie dostał takiego-a-takiego przelewu. Na to Bitbay poprosił o wzór takiego pisma. Czytelnik przesłał taką prośbę PayPalowi, ale ten nawet nie odpowiedział. I sytuaca wróciła do punktu wyjścia. Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?
Poprosiłem czytelnika, by wycisnął z BitBaya możliwie najbardziej precyzyjne oświadczenie dotyczące tego przelewu i zamierzałem pójść z tym do PayPala, którego z kolei zamierzałem poprosić, by jednak wycisnął z siebie jakieś potwierdzenie wysłania (a w zasadzie odesłania) niezidentyfikowanego przelewu. BitBay napisał tak:
„Sprawdziliśmy jeszcze raz sytuację i nie odnotowaliśmy na naszym rachunku żadnego zwrotu środków w kwocie 6119,15 zł. W dniu 30 stycznia wpłynęła do nas od firmy PayPal mniejsza kwota, niż zadeklarowana w otrzymanym piśmie i z innym tytułem przelewu. W dalszym ciągu bez potwierdzenia bankowego nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy otrzymane środki dotyczą Pana sprawy”
Okazało się, że w tzw. międzyczasie Paypal zaksięgował na koncie klienta pieniądze, ale… tylko kwotę bez pierwszej cyfry, a więc samą końcówkę przelewu – 119,15 zł. W czasie, gdy zajmowałem się tą sprawą, były już wakacje, co oznacza, że poszukowania przelewu trwały już pół roku i w tym czasie udało się odnaleźć tylko jego końcówkę. Kabaret? Najostrożniej pisząc kabaret, a tak naprawdę – skandal.
Tak to jest, gdy korzysta się z firm, które prowadzą rachunki klientów za darmo. Nawet nie można im zagrozić, że się przejdzie do konkurencji. Zresztą z PayPalem jest ten problem, że w skali globalnej w zasadzie nie ma konkurencji. Co prawda jest Visa i MasterCard, ale ich systemy płatności są zorganizowane nieco inaczej.
Poprosiłem PayPal – poprzez jego polskie przedstawicielstwo – o wyjaśnienie sprawy. Okazało się, że odnalezienie potwierdzenia wysłania pieniędzy było mission impossible, bo PayPal… w ogóle tych pieniędzy nie odesłał. Odesłał tylko końcówkę. Prawdopodobnie jakiś automat się pomylił, odciął jedną cyfrę, wysłał inną kwotę i zamknął sprawę. PayPal nie mógł odnaleźć zwrotnego przelewu do BitBay na 6119,15 zł, bo po prostu takiego przelewu nie wysłał. Wysłał 119,15 zł.
Po tygodniu dostałem od mojego czytelnika wiadomość, że sprawa się wyjaśniła. PayPal przesłał mu na konto w BitBay resztę pieniędzy. Ufff… sprawa zamknięta. Przynajmniej do następnego przelewu, który też pewnie pójdzie z konta zbiorczego, nie zostanie prawidłowo zidentyfikowany przez PayPala, a jakiś automat go odeśle z powrotem, bez pierwszej albo ostatniej albo trzeciej od końca cyfry. Potem jakiś inny system nie będzie mógł odnaleźć tego odesłanego przelewu po kwocie bazowej.
Takie rzeczy tylko w XXI wieku. Tylko w fintechach? Niekoniecznie. Klub tenisowy, w którym czasem grywam z dzieckiem w tenisa, od miesiąca nie może znaleźć zwykłego przelewu ekspresowego z mBanku, który wysłałem, żeby bezgotówkowo i błyskawicznie zapłacić za karnet. Przelew najpewniej doszedł w 15 minut, ale ponieważ szedł przez pośrednika, to pod moimi danymi w klubie nie widnieje. A jeśli nie widnieje pod moimi to skąd wiadomo, że to ja go wysłałem?
ilustracja tytułowa: Pixabay